Reklama

Siły zbrojne

Śmigłowce morskie dla Polski „do wszystkiego”. Efektywna unifikacja, czy ślepa uliczka? [ANALIZA]

Mi-14PŁ
Mi-14PŁ i Mi-14PŁ/R polskiej MW.
Autor. C. Menendez (CC BY-SA 2.0)

Decyzja o pozyskaniu dla Marynarki Wojennej RP śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych z jednoczesną zdolnością do misji SAR to kompromis pomiędzy potrzebami a możliwościami. - „W zależności od tego, jak będą się kształtowały warunki cenowe, od czterech w pierwotnym założeniu do zwiększenia oferty później o kolejne cztery śmigłowce” – poinformował wiceminister obrony Bartosz Kownacki. Istnieją jednak wątpliwości, czy ten kompromis zapewni lotnictwu morskiemu odpowiednie zdolności.

Reklama

Decyzja ta wynika jak się wydaje w głównej mierze z ograniczonych środków. Jednak szczegółowa analiza wskazuje, że oszczędności mogą okazać się pozorne. Wskazanie jednego śmigłowca dla dwóch najbardziej wymagających zadań jakie stoją przed wiropłatami morskimi może nie zapewnić optymalnego poziomu zdolności. 

Informacja o pozyskaniu nie więcej niż ośmiu śmigłowców morskich i to w mieszanym wariancie ZOP/SAR wskazuje, że MON wybrał „opcję minimum”. Wcześniej, w ramach „wspólnej platformy” planowano zakup sześciu morskich śmigłowców poszukiwawczo-ratowniczych (SAR) oraz sześciu przeznaczonych do zwalczania okrętów podwodnych (ZOP). Obecnie zostały połączone we wspólnym pakiecie ośmiu maszyn, czy raczej czterech z opcją na kolejne cztery. Może to oznaczać niebezpieczne pójście na skróty. Oba zadania śmigłowców marynarki wojennej wymagają maszyn o podobnych osiągach ale diametralnie odmiennej konfiguracji.

Wymagania dotyczące śmigłowców ratownictwa morskiego, specyfiki ich działania oraz optymalizacji pod względem wyposażenia zostały opisane w artykule „Śmigłowce SAR dla Polski: To nie wymiana, a skok generacyjny” na początku lutego bieżącego roku. Warto przypomnieć wymagania, jakie powinien spełniać śmigłowiec ratownictwa morskiego. Ze względu na specyfikę zadań powinna to być maszyna o znacznym zasięgu i długotrwałości lotu oraz prędkości zapewniającej szybkie dotarcie w rejon działań. Akcję ratowniczą należy bowiem rozpocząć jak najszybciej w rejonie zdarzenia a duży zapas paliwa pozwala na wielogodzinne poszukiwanie rozbitków w morzu i pozostawanie w strefie działania. Nie bez znaczenia jest też stabilność maszyny w zawisie, która ułatwia podjęcie z wody rozbitka.

Do skutecznego poszukiwania potrzebne są przede wszystkim głowice optoelektroniczne i radary SAR, umożliwiające odnalezienie rozbitków w każdych warunkach pogodowych. Natomiast duża przestrzeń ładunkowa, szerokie drzwi i specjalistyczne wyciągarki pozwalają na szybką ewakuację możliwie dużej liczby ludzi lub też dostarczenie ratowników ze sprzętem.

Biorąc pod uwagę te warunki, optymalna maszyna ratownicza to de facto śmigłowiec transportowo-ewakuacyjny o znacznej prędkości i zasięgu wyposażony w zaawansowany sprzęt obserwacyjny-rozpoznawczy i nawigacyjny, umożliwiający działanie w każdych warunkach pogodowych. 

Śmigłowiec ZOP – specjalistyczne, kosztowne narzędzie

Charakterystyka śmigłowca do zwalczania okrętów podwodnych nie jest tak prosta, ponieważ jego zdolności w większym stopniu definiuje nie sam płatowiec, ale specjalistyczne wyposażenie. Podobnie jak w przypadku maszyn SAR pożądana jest duża prędkość i długotrwałość lotu (zasięg), co umożliwia skuteczne patrolowanie większego obszaru. Stabilność w zawisie ułatwia korzystanie z sonaru, który jest opuszczany do wody w celu wykrywania wrogich jednostek. Wykryte okręty podwodne zwalczane są zwykle za pomocą torped przenoszonych przez śmigłowiec. Masa uzbrojenia i systemów wykrywania OP predestynuje do tych zadań wiropłaty o dużym udźwigu.

Mi-14PŁ
Fot. kmdr ppor. Czesław Cichy.

Czytaj też: Konferencja Śmigłowcowa: Jakie helikoptery dla Marynarki Wojennej? [Analiza]

Jeśli chodzi o wyposażenie, to zwykle obejmuje ono zainstalowane w kabinie stanowiska operatorów systemów wykrywania i zwalczania OP, sprzęt oraz podwieszane na zewnętrznych pylonach torpedy. Jak łatwo się domyślić największym wyzwaniem jest odnalezienie na chronionym akwenie setek mil kwadratowych okrętu ukrytego pod powierzchnią wody.

