Reklama
  • Wiadomości
  • Analiza

Lekki myśliwiec dla Polski. Przyda się w systemie obrony kraju? [ANALIZA]

Minister Błaszczak zapowiedział zakup m.in. 48 lekkich myśliwców KAI FA-50 Golden Eagle, z których pierwsze miałyby zostać dostarczone już w przyszłym roku. Potwierdza pogłoski jakie pojawiły się wcześniej w źródłach koreańskich. Wówczas informacje te zostały zdementowane jako próba podniesienia kursów akcji niektórych koreańskich firm zbrojeniowych. Teraz sprawę potwierdza minister Błaszczak. Po co Polsce lekkie myśliwce?

Reklama

Wypowiedź na temat perspektywy zakupu samolotów już wywołały burzliwe reakcje. Warto się jednak zastanowić, ile kosztowałby Polskę ten zakup i w jaki sposób zwiększy możliwości Sił Zbrojnych RP. Zakup prawdopodobnie miałby dotyczyć samolotów w wariancie Block 20, a zatem takim, który obecnie nie jest nawet używany przez Siły Powietrzne Republiki Korei. Stwarza to pytanie o czas, w jakim mogłyby zostać wyprodukowane samoloty dla Polski. Budowa odrzutowców od zera będzie czasochłonna, możliwe jednak że Koreańczycy zaproponowali jakieś rozwiązanie pomostowe w postaci przebudowy do wersji FA-50 Block 20 części posiadanych przez nich maszyn i stąd zapowiedź ich rychłej dostawy.

Reklama
Reklama

Cena jednostkowa FA-50 Block 20 wg danych. do których dotarł Defence24 oscylowałaby między 40 a 50 mln USD za egzemplarz. 48 „gołych" samolotów kosztowałoby więc między 1,9 a 2,4 miliarda plus koszty infrastruktury, logistyki i szkoleń. Te ostatnie koszty nie powinny jednak być duże, ponieważ wiele elementów infrastruktury i rozwiązań technicznych w FA-50 jest tożsame z F-16C/D. Tak był od początku projektowany ten samolot, który Inspektor Sił Powietrznych, gen. Pszczoła określił wręcz jako "małego F-16".

Zgodnie z zapowiedziami ministra transakcja miałaby dotyczyć także „pozyskania technologii" i stworzenia wariantu FA-50PL. Oznacza to być może przeszczepienie części produkcji a może nawet stworzenie linii ostatecznego montażu do Polski, co wiązałoby się z kolejnymi kosztami.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Z 48 samolotów można byłoby stworzyć trzy dodatkowe eskadry samolotów bojowych, które służyłyby obok trzech eskadr F-16C/D (które Polska prawdopodobnie podniesie w najbliższym czasie do standardu Block 72) i dwóch eskadr F-35A. Da to razem osiem eskadr i 128 samolotów bojowych i to po kompletnym wycofaniu anachronicznych Su-22 i MiG-29.

W czasie pokoju maszyny te mogłyby pełnić rolę „koni roboczych" Sił Powietrznych, które wykonywałyby misje typu air policing i treningowe. Zmniejszyłoby to zużycia cenniejszych samolotów bojowych, ale także obniżyło koszty funkcjonowania sił zbrojnych. Koszt godziny lotu FA-50 jest bowiem pięciokrotnie mniejszy niż F-16 i 6-7 krotnie mniejszy niż F-35A.

Reklama

W czasie konfliktu FA-50 ma możliwość przenoszenia uzbrojenia i wyposażenia pokładowego na 7 punktach podwieszeń o łącznej masie 4,5 tony (plus 20 mm działko lotnicze). Przy wykorzystaniu ich w charakterze myśliwców, kiedy samolot służyłby do przenoszenia pocisków powietrze-powietrze są to możliwości aż nadto wystarczające. Samolot ma umiarkowane potrzeby jeżeli chodzi o infrastrukturę i wydaje się łatwiejszy do rozśrodkowania i korzystania z licznych niedużych bądź prowizorycznych lotnisk i odcinków drogowych. Mógłby więc bazować np. na najmniej bezpiecznym wchodzie kraju, w miejsce przewidzianych do wycofania MiGów-29 (np. w obecniie używanych bazach w Mińsku Mazowieckim i Malborku).

