- Analiza
- W centrum uwagi
- Ważne
Francuskie uderzenie z morza. Chrzest bojowy pocisków MdCN w Syrii [ANALIZA]
Podczas ataku na cele w Syrii sił koalicyjnych Francuzi po raz pierwszy wystrzelili bojowo ze swojego okrętu nawodnego rakiety manewrujące MdCN. Polsce zaproponowano te rakiety w pakiecie z okrętami podwodnym Scorpène, w programie Orka.

W czasie nalotu przeprowadzonego 14 kwietnia br. użyto w sumie trzech rakiet MdCN (Missile de Croisière Naval) spośród 105 pocisków alianckich wystrzelonych w kierunku Syrii. Odpalono je w salwie trwającej około 16 sekund (co 5 sekund) z wyrzutni pionowego startu typu Silver A70, w jaki jest wyposażona francuska fregata typu FREMM „Languedoc”. Według nie potwierdzonych jeszcze oficjalnie przez obie strony informacji wszystkie trzy rakiety MdCN trafiły w wyznaczone cele. Francja stała się tym samym pierwszym europejskim członkiem NATO, który użył bojowo rakiet manewrujących odpalonych z okrętu nawodnego. Wcześniej bowiem Wielka Brytania używała rakiet Tomahawk, odpalanych z okrętów podwodnych.
Tir d’un missile de croisière naval depuis une de nos frégates multimissions cette nuit en Méditerranée. Objectif : un site de production d’armes chimiques du régime syrien. pic.twitter.com/A4hO0EtkvQ
— Florence Parly (@florence_parly) 14 kwietnia 2018
W trakcie działań sprawdzono nie tylko same pociski MdCN, ale również ich system planowania misji i kierowania atakiem. Uderzenie przeprowadzone z francuskiej fregaty FREMM było bowiem dokładnie zsynchronizowane z nalotem pozostałych pocisków, w taki sposób, aby rakiety nadlatywały jednocześnie z różnych stron, na różnych wysokościach i to na trzy różne cele. Dodatkowo miały one uderzyć precyzyjnie, w taki sposób by nie spowodować strat wśród ludności cywilnej (co się udało) i nie stwarzać bezpośredniego zagrożenia dla przebywających w Syrii rosyjskich żołnierzy.
Zadanie komplikowało użycie w ataku zarówno sił powietrznych, jak i morskich z trzech państw. Rakiety różnych typów wystrzelono bowiem z amerykańskich bombowców B-1B, francuskich i brytyjskich samolotów wielozadaniowych, amerykańskich okrętów nawodnych znajdujących się w różnych miejscach na Morzu Czerwonym i Zatoce Perskiej, oraz amerykańskiego okrętu podwodnego i francuskiej fregaty przebywających na Morzu Śródziemnym.

W bezpośrednim ataku wzięło więc udział pięć okrętów i kilkanaście samolotów. W sumie 14 kwietnia odpalono:
- 30 rakiet Tomahawk z amerykańskiego krążownika typu Ticonderoga USS „Monterey” znajdującego się w Zatoki Perskiej;
- 23 rakiety Tomahawk z amerykańskiego niszczyciela typu Arleigh Burke USS „Higgins” znajdującego się w północnej części Zatoki Perskiej;
- 7 rakiet Tomahawk z amerykańskiego niszczyciela typu Arleigh Burke USS „Laboon” pływającego na Morzu Czerwonym;
- 6 rakiet Tomahawk z okrętu podwodnego typu Virginia USS „John Werner” płynącego w zanurzeniu na Morzu Śródziemnym;
- 3 rakiety MdCN/NCM z francuskiej fregaty typu FREMM „Languedoc” przebywającej we wschodniej części Morza Śródziemnego;
- 19 rakiet JASSM-ER zrzuconych z samolotów bombowych B-1B eskortowanych przez amerykańskie myśliwce F-15 i F-16;
- 9 pocisków SCALP EG odpalonych z francuskich samolotów Dasault Rafale i Mirage 2000 lecących z Francji;
- 8 rakiet Storm Shadow z brytyjskich samolotów Panavia Tornado GR.4 osłanianych przez myśliwce Eurofighter Typhoon startujących z Cypru.
System kierowania strzelaniem rakiet MdCN wpasował się więc do działań alianckich. Czas startu i trasę lotu ustalono tak, by pociski nadleciały nad cele dokładnie o wyznaczonym czasie. Uderzenie przeprowadzono bowiem niemal równocześnie, o godzinie 4:08 czasu syryjskiego.
Było to o tyle trudne, że atakowane trzy różne miejsca - związane z produkcją i przechowywaniem broni chemicznej:
- centrum badawcze broni chemicznej w Barzah;
- magazyn broni chemicznej w okolicach Him Shinshar;
- stanowisko dowodzenia znajdujące się 7 km od Him Shinshar.
Wykorzystano dodatkowo pięć różnego rodzaju pocisków lecących z różnymi prędkościami, różnymi trasami, na różnych wysokościach z różnych miejsc, przebywając różne odległości i nie startując dokładnie w tym samym czasie (np. sekwencja odpalenia trzydziestu Tomahawków z jednego krążownika trwała prawdopodobnie do kilku minut).
Co użyła po raz pierwszy francuska marynarka wojenna?
Użyta przeciwko celom w Syrii rakieta MdCN/NCM zastała zbudowana przez koncern MBDA na bazie lotniczych pocisków manewrujących SCALP EG/Storm Shadow. We Francji są one produkowanymi na tej samej hali montażowej. Na wygląd MdCN i ich konstrukcję wpłynęło przede wszystkim założenie, że mają być to pociski odpalane zarówno z okrętowych wyrzutni pionowego startu, jak i standardowych wyrzutni torpedowych kalibru 533 mm zanurzonych okrętów podwodnych (atomowych i klasycznych – a więc o wyporności nawet około 2000 ton).
Czytaj też: Rakiety manewrujące NCM w produkcji seryjnej
W tym celu trzeba było przeprojektować kadłub rakiety. Został on wydłużony i bardziej zaokrąglony. Ponadto zmieniono sposób rozkładania skrzydeł w czasie lotu. Przed startem są one składane do wnętrza pocisku, i zasłonięte przy złożeniu pomysłowymi choć prostymi, gumowymi kurtynami. Dodatkowo w odróżnieniu od wersji lotniczej, rakieta okrętowa nie ma wlotu powietrza zamontowanego na stałe, ale wysuwany dopiero po starcie i odrzuceniu silnika startowego.
W wersji przeznaczonej na okręty nawodne (użytej w Syrii) pocisk jest przechowywany w kontenerze startowym wykonanym z aluminium. Jest on tak zbudowany, że wszelkie czynności sprawdzające można wykonywać z zewnątrz – bez wyjmowania rakiety. Sam pocisk pomimo zmiany kształtu kadłuba jest nadal wykonany w technologii stealth, co utrudnia jego wykrycie przez systemy przeciwlotnicze przeciwnika. To właśnie m.in. dlatego rakiety trafiły w wyznaczone cele w Syrii pomimo prób przeciwdziałania podejmowanych przez wojska syryjskie.
Rakieta MdCN pozwala na atakowanie celów lądowych w odległości ponad 1000 km. Pocisk w momencie startu waży 1400 kg, ma długość 6,4 m (7 m z silnikiem startowym) i średnicę 0,5 m. Głowica bojowa waży ponad 250 kg. Pierwszymi okrętami nawodnymi, jakie otrzymały pociski MdCN były francuskie fregaty typu FREMM (w 2015 r.). Pierwszymi okrętami podwodnymi uzbrojonymi w te rakiety będą natomiast francuskie Barracudy (uderzeniowe okręty podwodne z napędem atomowym).

Jedynym krajem, któremu jak dotąd zaproponowano sprzedaż rakiet MdCN (w wersji eksportowej często oznaczanej jako NCM Naval Cruise Missile) była Polska, która może otrzymać te pociski w pakiecie razem z okrętami podwodnymi typu Scorpène (w ramach programu „Orka”). Francuzi zapewniają, że wraz z NCM Polska otrzyma też autonomiczny system planowania misji. Pociski manewrujące na okrętach podwodnych razem z już kupionymi pociskami lotniczymi JASSM/JASSM-ER (dla samolotów F-16) oraz planowanym systemem artylerii rakietowej Homar miały być w założeniu podstawą polskiego systemu odstraszania. Obok MdCN w programie Orka brane są też pod uwagę amerykańskie Tomahawki.
W odróżnieniu od samolotów okręty podwodne maję jednak tą przewagę, że mogą podchodzić skrycie do miejsca odpalenia pocisków w zasadzie w dowolnym miejscu na świecie. Dzięki temu fakt przeprowadzenia uderzenia ukrywany jest do ostatniej chwili.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS