Reklama
  • Wiadomości

NATO nie spodziewało się szybkiego rozkładu władzy w Afganistanie. Biden w ogniu krytyki

Nikt nie przewidział tempa, w jakim struktury państwowe Afganistanu ulegną dezintegracji - powiedział we wtorek na konferencji prasowej w Brukseli sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Zastrzegł, że alternatywą dla wycofania się NATO było nasilenie walk z talibami.

Fot. Lt.Cmdr. Kathryn Gray, CENTCOM, domena publiczna
Fot. Lt.Cmdr. Kathryn Gray, CENTCOM, domena publiczna

Alternatywą dla wycofania się z Afganistanu było nasilenie walk z talibami i w konsekwencji konieczność zwiększenia zaangażowania NATO pod Hindukuszem - powiedział Stoltenberg.

Przypomniał też, że zawarte przez USA porozumienie z talibami zostało zaakceptowane przez wszystkich członków NATO.

"Natowska misja w Afganistanie została wywołana przez atak na Stany Zjednoczone. (...) To, że po decyzji USA o wycofaniu się, inni sojusznicy postanowiły zakończyć swoją obecność, było naturalne" - tłumaczył.

"Nigdy nie zamierzaliśmy zostawać w Afganistanie na zawsze" - powiedział Stoltenberg, wyjaśniając, że długofalowym celem interwencji rozpoczętej w 2001 roku była budowa państwa i sił bezpieczeństwa.

Wyraził jednocześnie zaskoczenie, że afgańskie siły rządowe - przeszkolone i wyposażone przez Zachód - uległy tak szybko talibom. "W ostatnich tygodniach byliśmy świadkami politycznego i militarnego upadku" - dodał.

Według Stoltenberga państwa Sojuszu Północnoatlantyckiego zdawały sobie sprawę z pewnego ryzyka wiążącego się z wycofaniem z Afganistanu, ale nie spodziewały się, że miejscowe struktury władzy upadną tak szybko.

"Widzieliśmy ryzyka, przewidywaliśmy wyzwania, ale nikt nie spodziewał się szybkości, z jaką afgańskie siły bezpieczeństwa, rząd i państwo upadną" - przyznał Stoltenberg.

"Łatwo zrozumieć (naszą) frustrację, kiedy widzimy, że tyle lat wysiłków całej społeczności międzynarodowej nie przyniosły lepszych rezultatów. Jednocześnie niektóre z osiągnięć ciężko będzie cofnąć. (...) Jednym z osiągnięć tych 20 lat było zniszczenie grup terrorystycznych w Afganistanie. Al-Kaida prawie nie istnieje, jest znacznie słabsza niż wtedy, kiedy zaczynaliśmy naszą operację militarną" - zwrócił uwagę sekretarz generalny NATO.

Wyraził on też oczekiwanie, że talibowie dotrzymają danego słowa, pilnując, by terytoria znajdujące się pod ich kontrolą nie stały się ponownie siedliskiem terrorystów. "Sojusznicy z NATO pozostaną czujni, mamy też możliwości atakowania grup terrorystycznych z odległości (...). Możemy to zrobić również w Afganistanie" - ostrzegł Stoltenberg.

Podkreślił jednocześnie, że priorytetem dla NATO jest teraz ewakuacja obywateli państw Sojuszu i partnerskich oraz Afgańczyków, którzy chcą opuścić kraj.

Amerykańska prasa, a także część polityków jego własnej partii skrytykowali we wtorek prezydenta Joe Bidena za jego poniedziałkowe przemówienie na temat sytuacji w Afganistanie. Wielu wskazało, że choć prezydent wziął na siebie odpowiedzialność, to przede wszystkim winą obarczył innych.

Portal "Politico" podkreślił, że Biden "nie przyznał się do popełnienia żadnego taktycznego błędu i powiedział, że niczego nie żałuje".

"Nawet twierdząc, że odpowiedzialność kończy się na nim, Biden wskazał palcem na wszystkich poza nim samym: Donald Trump związał mu ręce umową z talibami, afgańska armia nie chciała walczyć, a niektórzy cywile początkowo nie chcieli opuszczać kraju" - wskazało "Politico".

Reklama
Reklama

Portal zauważył, że nawet część partyjnych kolegów była zaskoczona tonem i treścią przemówienia prezydenta. Były bliski doradca polityczny Billa Clintona i Baracka Obamy, David Axelrod stwierdził, że Biden dobrze uzasadnił decyzję o wyjściu z Afganistanu, lecz nie odniósł się do głównego problemu, czyli "katastrofalnego" wykonania tej decyzji.

Urodzony w Polsce kongresmen Demokratów Tom Malinowski był z kolei sfrustrowany sposobem tłumaczenia przez Biały Dom opóźnień w ewakuacji afgańskich współpracowników sił USA. Biden w poniedziałek stwierdził, że o spowolnienie procesu prosił go były prezydent Aszraf Ghani, obawiając się wywołania paniki. Dodał też, że część Afgańczyków początkowo nie spieszyła się.

"Ktokolwiek pisze te cholerne przekazy dnia, powinien sam stanąć w kolejce po wizę" - powiedział Malinowski.

Konserwatywny publicysta "Washington Post" Marc Theissen stwierdził z kolei, że "katastrofa, którą sprowokował Biden jest najbardziej haniebną rzeczą, jaką widział w ciągu ostatnich trzech dekad w Waszyngtonie". Jak ocenił, albo Biden nie miał pojęcia, co się wydarzy, co czyni go "niekompetentnym, albo wiedział, jaki będzie rezultat, co czyni go "moralnie odpowiedzialnym za celową humanitarną katastrofę".

Inna komentatorka dziennika, Jennifer Rubin, oceniła jednak, że przemówienie prezydenta było "najlepszą możliwą obroną decyzji o wycofaniu". Według publicystki, tłumaczenia prezydenta miały sens i jasno nakreśliły sytuację, jaką zastał.

"Biden wysunął silny argument - który prawdopodobnie znajdzie zrozumienie wśród wyborców - że nie chciał dłużej podtrzymywania kłamstwa, że zwycięstwo jest tuż za rogiem".

Wśród wtorkowych komentarzy przeważały jednak te negatywne. Jednym z najbardziej krytycznych był komentarz redakcyjny "Wall Street Journal", zatytułowany "Biden do Afganistanu: Spadaj".

"[Biden] jest zdeterminowany w odwrocie, przekorny w kapitulacji i pewny słuszności skazania kraju na rządy dżihadystów" - pisze rada redakcyjna dziennika. Gazeta wskazuje, że prezydent obwiniał za sytuację wszystkich, tylko nie siebie: swojego poprzednika za umowę z talibami, innych prezydentów za pozostanie w kraju tak długo oraz Afgańczyków za brak walki.

"Jedną grupą, której nie obwinił byli talibowie, którzy kiedyś chronili Osamę bin Ladena i mogą chronić jego terrorystycznego następcę" - stwierdził "Wall Street Journal".

W niedzielę oddziały talibów wkroczyły i zajęły niemal bez walki Kabul, co oznacza, że po niemal 20 latach od początku dowodzonej przez USA interwencji, sprawują ponownie kontrolę nad Afganistanem.

WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama