Korea Północna zapowiedziała, że jeśli USA i Korea Południowa rozpoczną wielkie wspólne ćwiczenia wojskowe, przystąpi do przeprowadzenia „na ślepo” prewencyjnych ataków nuklearnych na te kraje. Manewry z udziałem 300 tys. żołnierzy, w tym 15 tys. Amerykanów, ruszyły 7 marca wczesnym rankiem.
Zgodnie z deklaracją naczelnego dowództwa armii północnokoreańskiej - cytowaną przez oficjalną agencję KCNA - miałby być to atak prewencyjny, przeprowadzony "w imię sprawiedliwości" –podaje AFP. Pjongjang uważa, że rozpoczęte 7 marca „największe w historii” coroczne manewry wojskowe, które zgodnie z zapowiedziami Waszyngtonu i Seulu mają potrwać do końca kwietnia, są próbą przed przeprowadzeniem inwazji na Koreę Północną - podała Associated Press.
W manewrach bierze udział 300 tys. żołnierzy z USA i Korei Południowej, w tym 15 tys. Amerykanów, czyli niemal dwukrotnie więcej, niż miało to miejsce w latach poprzednich. Jest to brygada amerykańskiej piechoty morskiej oraz jednostka wojsk aeromobilnych. Szkolenie odbywa się w ramach dwóch ćwiczeń o kryptonimach Key Resolve oraz Foal Eagle i będzie realizowane w okresie 7 marca – 30 kwietnia.
Czytaj też: Pjongjang wystrzelił rakiety. Reakcja na zaostrzenie sankcji
Już w piątek północnokoreańskie władze zapowiedziały ostrą reakcję na manewry, ale również na zaostrzenie przez Radę Bezpieczeństwa ONZ sankcji. Przywódca Korei Płn. Kim Dzong Un polecił w związku ze "wzrastającym zagrożeniem ze strony wrogów", aby arsenał nuklearny jego kraju był gotowy do użycia "w każdej chwili".
2 marca RB ONZ przejęła w tej kwestii rezolucję, która była odpowiedzią na test bomby wodorowej przeprowadzony przez Pjongjang 6 stycznia. Dotychczasowe rezolucje ONZ zabraniają Korei Północnej prób z bronią jądrową oraz testów balistycznych. Nie zważając na te zakazy, Pjongjang nie ustaje w wysiłkach na rzecz zwiększenia swego potencjału wojskowego, w tym jądrowego.
Tymczasem Korea Północna wystrzeliła w lutym rakietę balistyczną dalekiego zasięgu, która umieściła na orbicie okołoziemskiej satelitę. Według Seulu w czwartek Pjongjang wystrzelił też ze swojego wschodniego wybrzeża kilka pocisków bliskiego zasięgu w kierunku Morza Japońskiego.
kapralek
Największy problem z rakietami polega na tym że nawet Kim nie wie dokąd zechce polecieć wystrzelona rakieta, większość z nich nie leci... nigdzie
Marynarz (ret).
Cóż, jeżeli rzeczywiście USA uderzą na KRLD to tylko za cichą zgodą Chin i oczywiście będą musiały zostawić kontrolę nad tą częścią półwyspu Chinom (jakieś dyplomatyczne zasłony dymne jak zwykle). Scenariusz może wyglądać mniej więcej tak: Kim strzela, USA odpowiadają, Chiny protestują i wysyłają siły stabilizacyjne, po czym USA się wycofują. Rezultat: Kim i jego klan usunięty, nowe władze w KRLD nieoficjalnie podporządkowane Chinom. Tylko jakoś nie wyobrażam sobie obecnego prezydenta USA w takiej roli ;-)
krzysiek2103
I przede wszystkim nie widzę zysku USA w takim zabiegu.
Jac
Wizualnie Kim sprawia wrażenie opóźnionego w rozwoju, ale idiotą nie jest. On wie, że użycie broni atomowej będzie oznaczać jego koniec. Zachowa się jak typowy ratlerek. Poszczeka, ale nie ugryzie.
tlumacz
Przeciez koreanczycy z poludnia sa przeciwni zjedznoczeniu, wiedza ile musieli by do tego dolozyc kasy, wiecej niz RFN do NRD.
Kris
Dosyć nieciekawie rozwija się sytuacja na Półwyspie Koreańskim. Jeśli Kim zdobędzie broń nuklearną oraz skuteczne środki jej przenoszenia będzie praktycznie nie do ruszenia. Zważywszy, że sprawiają wrażenie nieobliczalnych w pewnych warunkach sytuacja można wymknąć się spod kontroli. Szkoda mi Koreańczyków z Północy, bo mogliby żyć na poziomie ich braci z Południa, a tak klepią nędzę w jakimś abstrakcyjnym świecie.
Vvv
Jak do tego dojdzie to USA zrobią parasol przeciwrakietowy i zbombardują Koreę
rebeliant80
Przecież gdyby nie Chiny, to reżim w Korei Północnej już dawno zostałby zlikwidowany, ale Chińczykom widocznie opłaca się po cichu ochraniać to państwo, bo zawsze to jakiś straszak na USA i ich sojuszników, nie muszą straszyć oni, bo jest szalony Kim.