Jednostki wynurzone lub poruszające się na małej głębokości z wysuniętym peryskopem lub „chrapami” można wykryć dość łatwo z użyciem radaru lub głowicy optoelektronicznej. Natomiast okręt w głębokim zanurzeniu, poruszający się dzięki cichym silnikom i zachowujący minimalną sygnaturę jest bardzo trudny do wykrycia. Śmigłowce realizują to zadanie na kilka sposobów. W tym celu są najczęściej używane opuszczane do wody sonary i zrzucane ze śmigłowca pławy hydroakustyczne. Oba typy urządzeń działają na podobnej zasadzie i mogą pracować w systemie pasywnym (wówczas załoga OP nie wie o działaniu systemu i może być niepostrzeżenie wykrywana i śledzona) oraz aktywnym (gdy chodzi o jak najszybsze zlokalizowanie celu, podanie jego namiarów i przeprowadzenie atak).

Charakterystyczną i wyjątkową dla śmigłowców ZOP zdolnością (która daje im przewagę nad samolotami) jest użycie opuszczanego na kablolinie sonaru, który zanurzony w wodzie umożliwia wykrycie jednostek podwodnych w promieniu kilku mil morskich. Jednak nawet przy użyciu nowoczesnych rozwiązań, takich jak szybkie windy do opuszczania i podnoszenia sonarów, jego użycie jest czasochłonne a maszyna musi podczas całej operacji pozostawać w zawisie. Ogranicza to znacząco zarówno obszar jaki można w ten sposób przeszukać, jak też szybkość operacji.

Inne stosowane rozwiązanie, to pławy hydroakustyczne, które są przez śmigłowiec zrzucane w locie, tworząc pływającą sieć wykrywania o ograniczonym czasie działania. Jest to jednak sprzęt jednorazowy, a zapas jaki można zabrać na pokład ograniczony. Śmigłowiec musi również przez cały czas pozostawać w zasięgu umożliwiającym odbiór sygnału z pław hydroaktystycznych. Oba systemy są bardzo kosztowne, ciężkie i zajmujące na pokładzie maszyny ZOP znaczną przestrzeń.

Problem krótkiej kołdry

Wartość wyposażenia do wykrywania i zwalczania okrętów podwodnych nierzadko przekracza znacznie wartość platformy na jakiej zostało zabudowane. Co najmniej podwaja cenę śmigłowca morskiego ZOP względem np. maszyn standardowej wersji transportowej a nawet specjalistycznego wariantu SAR czy C-SAR. Dla przykładu, śmigłowiec morski SH-60R Sea Hawk używany przez US Navy jest – według dostępnych informacji – ponad trzykrotnie droższy od UH-60M Black Hawk wojsk lądowych.

Różnice między tymi wariantami są tak znaczące, że wg. założeń przetargu na śmigłowiec wielozadaniowy oparty na wspólnej platformie w którym zwycięzcą został ogłoszony H225M Caracal, Black Hawk i Sea Hawk nie zostały uznane za jeden typ, lecz dwa odmienne. Wynikało to m. in. z dostosowania tego ostatniego do działania z pokładu okrętów US Navy.

W tej sytuacji nie powinno dziwić, że MON bardzo ostrożnie podejmuje decyzje o zakupie śmigłowców ZOP.  W obecnym postępowaniu zdecydowano się bowiem zastąpić planowany w ramach „wspólnej platformy” zakup 6 maszyn ZOP i 6 śmigłowców SAR zaledwie ośmioma maszynami mającymi wypełniać obie te funkcje.

Z jednej strony zdecydowano się więc zwiększyć liczbę bardzo kosztownych maszyn do zwalczania okrętów podwodnych, z drugiej zrezygnowano ze specjalistycznych śmigłowców ratowniczych. Teoretycznie połączenie obu funkcji powinno zmniejszyć koszty, jednak stanie się to prawdopodobnie przy niedostatecznym zaspokojeniu potrzeb operacyjnych Marynarki Wojennej.

AW101 Warszawa
HH-101A Caesar podczas pokazu w Warszawie, fot. Juliusz Sabak/Defence24.pl

Większość specjalistów jest zgodnych, że pierwotnie planowana liczba sześciu śmigłowców, nawet najnowocześniejszych, nie miałaby możliwości skutecznego wykrywania i zwalczania zanurzonych okrętów podwodnych, znajdujących się na naszym akwenie zainteresowania operacyjnego. Natomiast, jak wskazano już we wcześniejszym tekście dotyczącym maszyn ratowniczych, dwa śmigłowce SAR w jednej bazie lub lepiej cztery w dwóch bazach lotnictwa ratowniczego to absolutne minimum dla polskiej strefy odpowiedzialności obejmującej 30 tysięcy kilometrów kwadratowych. Optymalne byłoby natomiast co najmniej 6 śmigłowców, aby możliwe było stałe utrzymanie maszyn w systemie: jedna dyżurna, jedna serwisowana i jedna służąca szkoleniu.

Z prostej arytmetyki wynika więc, że 8-12 śmigłowców powinno stanowić dla marynarki wojennej absolutne minimum. Wśród nich powinny być co najmniej dwie maszyny ratownicze i nie mniej niż 6 przeznaczonych do zwalczania okrętów podwodnych. Plany Ministerstwa Obrony Narodowej są jednak nieco inne.

