Reklama

Polityka obronna

Premier zapowiada redukcje w kierownictwach resortów. Zmiany ominą MON? [KOMENTARZ]

<p>Premier Mateusz Morawiecki Fot. W. Kompała / KPRM</p>
<p>Premier Mateusz Morawiecki Fot. W. Kompała / KPRM</p>

Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział w poniedziałek redukcję liczby ministrów i wiceministrów o 20-25 proc. oraz zmniejszenie liczby lub likwidację kart kredytowych w resortach. Co z tych zapowiedzi wynika dla Ministerstwa Obrony Narodowej?

Morawiecki zapowiedział zmniejszenie liczby lub likwidację kart kredytowych używanych przez rząd. Zastrzegł przy tym, że ta decyzja nie ma nic wspólnego z pytaniami, jakie zadał poseł Nowoczesnej Piotr Misiło. Odpowiedź na jego interpelację opisał w piątek "Super Express" i wywołał tym sporą sensację. Z publikacji wynikało, że przez półtora roku (od początku 2016 r. do połowy 2017 r.) MON wydało za pomocą kart płatniczych prawie 15 mln zł, podczas gdy pozostałe resorty razem wzięte – ponad 2 mln zł.

Kwota na pierwszy rzut oka zdumiewa, ale trzeba pamiętać, że – jak wynika z komunikatów MON – są to wydatki całych sił zbrojnych a nie tylko ministerstwa. Jak poinformował resort, przy pomocy kart płatniczych wydano w 2015 roku 9,6 mln zł, a w 2016 i 2017 r. – po 9,5 mln zł; jednocześnie zmniejszyła się liczba samych kart – z 842 do 746.

Sensacyjna informacja o wydatkach MON jest co najmniej nieporozumieniem. Karty (obojętnie czy kredytowe, debetowe czy prepaidowe) są po prostu wygodnym sposobem uiszczania różnego rodzaju opłat. Zwłaszcza gdy w grę wchodzą duże sumy, znacznie prościej jest użyć karty niż gotówki. Co jeśli trzeba opłacić koszty paliwa lotniczego związanego np. z udziałem w zagranicznych pokazach, pobyt grupy żołnierzy w jednym z państw sojuszniczych albo wyjazd delegacji na negocjacje biznesowe z zagranicznym producentem uzbrojenia lub sprzętu wojskowego? Czasy, gdy żołnierze musieli w takich sytuacjach taszczyć ze sobą walizkę gotówki całe szczęście już minęły i miejmy nadzieję, że już nie wrócą.

Od formy płatności (karta, przelew, gotówka) zdecydowanie ważniejsze jest to, na co pieniądze zostały wydane. Redukcja lub likwidacja kart płatniczych jest sprawą drugorzędną. Szef rządu chyba zdaje sobie z tego sprawę, bo w poniedziałek zastrzegł, że po analizach może się okazać, że w niektórych przypadkach karty zostaną.

Ile mamy ataszatów?

Przy okazji zamieszania w sprawie wydatków zabrakło niestety rozwagi w poczynaniach MON. Od czasu objęcia resortu przez Mariusza Błaszczaka na początku stycznia, był to już drugi przypadek, gdy tego samego dnia wydano dwa komunikaty w tej samej sprawie. Pierwsza informacja MON z piątku nie wyjaśniła bowiem sprawy. Co gorsza, ministerstwo musiało ukradkiem sprostować pierwszy komunikat. W informacji rozesłanej do dziennikarzy znalazło się bowiem zdanie: "Były to karty wykorzystywane do funkcjonowania jednostek wojskowych i ponad 100 ataszatów obrony funkcjonujących poza granicami państwa". Gdy okazało się, że ataszatów jest mniej, MON skorygowało informację na "ponad 100 żołnierzy w ataszatach obrony".

Niestety w poniedziałek nieprawdziwą informację o 100 ataszatach powtórzył na konferencji prasowej premier Morawiecki (powiedział: W przypadku wydatków na całe siły zbrojne, czyli ok. 9 mln zł rocznie, to proszę wziąć pod uwagę, że dotyczyło to środków wydawanych w ok. 100 ataszatach wojskowych...). W sobotę o 100 ataszatach mówił również w Polskim Radiu 24 i w Radiu Maryja były szef MON Antoni Macierewicz.

Uściślijmy więc, że MON ma obecnie 56 ataszatów obrony na całym świecie. Z tej liczby siedem jest aktualnie nieaktywnych (są w trakcie tworzenia lub zostały czasowo zawieszone, bo np. dotychczasowy attaché zjechał już z placówki do kraju, a nowy jeszcze nie wyjechał).

Kto przestanie być wiceministrem obrony?

Morawiecki na konferencji prasowej w poniedziałek przyznał, że obecnie mamy w Polsce 126 ministrów, sekretarzy stanu i podsekretarzy stanu (sekretarze i podsekretarze stanu w resortach są potocznie nazywani wiceministrami). – W ciągu najbliższych 2-3 miesięcy chcemy tę liczbę zmniejszyć, zredukować o 20-25 proc. Co najmniej o 20 proc., a więc znacząco zmniejszyć liczbę wiceministrów na stanowiskach sekretarzy i podsekretarzy stanu – zapowiedział Morawiecki. Szef rządu o tym nie wspomniał, ale wpływ na tę decyzję miała zapewne krytyka opozycji. Liczba wiceministrów nigdy nie była bowiem tak duża.

Obecnie kierownictwo MON tworzy minister Mariusz Błaszczak, trzech sekretarzy stanu (Sebastian Chwałek, Tomasz Zdzikot i Wojciech Skurkiewicz), dwóch podsekretarzy stanu (Marek Łapiński i Tomasz Szatkowski) oraz szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Leszek Surawski (jako jedyny w tym gronie ma stanowisko kadencyjne, więc pomijamy go w dalszych rozważaniach).

Prosta redukcja liczby sekretarzy i podsekretarzy stanu o 20-25 proc. oznaczałaby, że w MON ze stanowiskiem pożegnałby się jeden z wiceministrów. W tym gronie tylko Tomasz Szatkowski sprawuje obecną funkcję od jesieni 2015 r. Pozostali wiceministrowie mają w MON krótki staż. Przyszli do resortu już po tym, jak na początku stycznia tekę ministra obrony objął Błaszczak. Niejednokrotnie można było też publicznie zobaczyć, że o ile pozostali członkowie obecnego cywilnego kierownictwa MON trzymają się razem, o tyle Szatkowski jest gdzieś obok. Przykładowo na spotkanie z prezydentem pod koniec stycznia Błaszczak i jego trzech zastępców przyjechało razem, a Szatkowski osobno (Skurkiewicz nie pracował jeszcze wtedy w MON).

Z drugiej strony MON zawsze miało wiceministra, który odpowiadał za sprawy międzynarodowe, co jest kompetencją Szatkowskiego. Zagraniczne kontakty resortu są intensywne, co więcej – w ostatnich latach ta intensywność rosła. Niezależenie więc od tego, czy Szatkowski pozostanie na stanowisku czy ktoś go zastąpi, raczej nie należy się spodziewać, że któryś z obecnych wiceministrów obrony przejmie sprawy międzynarodowe.

Może więc redukcja stanowisk wiceministrów w rządzie doprowadzi do tego, że straci stanowisko ktoś z grona Chwałek, Skurkiewicz, Zdzikot i Łapiński? Raczej nie. Nie po to niedawno obejmowali stanowiska, żeby teraz zmieniać miejsce pracy. Można się zastanawiać, czy sensowny jest podział zadań między wiceministrami. Czy konieczny jest wiceminister odpowiedzialny przede wszystkim (acz nie tylko) za kontakty z parlamentem (to obowiązki Skurkiewicza)? Do tej pory MON obywało się bez takiej osoby, a do Sejmu i Senatu chodzili właściwi merytorycznie wiceministrowie. Wydaje się jednak, że minister Błaszczak ma właśnie własną koncepcję funkcjonowania resortu, w której wiceminister od kontaktów z parlamentem jest potrzebny.

Można więc przypuszczać, że w MON nie będzie w najbliższym czasie redukcji liczby wiceministrów.

Reklama
Reklama

Komentarze (4)

  1. Z

    Ooooo ! To moze przy okazji zlikwidowac MON i PGZ i pare innych kotwic rdzewiejacych w mule ???

  2. Jan

    Przecież tu najmniej chodzi o wiceministrów, tu chodzi o redukcję administracji o 20% - od wiceministrów się zaczyna

  3. Box

    Jeżeli resorty działają sprawnie to liczba wiceministrow nie jest największym problemem. Żeby nie było tak ze dla oszczędności spowoduje się niewydolność państwa. Obecnie jak narazie nie wygląda to źle. W ciągu poprzednich dwóch lat udało się uratować ok 50mld a licząc ze środkami które mieliśmy stracić w wyniku nieudolności poprzedników (niewykorzystanie środków z UE) nawet ok 70mld. W tym roku spokojnie będzie ze 40następnych wiec w porównaniu z kosztami utrzymania dodatkowych wiceministrow to niewiele a szczególnie jeśli uwzględnimy fakt ze poprzednio to takie kwoty tracilismy. Morawiecki niech lepiej przyjrzy się modernizacji armii, bo tutaj znowu zaczyna wyglądać to słabo. Zarówno w pierwszej jak i drugiej Rzeczpospolitej z gospodarką nie było najgorzej. Ale w obu przypadkach zabrakło nam czasu na odbudowę armii... Dobrze by było nie powtarzac tego błędu. Może niezależnie od \&quot;normalnych\&quot; programów modernizacyjnych przydałby się jakiś rządowy program odbudowy lotnictwa np: np 2 eskadry f35 i ze 3 f16 co powinno kosztować max 40mld zl. Rozłożone na 10lat to 4mld rocznie. Juz nawet nie mówię o moim poprzednim pomyślę żeby sfinansować to ze specjalnej dwudziestogroszowej opłaty od litra paliwa, która dała by jakieś 8mld rocznie czyli tego skoku można by dokonać przy praktycznie zerowych kosztach (same wzmocnienie gospodarki spowodowało w ciągu ostatnich 2 lat wzrost wartości zlotowki względem dolara o 80gr co powinno przekładać się na jakieś 25gr mniej na stacjach. Oczywiście gdyby nie rodzima piąta kolumna prawdopodobnie było by to już jakieś 35 bo dolar byłby już po 3zł) w ciągu 5 lat. Niestety pis spalił ten pomysł chcąc wprowadzić taka opłatę na remont dróg krajowych przez co musiał się z niej wycofać no ale modernizacja armii może znalazła by większe zrozumienie. Ale i bez tego rozwiązania konieczne jest większe przyspieszenie w tej kwestii. I warto by też się przyjrzeć borsukowi. Bo wygląda na to ze za kilkadziesiąt miliardow będziemy mieli wozy które na starcie będą o kilka ton lżejsze niż ich odpowiedniki u naszych potencjalnych przeciwników. Należy zwiększyć masę obu wersji tak żeby pływająca miała pod 30t (jeśli trzeba rezygnując z wymogu przewożenia herklesem i zwiększając wymiary), a niepływająca ok 40 i jeżeli trzeba rozdzielajac obie konstrukcje (starając się zachować tylko jakaś ich część w miarę zunifikowana ale nie na zasadzie ze niepływająca to poprostu wersja pływająca tylko dopancerzenia)

    1. bęcki

      Ładne ale trochę abstrakcyjne. MON zatrudnia obecnie ponad 44 tys. cywilnych pracowników na ok. 100 tys. wojskowych. Pominę regulację \&quot;prawne\&quot; ale \&quot;konia z rzędem\&quot; temu kto powie po co jest aż 44 tys. cywili w MON (przy średnim wynagrodzeniu 3,5 tys PLN brutto). O części drugiej w rodzaju \&quot;więcej wodzów niż Indian\&quot; też nie będę się rozwlekał. Szacuję że góra 5 tys cywili ogarnęłoby na skalę kraju Naszą \&quot;obronność\&quot; (oczywiście wraz z SZ RP) i zostałoby na utrzymanie OT, licząc według obecnych stawek, w ilości jakiś 100 tys. żołnierzy.

  4. Zupełny przypadek

    \&quot;Zastrzegł przy tym, że ta decyzja nie ma nic wspólnego z pytaniami, jakie zadał poseł Nowoczesnej\&quot; - oczywiście, że nie ma nic wspólnego.