Reklama

Siły zbrojne

Trzy misje F-35. Gen. Starzyński o wyzwaniach nad granicą z Ukrainą [WYWIAD]

Gen. dyw. Ireneusz Starzyński
Gen. dyw. Ireneusz Starzyński
Autor. Defence24.pl

Na co przygotowują się polskie ośrodki dowodzenia siłami powietrznymi, jakiego rodzaju platform potrzebują, jak zmieniła się współpraca z NATO w czasie trwającej wojny na Ukrainie i wreszcie z jakimi nowymi zagrożeniami może się zmierzyć polska obrona? Defence24 rozmawia z gen. dyw. pil. Ireneuszem Starzyńskim, dowódcą Centrum Operacji Powietrznych (COP).

Maciej Szopa: W ubiegłym roku Centrum Operacji Powietrznych brało udział w ćwiczeniach Sokół 24 i Astral Knight. Co to były za przedsięwzięcia?

Gen. dyw. pil. Ireneusz Starzyński: Ćwiczenia Astral Knight odbyły się wiosną 2024 roku. To przedsięwzięcie już cykliczne, organizowane przez US Air Force Europe. W latach parzystych prowadzi się je w północnej części Sojuszu, czyli Polsce i Krajach Bałtyckich. W nieparzystych we Włoszech i szerzej na południu Europy. W ubiegłym roku były prowadzone z udziałem Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych i polskich Sił Powietrznych a także jednostki krajów bałtyckich. Brały w nim udział jednostki dowodzenia, ale też realne siły i środki w powietrzu i na ziemi. Przemieszczające się, manewrujące. Środki te są dowodzone wspólnie z sojusznikiem, głównie amerykańskim. Do tej pory Astral Knight był ćwiczeniem praktycznie bilateralnym, ale teraz chce w nim uczestniczyć coraz więcej państw.

Jaki jest cel takich ćwiczeń?

Celem jest zgrywanie się we wspólnym działaniu, a przede wszystkim integracja systemów: dowodzenia, łączności, komunikacji. I na tym polu odnotowujemy duży postęp. Po raz drugi jestem, jako dowódca Centrum Operacji Powietrznych, udziałowcem Astral Knight. I w ubiegłym roku udało się uzyskać pełną integrację z amerykańskimi dowództwami.

Co daje to w praktyce?

Polega to na tym, że działamy na tych samych  bazach danych, systemach o tej samej klauzuli i bez problemu wymieniamy informacje klauzulowane. Chodzi np. o wymianę informacji o obiektach w przestrzeni powietrznej podawanych w tych samych parametrach. Innymi słowy oficer amerykański w bazie Ramstein czy jakiejkolwiek innej widzi to samo co ja, czy nasz sierżant, czy pułkownik siedzący w Ośrodku Dowodzenia i Naprowadzania (ODN) w Krakowie czy Poznaniu.

gen Starzyński, F-16, F-35, COP, Siły powietrzne RP
Autor. Defence24.pl

Ćwiczycie wyłącznie wymianę informacji czy też dowodzenie, np. powierzanie sobie wzajemnie środków prowadzenia walki?

Misje prowadzone są często wspólnie przez formacje statków powietrznych wielu sojuszników jednocześnie. Wymiana informacji jest podstawą, żeby móc powierzać środki i nimi dowodzić. Budujemy system dowodzenia tak, żeby wszystkie jego elementy miały świadomość operacyjną tego co się dzieje. Żeby mogły uczestniczyć w planowaniu misji i np. radary z Litwy wymieniały się informacją z radarami z Polski, Niemiec czy amerykańskimi przebazowanymi do Polski.

    Oczywiście zazwyczaj samoloty dowodzone przez powietrzne stanowisko dowodzenia na samolocie AWACS. Jego załoga ma pełną wiedzę na temat sytuacji, może koordynować, dowodzić. Chodzi jednak o to, aby równolegle, albo w czasie kiedy AWACS-a nie ma, samoloty mogły być naprowadzane przez np. polskich, niemieckich, czy litewskich nawigatorów z ośrodków naziemnych. Żeby to zrobić trzeba było mieć wspólną platformę wymiany informacji z każdym sojusznikiem. Czy to dwustronnie czy z NATO.

    F-35, COP, Siły Powietrzne, NATO, Polska, F-35A, Husarz
    Polski F-35A
    Autor. st. sierż. Rafał Samluk / Combat Camera

    Czyli w Astral Knight polskie i litewskie ośrodki dowodzenie nie tylko zapewniały wiedzę o celach, tylko także wydają realne decyzje?

    Nasze ODN-y mają dwie funkcje głownie. Pierwsza to budowa RAP-u, czyli zidentyfikowanej informacji o obiektach w przestrzeni powietrznej. Każdy obiekt, który przebywa strefie odpowiedzialności danego Ośrodka Dowodzenia i Naprowadzania to nie jest tylko kropka na radarze, tylko jest to obiekt opisany. Ma parametry takie jak wysokość, prędkość, a po identyfikacji etykietę np. friendly albo hostile.

    Reklama

    Ale jest też druga rola i ona także była ćwiczona na Astral Knight. Były epizody, w których nasi nawigatorzy dowodzili międzynarodowymi ugrupowaniami. Były to zarówno ugrupowania powietrzne jak i naziemne środki ogniowe – amerykańskie i polskie. Byli też odpowiedzialni za ustawianie pracy radarów polskich, litewskich i amerykańskich. Ćwiczono też epizody przejęcie dowodzenia i przez nas i przez Amerykanów. Musimy to potrafić, chociażby na wypadek odcięcia łączności przez przeciwnika. Ktoś musi ciągnąc temat. 

    A Amerykanie chcą mieć znanego i zgranego sojusznika. Tak żeby w razie czego wiedzieli: gdzie przyjeżdżają, z kim nawiązują współpracę, jak budują zdolności i system dowodzenia. Muszą być pewni, że gdyby u nich coś zawiodło, to mogą oprzeć się na tym lokalnym środowisku. Dzięki temu nie muszą też przywozić tutaj aż tak dużo sprzętu.

    Przychodzi mi to na myśl polskie baterie systemu Patriot. Każda ma po osiem wyrzutni, ale dwa zestawy radarów i dwa stanowiska dowodzenia. Gdyby Amerykanie dowieźli wyrzutni, teoretycznie mogliby łatwo te nasze baterie podwoić…

    Teoretycznie tak. Wyrzutnie są różnych wersji itp., ale radar może obsłużyć ich sześć i więcej. W przypadku rozwoju systemu dowodzenia IBCS, który kupiliśmy to tam w ogóle nie ma już znaczenia, który radar, która wyrzutnia. Ponieważ ten system zapewnia informacje od wszystkich dostępnych radarów, które przesyłają do niego dane i pozwala na bardzo elastyczne zarządzanie efektorami.

    Czemu było poświęcone ćwiczenie Sokół?

    To także ćwiczenie dowódczo-sztabowe poświęcone integracji. Służyło przygotowaniu do niej naszych jednostek. Nie tylko poziomu ODN-ów, ale też jednostek lotniczych, brygady radiotechnicznej, rakiet obrony powietrznej, pułków przeciwlotniczych czy wszystkich innych elementów, które biorą udział w walce w domenie powietrznej. A biorąc pod uwagę, że walka jest dzisiaj wielodomenowa, to brały w nim udział także liczne inne elementy: Wojsk Lądowych, Cyber, Marynarki Wojennej, Wojsk Specjalnych czy należące do domeny kosmicznej z zakresu rozpoznania i  telekomunikacji. Chodzi o to, żeby wszystkie te jednostki miały zapewnioną integrację systemów łączności i dowodzenia. Żeby wszystkie znały swoje miejsce, wiedziały co mają robić i potrafiły współdziałać.

    Takiej koordynacji zabrakło chociażby Rosjanom na Ukrainie?

    Tak. Friendly fire jest najbardziej niebezpiecznym ogniem na każdej wojnie. Bierze się to z braku koordynacji, wiedzy jednego o drugim. Czyli właśnie braku informacji.

    Pozostając przy wątku ukraińskim. Wojna trwa już niemal trzy lata, ewoluuje tamtejsze pole walki… Jakie w tym czasie pojawiły się nowe rodzaje zagrożeń. Jak zmieniły sytuację np. drony samobójcze dużego zasięgu?

    Na pewno do tych zagrożeń, które były już od lat - czyli samoloty taktyczne, strategiczne bombowce, pociski manewrujące, które Rosja rozwija od lat z sukcesami – dołączyło oddziaływanie poprzez bezzałogowe statki latające. Najlepszym przykładem jest tutaj Szahid oczywiście. On też jest rozwijany, pojawiła się wersja z napędem odrzutowym, ma coraz lepsze systemy nawigacyjne, a więc jest coraz celniejszy, pojawiły się też na nim pewne systemy walki elektronicznej. Jest już też jego wersja rozpoznawcza i w wersji wabika do ukraińskiej saturacji obrony powietrznej.

