Reklama

Odstraszenie – zadanie dla wojska, przemysłu i nauki. Debata Defence24

Francuskie siły odstraszania nadal mają być podstawą systemu obronnego Francji
Francuskie siły odstraszania nadal mają być podstawą systemu obronnego Francji
Autor. Francuskie ministerstwo obrony

Odstraszanie ma zniechęcić przeciwnika do wcielania w życie jego agresywnych planów, skuteczność odstraszania zależy nie tylko od wojska i jego uzbrojenia, sprzyjają mu także współpraca przemysłowa i kompetencje naukowe, pozwalające zyskać przewagę – mówili uczestnicy debaty zorganizowanej przez Defence24. Spotkanie przedstawicieli wojska, producentów i nauki odbyło się podczas kieleckich targów MSPO.

Gen. broni Krzysztof Król, doradca szefa SGWP, były szef sztabu Sojuszniczego Dowództwa Sił Połączonych (JFC) w Brunssum, przedstawił rozwój współcześnie rozumianej koncepcji odstraszania, która pojawiła się w strategii opracowanej przez NATO w 1949 r. w reakcji na działania ZSRR i była rozwijana w kolejnych strategiach przyjmowanych w czasie zimnej wojny. „W latach 90. nastąpiła zmiana strategicznego myślenia. Odstraszanie, które skupiało się na karaniu w przypadku agresji na kraje NATO bądź na wzbranianiu dostępu do terytorium Sojuszu, zmieniło się w zarządzanie kryzysowe konfliktami poza obszarem traktatowym. Sojusz zaczął skupiać się na nieproliferacji broni masowego rażenia.

Reklama

Rosja zaczęła być postrzegana jako partner, a nie przeciwnik, stąd i strategia skupiała się na próbach znalezienia wspólnego języka i współpracy z Rosją” – przypomniał Król. Zauważył, że w nowej koncepcji, przyjętej na madryckim szczycie w 2022 r., po rozpoczęciu przez Rosję pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, „po raz pierwszy w historii NATO głównym zadaniem nie jest już samoobrona, ale również odstraszanie”. „Polega ono przede wszystkim na tym, aby przekonać naszego adwersarza, żeby nie wdrażał swoich planów, które krzyżują się z naszymi interesami bądź bezpośrednio wpływają na nasze bezpieczeństwo” – powiedział. Zaznaczył, że chodzi nie tylko o to, by nie dopuścić do wojny.

Czytaj też

Zaznaczył, że po rosyjskim najeździe na Ukrainę Sojusz próbował wpływać na Rosję sposobami politycznymi, które jednak nie były odstraszaniem – NATO nie stawiano wtedy takiego zadania. Odstraszanie – na które składają się komponenty konwencjonalny i nuklearny – to nowe podejście, którego „musimy się uczyć”. Zwrócił uwagę, że podczas gdy NATO rzadko podkreśla zdolności nuklearne, Rosja robi to często, starając się stworzyć wrażenie, że tylko ona nimi dysponuje. Król podkreślił, że także bez udziału w programie Nuclear Sharing Polskę chroni jądrowy parasol NATO.

Dyrektor departamentu zwierzchnictwa nad siłami zbrojnymi w BBN, poprzednio szef pionu planowania dowództwa Eurokorpusu – jednostki wykonującej zadania stawiane przez UE i NATO – gen. dyw. Adam Rzeczkowski mówił o zadaniach obu tych organizacji. Zaznaczył, że zarówno NATO, jak i Unia mają podobne koncepcje w sprawach obrony i starają się skuteczniej wpływać „na zachowania naszego głównego adwersarza, jakim pozostaje Federacja Rosyjska, agresywne i destrukcyjne zarówno wobec bezpośredniego otoczenia, jak i całego systemu bezpieczeństwa europejskiego czy nawet światowego”.

Wspomniał o dyskusji, jaka towarzyszyła początkowi rosyjskiej inwazji na Ukrainę: czy Sojusz wykazał się właściwym odstraszaniem. Jedni analitycy uważali, że atak na kraj spoza Sojuszu dowodzi, że ten skutecznie zniechęcił Rosję do ataku na państwo członkowskie, np. jedno z państw bałtyckich. W ocenie innych działania Rosji to tylko jeden z etapów i atak na jeden z krajów NATO nie jest wykluczony.  

Według Rzeczkowskiego dla bezpieczeństwa Polski kluczowe okazało się wyprzedzające rozmieszczenie w Polsce elementów amerykańskich sił odpowiedzi (Global Response Force). „To był jeden z głównych czynników, które pozwoliły skutecznie odstraszać Federację Rosyjską od podejmowania jakichkolwiek działań. Determinacja Stanów Zjednoczonych, jeżeli chodzi o obronę sojuszników, już wtedy była jednoznacznym komunikatem dla Federacji Rosyjskiej, że dalej pójść nie może” – ocenił. W odniesieniu do UE za właściwy uznał obecny kierunek unijnej polityki obronnej – rozbudowę infrastruktury służącej mobilności wojsk i uzupełnianie zdolności NATO, a nie próbę rywalizacji.

