Indie – kraj, który ma coraz większe ambicje odgrywania roli regionalnego mocarstwa na równi z Chinami – przygotowują się do wejścia na światowy rynek eksportu uzbrojenia. Chcą wyróżniać się w tej branży przede wszystkim ceną. Indyjskie produkty takie jak myśliwce HAL Tejas, rakiety przeciwlotnicze Akash, rakiety balistyczne Prahaar, czy pociski manewrujące Brahmos mają być więc oferowane w znacznie niższej cenie od swoich chińskich odpowiedników.
Według najnowszych doniesień prasowych nowo wybrany premier Indii Narendra Moodi będzie zabiegał o rozbudowę krajowego przemysłu zbrojeniowego. Jedną z kluczowych metod do osiągnięcia tego celu ma być zwiększenie eksportu uzbrojenia. Plany Indii potwierdził Avinash Chander, szef państwowej Organizacji Badawczo Rozwojowej i Obrony - Defence Research and Development Organisation (DRDO), którego zdaniem istnieje ogromny potencjał na eksport uzbrojenia ponieważ jego koszty produkcji są w Indiach bardzo niskie. Z kolei za główną przyczynę sukcesu chińskiego przemysłu zbrojeniowego na rynkach zewnętrznych wskazał właśnie niższą cenę produktów w stosunku do analogicznych ofert z USA czy Rosji. Jednocześnie Chander poinformował, że DRDO zasugerowało stworzenie politycznego mechanizmu eksportu systemów uzbrojenia do krajów traktowanych przez New Delhi jako zaprzyjaźnione.
Wśród potencjalnych systemów, które mogłyby być indyjskimi hitami eksportowymi szef DRDO wymienia głównie cztery podstawowe produkty: myśliwce HAL Tejas, systemy przeciwlotnicze Akash, pociski manewrujące Brahmos i rakiety balistyczne krótkiego zasięgu Praahar. Każdy z tych systemów ma zdaniem Hindusów spore szanse na znalezienie dla siebie niszy na rynku.
Jeśli chodzi o samoloty Hindustan Aeronautics Tejas to Indie szacują światowy rynek tej klasy maszyny na 500 do 1000 sztuk. Przedstawicile DRDO infromują, że otrzymali już zapytania o możliwość sprzedaży Tejasów od kilku krajów. Maszyna ma być oferowana na eksport za $31 mln za sztukę, co jest ceną porównywalną do F-16 czy Miga-29, czyli konstrukcji sprawdzonych i eksploatowanych przez siły powietrzne wielu krajów. Wprawdzie Tejas jest maszyną znacznie młodszą, to jednak technologicznie nie nowocześniejszą. Maszyna opracowywana przez trzy dekady może mieć więc problem w wejściu na rozwinięty rynek samolotów wielozadaniowych i raczej zainteresuje użytkowników szukających prostych konstrukcji. Tu może się zmierzyć z chińsko-pakistańskim CAC / PAC JF-17 Thunder, którego cena i możliwości bojowe są zbliżone. Warto jednak zaznaczyć, że ten samolot nie osiągnął do tej pory sukcesu na światowych rynkach podobnie jak druga, porównywalna chińska konstrukcja czyli Chengdu J-10. Poza Pakistanem żaden kraj nie zdecydował się dotąd na zakup myśliwców wytwarzanych przez przemysł chiński, który, nawiasem mówiąc ma już w zanadrzu znacznie nowocześniejsze konstrukcje, mające w założeniu być klasyfikowane jak myśliwce 5. generacji.
Rakiety przeciwlotnicze Akash, których ponad 3000 zamówiła Indyjska Armia i Indyjskie Siły Powietrzne, są dalekim rozwinięciem rosyjskich rakiet 2K12 Kub (Kod NATO: SA-6 Gainful), pochodzących jeszcze z lat 70. XX wieku. System ma mieć zasięg do 35 km i pułap 18 km. Hindusi deklarują, że koszty rozwoju systemu wyniosły tylko 200 milionów USD, co czyni go najtańszym tego typu produktem na świecie. Pomimo tego Akash ma zachować wiele unikalnych cech jak mobilność, cyfrowe naprowadzenie aż do osiągnięcia celu, możliwość rażenia do czterech celów jednocześnie, w tym operujących na niskim pułapie rakiet samosterujących oraz całkowicie automatyczne działanie. Do tej pory zainteresowanie zakupem rakiet Akash wyraziła Malezja.
Taktyczne pociski balistyczne krótkiego zasięgu Prahaar są rozwijane przez DRDO od pierwszej dekady XXI wieku, a pierwsze próbne strzelanie miało miejsce 21 lipca 2011 roku. Rakieta ma zasięg operacyjny 150 km i leci w pułapie do 35 km z prędkością ponad 2 machów. Może być wyposażona w głowice konwencjonalną lub atomową o wadze do 200 kg. Podczas pierwszego testu rakieta miała osiągnąć celność poniżej 10 metrów. Indie chcą zainteresować swoim produktem kraje Zatoki Perskiej. Ta strategia ma szanse na sukces zwłaszcza biorąc pod uwagę rozbudowę arsenałów rakietowych Iranu i Arabii Saudyjskiej, która najprawdopodobniej niedawno kupiła nowoczesne chińskie rakiety balistyczne DF-21. Potencjalnym klientem mogłaby też być Korea Południowa, gdzie miała miejsce pierwsza publiczna prezentacja rakiety podczas targów ADEX 2013.
