Reklama

Powietrzne starcie Indie-Pakistan. Chińskie samoloty górą?

Myśliwce J-10
Pakistańskie J-10CE
Autor. Siły Powietrzne Pakistanu

W nocy z 6 na 7 maja 2025 roku Indie dokonały uderzeń na cele na terenie części Kaszmiru zajmowanej przez Pakistan i na przylegającym do niej terytorium Pakistanu właściwego. Obie strony obwołały się zwycięzcami, jednak wiele wskazuje na to, że atak drogo Indie kosztował.

Pewne jest jednak, że Indie zdecydowały się na uderzenie w odwecie za atak terrorystyczny na turystów, którzy zostali zamordowani w Kaszmirze przez islamskich terrorystów. Celem uderzenia miały być – jak twierdzi strona indyjska – bazy terrorystów. Indie twierdzą dzisiaj, że w czasie ataku udało im się ugodzić dziewięć wyznaczonych celów, co uniemożliwiło terrorystycznym ugrupowaniom dokonanie kolejnej (planowanej już) serii ataków w Indiach.

Reklama

Pakistańczycy natomiast twierdzą, że nie porażono żadnych obozów terrorystycznych, a jedynie cywili. Poinformowali, że zginęło 26 niewinnych osób a 46 zostało rannych. Warto tutaj przytoczyć sytuację ze stycznia 2024 roku, kiedy Iran ostrzelał bazy terrorystów w Pakistanie, a następnie Pakistan dokonał odwetowego ataku lotniczego na bazy w Iranie. Obydwie strony twierdziły później, że straty ich terytorium ograniczyły się do niewinnych cywili. Wydaje się więc, że tego rodzaju raportowanie strat własnych może być elementem wojny informacyjnej. Brakiem potwierdzenia sukcesu działań przeciwnika i przy okazji oskarżenie do o mord.

    Na temat tego co działo się w czasie indyjskiego ataku trudno jest na razie złożyć kompletny opis. Szczególnie, że propaganda obydwu stron (i nie tylko) bardzo szybko zaczęła tworzyć fakty medialne związane z dokonanymi zestrzeleniami samolotów. Co ciekawe pojawiające się doniesienia mówiły o licznych indyjskich samolotach zestrzelonych przez Pakistańczyków, a rzekome straty samolotów pakistańskich miały wynikać z zestrzelenia ich w wyniku „friendly fire”. Już sama analiza tych doniesień pozwala domniemywać, że w bitwie powietrznej nad Kaszmirem górą byli Pakistańczycy, choć oczywiście możliwe jest, że strona indyjska mogła zrealizować zakładane cele swojej operacji czyli porażenie baz terrorystów.

    Reklama

    Zestrzelenia

    Pakistańczycy poinformowali, że w czasie walki udało się im zestrzelić pięć indyjskich samolotów w tym 2-3 Rafale. Te ostatnie są dzisiaj uważane za najlepsze indyjskie samoloty bojowe. New Delhi posiadała 36 tych maszyn i dosłownie tydzień temu zamówiła 26 kolejnych w wariancie morskim (Rafale M). Być może jeszcze w tym roku zostanie rozstrzygnięty kolejny kontrakt na 114 samolotów, w którym także Rafale jest uważany za maszynę o największych szansach.

    Indyjskie doniesienia z kolei przyznają się do „utracenia co najmniej dwóch”, albo o „utracenia trzech” samolotów. Do tej pory pojawiły się fotografie i nagrania miejsca upadku indyjskich maszyn. W jednym przypadku znaleziono szczątki wskazujące na maszynę produkcji francuskiej, więc spekulowano, że mógłby to być Mirage 2000. Ostatecznie jednak pojawiła się fotografie oderwanego statecznika pionowego z numerem taktycznym BS-001. Pozwoliło to zidentyfikować zniszczony samolot jako indyjskiego Rafale.

      Szczątki tej maszyny (są zdjęcia z silnikiem i szyną na uzbrojenie z pociskiem Mica), być może rozerwanej wybuchem w powietrzu zostały znalezione w rejonie Pundżabu. Z kolei w dystrykcie Ramban spadła maszyna produkcji rosyjskiej – MiG-29 albo Su-30MKI. Wskazuje na to fotografia rosyjskiego fotela wyrzucanego K-36DM. Za MiGiem świadczy doniesienie, że „pilot przeżył”. Tymczasem Su-30MKI ma dwuosobową załogę. W tym chaosie informacyjnym nie da się jednak wykluczyć utraty Suchoja.

      Doniesienie na temat strat pakistańskich samolotów w wyniku friendly fire wyglądają na nieprawdziwe. Filmy z rozbitym myśliwcem JF-17 okazały się pochodzić z wypadku tego samolotu, który miał miejsce dawno temu. Podobnie sfotografowany fotel wyrzucany Mirage III znaleziony po pakistańskiej stronie okazał się pochodzić z samolotu, który rozbił się w kwietniu tego roku. Teza o tym, że Pakistan zestrzelił także własne samoloty, prowadząc ogień do wszystkiego co znajdowało się w powietrzną (co wskazywałoby na prymitywizm obrony) – jest jak na razie nie do udowodnienia.

      Reklama

      Jak przebiegała bitwa

      Wszystko wskazuje na to, że indyjska „Operacja Sindur” miała być pokazem siły względem Pakistanu i zaangażowano do niej znaczne, elitarne siły. Były to samoloty Rafale z pociskami manewrującymi SCALP oraz bombami szybującymi Hammer i być może także Su-30MKI z pociskami BrahMos. Jest raczej pewne, że w operację zaangażowane były także samoloty wczesnego ostrzegania ERJ-145, albo A-50E. Całość mogły ubezpieczać maszyny tankowania powietrznego. Jednocześnie przeprowadzono ataki na cele przy pomocy amunicji krążącej.

      Atak miał być przeprowadzony znad własnego terytorium, a więc przy względnym bezpieczeństwie sił własnych. Pakistańczycy byli jednak gotowi na taki scenariusz. W reakcji na pojawienie się indyjskiej formacji zdołali na czas poderwać w powietrze własne lotnictwo, albo nawet cały czas pełniło ono dyżury w powietrzu. Wszystko wskazuje na to, że w walce udział wzięły lekkie samoloty bojowe JF-17 Thunder i świeżo zakupione od Chin J-10C. Te ostatnie stanowią w pakistańskim lotnictwie element elitarny, na podobnej zasadzie jak w Indiach Rafale (chociaż w Pakistanie konkurencyjną maszyną jest F-16).

        Minister obrony Pakistanu powiedział po walce, że „wszystkich zestrzeleń dokonały samoloty J-10”. Może to być prawda, szczególnie że pakistańskie J-10CE są przystosowane do wykorzystywania chińskich pocisków powietrze-powietrze dalekiego zasięgu PL-15. Pakistańskie samoloty także były zapewne wspierane przez własne samoloty walki elektronicznej chińskiej albo szwedzkiej produkcji. Ich pobyt w powietrzu mógł być przedłużany przez samoloty tankowania powietrznego Ił-78, tak aby mogły utrzymywać dłuższą gotowość na atak.

        Podobnie jak maszyny indyjskie, Pakistańczycy trzymali się własnej strony granicy i uderzali pociskami powietrze-powietrze dużego zasięgu. Przeciwnicy znajdowali się więc w odległościach 100-200 km od siebie.

        Reklama

        Przed atakiem pojawiły się informacje o przekazaniu przez Chiny partii tej broni i to nie w zubożonym wariancie eksportowym, ale w najlepszym dostępnym. Uważa się, że PL-15 dysponuje zasięgiem nawet do 200 km, jest to więc odpowiednik amerykańskiego AMRAAM-a najnowszej wersji D albo europejskiego Meteora. Druga możliwość to wykorzystanie przez Pakistan eksportowej wersji pocisku, PL-15E. Na terenie Indii znaleziono po walce szczątki chińskiej produkcji pocisków powietrze-powietrze, w tym prawdopodobnie głowice naprowadzania od PL-15.

        Minister obrony Pakistanu stwierdził, że w walce indyjskie lotnictwo okazało się niekompetentne, a Rafale – przereklamowany. Nie musi to być jednak prawda. Po pierwsze Pakistańczycy spodziewali się podobnego ataku ze strony przeciwnika, a Indie wręcz go zapowiedziały. Na taką okazję lotnictwo Pakistanu - uważane za bardzo dobrze wyszkolone i najlepiej zorganizowane spośród wszystkich krajów islamskich - mogło być po prostu przygotowane. Warto tutaj dodać, że do stworzenia jego podwalin walnie przyczynił się Polak, Władysław Turowicz i grupa 30 polskich lotników oraz techników. Za swoje zasługi Turowicz ma dzisiaj w Pakistanie pomnik.

          Samoloty JF-17 Block III i J-10CE mogły np. czekać na przeciwnika na nieco niższym pułapie, na tle ziemi, mając zajętych odpalaniem pocisków manewrujących Hindusów na tle nieba. Mogły też korzystać z informacji przekazywanych przez samoloty wczesnego ostrzegania nie ujawniając własnych pozycji przed otwarciem ognia. Nie wiadomo też ile tak naprawdę samolotów zestrzelono. Jeżeli zniszczono dwie maszyny bez strat to jest to oczywiście sukces, ale nie taki, który dyskwalifikowałby lotnictwo Indii czy samoloty typu Rafale. Choć oczywiście jest to potwierdzenie jakości systemów chińskich, które najwyraźniej są w stanie podjąć skuteczną walkę z przeciwnikiem bazującym na technologiach zachodnich.

          Tak czy inaczej Pakistan wydaje się być przynajmniej moralnym i politycznym zwycięzcą tego starcia, a za szczególny sukces trzeba uznać zniszczenie (co najmniej jednego) Rafale. Sukces ten może zostać wykorzystany chociażby przez chiński przemysł obronny, który jak na razie odnosi bardzo umiarkowane sukcesy sprzedażowe.

          Wykorzystanie w walce pocisku PL-15 w wersji nieeksportowej, jeżeli rzeczywiście do tego doszło, byłby też odkryciem kart przez Chiny. Informacje na temat możliwości tych pocisków, uważanych za jeden z najmocniejszych atutów lotnictwa chińskiego, mogą zostać teraz przeanalizowane przez ich amerykańskich rywali.

          Reklama
          WIDEO: Burza w Nowej Dębie. Polskie K9 na poligonie
          Reklama

          Komentarze

            Reklama