"Wspólna wersja morska"

Zamiast spodziewanego postępowania na pilnie potrzebne maszyny ratownicze MON zdecydował się na wariant 8 śmigłowców ZOP z opcją realizacji misji ratownictwa morskiego. Teoretycznie jest to wariant zaspokajający potrzeby, o ile nie zostanie zredukowany do wersji 4 maszyn z opcją na zakup kolejnych 4. A taki scenariusz, jako prawdopodobny wskazał m. in. wiceminister obrony Bartosz Kownacki. Taka konfiguracja nie rozwiązuje on jednak problemów lotnictwa MW RP a jedynie łata doraźne luki, mogąc wygenerować w przyszłości większe koszty i problemy.

Wybór śmigłowca ZOP z opcją SAR oznacza po pierwsze, że do ratowania rozbitków będą latały znacznie bardziej kosztowne, wyładowane zbędnym w tego typu zadaniach sprzętem śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych. Większość znajdującego się na pokładzie wyposażenia, z punktu widzenia misji SAR, to jedynie  kosztowny balast ograniczający pojemność kabiny i osiągi. Oczywiście istnieją też śmigłowce, które posiadają możliwość szybkiej wymiany części wyposażenia w celu rekonfiguracji, jednak należy pamiętać, że zwykle nie oznacza to całkowitego usunięcia z pokładu zbędnego sprzętu. Poza tym, należy mieć świadomość, że minimum 2 maszyny muszą być stale skonfigurowane do zadań poszukiwawczo-ratowniczych, co oznacza, że część wyposażenia za które zapłaci MON będzie cały czas znajdowało się w magazynie.

NH90 Interrior
NH90 Interrior
Widoczne różnie w zagospodarowaniu kabiny śmigłowca w wersji SAR i ZOP na przykładzie NH90 - fot. Airbus Helicopters

Rozwiązanie ma też, przynajmniej teoretyczne, znaczne zalety. Na przykład możliwość rotacyjnego wykorzystywania śmigłowców w misjach SAR. Dzięki temu flota będzie zużywać się w sposób równomierny, gdyż w normalnych warunkach resurs śmigłowców SAR wyczerpuje się znacznie szybciej niż maszyn ZOP. Było to dobrze widoczne w przypadku eksploatowanych przez Marynarkę Wojenną Mi-14, które zakupiono w obu wariantach: ratownicze Mi-14PS i przeznaczone do zwalczania OP Mi-14PŁ. Do roku 2010 wycofano ze służby wszystkie maszyny Mi-14PS ze względu na duże zużycie i wyczerpanie resursów, natomiast na ich miejsce wprowadzono maszyny Mi-14PŁ/R, czyli przebudowane do misji ratowniczych śmigłowce ZOP które są nadal eksploatowane. Warto zaznaczyć że oba typy dostarczono w 1984 roku, więc ich „wiek”  służby w MW RP był w 2010 roku taki sam, natomiast nalot i zużycie, diametralnie odmienne.

Każde rozwiązanie ma swoje wady i zalety. Można w ten sposób uzyskać bardziej zrównoważone zużycie całej floty, jednak służba SAR będzie skutkować szybkim zużyciem kosztownych maszyn ZOP. Będą one wymagały częstszych remontów i szybszej wymiany. Jest to istotny czynnik, który powinien być brane pod uwagę.

Należy zauważyć, że są to jedynie kwestie związane z realizacją zadań ratownictwa morskiego. Zaspokojenie potrzeb w zakresie maszyn ZOP jest kwestią odrębną, związaną z kolejnym pakietem zadań. Okręty podwodne, na relatywnie płytkim, skomplikowanym akwenie jakim jest Morze Bałtyckie.

Występujące tu małe głębokości, pofałdowane dno, zalegające wraki i inne czynniki znacząco utrudniają wykrywanie i zwalczanie OP na tym akwenie. Jest to zadanie niełatwe nawet przy użyciu hydrolokatorów aktywnych, co powoduje że zasięg wykrywania jest mały a więc głównym narzędziem do zwalczania OP na Bałtyku powinny być śmigłowce i samoloty ZOP.

Jak już wspomniano wcześniej, liczba 6 śmigłowców jest uważana za niewystarczającą dla potrzeb MW RP. Przy planowanym zakupie 8 śmigłowców, nawet zakładając bardzo optymistyczną 75% gotowość operacyjną do działań będzie na raz gotowych nie więcej niż 6 z czego co najmniej 2 powinny dyżurować rotacyjnie w reżimie ratowniczym.

Kaman SH-2G Seasprite, fot. Andrzej Hładij/Defence24.pl
Kaman SH-2G Seasprite, fot. Andrzej Hładij/Defence24.pl

Oznacza to nie więcej niż 4 śmigłowce zdolne do zwalczania okrętów podwodnych. Jest to liczba być może wystarczająca do szkolenia personelu, ale nie do realizacji nawet podstawowych zadań operacyjnych. Wariant zakupu 4 maszyn z opcją na kolejne 4 należy natomiast uznać za nie gwarantujący skutecznej realizacji wszystkich zadań.

Istotne znaczenie może też mieć kwestia morskich śmigłowców pokładowych, z założenia lżejszych od wielozadaniowych maszyn ZOP/SAR. Obecnie tę rolę pełnią maszyny Kaman SH-2G Super Seasprite. Wiadomo, że MON jest potencjalnie zainteresowany zakupem nowych pokładowych maszyn morskich, gdyż pakiet ze śmigłowcami znalazł się jako jedna z opcji w zapytaniu w sprawie fregat Adelaide, złożonym stronie australijskiej. Na razie jest jednak zdecydowanie za wcześnie aby przesądzać, w jaki sposób będzie przebiegał program maszyn pokładowych. Zostanie on bowiem zdeterminowany przez planowane zakupy okrętów nawodnych, a w tym zakresie analizowane są różne opcje. Wiceminister Kownacki zaznaczył niedawno w rozmowie z Defence24.pl, że jest zdecydowanie za wcześnie aby mówić o zakupie fregat Adelaide.

Podsumowując sytuację, należy powiedzieć wprost, że decyzja o zakupie czterech, a nawet ośmiu śmigłowców do realizacji zarówno zadań ZOP jak i SAR zaspokaja jedynie najbardziej podstawowe potrzeby Marynarki Wojennej RP. Jest to decyzja która być może zapobiegnie erozji kadr, możliwości szkoleniowych oraz podstawowych zadań poszukiwawczo-ratowniczych. Nie zapewni jednak lotnictwu Marynarki Wojennej minimum zdolności do realizacji zadań operacyjnych w warunkach nawet ograniczonego konfliktu zbrojnego na morzu, szczególnie jeżeli nie zostanie zakupiona znaczna liczba śmigłowców ZOP zdolnych do operowania z pokładów okrętów. Sam pomysł unifikacji ciężkiego śmigłowca morskiego należy uznać za dobry, natomiast posuwanie tej unifikacji do poziomu jednej „uniwersalnej maszyny” może okazać się kosztowną pomyłką. 

Reklama
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (55)

  1. Qba

    Po prostu okazało się że 4 AW101 będą kosztowały tyle co 12 Caracali, wiec MON tak zmienił wymagania by kupić te pierwsze.

    1. edi

      Nie kłam każdy lekko rozgarnięty pasjonat militariów wie że 70-80% ceny ZOP to osprzęt a ten byłby taki sam czy na Caracalach czy na AW 101. Różnica gołego śmigłowca to ok 30%. czyli idąc twoim rozumowanie 4 AW 101 to góra 6 Caracali. A różnica jest ogromna na korzyść AW 101.

    2. Serio? Bije Gripena? Któregokolwiek?

  2. Zbrojnik

    PMW potrzebuje minimum 50 śmigłowców

  3. Pim

    Pomysł identyczny jak bezzałogowa wieża do Rosomaka. Decydenci uznali, że jako pierwsi będziemy mieli wieżę bezzałogową, gdzie od środka można usunąć zacięcie. Powstała bardzo mała wieża, kosztująca więcej od wyobrażeń decydentów i "ciut" mniej od załogowej. Temat umarł, Rosomak dalej nie może się doczekać wieży bezzałogowej. By spełnić wymagania SAR i ASW, upchnąć to w jednym kadłubie, zapewnić możliwość przyjęcia kilku rozbitków w kombinezonach ratunkowych, co na Bałtyku nie jest niczym szczególnym, to zostaje nam....MI 26. Wtedy wylot śmigłowca po poszkodowanego będzie najbardziej kosztownym lotem w historii. Przy nim loty SAR z Falklandów Z asystą okrętu, tankowaniem w zwisie i asystą Herkulesa okażą się Bardzo Tanie.

    1. Anty c-cal przed 500 +

      Decydenci Danii fakt bogacze wybrali sar I zop w jednego heli. Sikorsky strona net. Airbus heli milczy o oferowanym 225M Zop. Co testowali w Norwegii? A co pokazali na fregacie, I fotce AH? Znafstwa opinia o braku nh90 sar... Buhaha

    2. dropik

      bredzisz na temat wieży. ona ma się dobrze i będzie uzywana na rosomaku i borsuku. premiera tej nowej wersji zapewne na początku wrzesnia

    3. anakonda

      ruski czołg armata posiada wieżę bezzałogową wiec to co piszesz to brednie i my powinnismy isc właśnie tą droga

  4. Thorsten

    Mówiłem o tym już pół roku temu, że połączenie ZOP / SAR to epokowa pomyłka! Czy w MON brakuje mądrych ludzi, nikt nie zwrócił na ten problem uwagi? Ten artykuł powinien przeczytać pan Kownacki.

  5. Autor komentarza

    15.05.2017, wywiad z gen. Polko, Rzeczpospolita Sprawa przetargu na caracale rzutuje na wiarygodność MON na świecie? Kupno caracali przez Polskę byłoby ogromnym nieporozumieniem. Śmigłowiec bez konkretnego przeznaczenia, w takiej cenie, jakby miały złote klamki w środku. Jednak sposób zerwania negocjacji przez stronę polską był niedyplomatyczny i niedopuszczalny. Błędem były ataki pod adresem strony francuskiej. (...). Dlaczego kupno caracali byłoby niekorzystne dla polskiej obronności? Od początu było coś nie tak z tym przetargiem. Był tak rozpisany, żeby Francuzi wygrali. Kupno caracali nie byłoby korzystne dla Polski, co nie zmienia faktu, że negocjacje powinny zostać zakończone inaczej. Wstyd, że średniej wielkości kraj europejski od tylu lat nie potrafi w normalny sposób przeprowadzić przetargu, żeby kupić to, czego wojsko potrzebuje. To skandal.

    1. CB

      A następne pytanie powinno brzmieć tak: dlaczego zatem konkurencja nie wystawiła do przetargu śmigłowców lepszych od Caracali i spełniających jego warunki, tylko jedni cywilny i praktycznie jeszcze nieistniejący, a drudzy goły, bez żadnego uzbrojenia i ze słabymi silnikami? Nawet gdyby ktoś chciał, to nie było żadnej potrzeby ustawiania, bo z tych oferowanych Caracal był po prostu najlepszy, a konkurencja sama się zdyskwalifikowała, a teraz związkowcy płaczą jacy to wielce poszkodowani. Po prostu chcieli nam wepchnąć bubel którego nikt nie chce kupić, po cenie pełnowartościowych śmigieł, które przecież w ofercie mają...

    2. dropik

      Prezes Świdnika w niedawnym wywiadzie dla jednego z branżowych portali (hutnictwo). Cena caracali , zważywszy na wymagania WP, była dość niska. Polko sie nie zna na zakupach sprzętu. Ma wiedzę na temat organizacji i użycia WS, ale nie jest omnibusem.

  6. Marek T

    Moim zdaniem najlepszy wybór to AW 101, ale osobno w wersji ZOP i SAR. Pomysł unifikacji obydwu zastosowań w jednej maszynie jest nie tylko błędem, ale daleko posuniętym brakiem znajomości tematu... Wychodzi przy tej okazji swoisty analfabetyzm polskich elit dotyczący znajomości zadań, sposobu działania Marynarki Wojennej... Wskazuje na to przypadkowość "pomysłów", decyzji, ogólny brak wizji rozwiązywania problemów, planowania rozwoju sił zbrojnych by działały wg zasady synergii. Jestem coraz bardziej przekonany do pomysłu aby w RP ministrem obrony nar był były wojskowy. Pzdr

    1. Dropik

      bo nie uwzgledniasz kosztów zakupu i priorytetów WP. On jest drogi . a drogi dla nas

  7. Ryki

    najlepszą opcją śmigłowców dla WP byłby NH90

    1. Dropik

      najgorsza. Najdroższy w zakupie i utrzymaniu, i cholernie kaprysny

  8. Lotnik

    Myśląc o zadaniach SAR trzeba rozpatrywać również zadania CSAR i możliwości tworzenia grup RESCORT zapewniających osłonę i podjęcie rozbitków. Do tego potrzebne są 2 rodzaje śmigłowców. Jak brak koncepcji, to zobaczcie jak mają ten system zorganizowany amerykanie i jakiego sprzętu używają. Przecież w Iraku i Afganistanie to amerykanie zapewniali zadania SAR i CSAR nie tylko dla naszej armii.

  9. ja

    Myślę, że ekipa rządząca jest świadoma rozkładu kosztów. Jednak dla nich ważne jest, że TERAZ jest taniej. Liczy się tu i teraz, a raczej okres 4 lat rządzenia, potem niech się dzieje co chce. Polska to jeden z nielicznych krajów tej wielkości, gdzie partie nie mogą się dogadać i, niezależnie od tego kto rządzi, realizować bez radykalnych zmian niektóre ze strategicznych programów rozwoju kraju. Czołówka ma strategie działania liczące planowane na dziesiątki lat w przód. Nam wystarczają 4...

  10. erds

    Zasada 1. Nie kupuj nigdy broni od firmy kontrolowanej przez inne państwo.W razie problemów w sądzie nie wygrasz. Zresztą kto się tym interesuje to wie.

    1. Willgraf

      polska zatem nic nie kupi bo nie ma żadnej firmy lotniczej w swojej kontroli

  11. wqq

    Widać że jako państwo , gospodarka i MON mamy nieustający problem z tym BAŁTYKIEM . Jak nie nic nie potrafiące zrobić i wiecznie plajtujące stocznie , to cykle budowy okrętów sięgające połowy resursu nowego . MON ma również zgrzyt i to nie lada , jedyne co tam pasuje to ilość etatów admiralskich , reszta to scheda po PRL-u ( oczywiście ta jeszcze pływająca) . Może oddać to MORZE Czechom i problem będzie z głowy .ONI wyskrobią jakieś pieniądze na specjalistyczne śmigłowce SAR i ZOP . NAM jako państwu będzie się wreszcie zgadzał budżet MON i nikt nie będzie zawracał głowy o jakieś tam okręty podwodne czy śmigłowce. Panie ministrze proponuję rozważyć przedstawiony pomysł , uwalnia ON niesamowite środki które można przeznaczyć na inny szczytny cel np. dla WOT I .Żeby było historycznie to zawsze możemy reaktywować flotylle rzeczne , będzie patriotycznie i TANIO.

  12. jurgen

    zadania SAR na co dzień to i tak będą wykonywać Anakondy (dobrze byłoby dostosować jako Anakondy kolejne SW3 tak, żeby było ich powiedzmy co najmniej 12 czy najlepiej 20) - I wtedy nowe helikoptery ZOP pełniłyby (poza szkoleniami) właściwie tylko i wyłącznie funkcje ZOP, będąc tylko na wszelki wypadek - przystosowane do działań SAR w wypadku jakiejś dużej katastrofy morskiej w rodzaju Heweliusz czy Estonia, bo wtedy trzeba podjąć na pokład rzeczywiście dużo osób jednocześnie. W naszej strefie na Bałtyku są jednak zwykle wypadki jachtów czy małych kutrów, a więc jest do podjęcia z wody powiedzmy 3 osoby - to tu całkowicie wystarcza Anakonda - i można przypuszczać, że taki jest cały sens tego zakupu - A więc chodzi przede wszystkim o dobre nowe śmigłowce ZOP (jedynie z możliwością działań SAR w razie wielkiej konieczności - katastrofy morskiej)

    1. say69mat

      Po pierwsze, od kiedy to misje SAR w akwenie musi realizować lotnictwo MW a nie SG??? Przecież struktury SG, w tym lotnictwo patrolowo - ratownicze może być/jest dofinansowywane z budżetu UE. Po drugie, skoro nasza MW jest przywiązana do potencjału i konstrukcji W3W. To może należałoby pozostawić w gestii Świdnika modernizację maszyny do standardu pokładowego śmigłowca ZOP. O ile tego typu modernizacja jest jakąkolwiek miarą racjonalna od strony stricte ekonomicznej. A nie jest li tylko efektem stanów emocjonalnych kadry kierowniczej MW w odniesieniu do rodzimej konstrukcji

    2. lk5

      Teraz coś zrozumiałem. Jedynie 20 Anakond jest wystrzałem na wiwat. 8 wystraczy. 2 w remoncie, 2 w szkoleniu, 4 na dyżurze. Bez problemu dałoby to radę. Mając 2 AW101 w rezerwie to świat i ludzie na nasze jeziorko. Ciągle nie wiem co będzie śmigłem pokładowym. Czy ten biedahołk S70i może być w wersji morskiej S70B? Skoro już go kupujemy, a Świdnik nie ma zamiaru rozwijać SW3, to w przyszłości S70 będzie go zastępować. A Świdnik będzie remontować AW101. Tylko co będzie produkować...?

  13. Dropik

    prezes Świdnika w ostatnim wywiadzie powiedział, że kontrakt na dostawę caracali , zważywszy na wysokie wymagania WP, był tani. Hahaha

    1. Anty C-cal prezd 500+

      no napewno. Dlatego nasi przypadkowo od 5 LAt nie strzelali ppk z mi24. Bo nie kupili ni sztuki. W Japonii kupili 6 c-cali

  14. pomysł

    Mam pomysł na świetny biznes. Produkcja modelu (figurki ) Caracala. Zbyt w Polsce zapewniony. Wielbiciele na pewno kupią w celu zbudowania u siebie w domach małego ołtarzyka, gdzie centralnym punktem będzie rzeczony model.

    1. Janek

      można by go tez montować na czapkach

  15. Emeryt z Intelligence

    Niby portal specjalistyczny, a dyskusja jak spotkanie gimnazjalistów przy ognisku. Jedyną sensowną wg mnie wypowiedzią było, co prawda zaraz wściekle zaatakowane przez znawców wikipedii, stanowisko romana. W MW powinno pozostać: kompania honorowa potrzebna na uroczystości Zaślubin z Morzem i przy Grobie Nieznanego Żołnierza, 2-3 NDR, BOW oraz komponent lotniczy (przeważnie bezzałogowce). Jeżeli jednak nasze zobowiązania sojusznicze w NATO wymagają od nas jednostek nawodnych, powinniśmy je stworzyć jako "element" Wojsk Misyjnych. Bałtyk to "płytkie jezioro" o żadnym znaczeniu militarnym. W przypadku konfliktu nie wypłynie na jego wody żadna jednostka. Pieniądze można użyć do rozwoju przemysłu dronów powietrznych, nawodnych i podwodnych. To jest przyszłość. Zgadzam się również z tymi, którzy głoszą opinię ,że wiele zadań powinni przejąć cywile. Całe OT powinno być OC.

    1. Tomasz

      "płytkie jezioro" o żadnym znaczeniu militarnym. Dawno nie przeczytałem niczego bardziej bezsensownego. Bałtyk stanowi strefę dostępową i wsparcia dla wojsk różnego typu oraz obszar o kluczowym znaczeniu z uwago na szlaki transportowe w tym transport surowców energetycznych, wojska, czy elementów tarczy antyrakietowej i przeciwlotniczej w postaci okrętów z systemem AEGIS.

    2. smerf

      Pragnę zauważyć, że od czasów twojej emerytury dużo się zmieniło. Na przykład wzrosło znaczenie militarne Bałtyku, bo np. mogą po nim pływać amerykańskie okręty z systemem AEGIS.

    3. MP

      ...tyle że zdaje się za Pańskich czasów po dnie Bałtyku nie szedł Nord Stream (a pewnie zaraz i NS2). Rosjanie nie inwestowali by tak we Flotę Bałtycką gdyby to było "bajoro bez znaczenia strategicznego". Nie wspomnę już o zaopatrzeniu drogą morską dla Bałtów, gazoporcie czy ochronie Baltic Pipe w przyszłości. O polskich koncesjach (PGNiG i Lotosu) na Morzu Północnym, Szelfie Norweskim i Morzu Barentsa też wypadało by pamiętać. Tak więc Bałtyk ma fundamentalne znaczenie jeśli chodzi o bezpieczeństwo energetyczne Polski.

  16. JASIO co wie

    trochę szkoda tych MI ..jakby nie patrzyć ich "parametry funkcjonalne" trzymały poziom ...a może by tak wejść w mariaż z Ukraińcami i otworzyć w WZL ŁODZI .. i produkować własne odmiany MI ....bo samoloty.Bryzy robimy to może MI można by było ...ja dodatkowo rewitalizowałbym z Ukraińcami te nasze Sokoły i ich kompilacje typu "Głuszcze" i "Anakondy" a SW-4 konfigurował do opcji jak amerykańskie MH-6 Little Bird oraz dodatkowo opcje szturmowe wariant AH-6 Little Bird ...no bo jak to jest mamy finalne produkty zrobione w minionych czasach tylko ubrać je we "współczesne parametry" i zapotrzebowania ..i są śmiglaki...

    1. herod

      No i jeszcze Syrene mozna w ten sposob rozwijac i.....i Żuka.

    2. ktos

      Idac tropem zamiast kupowac nowe czolgi odkurzmy husarie. Dodamy helmy kevlarowe i noktowizory. A pamietaj husaria nigdy nie przegrala!

  17. PRS

    W tym supertajnym postępowaniu tak naprawdę nikt z ,,cywili" nie wie czy to nie będą czasem śmigłowce SAR doposażone tylko w wyrzutnik pław i konsolę operatora. Lub czy to nie będą ,,rasowe" śmigłowce ZOP doposażone tylko w wyciągarkę i ze 3 dodatkowe (oczywiście składane) fotele dla ,,poszkodowanych". Sytuacja jest patowa... Politycy sami się wmanewrowali, zakiwali... a my za to zapłacimy. Jakimś wyjściem było by zakupienie... po 6 szt. każdego rodzaju. Czyli 6 B(ieda)H dla specjalsów (bardziej treningowo niż bojowo), 6 AW 101 dla zadań SAR i 6 H225 jako ZOP.

    1. jj

      no... i 3 różne typy, logistyka Cię pokocha!!!

    2. Pim

      Zdjęcia aranżacji NH90 pokazują, że dwie funkcje się po prostu wykluczają. Śmigłowiec ASW może podnieść z wody jedną , dwie osoby. W końcu ma wyciągarkę. Ale to się ma nijak do realnego działania SAR.

    3. Anty c-cal przed 500 +

      Super 225M Zop jest taki tajny, znika z strony AH

  18. ppp

    Zamiast wyposażać w super sprzęt jednostki OT, powinni im dać łopaty dla kopania okopów dla prawdziwego wojska. Wtedy znalazłyby się środki na wszystko. Macierewicz odejdzie, ale bałagan po nim będzie się sprzątać latami..

    1. Kot

      Kiedy Maciarewicza nie było, OT nie było ale pieniędzy też nie było. Kiedy Maciarewicza nie będzie zniknie OT ale pieniędzy nie przybędzie.

    2. pyton

      Prawdziwym wojskiem nazywasz tych, którzy pracują od 8 do 16, a do pilnowania jednostek wykorzystują emerytów i rencistów z agencji ochrony?

  19. xyz470

    Pewnych funkcji nie da się pogodzić ze sobą bez poniesienia kosztu dużego spadku ich początkowych funkcjonalności. Tym przypadkiem jest połączenie zadań ZOP i SAR. Z tego względu jest to nietrafiona decyzja. Taki gniot. Jak już moi kochani MON-owcy i IU-jowcy nie macie kasy na porządne wykonie tych dwóch projektów, to przynajmniej zróbcie jeden. Osobiście proponuję wyłuskać kasę na projekt SAR, bo do tego się zobowiązaliśmy w umowach międzynarodowych. Pies drapał obronę własną, jak nie chcemy zapewnić sobie bezpieczeństwa to nie i kropka.

    1. jurgen

      SAR na co dzień to i tak będą wykonywać Anakondy (oczywiście należy dostosować kolejne Sokoły do standardu Anakondy tak, żeby było ich co najmniej 12 a najlepiej 20) - I wtedy nowe helikoptery ZOP pełniłyby (poza szkoleniami) właściwie tylko i wyłącznie funkcje ZOP, będąc tylko na wszelki wypadek - przystosowane do działań SAR w wypadku jakiejś dużej katastrofy morskiej w rodzaju Heweliusz czy Estonia, bo wtedy trzeba podjąć na pokład wyciągarką rzeczywiście dużo osób jednocześnie. W naszej strefie na Bałtyku są jednak zwykle wypadki jachtów czy małych kutrów, a więc jest do podjęcia z wody powiedzmy 3 osoby - to tu całkowicie wystarcza Anakonda. I można przypuszczać, że taki jest cały sens tego zakupu. A więc chodzi przede wszystkim o nowe i dobre śmigłowce ZOP, jedynie na wszelki wypadek z możliwością działań SAR w razie wielkiej potrzeby - dużej katastrofy morskiej.

    2. ryba

      przykre jest to ze nie niemaja klasy ale kasy !!!

  20. KrzysiekS

    Analizując wszystkie wypowiedzi proponuję pomiąć kwestie polityczne! Jak widać popełniono znowu błąd zakup kilku śmigłowców może w przyszłości decydować (chyba że bierzemy pod uwagę i rozmawiamy z producentem o tym) o większych zakupach (dla MON, Straży Granicznej, Policji itp) możemy oczywiście wprowadzić burdel logistyczny lub uznamy to za doraźny i rozpoczniemy myślenie o systematycznej wymianie śmigieł w tych wszystkich instytucjach w różnych wersjach opartych o 2 typy śmigłowca średniego i ciężkiego bo takie potrzebujemy.

  21. ekonomista

    Lobbyści Caracala, PRZESTAŃCIE KŁAMAĆ!!! Według ulotki ec225: udźwig Caracala 5 624 kg W TYM 2 017 kg (2 553 l) paliwa => zasięg 838 km masa własna 5 376 kg, powierzchnia kabiny 10,5 m2, objętość 15,5 m3, MTOW 11000/11200 kg AW101 jest ponad 50% większy, ma prawie dwa razy większy zasięg powierzchnia kabiny ok.16 m2 (2,49m*6,5m), pojemność ok. 28 m3 (2,49m*6,5m*1,83m) pojemność zbiorników 5 135 l (ok. 4 000 kg), zasięg 1 365 km na trzech silnikach, 1 500 km na dwóch MTOW 15 600 kg, masa własna powyżej 5 500 kg Ja nie twierdzę że AW101 jest doskonały i uważam, że głównym śmigłowcem transportowym powinien być Chinook, ale forumowe łgarstwa na temat Caracali, sprzeczne z informacjami na stronie Airbusa są po prostu obrzydliwe. Qba: AW101 ma WIĘKSZY udźwig od Caracala, Piotrs: trzy silnik NIE zmniejszają udźwigu!!!

    1. Qba

      Zmniejszają o masę trzeciego silnika i paliwa do niego.

    2. Davien

      Ekonomista, sam kłamiesz na całego. EC225 to stara Super Puma a nie Caracal więc pierwsza wpadka:) Maksymalny udżwig Merlina HM1 to 5 ton, maksymalny udżwig Caracala czyli EC 725 to 5670kg więc kolejna wpadka:) AW 101 zabiera maks 3050kg wewnątrz a 5500 na zewnetrznym podwieszeniu, a empty weight to 10500kg w porównaniu do 5330 Caracala więc wpadłeś na całego z tymi manipulacjami:)) Może zostań przy ekonomi, bo na śmigłowcach zdecydowanie sie nie znasz.

    3. Autor komentarza

      Kłamią, czy nie - należy Airbusowi po prostu podziękować. Dzięki ich uczestnictwu w obydwu obecnych postępowaniach mamy jednak podstawy do jakichś tam negocjacji cenowych w obydwu ostatecznych kontraktach: AW (ZOP+CSAR) + S70i/BH (specjalsi).

  22. Edmund

    Na rynku państw zachodnich nie jest oferowany produkt w segmencie "śmigłowiec specjalistyczny dla wojsk specjalnych i/lub ratownictwa" który byłby tańszy od Caracal'a. Tak więc rząd ma problem z zakupem i wytłumaczenie się, z ewentualnego droższego zakupu, po odrzuceniu konstrukcji francuskiej. Inne propozycje są droższe i/lub z raportowanymi wadami/usterkami i/lub jest długa kolejka oczekujących. Podkreślam, chodzi o cenę śmigłowca w konfiguracji dla służb specjalnych i ratownictwa a nie wersję podstawową.

  23. gnago

    Acha czyli w świetle dywersyfikacji dostaw tankowcami ropy i gazu ograniczymy się w myśl durnej zasady wróg atakuje tylko na obszarze Bałtyku? Ciągłe liczenie na sojusze jak w 1939

    1. matbosman

      chcesz tworzyć konwoje atlantyckie? nie pomieszały ci się epoki? ochronę statków przed piratami zapewniają... firmy ochroniarskie, których wynajęcie jest obowiązkiem armatora, a jeśli przyjdzie czas W to żaden gazowiec ani tankowiec się w ogóle na Bałtyku nie pojawi

  24. mar

    A tymczasem takie 2 małe obsolate Kamany sobie latają i to jak.

    1. CB

      Dwa czasami latają, a dwa od dawna stoją kompletnie rozebrane w hangarze i czekają na części zamienne, których z USA (naszego najważniejszego podobno sojusznika) miesiącami ściągnąć się nie da.

  25. awwr

    w ogóle nie ma co czytać tych bzdetów... NIE BĘDZIE ŻADNYCH WIĘKSZYCH ZAKUPÓW ! piszę tylko po to abyście se to ZAPAMIETALI... zasadniczo USA i inne które mają pomóc chronić wschodnią flankę NATO mają swój o niebo lepszy sprzęt i zespoły na wynajem... to jest głównie biznes i raczej Polska jako jedna z wielu nigdy nie będzie w sytuacji Israela który jako sam musi swój potencjał zwiększać z pomocą USA ale też Israel tworzy rozwiązania kooperuje wspólnie zarabia pieniądz doposażając sprzęty USA... czego Polska po zwrocie Turcji w stronę rusa jest podobnie traktowana i dostępu do kodu nie dostanie Patryjotów czy czegokolwiek a więc nie będzie niczego made in USA unowocześniać bo NATO obecnie boi się aby rus zajmując wschodnią Europę nie otrzymał w prezencie dostępu do technologii NATO zwłaszcza USA... Polska to jest gorący kartofelek, ułani, poartyzany, WOT jakie proste chopaki waleczne ale bezbronne a więc nijak przydatne und użyteczne dla kogokolwiek...

    1. Oleum

      Wydaje mi sie ze swoim komentarzem raczej obnizyles niz podniosles wartosc Polski jako sojusznika

Reklama