Pociski samosterujące BrahMos są rozwinięciem rosyjskim rakiet P-80 Onyks (kod NATO: SS-N-26 Strobile). Pocisk rozwijany jest wspólnie z Rosjanami, którzy w produkującym rakiety konsorcjum Aerospace Private Limited mają 49,5% udziału. Pozostałe udziały należą do DRDO. Nazwa broni pochodzi zresztą od zbitki nazw rzek: Brahmaputra i Moskwa. Rakiety uzbrojone w 200 kilogramowe głowice bojowe mogą służyć do rażenia celów lądowych lub morskich po odpaleniu z okrętów lub wyrzutni lądowych. W przyszłości planowane jest także wprowadzenie do służby wersji wystrzeliwanych z okrętów podwodnych, a także przenoszonych przez lotnictwo. Rakieta BrahMos ma zasięg od 120 km przy locie na wysokości 10-15 metrów nad wodą, a do 290 km przy locie na wysokości 14 000 metrów. BrahMos jest najszybszym na rynku pociskiem samosterującym – osiąga prędkość do 3 machów. Obecnie Indie skupiają się na opracowywaniu wersji pocisku przenoszonych przez lotnictwo, o zredukowanej masie oznaczonych Brahmos-A i Brahmos-M. Szczególne nadzieje pokładane są w tym drugim pocisku, który ma być skrócony o 2,4 metra w stosunku do wersji pierwotnej i być przystowany do przenoszenia przez myśliwce wielozadaniowe Su-30MKI, Mig-29K, Mirage 2000 i Rafale. Rakieta przy tym ma dysponować podobnym zasięgiem do oryginalnej wersji. Wersja Brahmos-M będzie też znacznie bardziej użyteczna w stosunku do obecnie testowanej wersji A, która ze względu na swe rozmiary nie może być przenoszona przez maszyny mniejsze od Su-30.
W planach jest też wyprodukowanie rakiety hipersonicznej BrahMos II wyposażonej w silnik strumieniowy z naddżwiękową komorą spalania (tzw. Scramjet) mogącej latać z prędkością ok. 7 machów. Rakieta mogłaby wejść do służby ok. 2017 roku.
Zakupem wartych ponad 2,5 miliona USD za sztukę rakiet Brahmos zainteresowanie wyraziły m.in. Wietnam, Malezja, Chile, Brazyila, RPA, Egipt, Oman i Brunei. Zatem pocisk wydaje się być potencjalnym hitem eksportowym, zwłaszcza biorąc pod uwagę polityczne ograniczenia w sprzedaży analogicznej broni obowiązujące w USA czy Europie Zachodniej.
Powyższa lista uzbrojenia nie wyczerpuje wszystkich możliwości eksportowych dynamicznie rozwijającego się indyjskiego przemysły zbrojeniowego, który ma w zanadrzu jeszcze wiele konstrukcji: od karabinków przez czołgi i helikoptery po pociski antybalistyczne. Hindusi dysponujący ogromnym przemysłem zbrojeniowym produkującym na potrzeby rodzimych sił zbrojnych, są gotowi do rozpoczęcia promocji swoich produktów za granicą. Mają przy tym duże szanse na sukces, zwłaszcza w krajach szukających najtańszych, ale względnie nowoczesnych rozwiązań.
Andrzej Hładij
Elf
Były czasy kiedy Indie były daleko w rozwoju za Polską... tak samo było z Koreą Południową... Ale oni nie tracili czasu na bzdury takie jak modły i kłótnie oraz nie dali się uwieźć teoretykom wolnorynkowym i realizowali wspieranie swojego kapitału... oczywiście - nie od razu Krak zbudował Kraków i wiele błędów, niedociągnięć popełnili i dziś nie są jacyś super hiper lecz coś dzisiaj mają - a my mamy rolę taniej siły roboczej i zaczynamy z techniką od nowa, bo nic dużego samodzielnie zaprojektować i wybudować nie potrafimy... Teraz my musimy ich gonić... wprawdzie pewnie szybciej nam pójdzie trochę ale nadganiać musimy...
Krys
Po prostu Azja już powoli wraca na miejsce, które dzierżyła przez większość część historii, a Europa powoli będzie marginalizowana.
Jasta
Poza pewnymi specyficznymi produktami, takimi jak BrahMos, będącymi dekańską implementacją rosyjskiej myśli technicznej, istotna pozostaje kwestia jakości wykonania i pracy całego tego sprzętu. Problemy Hindusów podczas prac rozwojowych i wdrożeniowych są powszechnie znane, a dotychczasowe doświadczenia średnio zachęcają. Przykładem niech będą śmigłowce Dhruv w Ekwadorze czy karabinki INSAS w Nepalu. Zresztą z przywołanym w artykule sprzętem chińskim według rozchodzących się pocztą pantoflową raportów użytkowników również nie jest za różowo, co może tłumaczyć brak kolejek klientów tłoczących się po JF-17 czy J-10. A Chiny wydają się być sprawniejsze w pokonywaniu kolejnych progów rozwojowych. W sytuacji znacznej dostępności sprzętu z redukowanych armii europejskich czy rosyjskiego, wciąż niedrogiego, ale znacznie bardziej pewnego mimo różnych wpadek, szanse Hindusów nie wydają się być porażająco wielkie.