Reklama

Obrona powietrzna

„Czas pokoju rozleniwił przemysł zbrojeniowy” – powiedział zastępca szefa Agencji Uzbrojenia gen. bryg. Michał Marciniak, wskazując na trudności z uzupełnieniem zapasów, gdy Europa wsparła wojskowo Ukrainę: odtwarzanie zasobów trwa, cel inicjatywy miliona sztuk amunicji 155 mm wciąż nie został osiągnięty. Marciniak podkreślił zarazem, że „w razie konfliktu nie będziemy działali sami”. „Unikałbym takiego kierunku, byśmy byli samowystarczalni” – podkreślił, przypominając rozważania o zakupie pocisków dalekiego zasięgu czy wejściu w posiadanie własnej broni jądrowej. Zaznaczył, że Polska ma swoje zadania jako członek NATO, a położenie geograficzne wymaga, by „budować siły, które będą demonstrowały odstraszanie pod kątem obronnym”. 

Generał, który jest także pełnomocnikiem MON ds. budowy systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej, określił go jako priorytetowy. Jak mówił, można posiadać pociski o zasięgu kilku tysięcy kilometrów, ale – jak pokazuje przykład Ukrainy – „utrzymanie infrastruktury krytycznej, zapewnienie państwu bezpieczeństwa zaczyna się i kończy na obronie powietrznej”. Zapewnił, że system Patriot w zamówionej przez Polskę konfiguracji poradzi sobie także z pociskami hipersonicznymi, które by trafić w cel, muszą zwolnić w ostatniej fazie lotu. Za największe wyzwanie dla obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej uznał masowe ataki tanimi pociskami, czego przykładami mogą być działania Rosji, ostrzeliwującej Ukrainę setkami wabików, by zmylić obronę i zwiększyć szanse uderzenia. „Czego nam brakuje? Właściwie dwóch rzeczy” – powiedział Marciniak. Chodzi o pieniądze – na program obrony powietrznej kosztujący ok. 190 mld zł potrzeba jeszcze 60 miliardów - i czas.

Czytaj też

Współpraca przemysłowa i nauka

„Dostarczamy zdolności obronne od dekad i naszą misją jest to, abyśmy mogli dostarczać te produkty poprzez partnerstwo, również dla Polski” – scharakteryzował Jim Price podejście europejskiej grupy MBDA. Jako przykład takiej kooperacji podał NCM/MdCN (Naval Cruise Missile/ Missile de Croisière Naval), zakupiony przez Francję pocisk umożliwiający precyzyjne uderzenie na ponad 1000 km, proponowany jako uzbrojenie przyszłych polskich okrętów podwodnych w programie Orka, a także w wersji naziemnej. Podkreślił, że Polska miałaby udział w produkcji i rozwoju pocisku. Zapewnił o perspektywach rozwojowych pocisków rodziny CAMM w wersjach średniego i dalekiego zasięgu, możliwościach kooperacji przy produkcji niskokosztowych pocisków przechwytujących i broni hipersonicznej. „Siła współpracy europejskiej może stać się fundamentem stawiania czoła wyzwaniom przyszłości i wzmocnienia zdolności do odstraszania” - ocenił.

Reklama

O udziale polskich inżynierów mówił także Andrew Builta z L3 Harris, wybranej przez Polskę jako dostawca systemu walki radioelektronicznej Viper Shield w ramach modernizacji myśliwców F-16. Zapewnił, że umowa z jego firmą przyniesie Polsce nie tylko korzyści w postaci zwiększenia zdolności do przetrwania samolotów na polu walki, ale także rozwój kompetencji technologicznych, z których będą mogły korzystać także inne państwa regionu.

Sung Kyun Jeong przedstawił rozwój koncepcji wykorzystania okrętów podwodnych w odstraszaniu. Jak mówił wiceprezes i szef biznesu okrętowego Hanwha Ocean, emerytowany wiceadmirał, obecna koncepcja zakłada połączenie zdolności do niszczenia systemów przeciwnika ze zdolnościami do odstraszania go i zniechęcania do uderzeń. Ponieważ Korea Północna zna rozmieszczenie sił południowokoreańskich, powstał pomysł wykorzystania w celu strategicznego odstraszania okrętów podwodnych, których położenia przeciwnik nie jest w stanie od razu określić. By zwiększyć te zdolności – dodał – Republika Korei zwiększa liczbę swoich okrętów KSS-III. Podkreślił znaczenie współdziałania marynarki wojennej z innymi rodzajami sił zbrojnych. Zaznaczył, że chodzi nie tylko o odstraszanie Korei Północnej, ale także Chin i Rosji.

„Kto będzie miał przewagę technologiczną, będzie miał przewagę na polu walki” – powiedział Józef Wrona z Sieci Badawczej Łukasiewicz skupiającej 22 instytuty badawcze. „Tę przewagę technologiczną budują innowacyjne technologie. Zatem jednym z komponentów, elementów, narzędzi odstraszania są innowacyjne zdolności obronne, które są realizowane poprzez wyposażenie żołnierzy w takie zdolności, w taki sprzęt, który będzie odstraszał adwersarza i dawał przewagę na polu walki” – dodał. Według Wrony, który jest pułkownikiem rezerwy, kluczowa będzie przy tym sztuczna inteligencja, zastosowana w platformach bezzałogowych i załogowych. „Ten, kto osiągnie najwyższy poziom technologii sztucznej inteligencji, uzyska efekt odstraszania” – stwierdził. Do istotnych dla zdolności odstraszania zaliczył – obok potencjału przemysłowego – kompetencje nauki.

Reklama
WIDEO: Czy wojsko zdało egzamin? Rosyjskie drony nad Polską
Reklama

Komentarze

    Reklama