- Opinia
Porażka Rosji w pierwszej fazie, koniec wciąż daleki [OPINIA]
Rosjanie ponieśli porażkę w pierwszej fazie wojny ale to nie oznacza, że jest już po wszystkim. Dla Putina brak wyraźnego sukcesu będzie oznaczał klęskę i koniec jego kariery, a być może nawet życia. Dlatego ataki będą coraz bardziej brutalne i liczba ofiar będzie rosła. Im dłużej jednak będzie trwać wojna tym gorzej dla Rosji.

Widać już wyraźnie, że atak na Ukrainę nie był przemyślany i dobrze zaplanowany. Putin zakładał, że opór armii ukraińskiej będzie słaby i większość oddziałów nie podejmie walki. Można przy tym zastanawiać się czy tak błędna i w rezultacie kosztowna ocena Putina jest wynikiem słabości wywiadowczej Rosji czy też stan psychiczny rosyjskiego przywódcy powoduje, że ignoruje on sygnały i informacje, które mu nie pasują. Pierwszy wariant byłby zdumiewający, gdyż mimo 8 lat przemian w Ukrainie można było się spodziewać, że Rosja dysponuje sprawną siatką agentury w tym kraju. Opcja druga oznaczałaby natomiast, iż Putin nie działa racjonalnie, co z jednej strony byłoby dobrą informacją, gdyż zwiększa prawdopodobieństwo, że ataki rosyjskie dalej będą chaotyczne, nieprzemyślane i powodujące duże straty po stronie rosyjskiej, ale z drugiej strony można się też spodziewać rosnącej brutalności wojny i coraz większej liczby ofiar cywilnych. Totalną kompromitacją są też wezwania Putina kierowane do ukraińskiej armii by dokonała puczu. Świadczy to bowiem o skandalicznie błędnej ocenie morale przeciwnika oraz braku realnych instrumentów przeprowadzenia takiego przewrotu. Innymi słowy, gdyby Rosja miała w ukraińskiej armii swoich ludzi skłonnych i zdolnych do przeprowadzenia puczu to Putin by o tym nie mówił tylko by do tego doszło.
Zobacz też
Można już stwierdzić, że pierwsza faza wojny zakończyła się porażką Rosji. To miało być rosyjskie „shock and awe" czyli wykorzystanie miażdżącej przewagi do całkowitego sparaliżowania możliwości obronnych przeciwnika poprzez zniszczenie w pierwszych godzinach wojny zasobów uzbrojenia, zerwanie łączności i pozbawienie zdolności logistycznych. Jak wiadomo doktryna „shock and awe" zastosowana była w czasie inwazji na Irak w 2003 r. i Putin najwyraźniej zakładał, że przebieg jego wojny będzie podobny, a nawet korzystniejszy dla strony atakującej ze względu na, zakładany przez niego, brak woli walki ze strony Ukraińców, a także zalety geograficzne (bliska odległość do stolicy przeciwnika od granicy).
W tym zakresie nie zostały osiągnięte żadne cele agresora. W szczególności nie udało się zniszczyć infrastruktury oraz uzbrojenia Ukraińców, a histeryczne i kabaretowe groźby Putina pod adresem Zachodu, obliczone na zmuszenie do nie udzielenia żadnej pomocy Ukrainie, osiągnęły efekt odwrotny od zamierzonego. Na Ukrainę zaczęły jechać transporty broni i nawet Niemcy zdecydowały się w końcu wysłać 1 tys. pocisków przeciwczołgowych i 500 zestawów przeciwlotniczych typu Stinger. To oznacza, że o ile są sygnały o gigantycznych kosztach wojny po stronie rosyjskiej i coraz większych kłopotach z uzupełnianiem straconego sprzętu, a nawet zapewnianiu własnym siłom paliwa i jedzenia, to strona ukraińska może być spokojna o to, że będzie miała się czym bronić. Również morale Ukraińców nie zostało złamane i pod tym względem Putin poniósł już strategiczną klęskę: zapewnił, że na co najmniej dziesięciolecia Ukraińcy będą nastawieni wrogo do Rosjan i o ile nie podbije Ukrainy to Rosja straci w niej jakiekolwiek wpływy (nie tylko polityczne ale na każdym poziomie). Również łączność w strukturze dowodzenia Ukrainy funkcjonuje bez problemu, a próba opanowania Kijowa „z marszu" zakończyła się kompletną klapą.
Zobacz też
Nieudana pierwsza faza wojny wiązała się również z gigantycznymi stratami po stronie rosyjskiej i to zarówno w sprzęcie jak i ludziach. Jeżeli chodzi o ten drugi aspekt to trudno ocenić wymiar ilościowy, gdyż strona rosyjska w ogóle nie podaje informacji o stratach, a strona ukraińska ewidentnie zawyża straty przeciwnika i zaniża swoje (co jest zresztą całkowicie normalną praktyką). Można jednak przypuszczać, że po stronie rosyjskie straty przekroczyły 1 tys. osób i z całą pewnością są znacznie większe niż po stronie ukraińskiej.
Rosja co prawda uderzyła z trzech stron ale tak naprawdę w pierwszej fazie główny nacisk został położony na zdobycie stolicy, co miało zapewne (w mniemaniu agresora) doprowadzić do kapitulacji (przy czym założenie to jest też błędne bo nawet gdyby Kijów padł to walka byłaby kontynuowana). Na południu, nacierając z Krymu, Rosjanie posunęli się do przodu ale póki co nie zdołali opanować żadnego większego miasta. To wiąże się zresztą również z klapą propagandową. Jeden z czołowych wojskowych propagandzistów rosyjskiego reżimu Igor Korotczenko na swoim koncie twitterowym prognozował, że ludność Odessy przywita rosyjską armię z kwiatami. Pomijając to że najpierw Rosjanie muszą do tej Odessy dojść, to póki co nigdzie nie udało się im zorganizować takiej propagandowej pokazówki.
Zobacz też
Niestety, porażka pierwszej fazy nie oznacza końca wojny, która może trwać nawet kilka miesięcy, choć czas z całą pewnością będzie działał na niekorzyść Rosji. Wynika to z kilku przyczyn. Po pierwsze nałożone przez Zachód sankcje są dla Rosji bardzo dotkliwe. Chodzi w szczególności o zablokowanie rozliczeń dolarowych oraz odcięcie od SWIFTa. To ograniczy po stronie rosyjskiej finansowe możliwości uzupełniania sprzętu straconego w walkach. Ponadto sankcje uderzają w interesy oligarchów, którym bardziej niż na Imperium zależy na luksusach. Bunt nie wybuchnie od razu ale niezadowolenie będzie narastać. Przedłużająca się wojna będzie też niekorzystna dla interesów Chin, które już musiały zawiesić rozliczenia walutowe z Rosją w swoich transakcjach. Warto pamiętać, że Chiny nolens volens stosują się do sankcji USA bo nie chcą ponosić konsekwencji i dlatego nie skonsumowały ani swojej umowy z Iranem ani też nie zrealizowały swoich planów inwestycyjnych w Afganistanie. Teraz sankcje Zachodu mogą mieć dewastujący wpływ na interesy chińskie w Rosji, co w rezultacie może doprowadzić do decyzji Pekinu o wsparciu korekty personalnej na Kremlu, czyli mówiąc wprost eliminacji Putina. Po drugie narastać będzie niezadowolenie rosyjskiej opinii publicznej, do której zacznie docierać to, że wojna ta ma historyczny wpływ na relacje rosyjsko-ukraińskie (na poziomie międzyludzkim). Ta rosnąca świadomość i coraz więcej trupów rosyjskich żołnierzy będą znacznie ważniejsze niż to, że przeciętny Rosjanin poniesie też bardzo wysokie koszty nałożonych sankcji i izolacji Rosji, w tym zamknięcia przestrzeni powietrznej dla rosyjskich samolotów. Nie oznacza to jednak, ze sankcje nie będą miały wpływu na nastroje i dlatego wszystkie państwa Europy i NATO powinny zamknąć swoje przestrzenie powietrzne dla Rosjan. Konieczna jest pełna izolacja. Wracając jednak do aspektu psychologicznego to Putin ma zapewne świadomość, że z czasem efekt jego bajek o „neonazistach" będzie coraz słabszy. Świadczą o tym również sygnały, że stara się wysyłać na front do Ukrainy przede wszystkim żołnierzy o etnicznie nierosyjskim (niesłowiańskim) pochodzeniu np. Czeczenów Kadyrowa. Dlatego też chciał ściągnąć do Ukrainy posiłki z Kazachstanu ale władze tego kraju zdecydowanie to wykluczyły i to mimo, że obecny prezydent uzyskał z Kremla inwestyturę raptem miesiąc temu. Putin może się obawiać, że w razie przedłużania się wojny i braku sukcesów po stronie rosyjskiej, a także nieuchronnej brutalizacji wojny, niektórzy żołnierze etnicznie rosyjscy mogą zacząć odmawiać wykonywać zbrodnicze rozkazy, a nawet dezerterować. Z całą pewnością morale po stronie rosyjskiej będzie też z dnia na dzień coraz niższe. Rosjanie mogą też znaleźć się pod presją na innych teatrach działań np. w Afryce, w Syrii, na Kaukazie czy w Azji Centralnej, gdyż konkurenci i przeciwnicy mogą starać się skorzystać z okazji do wypierania ich wpływów.
