Reklama

Geopolityka

Spór o budżet i dymisja szefa sztabu. Rysa w relacjach Macrona z armią [ANALIZA]

Fot. Chef d’état-major des armées / Facebook.com
Fot. Chef d’état-major des armées / Facebook.com

Różnice zdań dzielące szefa sztabu i szefa państwa okazały się nie po pogodzenia – w poniedziałek gen. Pierre de Villers złożył na ręce prezydenta Emmanuela Macrona swoją dymisję. Spór głowy państwa z byłym już głównodowodzącym armią stanowi poważna rysę w relacjach między Pałacem Elizejskim oraz siłami zbrojnymi. Przyczyną konfliktu były plany oszczędnościowe, które mogą objąć zakupy nowego uzbrojenia.  

„W zaistniałych okolicznościach, nie jestem dłużej w stanie zapewnić stabilnego rozwoju według modelu, który uważam za słuszny” – napisał w komunikacie gen. de Villiers. Dotychczasowy szef sztabu służył w Afganistanie oraz Kosowie, a swoją funkcję pełnił od 2014 r. Na jego miejsce prezydent powołał gen. François Lecointre’a, od 2016 r. szefa gabinetu wojskowego premierów Manuela Vallsa, Bernarda Cazeneuve’a, a po ostatnich wyborach Edouarda Philippe’a. Nowy szef sztabu służył w piechocie morskiej i brał udział w misjach w Rwandzie oraz w Jugosławii.

Spór rozgorzał na krótko przed Dniem Bastylii. Jego przyczyną była krytyka byłego głównodowodzącego dotycząca planów oszczędnościowych we francuskiej armii. W tegorocznym budżecie na operacje prowadzone poza terytorium Francji przeznaczono 450 mln euro. Ostatecznie jednak ta kwota wzrosła do 1,3 mld euro. Gros tej sumy stanowią koszty dwóch operacji: Chammal prowadzonej w Iraku i Syrii oraz Barkhane w Mali. W wywiadzie dla dziennika „Le Parisien” minister ds. wydatków publicznych Gérald Darmanin zapowiedział, że dodatkową kwotę 850 mln euro ministerstwo obrony będzie musiało pokryć samodzielnie. Do tej pory pieniądze na ten cel pochodziły natomiast z funduszu międzyministerialnego.

Wypowiedź polityka zelektryzowała środowisko do tego stopnia, że dzień później szef sztabu gen. Pierre de Villiersa w ostrych słowach skrytykował plany ministerstwa podczas posiedzenia komisji obrony Zgromadzenia Narodowego. Krytyka pod adresem planów ministerstwa, sygnowanych przez prezydenta, odbiła się echem w Pałacu Elizejskim i spotkała się ze stanowcza odpowiedzią prezydenta, a ostatecznie z dymisją gen. de Villiersa.

Czytaj więcej:Francja: Macron i szef sztabu w sporze o budżet armii [KOMENTARZ]

Pytanie jednak, gdzie armia ma szukać dodatkowych 850 mln euro? Niewykluczone, że w uzbrojeniu. Francuscy producenci, m.in. Grupa Thales, już zaapelowała o kontynuację trendu powiększania wydatków wojskowych do poziomu 2 proc. PKB w 2025 r.

Uspokojeniu obaw miało służyć zapewnienie Macrona o podtrzymaniu tendencji wzrostowej oraz zapowiedź powiększenia wydatków na armię o 1,5 mld euro w 2018 r. Niemniej zaistniała sytuacja pokazuje, jak trudno będzie pogodzić prezydenckie ambicje związane z prowadzeniem aktywnej polityki zagranicznej oraz w obszarze bezpieczeństwa i obronności z planami uzdrowienia finansów Francji, w ramach których rząd planuje oszczędności w wysokości 60 mld euro w ciągu 5 lat.

Pod adresem zwierzchnika sił zbrojnych posypały się również słowa krytyki za styl, w jakim odniósł się do słów byłego już szefa sztabu. Podczas dorocznego przemówienia do członków sił zbrojnych wygłaszanego na dzień przed obchodami święta narodowego Francji, Macron stwierdził, że to „niegodne, aby toczyć pewne dyskusje publicznie". "Jestem Waszym przywódcą. Nie potrzebuję żadnej presji ani komentarzy" - powiedział prezydent. Macronowi będącemu pierwszym prezydentem V Republiki, który nie odbył służby wojskowej, zarzucono arogancję oraz brak szacunku dla munduru.

Niewątpliwie dymisja gen. de Villiersa jest pierwszą rysą na relacjach Pałacu Elizejskiego z armią, szczególnie niekorzystnym z punktu widzenia Macrona, który od początku swojej prezydentury prezentuje się jako silny zwierzchnik sił zbronych, a zarazem człowiek dialogu. Były szef sztabu w Dniu Bastylii opublikował list ze słowami: „Strzeżcie się ślepego zaufania (…). Ponieważ każdy ma swoje wady, nikt nie zasługuje, aby ślepo za nim podążać”.

Czytaj także: Trump odebrał defiladę w Paryżu. "Obrona ponad podziałami"

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (9)

  1. wunderwaffe

    Zromanizowana Francja to najsłabsze ogniwo Zachodniej Cywilizacji Gdyby nie resztki krwi Celtów, gdyby nie zastrzyk krwi Germańskiej (Karol Młot i jego wnuk Karol Wielki) i Normańskiej (również germańscy Wikingowie) to dzisiaj Francji już by nie było jako samodzielnego państwa. Potwierdzają to również liczne konflikty z Brytyjczykami oraz z Niemcami w których Francja doznawała upokarzających klęsk, pomimo przewagi ilościowej i jakościowej swojej armii.

    1. googlewski

      W powszechnej świadomości społeczeństw okres średniowiecza w kontekście tematów "morskich" czyli piractwa, łupieżczych wypraw jakie miały wtedy miejsce na Morzu Bałtyckim, Morzu Północnym, kojarzy się prawie wyłącznie z Wikingami pochodzącymi ze Skandynawii czyli Germanami. To bardzo zafałszowany pogląd rozpowszechniany metodą tzw."hollywood'zką". Tymczasem przez ponad dwa wieki na wodach tych dominowali Słowianie. Winę za ten fałszywy obraz ponosi (również) strona nasza czyli słowiańska (polska) nie dbająca o propagowanie tej wiedzy na zachodzie. Trwające wciąż prace archeologów i historyków przedstawiają zgoła inny obraz tego czasu jaki miał miejsce w rejonie mórz Bałtyckiego i Północnego a nawet północnego Atlantyku od wybrzerzy Norwegii aż do Islandii i być może Grenlandii (prawdopodobnie potwierdzające to odkrycia to tylko kwestia czasu). Poczynając od końca X wieku dominującą rolę na tych morzach przejmowali Słowianie skutecznie eliminując element germański, choć ofiary ich wypraw w Brytanii (Szkocja, Anglia i Walia), Lofoty, Orkady, Wyspy Owcze z przyzwyczajenia nadal kojarzyły ich z dawnymi, skandynawskimi wikingami. Słowianie jako lud byli nieporównanie liczniejsi od Skandynawów i większą liczbą dokonywali wypraw. Wszystkie wybrzerza bałtyckie i pólnocnomorskie oraz wyspy były regularnie "odwiedzane" przez Połabian, Ranów i Pomorzan co doprowadziło do poważnego wyludnienia tych krajów. Jednak w mniejszym stopniu od Skandynawów zasiedlali oni zdobyte tereny. Z reguły po zabraniu łupów i jeńców wracali do swoich siedzib. Słowianie w niektórych dziedzinach, nie tylko nie byli prymitywni, jak twierdzili (i twierdzą nadal) naukowcy niemieccy, ale znacznie wyprzedzali sąsiednie ludy. Dziedziną w której nikt nie mógł się równać ze Słowianami, było np. budownictwo drewniane. Kiedy Słowianie zachodni mieszkali w zaopatrzonych w piece domach o konstrukcji zrębowej (z drewnianych bali, jak współczesnie spotykane w Tatrach), sąsiedni Germanie budowali wyposażone w paleniska półziemianki, w których ściany stanowiły wbite w ziemię pale przeplecone gałęziami, a calość była pomazana gliną lub uszczelniana darnią. Słowianie w tym czasie metodą tą wznosili jedynie mniej ważne zabudowania gospodarcze, jak chlewy i kurniki. Drewniane budownictwo obronne miało niespotykane gdzie indziej walory obronne, zawsze wyprzedzające swą epokę. Słowiańskie grody charakteryzowała odmiennosć konstrukcji wału, jego wysokość i nadzwyczajna, dzięki konstrukcji hakowej, wytrzymałość. Niektóre grody (zwłaszcza wniesione w miejscach o słabych naturalnych walorach obronnych), posiadały skomplikowany system fos suchych i mokrych, rzędy wałów ziemnych i wbitych w ziemię pali, uniemożliwiających bez poważnych prac inżynieryjnych korzystanie z wież oblężniczych, a także pomniejsze palisady, które zmuszaly szturmujących do korzystania z drabin, jeszcze przed osiągnięciem podstawy właściwego wału. Słowiańskie grody miały nawet ulice i place w postaci płaskich pomostów drewnianych, co jest niespotkane u ich zachodnich, germańskich i celtyckich sąsiadów. Na ich tle konstrukcje obronne z drewna u Germanów i Skandynawów wyglądają nad wyraz mizernie i prymitywnie. Trzeba też jasno powiedzieć, czy to się komuś podoba czy nie, że Germanie niczego samodzielnie nie wymyślili a wszystko co obejmuje termin "cywilizacja" przejęli od innych, Celtów, Maurów a najwięcej od Rzymian, których północne prowincje przez parę wieków plądrowali. Warto pogłębić swoją wiedzę o Słowianach w oparciu o prace wybitnych archeologów jak Józef Kostrzewski, Konrad Jażdżewski i innych polskich naukowców a nie tylko "polskojęzycznych", powtarzających stare hitlerowskie brednie członków NSDAP.

  2. ciapaty

    Były szef sztabu w Dniu Bastylii opublikował list ze słowami: „Strzeżcie się ślepego zaufania (…). Ponieważ każdy ma swoje wady, nikt nie zasługuje, aby ślepo za nim podążać”. - to dobre dla apologetów aktualnej władzy w Polsce

    1. Marek

      Nie przeczę, że dobre i słuszne. Ale pominąłeś fakt, że w co najmniej równym stopniu powiedzenie to ma zastosowanie także do ich pseudo europejskich poprzedników.

  3. Analityk

    Może należy uświadomić Macronowi, że Rosja już wydaje 6% PKB na zbrojenia, a biedniejsza Polska osiągnęła poziom 2% w ubiegłym roku.

    1. prawdziwy analityk

      Może przestaniesz bredzić? Bo Rosja, z przyczyn finansowych, właśnie zmniejszyła wydatki na zbrojenia do 3,5% PKB. Co niekoniecznie oznacza zmniejszenie rzeczywiste, bo PKB Rosji zaczęło rosnąć.

  4. franca

    Miałem przyjemność oglądać na TF1 bezpośrednią transmisję z defilady na Polach Elizejskich. Prezydent i generał jechali wtedy razem, w terenowym pojeździe, lustrując pododdziały ustawione frontem do nich, jescze przed zasadniczą defiladą (po tym podjechali pod główną trybunę). Zwróciłem uwagę, że w momencie, gdy zbliżali się do pocztów jednostek (było ich kilkadziesiąt) generał zawsze salutował chorągwiom, zaś Macron machał ręką na lewo i prawo (jak przystało na clelebrytę - gwiazdę), często zupełnie odwrócony od pocztów. Zwróciłem wtedy uwagę na wzorową (normalną) postawę generała i co najmniej nieodpowiednie zachowanie prezydenta Macrona. Ja wiem, że to tylko pewien obraz sytuacji ale widać wyraźnie braki kompetencyjne.

    1. Lol

      Brakiem kompetencji nazywasz niewłaściwe, według Ciebie, zachwanie? Stosujesz, jak widać polskie normy przedwojenne kompetencji. Tylko, że 1 września 1939 r zostały one jednoznacznie zweryfikowane. Kompetentnych oficerów posiadała druga strona. A nasi wzorcowo zachowujący się legioniści po prostu nie umieli walczyć.

    2. Marek

      Nie dziwię się, że tak było. Pan Generał Pierre de Villers to jest firma z szyldem, podczas gdy Macron to mniej więcej ten sam kaliber, co najważniejszy "nowoczesny".

  5. alo alo

    Co na to Komisja Europejska???? gdzie głos pierwszych do krzyku komisarzy???? Macron rozbija francuską armię, osłabia demokrację ?

  6. gto

    „Strzeżcie się ślepego zaufania (…). Ponieważ każdy ma swoje wady, nikt nie zasługuje, aby ślepo za nim podążać”. Jakże aktualny cytat dla naszej, polskiej rzeczywistości!

  7. Roman

    Generał Pierre Le Jolis de Villiers de Saintignon (takie jest jest jego nazwisko w pełnym brzmieniu) był chyba ostatnim przedstawicielem starej francuskiej arystokracji, który służąc w armii osiągnął najwyższe możliwe funkcje. Jego zaś stwierdzenia na zakończenie służby wojskowej to swoisty sposób zakwestionowania cywilnego zwierzchnictwa nad armią przez prezydenta Republiki. Ciekawe czy generał de Villiers nie będzie próbował stworzyć jakiegoś ruchu politycznego w opozycji do aktualnie rządzących we Francji. Ale to nie pierwszy taki przypadek w nowożytnej historii Francji. Najgłośniejsze wcześniejsze to generał Georges Boulanger czy też znacznie później i w innym wymiarze generałowie Raoul Salan, Paul Gardy, Edmond Jouhaud i Paul Vanuxem.

    1. Krak

      Raczej nie chodzi o ambicje polityczne tylko kazdy odpowiedzialny dowódca jak nie chce bezsensownie tracic żołnierzy w czasie wojen które Francja toczy w Afganistanie, iraku, Syrii, Mali - musi żołnierzom izapewnić odpowiednią broń, wyposażenie, wsparcie logistyczne,. na krótką metę mozna dokonać oszczędnosci w zakupach uzbrojenia, w dłuższej perspektywie -zawsze ze szkodą dla tego przysłowiowego żołnierza - który ponosi konsekwencję - "gabinetowej" polityki generałów. Zakładana przez tak młodego i ambitnego polityka jak MACRON - ofensywna polityka zagraniczna jest nie do pogodzenia bez wsparcia armii. "Jestem Waszym przywódcą. Nie potrzebuję żadnej presji ani komentarzy" - ile w tym stwierdzeniu buty i arogancji - którą można spotkać wśród polityków innych państw,(nie dawno w naszym MON) nie liczenia się z doświadczeniem ludzi którzy nieraz całe życie poświecili dla służby w armii, czesto doznając cięzkich ran. W imię tej odpowiedzialności widzę dymisję tego "starego żołnierza".

    2. AWS93

      Dzięki za profesjonalny komentarz. Generał postąpił tak, jak powinien postąpić każdy wojskowy wysokiego szczebla, gdy nie zgadza się z decyzjami polityków i nie jest to żadna negacja cywilnego kierowania siłami zbrojnymi lub jak ktoś nieudolnie lecz wygodnie dla polityków tłumaczy "cywilnej kontroli". Być może wtedy politycy częściej "włączali by" myślenie o sprawach obronności. (Btw, "cywilna kontrola nad armią" a brak lub nieskuteczna taka "kontrola" nad wszelkiej maści służbami specjalnymi to chyba jakaś immanentna cecha niedojrzałych demokracji.) Natomiast słowa generała de Viliersa „Strzeżcie się ślepego zaufania (…). Ponieważ każdy ma swoje wady, nikt nie zasługuje, aby ślepo za nim podążać” warto by przypominać częściej i to nie tylko wojskowym.

  8. edi

    Toudi ma pierwszy problem a zacznie się jak obetnie Francuzom socjal.

    1. Marek

      Francuzom to pół biedy. Ichni "nowoczesny" problemy będzie miał dopiero wówczas, kiedy utnie dżizję dla tak zwanych "Francuzów" i nowo przybyłych afrykańskich "gości". Tych samych, których nam usiłowano wcisnąć. Na wojsko forsy nie ma, więc ciekawe w jaki sposób będzie gasić i pacyfikować płonące przedmieścia?

  9. vvf

    Macron zniszcy francuską armię ;-)

Reklama