      A więc ta bezzałogowość będzie dla nas coraz ważniejszym zagadnieniem. Pojawiło się zagrożenie niedrogie i masowe. Nie możemy myśleć o Patriocie jako środku jego zwalczania. Jeden pocisk tego systemu kosztuje kilka milionów złotych. Nie można nim zwalczać czegoś co kosztuje kilkadziesiąt tysięcy. Szczególnie, że w takie sytuacji szybko wystrzelalibyśmy wszystko to co mamy, a Rosjanie wystrzeliwują teraz dwa tysiące UAV (bezzałogowych statków powietrznych) miesięcznie, mimo że początkowo w tym samym czasie było to kilkadziesiąt sztuk. Tutaj jest pole do rozwoju systemów obrony powietrznej. Wszystkich.

      Ukraińcy mówią, że dużą część neutralizują walką elektroniczną. To jest jakaś metoda?

      WRE jest bardzo ważna i wymaga poświęcenia uwagi. No i systemy niskokosztwe takie jak lasery i systemy artyleryjskie. W przypadku tych ostatnich seria kosztuje dożo mniej niż wyrafinowany pocisk, taki jak Patriot, AMRAAM czy CAMM. To musi być niskokosztowe, masowe. I nie tylko dla jednostek obrony powietrznej, ale też dla innych w ramach ich samoobrony, tzw. force protection. To jest często zagrożenie, którego nie można wykryć radarem, ale ono jest widoczne i słyszalne. Muszą być, powstać odpowiednie rozwiązania do jego neutralizacji. Wyszkolony strzelec plus urządzenie walki elektronicznej, środki rozpoznania i jako efektor energia elektromagnetyczna albo broń artyleryjska. W tym kierunku trzeba się rozwijać.

      Czyli to nie tylko wyzwanie dla Sił Powietrznych, ale także dla Wojsk Lądowych…

      Dla wszystkich. Dla marynarzy też. Okręt może zostać zaatakowany 20-30 dronami i musi się obronić systemem przeciwlotniczym czy raczej systemami. Musi mieć czym się ostrzeliwywać i zdążyć to zrobić.

      Polskie samoloty startują co jakiś czas, w chwili kiedy na Ukrainę są przeprowadzane duże uderzenia środkami napadu powietrznego. Na jakiego rodzaju zagrożenia się nastawiacie?

      Były przynajmniej trzy przypadki, kiedy zagrożenie pojawiło się w polskiej przestrzeni powietrznej. Obiekt powietrzny pod Bydgoszczą, sytuacja w Przewodowie… Szahidy jak widzimy z ostatnich nalotów też krążą coraz bliżej. Można się spodziewać, że któryś kiedyś chcący lub niechcący przekroczy polską granicę i będzie przebywał w naszej przestrzeni powietrznej.

      Samolot w powietrzu, wyposażony w radar, z pilotem, współpracujący z radarem naziemnym i naziemnym lub powietrznym stanowiskiem dowodzenia jest elementem, który jest bardzo elastyczny. Szybko się przemieszcza. Można go skierować wszędzie, gdzie się chce w odróżnieniu do stacjonarnych systemów obrony powietrznej. Pilot może zidentyfikować cel, podążać za nim i stwierdzić, czy ma do czynienia z pociskiem a nie np. cywilnym statkiem powietrznym. Z ziemi przy pomocy radaru nie można nigdy do końca być pewnym.

      Reklama

      Dla nas najlepiej, żeby nie można było tam w ogóle latać w pobliżu granicy z Ukrainą. Wiedzielibyśmy, że jeśli coś tam jest to automatycznie mamy do czynienia z zagrożeniem. Ale tego nie możemy zrobić. Życie normalnie trwa, Rzeszów jest portem międzynarodowym otwartym cały czas. Jest Lublin z portem lotniczym, podobnie Chełm. Dużo szkół tam jest, które próbują biznes prowadzić. Nie możemy im tego zakazać. Mamy czas pokoju i przestrzeń powietrzna typu G, do wysokości trzech kilometrów nie wymaga użycia transpondera, flight planu, radia. Zgodnie z przepisami ktoś się może tam przemieszczać bo ma takie prawo i nie musi nikomu nic zgłaszać.

      Dzisiaj podejmujemy próby wprowadzenia w południowo-wschodniej części kraju rekomendowanego a nawet gdzieniegdzie wymaganego użycia transpondera. To niestety utrudnia życie podmiotom gospodarczym i ośrodkom szkolenia.

      Ostatnio pojawiła się informacja, że norweskie F-35 startowały na przechwycenie w Polsce. Na ile obecność sojusznicza jest z Pana punktu widzenia pomocna w obecnej sytuacji; a na ile jest to wyzwanie, żeby to wszystko koordynować?

      Każde przebywanie sojusznika w polskiej przestrzeni powietrznej, a zwłaszcza bazowanie na lotniskach czy na naszej ziemi wzmacnia sojusz. Jest też informacją dla naszych przeciwników: że się wspieramy, integrujemy. My dostajemy wsparcie od sojuszników, a jednocześnie sami uczestniczymy we wsparciu krajów bałtyckich.

        Za chwilę nasze F-16 będą patrolowały ich przestrzeń powietrzną. A w tym samym czasie u nas będą samoloty brytyjskie. W Polsce rozlokowane są też baterie obrony powietrznej, teraz m.in. norweski NASAMS, amerykańskie i niemieckie Patrioty. To jest oznaka, że sojusz się mocno integruje.  

        Czyli wojna sprawiła, że współdziałanie teraz jest dużo lepsze w ramach NATO? Szachy 5D Putina przyniosły znów odwrotny efekt?

        Zdecydowanie tak. Wojna sprawiła, że NATO się integruje i zdobywa nowe zdolności. Przed wojną nikt sobie nie wyobrażał, że będą latały nad Polską samoloty natowskie w pełni uzbrojone i z możliwością oddziaływania ogniowego na polecenie Sojuszu. Oczywiście takie działanie musiałoby być zgodne z naszymi przepisami i musiałby zostać wydany rozkaz przez polskiego dowódcę operacyjnego. Bo zgodnie z naszymi przepisami to on jest odpowiedzialny za przestrzeń powietrzną w imieniu ministra Obrony Narodowej i tylko on w czasie pokoju ma prawo do podjęcia decyzji o otwarciu ognia.

        Nad Polską często krążą AWACSy, samoloty tankowania powietrznego, różne ciekawe maszyny rozpoznawcze. To też chyba okazja, żeby ćwiczyć współdziałanie z takimi środkami?

        Tak. Tzn. AWACS NATOwski wcześniej też przylatywał, ale teraz widzimy go często. Jest zintegrowany z polskim krajowym systemem wsparcia dowodzenia, czyli przekazuje nam obraz do naszych ośrodków, a od nas idzie to do całego NATO. Jeżeli chodzi o tankowce to niestety NATO jako sojusz ich nie posiada. To są inicjatywy grup krajów jak eskadra MRTT. Takie wspólnoty powstają z różnych praktycznych względów.

        gen Starzyński, F-16, F-35, COP, Siły powietrzne RP
        Autor. Defence24.pl

        My z tego konsorcjum MRTT wyszliśmy i nie mamy maszyn tankowania. A mówi się, że jest to mnożnik siły lotnictwa bojowego. Odczuwacie potrzebę posiadania tej klasy samolotów?

        Oczywiście. Bez nich samoloty bojowe są w powietrzu przez 1-2 godziny. A tak możemy mieć je tam praktycznie tak długo jak chcemy. Nie chodzi zresztą tylko o to czy o zwiększenie zasięgu operacji. Samoloty tankowania umożliwiają znacznie większą elastyczność prowadzenia lotów np. z uwagi na pogodę.

        Czyli warto je mieć.

        Tak. Oczywiście to jest kosztowne, więc może to być współdzielone z kimś. Te samoloty to jest swoboda, podobnie jak zakupiony niedawno od Szwedów latający radar na samolocie Saab. On też daje nam swobodę manewru i zdolności się naprawdę zwiększyły. Wcześniej mieliśmy tylko radary naziemne NUR-15 i inne. Te polskie radary naziemne są naprawdę bardzo dobre. Niestety praw fizyki się nie zmieni i jeśli takie urządzenie stoi gdzieś, gdzie są drzewa, czy budynki, to jego zasięg widzenia jest ograniczony. Nie zawsze radar można postawić „na górce”, szczególnie w czasie pokoju. Trzeba się porozumieć z właścicielami terenu, są wyznaczone miejsca itd. Radar w powietrzu ma mniejsze ograniczenia i widzi dalej. Przede wszystkim także cele lecące na małych wysokościach.

        Na ile te Saaby 340 AEW można traktować jako rozwiązanie docelowe a na ile przejściowe? Liczne firmy już proponują następcę…

        Oczywiście, jest to rozwiązanie tymczasowe. Nie jest to nowy system. Jego ograniczeniem też jest to, że nie wykorzystuje Link 16 tylko inne łącze wymiany danych. Nie posiada zdolności do dowodzenia w powietrzu, nie ma tej stacji, ani miejsca dla załogi operacyjnej. Jest tylko załoga i oni wiozą tak naprawdę tylko radar.

        Saab jest bardzo przydatny, bo ma możliwość długotrwałego przebywania w powietrzu, łatwo też odtworzyć też jego gotowość na różnych lotniskach. Wystarczy go zatankować i można go zaraz znów wysłać w powietrz. Więc nawet jego brak zdolności tankownia w powietrzu go za bardzo nie ogranicza. Generuje też niskie koszty eksploatacyjne, a jego zastosowanie pozwala jego załogom i ODN-om na zdobywanie cennych doświadczeń.

          My jednak docelowo szukamy nowoczesnego systemu. Takiego, który będzie też samolotem dowodzenia, będzie miał również sensory pasywne i elementy rozpoznania sygnałowego (SIGINT), czyli zdolność do wykrywania celów nie tylko powietrznych.

          Spotkałem się z opinią, że może lepiej dokupić jedną eskadrę bojowa a nie dwie. A zaoszczędzone pieniądze wydać na samoloty wsparcia – wczesnego ostrzegania i tankowania. Zgadza się Pan z tym?

          Samolotów nigdy nie za wiele. Oceniliśmy dawno jakiej liczby eskadr taktycznych potrzebujemy. To wynika z wyliczeń, nie ze chciejstwa. Na pewno samoloty wsparcia są mnożnikami zdolności i wtedy można mieć mniej samolotów bojowych. To jest zawsze balans, ale myślę, że powinniśmy dążyć do tego, żeby mieć zakładaną liczbę samolotów bojowych.

          Wiąże się z tym wiele dodatkowych aspektów. Mniej samolotów to mniej baz, mniej pilotów i personelu naziemnego, specjalistów. A to jest cały ekosystem gdzie ludzie są najważniejsi. Widzimy co się dzieje teraz na Ukrainie - brakuje im pilotów właśnie. Powinniśmy więc dążyć by mieć tą wyliczoną liczbę samolotów bojowych, a te dodatkowe platformy-multiplikatory będą tym bonusem. Czymś co pomnoży siłę ilościową.

          Czyli samoloty wsparcia w drugim rzędzie?

          Obie kwestie są równorzędne.

          gen Starzyński, f-16, F-35, COP, Siły powietrzne RP
          Autor. Defence24.pl

          Świadomość sytuacyjną mają też zwiększyć aerostaty…

          One będą pracowały na rzecz rozpoznania przestrzeni powietrznej. Naziemny radar ma ograniczenia. Im wyżej jest radar to tym lepiej widzi. Oczywiście aerostaty są łatwe do zniszczenia, łatwiejsze nawet niż radary naziemne, które mogą zmieniać pozycję. Z pewnością jednak zwiększą one możliwości strefy rozpoznania radiolokacyjnego.

          Czyli aerostat to rozwiązanie czasu pokoju?

          Tak. Ma też ograniczenia związane z warunkami pogodowymi. Wiatry, oblodzenia. Aerostat nie będzie mógł pozostawać w powietrzu non-stop. Natomiast jak widać na przykładzie USA czy Izraela, takie rozwiązania są stosowane i rozwijane. Uważam, że w czasie pokoju aerostaty umożliwiają nam nawet zluzowywanie radarów naziemnych, które teraz mocno eksploatujemy. Zamiast trzech radarów naziemnych, będzie można obserwować podobny obszar przy pomocy jednego w powietrzu. Dzięki temu można zaoszczędzić na resursach radarów naziemnych czy np. prowadzić w międzyczasie ich obsługi, czy szkolenie.

          gen Strażyński, F-16, F-35, COP, siły powietrzne RP
          Autor. Defence24.pl

          Aby dojść do zakładanej liczby 10 eskadr taktycznych Polska ma dokupić jeszcze dwie. Trwa dyskusja czy mają to być samoloty przewagi powietrznej czy wielozadaniowe. Co jest bardziej potrzebne?

