Reklama

Siły zbrojne

NATO zastanawia się nad wzmocnieniem obecności w Bułgarii i Rumunii

Autor. Fot. NATO, nato.int

W związku z ruchami rosyjskich wojsk w pobliżu granicy z Ukrainą, naczelny dowódca Sił Sojuszniczych NATO w Europie generał Tod D. Wolters zaproponował wzmocnienie sił na wschodniej granicy Sojuszu - w Rumunii i Bułgarii, informuje w sobotę „Der Spiegel”.

Według informacji „Der Spiegel" generał Wolters zaproponował niedawno, podczas tajnej wideokonferencji NATO z udziałem dowódców wojsk krajów partnerskich, rozszerzenie obecności wojsk NATO w Rumunii i Bułgarii, podobnie jak ma to miejsce w krajach nadbałtyckich i w Polsce w ramach misji enhanced Forward Presence (eFP).

„Propozycja generała jest bardzo konkretna" -- zauważa „Der Spiegel". W związku z tym NATO miałoby utworzyć własne kontyngenty EFP, liczące co najmniej 1500 osób w Bułgarii i w Rumunii. W Polsce i w krajach nadbałtyckich te jednostki NATO ćwiczą wspólnie z lokalnymi wojskami od 2017 roku, w nagłych wypadkach mając za zadanie działanie jako swego rodzaju dowództwo lub przyczółek do dalszego umacniania sojuszu. NATO zareagowało misjami w krajach nadbałtyckich w odpowiedzi na nielegalną aneksję Krymu przez Rosję w 2017 roku.

Czytaj też

Rozszerzenie misji EFP byłoby odpowiednim sygnałem, stanowiącym odpowiedź na rozmieszczenie wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą. „Nowe oddziały w Bułgarii i Rumunii mogłyby dać do zrozumienia, że NATO nie przygląda się bezczynnie, gdy rosyjski prezydent rozmieszcza prawie 100 tys. żołnierzy z ciężkim sprzętem i nowoczesnymi systemami rakietowymi w środku Europy" -- zauważa „Der Spiegel".

Wolters podkreślił, że rozszerzenie misji na południowo-wschodnią flankę NATO nie jest prowokacją. Zwiększona obecność wojsk służy raczej zapewnieniu bezpieczeństwa krajów partnerskich. Ponadto NATO nadal miałoby przestrzegać tzw. ustawy NATO-Rosja, która zakazuje stałego stacjonowania dużych wojsk na wschodniej flance. Z tego powodu wojska nie stacjonują na stałe w krajach nadbałtyckich, lecz stale rotują.

Oficjalnie NATO nie chciało potwierdzać tych informacji o rozszerzeniu misji na wschodniej flance, jednak temat ten prawdopodobnie pojawi się na kolejnym spotkaniu ministrów obrony. Oana Longescu, rzeczniczka sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, potwierdziła jedynie, że „NATO pozostanie czujne i podejmie wszelkie niezbędne kroki w celu ochrony swoich partnerów przed wszelkimi zagrożeniami".

„Podczas gdy mieszkańcy Europy Wschodniej z zadowoleniem przyjęliby pomysł Woltersa, inne narody, w tym Niemcy, byłyby niechętne" -- zauważa „Der Spiegel". W 2017 r. rząd w Berlinie szybko zaaprobował dostarczenie dużej części wojsk dla misji NATO na Litwie (obecnie stacjonuje ich tam 576). „Gdyby pojawiła się nowa misja NATO w Bułgarii i Rumunii, Niemcy z pewnością zostałyby ponownie o to poproszone".

Czytaj też

Dla nowego rządu SPD, Zielonych i FDP pomysł ten „może wywołać pierwsze poważne kontrowersje w polityce zagranicznej". Zieloni, którzy objęli resort spraw zagranicznych są „zdumiewająco otwarci na pomysł zwiększenia wojsk na wschodniej flance NATO". Jednak SPD może zinterpretować tę nową misję NATO jako prowokowanie Rosji i dlatego prawdopodobnie przyjmie ją bardzo krytycznie -- przypuszcza „Der Spiegel".

Minister obrony Christine Lambrecht (SPD) w niedzielę ma złożyć wizytę niemieckim żołnierzom, stacjonującym w ramach misji EFP na Litwie.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Monkey

    Hmmm... W odpowiedzi na 100 tysięcy Rosjan conajmniej 1500 żołnierzy NATO przy niechęci największego (Turcji nie liczę) europejskiego członka NATO. Rosjanie juz trzęsą się... ze śmiechu. Taka szopka noworoczna.

  2. Wewo

    I tyle z putinowego mędrkowania.