Do tej pory nie było pomysłu czym w ogóle je zastąpić, ponieważ F-16 stacjonują w Krzesinach (Wielkopolska) i Łasku (woj. łódzkie), a F-35A prawdopodobnie zostaną rozmieszczone w Łasku i modernizowanej właśnie bazie w Świdwinie (Pomorze Zachodnie). FA-50 były w takiej sytuacji samolotami frontowymi, zdolnymi do wsparcia obrony powietrznej ale także działań uderzeniowych czy rozpoznawczych. Maszyny wersji Block 20 są bowiem zintegrowane z zasobnikami AN/AAQ-33 Sniper i uzbrojeniem precyzyjnym (naprowadzane laserowo bomby GBU-12 Paveway II, zasobniki niekierowanych pocisków rakietowych Hydra 70, pociski krótkiego zasięgu powietrze-powietrze AIM-9 Sidewinder, precyzyjne pociski powietrze-ziemia AGM-65 Maverick, bomby klasyczne Mk 82, Mk 83, w tym także z zestawami JDAM, umożliwiającymi korektę lotu przy zastosowaniu nawigacji GPS/INS, bomby kasetowe CBU-97/105).

Reklama

Co więcej trwają obecnie prace nad zintegrowaniem FA-50 z używanymi w Polsce pociskami przeciwokrętowymi  Naval Strike Missile (NSM) i niemiecko-szwedzki pociskami manewrującymi Taurus KEPD 350. Oznacza to że polskie FA-50 (lub nasz lokalny wariant FA-50PL) może zostać potencjalnie zintegrowany także z ciężkim uzbrojeniem powietrze-ziemia i powietrze-woda dalekiego zasięgu.

Zobacz też

FA-50 jest także samolotem zdolnym do osiągania prędkości naddźwiękowym, a zatem szybkiego dotarcia w nakazany rejon. Zastrzeżenia może budzić nieco mniejszy pułap niż w przypadku F-16C (14,6 km vs 18 km) nie wspominając o myśliwcach przewagi powietrznej oraz mniejsza manewrowość. Ta ostatnia nie jest jednak tak ważna na współczesnym polu walki, na którym obecnie chodzi raczej o odpalenie w kierunku wykrytego przeciwnika pocisków rakietowych i powrót do bazy a nie dokonywania cudów akrobacji lotniczej. A do tego FA-50 Block 20 mogą się nadawać, szczególnie, że są zintegrowane protokołem wymiany danych Link 16 i mogą o celach pozyskiwać informacje nie tylko z własnego radiolokatora (który zgodnie z dostępnymi informacjami w tej wersji będzie posiadał wysokie parametry, porównywalne z F-16C/D), ale także od innych uczestników pola walki – radiolokatorów naziemnych, sojuszniczych samolotów wczesnego ostrzegania czy wreszcie polskich i sojuszniczych F-35A.

Reklama

Reasumując, przy założeniu, że Polska kupi FA-50 Block 20 - a nie starszą, czyli Block 10,która w ocenie autora w polskiej sytuacji w ogóle nie byłaby przydatna – FA-50 może okazać się interesującym elementem obrony kraju, a dokładnie trudną do wykrycia na ziemi, bo rozśrodkowaną, platformą do wystrzeliwania pocisków rakietowych na podstawie wskazań od innych uczestników pola bitwy. Ciekawy jest też wątek przeszczepiania na grunt polski technologii lotniczych, co być może będzie szansą na odbudowę polskiego przemysłu lotniczego,  jednak trzeba pamiętać, ze główne jego fabryki nie znajdują się już w rękach polskich, zaś tworzenie zakładów produkcyjnie na podstawie istniejących obecnie – remontowych na razie nie przyniosło oczekiwanych skutków.

Zobacz też

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama