- Analiza
Druga seria korwet K-130, czyli jak to robią inni a my nadal nie potrafimy [KOMENTARZ]
„Marynarka Wojenna to ciągłość, cierpliwość i tradycja” tak powiedział admirał Jerzy Świrski jeden z twórców naszej floty wojennej w okresie międzywojennym. Było to aktualne wtedy, jest aktualne i dzisiaj. Nie stworzy się sprawnych i efektywnych sił morskich przez działania tymczasowe, spontaniczne, mające przynieść efekt doraźny, a nie długofalowy, w dodatku realizowane bez długookresowych strategii/koncepcji. Te ostatnie zmieniają się nie tylko przy okazji zmiany rządzącej opcji politycznej, ale również urzędującego ministra obrony.

Polskie podwórko – bez szans na przełom
Niestety ostatnie dziesięciolecia w przypadku naszej marynarki dobitnie pokazały, że polscy decydenci robią wszystko, aby Polska nie dysponowała silną flotą. W dalszym ciągu królują działania tymczasowe, realizowane właściwie bez żadnej koncepcji czy głębszego zamysłu. Dotyczy to zwłaszcza pozyskania/budowy nowych okrętów, które w większości powinny powstawać w kraju, czyli w głębokiej współpracy z polskim przemysłem stoczniowym. Tak się jednak nie dzieje.
Mimo szumnych haseł o odbudowie przemysłu stoczniowego brak jest oznak, aby wspierany był on zamówieniami rządowymi, w tym również przez ministerstwo obrony, co w dobie pandemii COVID-19 ma szczególne znaczenie. Zamiast tego wszelkie programy okrętowe dotyczące naszej floty są na etapie kolejnych analiz, dialogów technicznych lub czekają na decyzje polityczne, a tym samym systematycznie odwlekane są w czasie. W coraz trudniejszej sytuacji stawia to polskie stocznie, które w dobie pandemii na wiele zamówień liczyć nie mogą. Realne więc jest to, że w końcu zaczną one znikać. Na przykład, co raz głośniej mówi o tym, że jeżeli nie ruszy program Miecznik, to PGZ Stocznia Wojenna z Gdyni zostanie zlikwidowana.

To, że w Polsce w ogóle buduje się okręty wojenne zakrawa wręcz na cud, za którym stoi upór, determinacja i ciężka praca garstki ludzi, którzy musieli odtwarzać zdolności utracone przez zaniedbania lat minionych. Brak planowania strategicznego i systematycznych działań powodują, że okręty te, jeżeli już powstają, to w znikomej ilości. W dodatku są po prostu drogie oraz dysponują dyskusyjnymi walorami eksploatacyjnymi i bojowymi. Za najlepszy przykład, jak nie powinno się budować okrętów, można podać prawie dwudziestoletnią epopeję budowy patrolowca (oficjalnie korwety patrolowej) ORP Ślązak. Dla kontrastu warto więc pokazać, jak z tym radzą sobie nasi zachodni sąsiedzi Niemcy, którzy aktualnie realizują program budowy drugiej serii korwet rakietowych typu K130 („Braunschweig”), a więc dalekich kuzynów naszego Ślązaka.

Jak to robią inni, czyli program budowy korwet K130 Batch 2
Kontrakt o wartości 2,4 miliarda euro na budowę pięciu korwet typu K130 drugiej serii został podpisany we wrześniu 2017 r. między Federalnym Urzędem Wyposażenia, Sprzętu Informatycznego i Materiałów Bundeswehry (BAAINBw), a konsorcjum ARGE K130, w skład, którego wchodzą firmy Fr. Lürssen Werft GmbH & Co. (lider), thyssentrupp Marine Systems GmbH oraz German Naval Yards Kiel GmbH. Według jego zapisów mają być one dostarczone w latach 2023-2025. W ramach umowy powstaną również lądowe centra szkoleniowe przeznaczone dla treningu załóg nowych jednostek.
Czytaj też: Pierwsza korweta Sa’ar 6 powitana w Izraelu
Nieco odwlekany ze względów proceduralnych kontrakt ma pozwolić na względnie szybkie pozyskanie przez niemiecką flotę okrętów niezbędnych jej do działań sojuszniczych, w tym w ramach NATO. Ma to szczególnie znaczenie, że w obliczu rychłego wycofania ze służby ostatniej fregaty typu F122 („Bremen”), wieloletniego poślizgu w przejmowaniu nowych jednostek tej klasy typu F125 („Baden-Württemberg”) oraz opóźnień programu budowy kolejnych fregat typy F126. Niemieckiej flocie po prostu brakuje większych jednostek nawodnych do realizacji wszystkich stojących przed nią zadań.

W celu przyspieszenia procesu ich budowy będą one prawie identyczne z okrętami pierwszej serii, tj. wcielonych do służby w latach 2008-2013 okrętami: Braunschweig (F 260), Magdeburg (F 261), Erfurt (F 262), Oldenburg (F 263) i Ludwigshafen am Rhein (F 264) tworzącymi 1. dywizjon korwet (1. Korvettengeschwader) bazujący w Warnemünde. Z najbardziej widocznych modyfikacji wymienić należy uzbrojenie ich w uniwersalne armaty OTO Melara 76/62 Super Rapid kal. 76 mm zamiast w starszej wersji Compact. Poza tym będą one dysponować standardowym zestawem uzbrojenia – pociskami przeciwokrętowymi Saab RBS-15 Mk 3, rakietami przeciwlotniczym bliskiego zasięgu RAM, a także zdalnie sterowanymi stanowiskami artyleryjskimi MGL-27 kal. 27 mm.
Nowe korwety nosić będą nazwy niemieckich miast - Köln (F 265), Emden (F 266), Karlsruhe (F 267), Augsburg (F 268) i Lübeck (F 269), które poprzednio używały fregaty rakietowe typu F122 („Bremen”) i F120 („Köln”). Schemat budowy okrętów nowej serii wygląda następująco: w stoczni Lürssena w Lemwerder koło Bremy powstały bloki dziobowe do dwóch pierwszych jednostek, podczas gdy dla kolejnej trójki zbuduje je German Naval Yards w Kilonii. Bloki rufowe całej piątki powstaną z kolei w stoczni Peene-Werft w Wolgaście. Końcowy montaż i wyposażenie wszystkich okrętów nastąpi w stoczni Blohm+Voss w Hamburgu należącej do koncernu Lürssen.
7 lutego 2019 r. w stoczni Lürssena w Lemwerder miało miejsce cięcie pierwszych blach, a 25 kwietnia 2019 r. w stoczni Peene-Werft w Wolgaście odbyło się położenie stępki prototypowej korwety rakietowej Köln. O randze tych uroczystości świadczył fakt, że wzięła w niej udział ówczesna minister obrony Niemiec Ursula von der Leyen, obecnie przewodnicząca Komisji Europejskiej. Następnie rufowa połówka tego okrętu została przeholowana do Hamburga, gdzie w suchym doku stoczni Blohm & Voss została połączona z dziobową częścią o długości ok. 43 m zbudowaną w Bremie. Po wodowaniu, które nastąpiło 16 października br. jednostkę tą czeka proces wyposażania oraz prób morskich. Według aktualnych planów przekazana ma być ona odbiorcy w pierwszym kwartale 2023 r.
Czytaj też: Holendrzy będą budowali niemieckie fregaty
30 stycznia br. również w stoczni Peene-Werft oficjalnie położono stępkę pod drugą jednostkę tej serii, czyli korwetę Emden. Podobnie jak w przypadku poprzedniego okrętu jej rufowa cześć trafiła już do Hamburga, gdzie 13 października została przeholowana również jej dziobowa połówka. Obie części tej korwety zostaną połączone w doku zwolnionym przez korwetę Köln.

Ostatnią, jak dotąd jednostką drugiej serii znajdującą się aktualnie w budowie jest Karlsruhe. W przypadku tego okrętu ciecie pierwszych blach nastąpiło 28 lipca w stoczni German Naval Yards w Kilonii, a więc dotyczyła części dziobowej. Natomiast oficjalne położenie stępki nastąpiło 6 października w stoczni w Wolgaście, tak więc rolę stępki pełniła jedna z sekcji rufowej części okrętu.
Czytaj też: “Rumuński” Damen przekazuje korwetę Pakistanowi
W maju 2020 r. deputowany do Bundestagu, reprezentujący północnoniemiecki land Szlezwik-Holsztyn, Ingo Gädechens w czasie posiedzenia Komisji Obrony zaproponował zakup kolejnej partii pięciu korwet K130. Nie oznaczałoby to jednak zwiększenia liczby okrętów tego typu, ponieważ miałyby one według tej propozycji zastąpić w służbie jednostki z pierwszej serii, które zostałyby wystawione na sprzedaż. Pomysł ten miałby na celu pobudzenie gospodarki w okresie pandemii. Jednak żadne decyzje w tym zakresie jak dotąd nie zapadły.
Według raportu niemieckiego Ministerstwa Obrony program budowy tych okrętów realizowany jest bez większych problemów. Co prawda notuje on 7-miesięczne opóźnienie w stosunku do pierwotnych planów, jednak w dobie COVID-19 nie jest niczym niezwykłym. Jeżeli sytuacja epidemiologiczna uległaby poprawie można by było to nadrobić. Tak więc nadal możliwe jest ukończenie budowy wszystkich okrętów drugiej serii do 2025 roku.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS