Reklama

Siły zbrojne

Konstytucja 3 Maja - Promyk nadziei Rzeczpospolitej. Jak mogła zmienić naszą armię? [OPINIA]

To właśnie Sejm Wielki w 1791 roku doprowadził do uchwalenia Konstytucji 3 Maja
To właśnie Sejm Wielki w 1791 roku doprowadził do uchwalenia Konstytucji 3 Maja
Autor. Obraz autorstwa Kazimierza Wojniakowskiego

Dziś przypada 233 rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja, wtedy jeszcze zwanej po prostu Ustawą Rządową. Dokumentu rewolucyjnego, który był ewenementem na skalę europejską i miał stać się fundamentem pod naprawę Rzeczpospolitej. Poza zmianami ustrojowymi wprowadzała ona również reformy dotyczące sił zbrojnych. Jak wtedy wyobrażano sobie zmiany w armii?

Po kryzysie, jaki zapanował w Rzeczpospolitej po wojnach XVII wieku oraz wojnie północnej (1700–1721), państwo znajdowało się w stanie permanentnego paraliżu legislacyjnego oraz ogólnego kryzysu. Do tego samo państwo nie było już w pełni suwerenne, lecz zależne od zewnętrznych wpływów, co najmniej od obalenia Stanisława Leszczyńskiego i osadzenia na tronie Augusta III po rosyjskiej interwencji. Sam Stanisław August Poniatowski również został wybrany przy asyście armii rosyjskiej, co także nie zwiastowało usamodzielnienia się państwa.

Otępienie i marazm elit trwały aż do 1772 roku i pierwszego rozbioru Rzeczpospolitej. Ta terapia wstrząsowa (wymuszona utratą ziem na rzecz Prus, Austrii i Rosji) uświadomiła części szlachty i magnaterii, że państwo, które znają, może niedługo przestać istnieć i być może jest to już ostatni dzwonek na jego odratowanie. Był to także wstrząs dla samego króla Stanisława Augusta, który do tego momentu uważał Rosję za partnera i protektora. To, czy dałoby się uratować Rzeczpospolitą, jest kwestią dłuższej debaty, natomiast nie można odmówić elitom oraz dworowi królewskiemu tego, że zaczęto wtedy podejmować wysiłki, by wreszcie przeprowadzić stosowne reformy. Remedium miała być Ustawa Rządowa (dziś zwana Konstytucją 3 Maja), która miała być tym kamieniem węgielnym pod nowe państwo.

Czytaj też

Reklama

Reforma potrzebna na wczoraj

Można snuć rozważania, na ile miała tutaj wpływ chociażby konstytucja Stanów Zjednoczonych, jednak nie należy jej wskazywać jako czynnika dominującego, gdyż oba akty prawne były tworzone mniej więcej w podobnym okresie. Obrady Sejmu Wielkiego toczyły się w latach 1788-1792, a Amerykanie swoją ustawę zasadniczą uchwalili w 1789 roku. Oba państwa dosyć mocno czerpały z myśli Monteskiusza, jego trójpodziału władzy oraz z dorobku oświecenia. Ponadto należy pamiętać o fakcie, że Rzeczpospolita już wcześniej tworzyła liczne akty prawne na czele z tzw. konstytucją Nihil novi oraz artykułami henrykowskimi, które świadczyły o tym, że Rzeczpospolita Obojga Narodów, jak i I RP nie funkcjonowały poza głównym nurtem idei, a nawet niekiedy wyprzedzały inne państwa o dekady. I choć samo późniejsze uchwalenie Konstytucji 3 Maja miało niewiele wspólnego z legalnością i bliżej temu było do zamachu stanu, to nie umniejsza wcale jej znaczenia.

Niemniej największym problemem, który trawił Rzeczpospolitą również w poprzednich wiekach, była kwestia armii oraz jej regularnego charakteru.

Do dziś być może nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że państwo tworzone przez Koronę i Litwę było praktycznie zdemilitaryzowane. Co więcej, przez wieki wojen nie było w stanie wypracować czegoś na wzór armii regularnej. W obliczu sąsiedztwa z trzema mocarstwami europejskimi ta pacyfistyczna polityka była jednocześnie absurdalna i, jak się później okazało, samobójcza.

W XVIII wieku było już wiadomo, że władzy w Rzeczpospolitej nie da się zdobyć bez zewnętrznego poparcia, a wizja niezależności była jedynie mrzonką. Kraj, który liczył ponad 730 tysięcy kilometrów kwadratowych, nie posiadał praktycznie żadnego wojska, które mogłoby bronić suwerenności i niezależności. To doskonale wykorzystała Rosja, która pod pretekstem roli „protektora” Rzeczpospolitej zredukowała nasze siły do raptem kilkunastu tysięcy żołnierzy.

Reklama

Żeby mieć porównanie. Liczebność wojsk o wiele mniejszych Prus po wojnie siedmioletniej (1756–1763) wynosiła około 160-200 tys. żołnierzy, a na armię przeznaczano dwie trzecie dochodów państwa. Wojska rosyjskie, pomimo wojen w latach 1787-1790 i 1788-1792, liczyły około 350 tys. żołnierzy. Austria również dysponowała około 280 tysiącami żołnierzy.

Podjęciu zmian systemowych towarzyszyła też koniunktura międzynarodowa. W 1787 roku wybuchła wojna rosyjsko-turecka, a w 1788 rosyjsko-szwedzka. Król Polski zaproponował carycy Katarzynie wsparcie, a to umożliwiało zwiększenie liczebności armii Rzeczpospolitej do kilkudziesięciu tysięcy. Natychmiastowo przystąpiono wtedy do reform. Niedługo potem Sejm, obalając Radę Nieustającą, zwiększył liczebność armii do 100 tysięcy - przynajmniej na papierze. Dla Imperium Rosyjskiego był to już sygnał alarmujący. Dla Warszawy czas także leciał nieubłaganie. W 1790 zakończyła się wojna Rosji ze Szwecją (dwa lata później z Turcją w 1792). To pozwoliło Katarzynie skupić swoją uwagę na Rzeczpospolitej, która była już o krok od uchwalenia konstytucji.

Jak natomiast wyglądały zmiany podejmowane od początku XVIII wieku? W 1717 roku sejm niemy wprowadził finansowanie wojska w stałej wysokości określając przy tym źródła finansowania. Z kolei 6.10.1788 roku powołano do życia Komisję Wojskową Obojga Narodów. Miała ona się zajmować kwestiami kierowniczymi w czasach pokoju. Podlegli jej wszyscy wojskowi w czynnej służbie, inwalidzi wojenni oraz emeryci wojskowi. Do jej zadań należały uzupełnienia w armii, wyszkolenie, gotowość bojowa oraz kwestie związane z gospodarką wojenną.

7 grudnia 1789 z kolei uchwalono ustawę o poborze. Wiązało się to z tak zwanymi wyprawami dymowymi., które nakazywały, od momentu uchwalenia, dostarczenie jednego rekruta z 50 dymów dóbr i miast królewskich i duchownych oraz jednego rekruta ze stu dymów dóbr i miast dziedzicznych. W sumie w całej Rzeczpospolitej planowano powołać sześć dywizji: 4 w Koronie, 2 na Litwie. Niestety skończyło się jedynie na planach i nie udało się skompletować jednostek przed wojną w 1792 roku. Tuż przed nią, w kwietniu 1792 roku, sejm ponownie zdecydował o liczebności armii na poziomie 100 tysięcy żołnierzy. Jednak ponownie liczba ta istniała głównie na papierze.

Czytaj też

Reklama

3 maja 1791 - euforia w Warszawie, wściekłość w Petersburgu

Gdy 3 maja 1791 roku przez ulice Warszawy niosły się okrzyki radości „vivat król, vivat sejm, vivant wszystkie stany!”, na salonach rosyjskich zapanowały wściekłość z przerażeniem.

Sama Konstytucja była skromna (raptem 11 artykułów) i nie rewolucyjna w kwestiach społecznych, ale była wynikiem konsensusu i pod wieloma względami charakteryzowała się innowacyjnością. Jej ostatni artykuł odnosił się właśnie do kwestii armii i był zatytułowany „Siła Zbrojna Narodowa”. Oto jak brzmiał:

Naród winien jest sobie samemu obronę od napaści i dla przestrzegania całości swojej. Wszyscy przeto obywatele są obrońcami całości i swobód narodowych. Wojsko nic innego nie jest, tylko wyciągnięta siła obronna i porządna z ogólnej siły narodu. Naród winien wojsku swemu nadgrodę i poważanie za to, iż się poświęca jedynie dla jego obrony. Wojsko winno narodowi strzeżenie granic i spokojności powszechnej, słowem winno być jego najsilniejszą tarczą. Aby przeznaczenia tego dopełniało niemylnie, powinno zostawać ciągle pod posłuszeństwem władzy wykonawczej, stosownie do opisów prawa, powinno wykonać przysięgę na wierność narodowi i królowi i na obronę Konstytucyi narodowej. Użytym być więc wojsko narodowe może na ogólną kraju obronę, na strzeżenie fortec i granic lub na pomoc prawu, gdyby kto egzekucyi jego nie był posłusznym.
Konstytucja 3 Maja
Autor. Obraz autorstwa Jana Matejki

Po raz pierwszy wskazano, że wszyscy obywatele są obrońcami państwa. Miało ono być podległe królowi oraz Straży Praw jako władzy wykonawczej. Ten niezwykle krótki fragment pokazuje, w jakim kierunku miała iść reforma wojskowości, czyli w stronę regularnej armii, gdzie w przypadku kryzysu mogła nastąpić masowa mobilizacja.

W maju 1792 roku wojska rosyjskie w liczbie ponad 100 tysięcy przekroczyły wschodnie granice Rzeczpospolitej. Za pretekst posłużyły argumenty zawiązanej pod koniec kwietnia (w Petersburgu) tego samego roku konfederacji targowickiej, która prosiła carycę Katarzynę o obronę demokracji i „złotej wolności” szlacheckiej. Do tego zostały później „podpięte” argumenty o wkroczeniu „w obronie prześladowanych prawosławnych i Rosjan”. Imperium formalnie też nie wypowiedziało wojny, ponieważ traktowało Rzeczpospolitą jako zbuntowany protektorat, a nie suwerenne państwo.

Niestety wojna ta była z góry skazana na klęskę. Nie tylko poprzez przyłączenie się samego króla Stanisława Augusta do zdrajców z Targowicy, ale też poprzez brak czasu na wystawienie wyszkolonej i wystarczającej armii. Rzeczpospolita zdążyła wystawić raptem 65 tysięcy żołnierzy, z czego tylko kilkanaście tysięcy było wyszkolonymi wojskowymi.

Zwycięstwo Rosji w tej wojnie było de facto gwoździem do trumny Rzeczpospolitej. W styczniu 1793 roku pojawiła się deklaracja dotycząca drugiego rozbioru. Niedługo potem sejm grodzieński, przy asyście rosyjskich armat i muszkietów, zaakceptował rozbiór dokonany przez Prusy i Rosję. Na „kadłubek” jakim stała się Rzeczpospolita, nałożono również kolejne restrykcje, w tym redukcję armii do poziomu 15 tysięcy żołnierzy. Niecałe dwa lata później Rzeczpospolita przestała istnieć.

Czytaj też

Wojsko wczoraj, wojsko dziś

Jeśli spojrzeć na to, jak przed ponad 230 laty patrzono na kwestię wojskowości, to można odnaleźć kilka analogii. W końcu czy Wojsko Polskie oraz władze nie doznały niejako przebudzenia po rosyjskiej inwazji na Ukrainę w 2022 roku? Głównie dzięki waleczności Ukraińców oraz ich ogromnej mobilizacji w tamtym momencie sytuacja nasza czy państw bałtyckich nie stała się katastrofalna i być może dzięki waleczności Kijowa wojska rosyjskie nie stoją wzdłuż polskiej granicy.

Czy sama Rosja zmieniła swoją argumentację od tego czasu? W końcu wkroczyła ona (po wcześniejszym odebraniu części ziem na wschodzie) na ziemie Rzeczpospolitej bez wypowiedzenia wojny, by ratować uciskane mniejszości i w obronie wolności. Wiele z tych schematów odnajduje swoje odpowiedniki w historii.

Czy „Ustawa o obronie Ojczyzny” nie była właśnie taki swoistym kołem ratunkowym, którego polskie władze chwyciły się, gdy pojawiło się zagrożenie ze wschodu, tak jak to miało miejsce po 1772 roku? To wszystko pokazuje, że tak fundamentalna kwestia, czyli jakość oraz liczebność Wojska Polskiego, nie może być odsuwana na dalszy plan. Upadek Rzeczpospolitej ciągnął się latami, ale jednym z podstawowych elementów tego upadku był właśnie brak silnej armii w części świata, gdzie ścierały się interesy potężnych mocarstw. Ukraina też to zrozumiała, bo liczebność jej armii w przededniu inwazji rosyjskiej też nie przekraczała 100 tysięcy. Dopiero później nastąpiła wielka mobilizacja i to się udało. Kijów został obroniony, a armia rosyjska odparta, jednak wojna nadal trwa.

Czytaj też

Dlatego też niech historia będzie tutaj nauczycielką i przestrogą zarazem. Bo bez niepodległości nie może być mowy o wolności, a ta niepodległość nie może się opierać na pacyfistycznych założeniach, które właśnie zgubiły I Rzeczpospolitą. „Wszyscy przeto obywatele są obrońcami całości i swobód narodowych” i do każdego z Polaków należy dbanie o dobro ojczyzny, a bez odpowiednio licznej i odpowiednio uzbrojonej armii jest to po prostu niemożliwe.

Czytaj też

Reklama
Reklama

Komentarze (10)

  1. Anka

    Widząc dzisiejsze zaniechania polskich władz. Niemoc, mitomanię, chciejstwo można sobie wyobrazić dlaczego RON upadła. Dziś też stoimy na krawędzi, a zagrożenie (różne) jest i ze wschodu i z zachodu. I co ? I nic. Ani pół Borsuka, ani jednej nowej fabryki amunicji. Tylko gadanie.

  2. Chyżwar

    Konstytucja tylko pogorszyła sprawę. Lepiej byśmy wyszli, stawiając na obowiązujący wówczas wszędzie dookoła absolutyzm oświecony. Ktoś w tych czasach dziwił się jak jakiś władca bawił się rozbudową potencjału militarnego? Otóż nie. Tak postępował każdy z nich. Więc nieszczęsny Staś gdyby łapał towarzystwo za pysk i inwestował w wojsko mógł to zrobić z minimalnym ryzykiem dla państwa. Ale konstytucja to akt, który uderzał w polityczną podstawę funkcjonowania państw ościennych. Dlatego bez posiadania silnej armii rzecz musiała skończyć się nieciekawie. Wniosek jest prosty. Jak chcemy utrzymać państwo, które ma coś do powiedzenia potrzebujemy wojska na odpowiednim poziomie. I to takiego, które jakby co, wieże czołgowe w każdą stronę jest w stanie obrócić...

  3. Liquid

    Wraz ze zmianą traktatów UE dokona się IV rozbiór Polski jeśli czerwcowe wybory do UE wygra lewica.

  4. Liquid

    Dlaczego wszyscy patrzą tylko na zagrożenie naszej niepodległości tylko ma wschód?! Co z zachodem? Co z niemiecką Unią Europejską i jej planami zmian traktatów już wkrótce. Po ich zmianie Polak okaże się znowu głupi bo utracimy samostanowienie, bo traktaty będą wyżej nisz nasza konstytucja. I znowu wspominać będziemy w duchu Konstytucję 3 maja... Jacy to my romantyczni jesteśmy....

  5. gregoz68

    Ludwik Wirtemberski...

    1. Monkey

      @gregoz68: Fakt, ale to Stanisław tzw. August pozwolił mu uciec nietkniętym. Gdzie żona tego zdrajcy od razu się z nim rozwiodła.

  6. Pawelo

    Trochę ogólnikowo. Przynajmniej od 1730 Rzeczpospolita nie mogła żadnej armii utworzyć gdyż spowodowałoby to natychmiastową interwencję mocarstw ościennych albo veto na sejmie przekupnego posła. To chyba Prusy były głównymi prowodyrami rozbiorów ale oczywiście Rosja chętnie na to przystawała. Ani słowa nie ma o "sojuszu" Rzeczpospolitej z Prusami. Prusacy mieli dostarczyć coś ok 80 tys karabinów z czego oczywiście od początku nie mieli zamiaru się wywiązać. Pruski ambasador uzasadniając zdradę stwierdził za swoim królem - Z monarchią dziedziczną Polska w ciągu 20 lat stanie się silniejsza od Prus i odbierze Pomorze. Wojna była do wygrania ale wszystko trzeba byłoby zorganizować inaczej, naszym elitom zabrakło propaństwowego cwaniactwa, cynizmu i politycznego wyrachowania . Lider państwa Król udawał że jedzie na front i po przejechaniu rogatek Warszawy zawracał z powrotem.

  7. mylettelbear

    Lubie Histrie. Warto dodac ze Caryca Katrzna (Niemka z pochdznia) miala romans z królem Augustem) w czasie gdy on byl sekretarzem ambasadra Wiekiej Brytanii Warto dodac ze w tym czasie wybuchlo na Ukrainie powstanie chlopskie (Anty Polskie) ktore Katarzna wsierala. Ogolnie pomysl rozbiorow wyszedl z Prus. KAtarzna wolala zachwac panstwo Polskie w calosci ale zalezne od Rosji niz dzielic sie.

  8. Ależ

    To już było wszystko za późno trzeba było sto lat wcześniej słychać Francuzów aby zostawić Austriaków na pożarcie Turkom , by było tylko 2 przeciwników za.iast 3 a może i tylko jeden. (Prusy) bo nie wiadomo czy Rosja by przetrwała wtedy walkę z Imperium Osmańskim. No ale lepiej było słuchać Watykanu że trzeba ratować chrześcijaństwo a potem ten sam Watykan radził nam że nie wolno buntować się Carom

    1. gregoz68

      Sporo racji, ale... nie urodziliśmy się wtedy (utrata Kamieńca, wasalizacja Rzplitej) a dziś. A po wtóre... strasznie ten rzymski papa uwierał przez wieki nie nas a moskali. Stąd te wycieczki w prl-u o podatki, jedną encyklikę, wreszcie próbę stworzenia księży - patriotów.

    2. gregoz68

      Jeszcze jedno. Szczytem głupoty okazał się udział Monarchii Habsburskiej w rozbiorach.

    3. MiP

      Papież Pius VI wystosował specjalne błogosławieństwo dla dzieła konfederacji targowickiej. Gorącymi zwolennikami konfederacji byli: prymas Michał Jerzy Poniatowski, biskup chełmski Wojciech Józef Skarszewski, biskup żmudzki Jan Stefan Giedroyć, biskup poznański Antoni Onufry Okęcki, biskup łucki Adam Tadeusz Naruszewicz i biskup wileński Ignacy Jakub Massalski.Tak Watykan i polscy biskupi przyczynili się do rozbioru Polski.Później część tych zdrajców Kościuszko wieszał na szubienicy

  9. Lycantrophee

    Pacyfizm jest dobry, jak jest się państwem w Ameryce Południowej czy gdzieś na Karaibach.

  10. Thorgal

    Historia lubi się powtarzać...