Reklama

Siły zbrojne

Jak zidentyfikować rakietę manewrującą na ekranie radaru? [KOMENTARZ]

Autor. USAF

Obiekt wlatujący do Polski z Białorusi w grudniu 2022 roku mógł zostać zidentyfikowany jako rakieta manewrująca bez potrzeby potwierdzenia wzrokowego. Zresztą w ten sposób działa praktycznie każdy system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Kiedy 16 grudnia 2022 r. przez granicę przeleciał "jakiś" obiekt powietrzny, można było z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że jest to rakieta manewrująca. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby ową pewność uzyskano np. poprzez wzrokowe rozpoznanie przez pilotów myśliwców poderwanych w ramach procedury QRA (z ang. "Quick Reaction Alert"). W rzeczywistości proces identyfikacji wcale tego nie wymaga, lecz pod warunkiem zrealizowania wcześniej określonych procedur.

Przede wszystkim należy pamiętać, że wykrycie jakiegokolwiek obiektu powietrznego przez radar dopiero uruchamia wielostopniowy proces identyfikacji i klasyfikacji. Jednak pierwszy etap jest realizowany w samej stacji radiolokacyjnej, która określa niektóre parametry ruchu celu: wysokość lotu, kierunek, prędkość i sposób manewrowania. Już na bazie tych danych doświadczony operator radaru jest w stanie określić, że w powietrzu znajduje się rakieta manewrująca. Świadczy o tym głównie prędkość celu (w przypadku Ch-55 to od 0,6 do 0,7 Macha), pułap lotu (od 100 do 1000 m) oraz brak manewrów.

Reklama

Trzeba bowiem pamiętać, że rakieta manewrująca jest "manewrująca" tylko z nazwy. W rzeczywistości porusza się po trasie zapisanej przed wylotem. Najczęściej wiąże się z wykonaniem tylko kilku zmian kursu w drodze do celu oraz unikaniem przeszkód terenowych przy locie na bardzo niskim pułapie. Jeżeli obiekt z 16 grudnia 2022 r. wleciał do Polski w wyniku uszkodzenia systemu kierowania (jak się oficjalnie zakłada), to takich manewrów w ogóle nie było, ponieważ pocisk leciał bezwładnie – bez kontroli. I operator z pewnością to zauważył.

Obsługa stacji radiolokacyjnej na pewno wykonała jeszcze jedną czynność zwiększającą wiedzę o wykrytym obiekcie powietrznym - wykorzystała system identyfikacji radiolokacyjnej "swój-obcy". Na każdym polskim radarze wojskowym jest bowiem interogator IFF, który pozwala sprawdzić, czy to, co leci, jest "swoim" wojskowym statkiem powietrznym (polskim albo sojuszniczym) lub cywilnym samolotem pasażerskim.

Czytaj też

Na podstawie danych z samego radaru można było więc z grubsza określić, co może lecieć (rakieta), a także że nie jest to nic "swojego" (ponieważ nie było odpowiedzi w systemie IFF). Ale proces identyfikacji na tym się nie kończy, ponieważ jest on kontynuowany na stanowisku dowodzenia obroną powietrzną. To właśnie tam tworzy się rozpoznany obraz sytuacji powietrznej RAP (z ang. "Recognized Air Picture"), łącząc współrzędne radarowe z danymi z innych źródeł informacji. Działa się wtedy trzystopniowo, bo według zasady "klasyfikuj, rozpoznaj i zidentyfikuj".

W przypadku obiektu z 16 grudnia skorzystano na pewno z ostrzeżenia strony ukraińskiej, że w kierunku Polski leci prawdopodobnie rakieta manewrująca. To była ważna wskazówka, poparta wiedzą o prowadzonym w tym czasie nalocie rakietowym na Ukrainę. Sprawdzono również dane z cywilnego systemu kontroli ruchu lotniczego oraz wykazu lotów wojskowych statków powietrznych. Być może skorzystano również z informacji rozpoznawczych (z systemów walki elektronicznej) oraz wskazówek przekazanych przez NATO. Na podstawie tych danych można więc było określić, że to, co leci, jest rosyjskie, a nie "swoje", oraz że najprawdopodobniej jest to rakieta.

Czytaj też

Tego rodzaju proces identyfikacji i klasyfikacji nie jest niczym nowym. Bardzo rzadko wymaga wysyłania wojskowych statków powietrznych w celu ostatecznego rozpoznania nieznanego obiektu powietrznego. Myśliwce podrywa się, gdy następuje ewidentne naruszenie granicy powietrznej (jednak w celu przechwycenia, a nie tylko identyfikacji) oraz np. w przypadku utraty łączności z samolotami pasażerskimi, kiedy istnieje podejrzenie, że mogły zostać opanowane przez terrorystów, by posłużyć jako środek ataku ("Renegade").

Takiego kontaktu wzrokowego nie szuka się w przypadku rakiet manewrujących, bo na to nie ma po prostu czasu. Takie rakiety po prostu się zestrzeliwuje.

Reklama

Komentarze (5)

  1. guru

    Miłośnicy strzelania do wszystkiego niech sobie przypomną Sprawę MH 17 nad Ukrainą. Przypominam, że nie jesteśmy (jeszcze?) w stanie wojny. Po ewentualnym skutecznym zestrzeleniu tej rakiety, prawdopodobnie zakończyłby się w Polsce cywilny ruch lotniczy i to na niewiadomo jak długo i mielibyśmy zamiast lotnisk fajne parkingi

  2. Extern.

    A mi się wydaje że z namiarów radarowych możemy dowiedzieć się znacznie więcej niż tylko to że leci do nas JAKIŚ pocisk manewrujący. Łącząc zmierzone radarem parametry obiektu z wiedzą wywiadowczą można z dużym prawdopodobieństwem określić co to konkretnie jest. Oczywiście to wymaga dużej wiedzy fachowej od operatora i współpracy służb, a nie wiem na jakim poziomie jest to u nas, ale poważne kraje zbierają takie informacje . W końcu od tej wiedzy zależy poważna sprawa bo reakcja obronna. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć że nasi jeszcze przed znalezieniem tej rakiety wiedzieli co wtedy do nas wleciało bo jeszcze zanim znaleziono głowicę tej CH-55 już były komunikaty że nie ma się co martwić bo rakieta nie była uzbrojona. To by zresztą częściowo tłumaczyło dlaczego aż tak się tym zgubionym czymś nie przejmowano.

    1. Maciej81

      To, że jest to rakieta mogli z pewnością określić. Być może udało się określić również jaka to rakieta. Ale to czy rakieta jest uzbrojona czy też nie nie mogli ustalić w żaden sposób. Rakiety Ch-55 mogą albo zawierać ładunek nuklarny, albo atrapę - która waży i zachowuje się dokładnie tak samo jak głowica bojowa. Więc ani na podstawie bezpośredniej obserwacji, ani na podstawie analizy lotu nie dało się stwierdzić, czy jest tam głowica czy atrapa bo rakieta z atrapą zachowuje się identycznie jak rakieta z głowicą. Jeżeli stwierdzili, że to CH-55 to pewnie założyli, że bardzo wątpliwe aby ruscy puścili na nas atomówkę, więc jest to jakaś zagubiona Ch-55 którą ruscy puścili na ukrainę jako fałszywy cel dla ichniej OPL. ale im się zgubiła. Gdzieś czytałem, że strona rosyjska poinformowała w trybie pilnym NATO o zgubionym pocisku, który gdzieś do nas polecał. Nie potrafię tego zweryfikować, ale jeżeli takie info poszło to też wiele by tlumaczyło.

  3. DIM1

    Acha, czyli rakieta manewrująca, realizująca rzeczywisty atak, reagować winna na zapytanie systemu IFF, jako samolot pasażerski...

    1. Laik1234

      To złożony proces. I wymaga współpracy wielu osrodkow

    2. Extern.

      Hmm ciekawy pomysł jako zmyłka, tyle że niebezpieczny i chyba nawet nie za bardzo zgody z międzynarodowymi umowami. Generalnie sprzęt wojskowy nie ma prawa udawać cywilnego, I było by to coś takiego jakby żołnierze przebrali się w cywilne ubrania i poszli na wojnę. Czyli złamanie podstawowej zasady której ludzie toczący wojnę generalnie przestrzegają od zarania dziejów (nawet półnadzy Indianie malowali się w barwy wojenne). A jeśli nie przestrzegają to zazwyczaj nie mogą liczyć na żadną łaskę w razie pojmania.

  4. Chris_w

    Możliwe że tak samo myślał (że to takie proste) ten Rosjanin co strzelił do samolotu Malezyjskiego nad Ukrainą ;) W końcu co tu można pomylić? lepiej strzelić, a potem się zobaczy co to było.

  5. Thorgal

    Jak zidentyfikować rakietę manewrującą na ekranie radaru? nie wiem choć się domyślam......

    1. Laik1234

      Nie da sie

    2. Laik1234

      Nie da sie

Reklama