          Wszystko zależy od zagrożeń, które mają nastąpić. Wiemy jakie nam grożą i przewidujemy, że w takiej sytuacji będziemy działać w sojuszu. Nie przewidujemy samodzielnej operacji obronnej, szczególnie w powietrzu. W lutym 2022 roku NATO zareagowało bardzo szybko i praktycznie pierwszej w nocy mieliśmy w powietrzu przez 24 godziny na dobę samoloty sojusznicze patrolujące przestrzeń powietrzną nad Polską. Spodziewamy się takiej reakcji za każdym razem.

          Ja wiem, że dyskusje są: samoloty przewagi w powietrzu: wysoko, daleko, mocno uzbrojone, dużo ładunku precyzyjnego itp. Kontra wielozadaniowe, lekkie szybkie, jak F-16 czy F-35, który jest bardzo nowoczesny. Ja bym szedł w kierunku tej drugiej opcji.

          Reklama

          Rosja jest bardzo nasycona naziemnymi systemami przeciwlotniczymi i systemami walki elektronicznej. Musimy mieć więc coś, co będzie miało swobodę manewru w tych warunkach. Wydaje się, że rozwiązania, które oferuje F-35 czyli stealth i możliwości prowadzenia walki elektronicznej, to jest coś czego nam potrzeba. Oczywiście gdyby się to łączyło z cechami samolotu przewagi powietrznej to byłoby super.

          A jak w takim razie z punktu widzenia dowodzenia Siłami Powietrznymi wygląda samolot FA-50? Do czego się przyda z punktu widzenia operacyjnego?

          Jest tańszy w zakupie i eksploatacji. Tak naprawdę jeszcze nie wiem co on nam przyniesie. Bo dopiero się szkolimy na nim w pierwszej eskadrze i to na koreańskiej wersji (GF). Wersja polska (PL) powinna przynieść dużo więcej. Tam będzie i Link 16 i nowoczesne uzbrojenie. W czasie pokoju FA-50 odciąży system obrony powietrznej, jeśli chodzi o użycie F-16. To jest doskonały samolot do Air Policing. Lekki, zwrotny, posiadający dobry radar, nawet w obecnej wersji, a w PL będzie jeszcze lepszy. W polskiej wersji FA-50 będzie miał wszystkie niezbędne systemy, czyli np. interrogator wersji Mod 5. Będzie mógł też operować ze wszystkich lotnisk co jest z naszego punktu widzenia bardzo ważne.

          W razie wojny myślę, że to będzie uzupełnienie samolotów F-16 czy F-35. Chodzi o to, żeby tego uzbrojenia było jak najwięcej w powietrzu. To co zabiorą FA-50, to F-35 będą miały więcej do użycia.

          Czyli FA-50 będą tzw. „ciężarówką z amunicją”?

          Tak. F-35 będzie zarządzał, pokazywał, rozdzielał cele, a FA-50 będą mu dostarczać amunicję, czy to pociski powietrze-powietrze, powietrze-ziemia, czy powietrze-woda.

          Oczywiście problemem jest dywersyfikacja dostawców, czyli różne części, różni producenci. FA-50 to jest dodatkowa platforma, co stanowi dodatkowe utrudnienie. Ale nie jesteśmy za to zależni od jednego dostawcy. Zawsze to są plusy i minusy.

          Na ile ważna jest modernizacja floty F-16? Nie będzie ani tanio ani szybko jak dowiedzieliśmy się pod koniec 2024 roku. Ale pakiet V znacznie rozszerza możliwości?

          Znacznie. Przy samolotach wielozadaniowych typu F-16 wydaje się, że te 20 lat służby to wystarczająco długo, żeby bardzo poważnie myśleć o modernizacji. Teraz to się dzieje. To niezbędne, żeby F-16 funkcjonowały w ramach nowoczesnego systemu obrony powietrznej i walki powietrznej. Bo np. jego radar to jest konstrukcja sprzed 30 lat. Wiemy, że są lepsze, nowsze i warto zastosować nowy. W F-16 warto inwestować, bo to konstrukcja dobra i obliczona jeszcze na wiele tysięcy godzin w powietrzu.

          Wszyscy chcą kupić kolejne F-16 tylko są problemy z podażą…

          Tak. Bo to jest trwała sprawdzona konstrukcja, jeżeli chodzi o silniki, płatowiec i uzbrojenie. Do tego mamy przeszkolonych ludzi do pracy z tym samolotem. Pilotów, personel naziemny, bazy. Więc tylko go rozwijać, modernizować pod kątem awioniki i uzbrojenia. Wiemy, że co chwila pojawiają się nowe wersje uzbrojenia lotniczego, chociażby pocisków AMRAAM. A żeby ich użyć na F-16 to on też musi mieć odpowiednie rzeczy zintegrowane i to kolejny argument za ich modernizacją.

          Zaoferowana cena tej modernizacji jest jednak bardzo wysoka. Porównywalna z kosztem fabrycznie nowych samolotów.

          Nie wiem czy nie przestrzeliliśmy z wymaganiami. Możliwe, że napisaliśmy, że chcemy „wszystko”, więc oni to wycenili. Podejrzewam, że skończy się to jakimś balansem, kompromisem. Bo ta cena obecnie jest nie do przyjęcia.

          Jakie misje przewidujecie Państwo dla F-35. Czy poza bojowymi będą także rozpoznawcze?

          W czasie pokoju jak najbardziej. Zależy jakie zdolności mają ich sensory, jeśli chodzi stricte o rozpoznanie. F-35 może prowadzić walkę ofensywną, operować w przestrzeni saturowanej przez obronę powietrzną przeciwnika. Może też prowadzić walkę defensywną, czyli wyczekiwać w strefie na wlot statków powietrznych, które nie będą świadome jego bytności. To są takie dwa główne zadania. Trzecie to rzeczywiście jest dostarczanie informacji rozpoznawczej. Bo F-35 przez swoje sensory będzie zbierał ogromną ilość danych - czy to optycznych, elektronicznych czy radarowych. Będzie je można wykorzystywać do wielu zastosowań.

          Jakie są priorytety COP na ten rok, jeśli chodzi o szkolenie, bieżącą działalność. Na co Pan planuje położyć nacisk?

          To jest cały czas integracja systemowa, czyli zdolność do połączenia się na wszystkich płaszczyznach z NATO i sojusznikami bilateralnymi. Mamy to już na dobrym poziomie, ale cały czas wymaga pracy, doskonalenia procedur, wyszkolenia ludzi. Rotacja kadry jest faktem, a nasze szkoły nie kształcą np. oficerów, którzy pełnią różne funkcje w jednostkach systemu dowodzenia. Dostajemy ludzi z jednostek radiotechnicznych, pilotów z baz, czy oficerów i żołnierzy z jednostek obrony powietrznej, którzy wykorzystywali systemy Osa, Kub, Newa. Przychodząc do COP muszą się mierzyć z dowodzeniem nie tylko tym co sami wykorzystywali tylko systemami różnorodnymi, łącznie z sojuszniczymi. Nie ma szkół np. dla oficera, który dowodzi lotnictwem. Są kursy, m.in. w NATO.

            Potrzebna jest znajomość systemów wsparcia dowodzenia i poszczególne aplikacje funkcjonalne. Jest ich wiele, a każda działa inaczej i służy do czego innego. Systemy dobrze ze sobą współpracują, ale trzeba umieć je wykorzystać. Dlatego ciągłe szkolenie, trening, ćwiczenia są zawsze priorytetem w jednostkach dowodzenia. Bo dopiero zgranie i znajomość procedur daje efekt.

            Więc jak zwykle zgodnie z programem w tym roku kontynuujemy przygotowania do kolejnego Astral Knight. Wieńczymy teraz praktyczną realizację tych epizodów, które były ćwiczone. Będzie ćwiczenie Nieustraszony Orzeł, czyli ćwiczenie z wojskami. Zaangażowane w nie będą wszystkie jednostki Sił Powietrznych, w tym jednostki dowodzenia czyli ODN-y. To co opracowaliśmy w ćwiczeniach dowódczo-sztabowych teraz będzie przekładało się w realne epizody, czy to w powietrzu czy na ziemi. I to główny priorytet na ten rok. A więc szkolenie, integracja, doskonalenie procedur. To jest codzienna mozolna praca.

            Dziękuję za rozmowę.

            Reklama

            WIDEO: Polska pancerna pięść na straży Łotwy [WYWIAD]

            Reklama

            Komentarze

              Reklama