Zobacz też
Czego zatem można się spodziewać w nowej fazie wojny? Po pierwsze Putin będzie starał się dalej wykorzystywać grupy dywersyjne, których efekty działań jednak są póki co również mizerne. Może również sięgnąć po jakąś operację „fałszywej flagi", rozpaczliwie próbując skompromitować Ukrainę w oczach świata ale nikt na świecie w to nie uwierzy. Po drugie należy się spodziewać intensyfikacji ataków na obiekty cywilne. Chodzi o to by rosnąca liczba ofiar cywilnych złamała ukraińskie morale.
Dlatego niestety liczba ofiar będzie rosnąć ale wątpliwe by to złamało Ukraińców. Po trzecie należy się spodziewać inspirowania ataków hybrydowych na państwa wspierające Ukrainę, w tym na Polskę. Może to objąć m.in. prowokacje graniczne lub nawet atak terrorystyczny. Szczególnie należy być czujnym na możliwość zorganizowania ataku terrorystycznego przez „bojówkę banderowską" co oczywiście będzie operacją fałszywej flagi obliczoną na ożywienie nastrojów antyukraińskich w Polsce. Ponadto należy się liczyć z atakami cybernetycznymi, choć tutaj Rosja póki co też przegrywa (stałą się celem ataków globalnych sieci hakerskich).
Zobacz też
W wymiarze stricte militarnym Rosja może w nowej fazie zaniechać prób szturmu Kijowa i w rezultacie planów opanowania całej Ukrainy i zamiast tego skoncentrować się na opanowaniu wschodu Ukrainy wraz z Charkowem i Odessą, czyli tzw. „Noworosjji" uzyskując połączenie z Naddniestrzem i odcinając Ukrainę od Morza Czarnego. Taki rezultat byłby pod względem militarnym łatwiejszy do osiągnięcia, choć nie oznacza to, że przyjdzie to Rosji z łatwością i nie napotka tam silnego oporu w pierwszym etapie, a następnie aktywności partyzanckiej w drugim. Może jednak się spodziewać, ze na tych terenach opór partyzancki będzie znacznie słabszy niż w centralnej i zachodniej Ukrainie. Po opanowaniu tych terenów Putin może zaoferować Ukrainie negocjacje i odstąpić od dalszej ofensywy w zamian za uznanie zmian terytorialnych. Mogłoby to stwarzać pozory zwycięstwa, choć w wymiarze strategicznym byłoby porażką. Pozostała część Ukrainy byłaby bowiem całkowicie stracona dla Rosji i to nawet jeśliby Rosja wymusiła zgodę na „finlandyzację" Ukrainy. Putin może mieć przy tym uzasadnione obawy czy takie „zwycięstwo" nie doprowadzi do jego obalenia bo może nie przekonać Rosjan, że jest to zwycięstwo (bo nie będzie), zwłaszcza, że zakończenie wojny już nie zmieni globalnych zmian w postrzeganiu jego i Rosji pod jego przywództwem, wzmacniania wschodniej flanki i nawet zmian w podejściu Niemiec do Rosji i gotowości do wojny. Alternatywą może być zatem długotrwała, ciągnąca się miesiącami wojna, której intensywność będzie ulegać fluktuacji. W takiej opcji celem Putina może być dalej opanowanie całej Ukrainy tj. zainstalowanie w Kijowie zależnego od siebie reżimu i/lub okupacja Ukrainy. Te cele nie zostaną jednak osiągnięte w wyniku negocjacji. Dlatego też wątpliwe by póki co Putin poważnie podchodził do negocjacji, a jego propozycja spotkania na Białorusi mogła być raczej planem zwabienia i zamordowania lub porwania Zełenskiego. Warto pamiętać, że Rosjanie już raz coś takiego zrobili (porwanie przywódców polskiego państwa podziemnego), a Putin już się nie liczy z jakimikolwiek zasadami stosunków międzynarodowych. Jednakże, jak już napisałem wcześniej, scenariusz ciągnącego się tygodniami lub miesiącami konfliktu, zwiększa prawdopodobieństwo przewrotu na Kremlu i usunięcia Putina.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu