Geopolityka
Turcja grozi zakończeniem współpracy z USA
Szef tureckiego MON, gen. Hulusi Akar poinformował w czwartek amerykańskiego sekretarza obrony Marka Espera w rozmowie telefonicznej, że jeśli ze strony USA nie będzie postępu ws. strefy zdemilitaryzowanej w Syrii, Ankara zakończy współpracę z Waszyngtonem.
Ankara uważa, że czynniki amerykańskie grają na zwłokę i nie chcą podjąć konkretnych działań. Generał Hulusi Akar miał zaznaczyć podczas rozmowy z Esperem, że w wypadku dalszej zwłoki lub przekładania na później realizacji planu utworzenia strefy zdemilitaryzowanej, Turcja wycofa się ze współpracy z Amerykanami.
Tak jak kontynuacja rozmów i dążenie do pokojowego uregulowania problemu nie powinny być odbierane jako przejaw słabości, tak samo otwarte zadeklarowanie, że nasz plan jest gotowy do wdrożenia nie powinno być postrzegane przez nikogo jako groźba.
W podobnym duchu wypowiedział się wcześniej w czwartek turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu, który zapewnił, że Turcja nie wyklucza jednostronnych działań, jeśliby Stany Zjednoczone wycofały się z dotychczasowych ustaleń dot. utworzenia strefy.
(Turcja - przyp. red.) nie dostrzega szczerości intencji ze strony USA, a dalsza współpraca może nas doprowadzić do miejsca, w którym wcale nie mieliśmy ochoty się znaleźć. Sytuacja na froncie walki wyraźnie to pokazuje.
Ankara oczekuje od Stanów Zjednoczonych, że przystaną na utworzenie zdemilitaryzowanej strefy sięgającej 30 km na wschód od Eufratu, w pobliżu granicy z Turcją. Turcy chcieliby tam przesiedlić część dwumilionowej rzeszy uchodźców, jacy znaleźli schronienie w tym kraju. Oznaczałoby to również wysiedlenie z tego przygranicznego obszaru syryjskich Kurdów zrzeszonych w Ludowych Jednostkach Samoobrony (YPG), które są wspierane przez przez USA.
Musimy poczynić konkretne kroki, by oczyścić nasze sąsiedztwo od terrorystów i przesiedlić tam uchodźców.
Turcja, podobnie jak USA, wspiera w Syrii rebeliantów walczących z siłami reżimu prezydenta Baszara el-Asada. Ponadto siły tureckie przypuściły ofensywę w głąb północnej Syrii, gdzie Turcy walczą zarówno z dżihadystami z Państwa Islamskiego (IS), jak i ze wspieranymi przez USA Kurdami z Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG). Dla Waszyngtonu bojownicy YPG są głównymi sojusznikami w walce z IS, ale dla Ankary YPG to przedłużenie zdelegalizowanej w Turcji separatystycznej Partii Pracujących Kurdystanu (PKK).
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan zabiega o stworzenie strefy zdemilitaryzowanej w prowincji Idlib, na północy Syrii. Idlib to ostatni bastion IS na terenie tego państwa. Jak komentuje AFP, szanse na utworzenie takiej strefy są na razie niewielkie. Erdogan poinformował w ubiegłym tygodniu, że USA i Turcja rozpoczęły patrolowanie z powietrza całego obszaru pogranicza syryjsko-tureckiego, gdzie znajduje się zaplanowana strefa.
Należy tu wspomnieć, że inicjatywa stworzenia strefy zdemilitaryzowanej jest chłodno przyjmowana przez wspierany przez Moskwę rząd syryjski. Skrytykował ją m.in. wicepremier oraz syryjski minister spraw zagranicznych i ds. emigrantów - Walid el-Mualim, który w czwartek spotkał się z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem. W jego ocenie zagraża ona stabilności regionu.
Sytuacja w prowincji Idlib była jednym z głównych tematów rozmów prezydenta Turcji z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem. Recep Tayyip Erdogan odwiedził Moskwę 27 sierpnia. Ankara wielokrotnie ostrzegała Rosję, że działania armii syryjskiej - wspieranej przez Moskwę - naruszają zawieszenie broni w północno-zachodniej Syrii i są zagrożeniem dla bezpieczeństwa Turcji. Również po rozmowach z Putinem Erdogan wskazał, że żołnierze tureccy znaleźli się w niebezpieczeństwie, i zapewnił, że Ankara w razie potrzeby "uczyni wszystko w celu zapewnienia bezpieczeństwa w Idlibie". Przypomniał, że w Turcji przebywa już 3,6 mln uchodźców z Syrii.
Czytaj też: Rosja rozbudowuje bazę lotniczą Hmejmim w Syrii
Turecki przywódca, który spotkał się z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem w kuluarach 74. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, zapewniał dziennikarzy, że wysiłki w sprawie utworzenia strefy "będą kontynuowane". Zarazem Erdogan skrytykował "Stany Zjednoczone za to, że "prowadzą grę na zwłokę". W ocenie tureckiego prezydenta Amerykanie starają się chronić kurdyjską milicję z Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) w Syrii, którą Turcja chciałaby bezwarunkowo wyprzeć z tego obszaru i odsunąć jak najdalej od własnej granicy. Erdogan ostrzegł, że jeśli w tej sprawie nie zostanie odnotowany postęp, Ankara "może zdecydować się na działania jednostronne".
Podczas krótkiej rozmowy z dziennikarzami turecki prezydent potwierdził, że zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami rozmawiał z prezydentem USA Donaldem Trumpem o zakupie systemów obrony powietrznej Patriot. Wyjaśnił, że złożył Trumpowi propozycję nabycia systemów Patriot od Amerykanów "pod warunkiem, że będą kompatybilne z rosyjskimi systemami S-400, jakie Ankara nabyła w lipcu".
Waszyngton oferował Ankarze systemy Patriot jako alternatywę dla kupowanych przez nią rosyjskich systemów obrony powietrznej S-400. Pentagon ostrzegał przy tym, że S-400 w Turcji może stanowić zagrożenie dla sił powietrznych NATO operujących w tym regionie. Amerykańscy eksperci uważają, że radary zainstalowane w rosyjskiej broni nauczą się dostrzegać i śledzić myśliwce F-35, przez co ich niewykrywalność stałaby się wątpliwa.
Reuters zaznacza, że jeśli nieporozumienia między Waszyngtonem i Ankarą się nasilą, widmo sankcji nałożonych na Turcję za zakup rosyjskich systemów może się przybliżyć. Agencja przypomina, że tureckie i amerykańskie lotnictwo przeprowadziło kilka operacji powietrznych i dwie misje zwiadowcze w północnej Syrii. "W ocenie Waszyngtonu jakiekolwiek jednostronne działania nie będą służyć interesom żadnego z państw" - podkreśla Reuters.
PAP/Defence24.pl
Tak myślę
Turcja idzie swoją drogą. Tureckim przywódcom marzy się Imperium Osmańskie. Kto wie czym się to skończy, jednak w sferze wyposażania armii w sprzęt dla wojska, preferowania i rozwoju własnych zakładów zbrojeniowych powinniśmy brać z nich przykład.
a
Gdyby Obama nie odmówił czy blokował Turcji wcześniej (kiedy Turcja naprawdę chciała je kupić) zakupu Patriotów z sobie znanych powodów ideologicznych dzisiaj nie byłoby takich problemów.