Reklama

Siły zbrojne

Morska baza w Bałtijsku coraz bardziej "lądowa" [ANALIZA]

Nabrzeże w Bałtijsku dla poduszkowców desantowych świeci w tej chwili pustkami. Fot. Defence24.pl
Nabrzeże w Bałtijsku dla poduszkowców desantowych świeci w tej chwili pustkami. Fot. Defence24.pl

Największa baza morska rosyjskiej Floty Bałtyckiej w Bałtijsku obchodzi sześćdziesiątą trzecią rocznicę powstania. Oficjalne życzenia składane przez rosyjskie ministerstwo obrony nie zmieniają faktu, że dla Kremla znajdujący się tam port wojenny traci na znaczeniu, natomiast coraz bardziej liczą się systemy wojskowe rozmieszczone na lądzie - w całym Obwodzie Kaliningradzkim.

Rosyjskie ministerstwo obrony przypomniało w oficjalnym komunikacie o 63 rocznicy powstania bazy wojenno-morskiej w Bałtijsku – największej, jak podkreślono, bazie Floty Bałtyckiej (FB). Poinformowano również, że z okazji tego święta życzenia marynarzom służącym w Bałtijsku złożył dowódca tej floty admirał Alieksandr Nosatow. Przy okazji przypominano zasługi tej bazy morskiej oraz znaczenie, jakie oficjalnie ma ona mieć w całym, rosyjskim systemie obronnym.

Obecnie portem w Bałtijsku i jego infrastrukturą dowodzi kontradmirał Aleksiej Peszkow. To właśnie pod jego dowództwem baza morska Bałtijsk została pod koniec roku szkolnego 2018 uznana za najlepszą jednostkę floty. Złożyło się na to wypełnienie w stu procentach planu szkolenia bojowego dla okrętów i jednostek lądowych. Plan ten obejmował około dwustu ćwiczeń bojowych, w tym strzelania rakietowe, artyleryjskie i torpedowe, stawianie min, użycie bomb głębinowych oraz działania przeciwminowe. Dla bałtijskich okrętów było to związane z wykonanie ponad pięćdziesięciu zadań realizowanych na morskich poligonach Morza Bałtyckiego.

Święto obchodzone przez bazę morską w Bałtijsku nie zmienia faktu, że baza ta z roku na rok traci na znaczeniu i jej okręty są w rzeczywistości bardziej nastawione na działania w czasie pokoju i kryzysu niż na czas konfliktu zbrojnego. Widać to wyraźnie, gdy porówna się stan sił okrętowych w bałtijskim porcie sprzed trzydziestu lat i obecnie. Dostrzec to można było również w komunikacie Minoborony z okazji święta bazy. Rosjanie wskazali w nim bowiem, że siłą uderzeniową Floty Bałtyckiej są nie tylko jej okręty rakietowe, ale również… rakietowe, jednostki nadbrzeżne.

image
Trzy największe okręty stacjonujące w Bałtijsku (i największe we Flocie Bałtyckiej) zaczęto budować jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych. Fot. Defence24.pl

Kiedy jednak już wymieniano konkretne jednostki pływające, to nie wskazano na niszczyciele, fregaty i korwety, ale na „pływające wyrzutnie rakiet manewrujących” – czyli małe okręty rakietowe projektu 21631 typu „Bujan-M” („Sierpichow” i „Zielonyj doł” ) o wyporności 950 ton oraz pierwszy, wprowadzony do służby w grudniu 2018 r., mały okręt projektu 22800 typu „Karakurt” („Mityszczy”) o wyporności 800 ton. Wyróżniono je, ponieważ to właśnie one są uzbrojone w precyzyjne rakiety manewrujące systemu „Kalibr”, a więc systemy przygotowane przede wszystkim do zwalczania celów lądowych i mające szachować od północy całą Europę.

Może to oznaczać, że działania przeciwko okrętom przestało być priorytetem dla Floty Bałtyckiej. Rosjanie prawdopodobnie zdali sobie sprawę, że w przypadku konfliktu zbrojnego poruszanie się po liniach komunikacyjnych na Bałtyku, i to dla każdej ze stron, będzie bardzo utrudnione, jeśli nie niemożliwe. Zadania uderzeniowe okrętów już bowiem w dużej części przejęły rakietowe baterie nadbrzeżne, uzbrojone zarówno w pociski przeciwokrętowe, jak i manewrujące – przygotowane do atakowania celów lądowych na odległości nawet ponad 2000 km. Ten zasięg powoduje, że nie ma w tej chwili konieczności podchodzenia okrętami pod brzeg jakiegokolwiek kraju bałtyckiego, ponieważ konwencjonalny atak na niego można przeprowadzić bezpośrednio z lądu, z wyrzutni rozstawionych przede wszystkim w Obwodzie Kaliningradzkim.

I to dlatego ministerstwo obrony, pisząc o przyszłości bazy w Bałtijsku, nie wskazało na plany stworzenie jakiegoś nowego zespołu okrętowego, ale na wprowadzenie w tym roku jeszcze jednego, brzegowego dywizjonu rakietowego. Wygaszenie traktatu INF oznacza, że być może będzie to już jednostka wyposażona oficjalnie w rakiety manewrujące o zasięgu kilkakrotnie przekraczającym zastrzeżoną przez INF granicę 500 km. A wtedy dwa okręty typu „Bujan-M” będą mogły powrócić na Morze Czarne (wcześniej wchodziły w skład Floty Czarnomorskiej), ponieważ ich zadanie przejmą wyrzutnie lądowe, lepiej ukryte i skuteczniej bronione.

image
Okrętowe siły przeciwminowe i zwalczania okrętów podwodnych stacjonujące w Bałtijsku. Fot. Defence24.pl

Baterie nadbrzeżne mogą być bowiem rozśrodkowane w zróżnicowanym terenie, będąc cały czas pod silnym parasolem ochronnym systemów przeciwlotniczych. Systemów tych jest w Obwodzie Kaliningradzkim coraz więcej, czego przykładem jest chociażby nowy zestaw dalekiego zasięgu S-400 „Triumf” przerzucony tam na początku tego roku bezpośrednio z poligonu Kapustin Jar, gdzie przeszedł testy dopuszczające do służby.

To zmniejszające się znaczenie okrętów na Bałtyku w żadnym wypadku nie oznacza jednak, że siły okrętowe Floty Bałtyckiej są w jakiś sposób słabiej wyszkolone. Jeszcze przed kilkunastu laty bywało z tym różnie, ale od 1 lipca 2016 r. sytuacja uległa zdecydowanej poprawie. To właśnie wtedy doszło do wyjątkowej sytuacji, gdy minister obrony Federacji Rosyjskiej Siergiej Szojgu publicznie nakazał admiralicji i generalicji przywrócenie porządku we Flocie Bałtyckiej.

Związane to było z automatyczną czystką przeprowadzoną w dowództwie FB, z której usunięto m.in. dwóch wiceadmirałów Wiktora Krawczuka i Siergieja Popowa. Powodem miały być poważne braki w organizacji szkolenia i codziennej działalności sił, a także przekłamania, jakie wprowadzano do raportów o rzeczywistym stanie sił.

Nowym dowódcą Floty Bałtyckiej został wiceadmirał Aleksander Nosatow, natomiast na szefa sztabu, pierwszego zastępcę dowódcy floty, mianowano wiceadmirała Igora Muchmetszyna. Pozytywne efekty tych zmian widać na co dzień. Wystarczy tylko przypomnieć, że w pierwszych dwóch miesiącach 2019 r. przeprowadzono już ponad dziesięć ćwiczeń na morzu okrętów różnych klas i typów ze strzelaniem rakietowym, artyleryjskim i użyciem uzbrojenia przeciwko okrętom podwodnym.

Tak wysoko utrzymywany poziom wyszkolenia nie zmienia faktu, że Bałtijsk jako port wojenny powoli traci na znaczeniu. Nadal więc dla zagranicznych turystów są utrudnienia w dostaniu się do tego miasta, ale jest już mało prawdopodobne, by w przyszłości stacjonowały tam najnowsze, rosyjskie okręty pierwszej i drugiej rangi. W przypadku ewentualnego konfliktu z NATO, znalazłyby się one bowiem automatycznie w dużym niebezpieczeństwie i to nawet ze strony lądowych systemów artyleryjskich. Rosjanie zdają sobie bowiem sprawę, że z okolic Braniewa w Polsce do portu Bałtijsk odległość wynosi około 28 km.

image
Przy nabrzeżu w Bałtijsku, podobnie jak w Gdyni, coraz częściej zaczynają stać okręty po opuszczeniu bandery. Fot. Defence24.pl

Do zaatakowania największej bazy FB nie potrzeba więc skomplikowanych systemów rakietowych, ale wystarczą np. armatohaubice Krab kalibru 155 mm. Dodatkowo układ portu jest doskonale znany więc nie trzeba jakiś skomplikowanych systemów wskazywania celów. Wiadomo więc gdzie jest wyście z potu, gdzie jest basen portowy dla małych okrętów rakietowych (z 36. brygady kutrów rakietowych), a gdzie dla dużych jednostek nawodnych (np. z 264. dywizjonu zwalczania okrętów podwodnych). Okręty mogą, oczywiście, wyjść na morze, ale w oddaleniu od brzegu będą one z kolei narażone na atak ze strony np. Morskiej Jednostki Rakietowej z Polski (z rakietami NSM o zasięgu ponad 220 km).

Położenie Bałtijska było natomiast idealne w czasie trwania Układu Warszawskiego. Lotnictwo NATO do jego zaatakowania musiałoby bowiem przelecieć wzdłuż całego, polskiego wybrzeża, gdzie np. w okolicach Kołobrzegu była rosyjska baza lotnicza, a wzdłuż wybrzeża rozwinięte systemy obrony przeciwlotniczej (np. w Mrzeżynie i koło Rozewia). Natomiast na „zachodnie” jednostki nawodne czatowały wzdłuż polskiego wybrzeża rosyjskie i polskie kutry rakietowe.

To właśnie z tego powodu w Bałtijsku powstała 1 marca 1956 r. rozporządzeniem ówczesnego ministra obrony ZSRR baza morska pierwszej rangi. Już na początku stacjonowało w niej ponad 100 jednostek pływających, z których 67 było wojskowych. W czasach swojej świetności stworzono tam np. specjalne nabrzeże przygotowane do przyjmowania dużych i małych poduszkowców desantowych, jak również bazę dla wodnosamolotów i łodzi latających z całą infrastrukturą niezbędną do ich wykorzystania.

image
Na nabrzeżu w Bałtijsku przygotowanym dla poduszkowców desantowych stacjonują w tej chwili tylko dwie takie jednostki projektu 12322 typu Żubr. Fot. Mapa Google

Obecnie w Bałtijsku stacjonują już tylko dwa duże poduszkowce desantowe projektu 12322 typu Żubr („Jewgienij Kocieszkow” i „Mordowija”), natomiast pozostała część nabrzeża dla nich przeznaczonego jest wykorzystywana m.in. do składowania kontenerów. Baza dla łodzi latających jest natomiast opustoszała i podobno są plany, by na jej terenie zorganizować centrum turystyczne. Będzie to jednak trudne ponieważ znajduje się ona po drugiej strony portu, na końcu rosyjskiej części Mierzei Wiślanej.

image
Nabrzeże dla łodzi latających w Bałtijsku wraz z hangarami lotniczymi od lat jest opustoszałe. Fot. Wikipedia

Prace remontowe w głównym porcie są dalej realizowane, utrzymywana jest cała infrastruktura magazynowa (w tym ta ukryta), ale poszczególne nabrzeża zaczynają pustoszeć lub są przejmowane przez firmy cywilne. Przykładowo basen kutrów rakietowych i baseny „północne” zostały rozdzielone terminalem kontenerowym, który przez drogi dojazdowe przeciął port dosłownie na pół. Sytuacja przypomina z pozoru to, co się dzieje w porcie wojennym Gdynia Oksywie. O ile jednak w przypadku Marynarki Wojennej RP brak okrętów wynika w ogóle z ich braku, o tyle w przypadku Rosjan jest to prawdopodobnie przemyślane działanie dowództwa całej Wojennomorskiej Fłoty. Dowództwo to chce bowiem realizować swoje zadania na Bałtyku – jednak wprowadza takie środki i systemy, by można to było robić bez zbędnego narażania cennych okrętów.

image
Ważnym elementem infrastruktury bazy morskiej w Bałtijsku jest zaplecze stoczniowo-remontowe z dokami pływającymi. Fot. Defence24.pl
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (12)

  1. anda

    Oj znawcy strategi i taktyki a wiecie co to jest "15 minut" w LWP to oznaczało czas na wyprowadzenie jednostki spod uderzenia. Wszystkie ważne bojowe jednostki powinny znajdować się w takiej odległości od środków ogniowych hipotetycznego przeciwnika aby bo rozpoczęciu ataku można je było wyprowadzić spod uderzenia. Zgodnie z oceną naszych speców od WRE wyłączenie Polski to nastąpi natychmiast albo trzeba popracować tak do minuty. A co my mamy wielkie OOOOOOOOOOOOOOOOOOO zreszta jak całe NATO.

    1. Dalej patrzący

      @anda - to było za zimnej wojny. Dzisiaj Iskander leci 5 minut. A Rosjanie po to wprowadzą pozahoryzontalne radary i zmodernizowane A-50 i A-100 i radary na dronach klasy Ochotnik, by mieć pełną kontrolę i pozycjonowanie celów Polski real-time i non-stop. Czyli zanim alarm dojdzie do koszar, to rakieta już uderzy. A jak rakieta nie uderzy w koszary, to i tak WP zostanie nakryte poza koszarami takimi czy innymi środkami napadu powietrznego. No chyba, że silniejsza A2/AD Tarcza Polski obroni. A wpierw zgniecie i oślepi i odepchnie wrogie A2/AD.

    2. anda

      5 minut leci ale do Braniewa a nie na 500 km, cel skoncentrowany a cel rozproszony to jest inna para kaloszy . likwidacja rozproszonego jednak trwa o wiele dłużej i kosztuje więcej

    3. Dalej patrzący

      @anda - dzisiaj Iskandery - jutro Cyrkony 9 Mach. Tak czy inaczej, przy przewadze rosyjskiego połączonego sieciocentrycznego "bastionu" A2/AD Kaliningradu i Białorusi - szybciej rakieta doleci, niż dojdzie rozkaz wyjścia alarmowego czy nastąpi rozproszenie. Zresztą rakiety najpierw zneutralizują wszystkie radary, samoloty, wyrzutnie rakiet - dla dożynek" Rosja na mniej wartościowy sprzęt i siłę żywą użyje bezkarnie [niebo będzie rosyjskie] lotnictwo - i to pewnie z rakietami niekierowanymi i bombami grawitacyjnymi - dla zmniejszenia kosztów. No chyba, że zbudujemy A2/AD Tarczę Polski, całkowicie oślepimy, zdusimy i odepchniemy wrogie rozpoznanie i świadomość sytuacyjną i wrogą projekcję siły rakiet z rosyjskich A2/AD - wtedy OK - niebo będzie czyste - a WP będzie operowało swobodnie i efektywnie. W takim scenariuszu nasze Kraby i Kryle całkowicie pokryją i zlikwidują dzięki świadomości sytuacyjnej i pozycjonowaniu pozahoryzontalnemu z A2/AD Tarczy Polski, a także dzięki np. APR Nammo 3 Mach 130 km zasięgu - całkowicie Obwód Kaliningradzki - oraz wymiotą podstawę operacyjna na Białorusi przynajmniej na 100 km w głąb. Szczerze - nawet bym nie marnował NSMów i RBS-15 Mk3 na Kaliningrad, tylko wraz z ATACMS i JASSM/ JASSM-ER - wszystkie "kły" skoncentrował na likwidację A2/AD bastionu na Białorusi [i podstawy operacyjnej dla 1 Armii Pancernej Gwardii] - koncentrując ich uderzenia znacznie powyżej 100-130 km+ do 1000 km w głąb [dla JASSM-ER] na radary, lotniska, wyrzutnie rakiet, składy amunicji itd. W sumie - po finalizacji dostaw JASSM-ER i ATACMS - zbierze się ca 200 sztuk rakiet manewrujących i balistycznych dalszego zasięgu. Co już wymusi przynajmniej dość mocne związanie obrony przeciwrakietowej Rosji [ca 3 pułki antyrakietowe] - a i tak atak np. saturacyjny dałby pewnie jakieś efekty.

  2. Dalej patrzący

    @ktos - niczego nie rozumiesz, przypinasz mi na siłę swoje wyobrażenia. Sam promuję pokrycie całego Obwodu Kaliningradzkiego artyleria dalekiego zasięgu Krabów, a lepiej Kryli - zwłaszca APR Nammo 3 Mach 130 km - przy sieciocentrycznym wpięciu i pozycjonowaniu real-time z dronów. Tyle, że te Kraby i Kryle mogą operować tylko i wyłącznie pod bańka parasola A2/AD tarczy Polski. A dokładnie - dzięki PRZEWADZE polskiej A2/AD nad rosyjskimi, zaczynając od zagłuszenia i oślepienia radarów i sensorów i łączności nieprzyjaciela. Dlatego właśnie pojedynek między A2/AD rozstrzyga się przed pierwszym strzałem na zasadzie "albo - albo"- i pełni rolę twardej wyceny, kto faktycznie kontroluje dany teren i projekcję siły.To najlepszy komunikat strategiczny "nawet nie zaczynajcie - NIE OPŁACA się w kalkulacji koszt-efekt" - na tym polega skuteczne odstraszanie [oczywiście wraz z naszymi głowicami asymetrycznego odstraszania jądrowego - operacjami specjalnymi na terenie wroga - by ŁĄCZNA wycena koszt-efekt była absolutnie zniechęcająca dla agresora - już na etapie planowania]. Atakowanie 1 radaru 100 rakietami...o większym absurdzie nie słyszałem...no comment... Saturacja - jest potrzebna - ale najpierw w obronie przez uniwersalne rakiety [jak PAC-3MSE] pełniące funkcje i antyrakietowe i plot. Wraz z własną pełną kontrolą i świadomością sytuacyjną [C4ISR] - na terenie Polski i na terenie buforów dokoła Polski - dopiero to daje w ogóle jakąkolwiek operacyjność i wartość bojową całej reszcie WP. Najpierw czyste niebo pod parasolem A2/AD Tarczy Polski - po to saturacyjnie antyrakiety i plot w jednym - dopiero potem W OGÓLE może działać cała reszta WP.

  3. Dalej patrzący

    Rosjanie analizują SWOT i relację koszt-efekt. Flota [zwłaszcza nawodna] na Bałtyku traci sens przy zasięgach broni precyzyjnych, pełnym pokryciu powierzchni wody i lądu - i ich saturacji. Za to Obwód Kaliningradzki nabiera coraz większej wartości dla strategów Kremla [i na poziomie strategicznym i na poziomie operacyjno-taktycznym] jako "bastion" i niezatapialny lotniskowiec i podstawa operacyjna dla wojsk lądowych. I dla lotnictwa też. Wszystko dzięki bąblowi antydostępowemu A2/AD Obwodu Kaliningradzkiego. Skoro nasi decydenci nie umieją sami wyciągać wniosków i patrzą na innych - to niech patrzą i uczą się od Rosjan. Bez zduszenia A2/AD Kaliningradu, a za parę lat A2/AD, które Rosja stworzy na Białorusi - to wszelka operacyjność Wojska Polskiego - czy wojsk lądowych, czy lotnictwa, czy marynarki wojennej - jest zwyczajnie przyzerowa. Tylko silniejsza strefa A2/AD Tarcza Polski zdusi te strefy rosyjskie. To kwestia saturacyjnego pojedynku rakiet, antyrakiet, sieciocentrycznego C4ISR i WRE. Pojedynku, który rozstrzygnie się w istocie przed pierwszym strzałem - i który rozstrzygnie na zasadzie "all or nothing" jeszcze w trakcie pokoju. Bo kto ma przewagę WRE, kto kawałkuje drugiemu łączność i oślepia świadomość sytuacyjną - i dysponuje jednocześnie saturacją efektorów - ten już wygrał przed pierwszym strzałem. I dlatego 2/3 do 3/4 środków PMT powinno być przekierowane na system nr 1 - strategiczną, saturacyjną, sieciocentryczną A2/AD Tarczę Polski. Oczywiście z elementami ofensywnymi "buławy zabójcy" ale odciętymi jako kupony od zdolności zasadniczo defensywnych - czyli strategiczna koncentracja asymetryczna na obronie - a jednocześnie asymetryczne odstraszanie minimalnym kosztem - przez głowice w rękach operacji specjalnych i przez projekcję siły konwencjonalnej, głownie rakietowej, projekcję siły, która jest chroniona i zapewniana przez bąbel A2/AD Tarczy Polski [rozciągający się na bufory dokoła Polski]. Musimy mieć własny suwerenny sieciocentryczny C4ISR, z tego własną świadomość sytuacyjną i kontrolę non-stop w trybie real-time, własny system pozycjonowania [na bazie triangulacji 3D w ramach Polski - nie na bazie GPS - oraz mieć saturacyjne efektory i nośniki pozycjonowania aktywnego - laserowego, radarowego itd] - gdzie własny system pozycjonowania jest podstawą dla efektorów precyzyjnych. Nie samoloty, nie czołgi, nie okręty - tylko A2/AD Tarcza Polski i jej "bąbel" [wliczając WRE i cyberprzestrzeń] - to jest absolutny priorytet, na który powinny iśc pieniądze, kosztem innych Harpii, Kruków, Borsuków, Mieczników itd. - które Polski nie obronią - a bez A2/AD Tarczy Polski - są tylko celami do wybicia w pierwszym dniu. Bo na razie to A2/AD Kaliningradu wymiata i kontroluje Polskę. A bez naszej ZASADNICZEJ KONTRY w postaci A2/AD Tarczy Polski - będzie tylko gorzej - bo dojdzie A2/AD na Białorusi [wraz z A2/AD Kaliningradu powstanie razem jeden zbiorczy "bastion"] - Rosjanie zepną wszystko sieciocentryzcnie, zlikwidują tez dzięki temu "cienie radarowe" - bo zmodernizowane A-50 i nowe A-100 i inne latające radary [choćby na dronach - większych od Ochotnika] dostarczą Rosjanom real-time non-stop pełnych danych sytuacyjnych z całego terenu Polski i dla efektorów ofensywnych i dla defensywnych. Gdzie dojdą nowe Iskandery i kalibry i zupełnie nowa generacja - Cyrkony 9 Mach. S-300 i S-400 zostaną spięte sieciocentrycznie, dostaną nowe efektory - a przecież i tak staną się drugim garniturem względem nowej generacji - S-350 i S-500. Bez zassania najnowszych technologi i licencji - bez ich rozwoju, bez koncentracji na to większości środków PMT dla budowy własnej suwerennej saturacyjnej A2/AD Tarczy Polski - to wszelkie i militarne i polityczne plany Polski - skończą się w 15 lat maximum. A faktycznie proponowałbym ustawić deadline tego strategicznego projektu wg zasady ostrożności - na max 2030. Pierwszy ruch to zakupy asymetryczne - sieciocentryczne kppanc od MMP, Raybolta po Brimstone. Nawet dokupienie [zamiast Harpii] ok. 1000 PAC-3MSE [nawet ja się zestarzeją - będą doskonałymi rakietami plot]. Czyli taki program "natychmiastowy" - do realizacji do 2025. Bo po 2025 trzeba już po kolei wprowadzać kolejne elementy A2/AD Tarczy Polski. Kolejne elementy C4ISR, WRE, cyberprzestrzeń, sensory, efektory, nośniki.

    1. Czytelnik

      Brawo. Ale obawiam się, że nie jest Pan decydentem. Jak będzie wyglądać wojna strony, która ma przewagę informatyczną i powietrzną, mieliśmy małą próbkę przy wybiciu przez Amerykanów oddziału Wagnera a wcześniej przy zdobyciu pewnego mostu w Iraku w wojnie Amerykanów a Irakiem.

  4. politrukolog

    @fsd: ty ten tekst na poważnie, czy przepisałeś od swojego dziadka, stalinowca, tylko ten tekst o Watykanie dodałeś od siebie?

  5. ktos

    Dalej patrzący - widze fascynat saturacji. Policz sobie ile km ma Obwod Kaliningradzki i jaki jest zasieg artylerii a szybko zauwazysz ze juz dzis Wojsko Polskie moze zrownac z ziemia dowolny punkt w obwodzie uzywajac tanich pociskow artyleryjskich. Co ty za zakupy chcesz robic i po co? Poza tym zamierzasz atakowac jeden radat 100 rakietami bo wtedy na pewno sie uda? A koszt rakiet policzyles?

  6. hym108

    To jest artykul o tym ze Rosjanie dobrze zarzadzaja tym co maja. Przesowaja okrety na inne waznijsze miejsca.

  7. Marek

    Okręty...Ich nazwy, pochodzą od małych rosyjskich miast w obwodzie moskiewskim, tzn. prawidłowo: Sierpuchov i Mytiszczi (Mytischi)

  8. Roman

    @Połonka 1660 Ciekawe te spostrzeżenia z "rajdu sprzed kilku lat po państwach nadbałtyckich". Czyżby w Lipawie (łot. Liepaja) i na wyspie Saaremaa (pol. Ozylia) czas zatrzymał się w miejscu i w dalszym ciągu istniał tam Związek Sowiecki? Przecież Lipawa jest już od prawie 30 lat w niepodległej Łotwie, podobnie jak i Ozylia w Estonii. Czyżby władze niepodległej Łotwy i Estonii utrzymywały w tamtych miejscach dawne porządki? Tylko gdzie te tak "liczne" wojska łotewskie czy estońskie, które stacjonują w jakichś zamkniętych "wojennych gorodach"?

  9. Conrad

    Nic o okrętach podwodnych. Tych jest we Flocie Bałtyckiej dość dużo i są sprawne.

  10. fsd

    Ani Królewiec nie powinien być w ich łapach ani Krym. Tyle na temat. Dopóki się nie nawrócą będą wciąż zagrożeniem. Tylko powrót wolności tam zmieni ich złą politykę, łącznie z historyczną, z przeprosinami, reparacjami, rewizją pokojową ich granic, uznaniem Watykanu, wdrożeniem gospodarki solidarnej społecznie, zapoczątkowaniem nowej polityki wg wartości, w tym braterstwa narodów.

  11. Połonka 1660

    Niuniu jednym słowem bida. Podobnie jak cały królewiec. Bida i zacofanie w zasadzie każdy strzał w tamtym kierunku to strzał w cel. Kilka lat temu zrobiłem rajd po państwach nadbałtyckich Lipawa typowe miasto garnizon 20-tys mieszkańców sami wojskowi i ich rodziny. Odcięte od świata przepustka potrzebna na wjazd i wyjazd. Sarema wyspa podobnie rolnicy musieli mieć przepustki żeby dojechać na swoje pole. Ok.40 baz wojskowych. Niuniu podoba Ci się takie państwo. Bo z twoich komentarzy wynika ,że bardzo.

  12. dim

    Logiczne. Po wprowadzeniu NDR (jeśli tylko Amerykanie udostępnią doń w porę właściwe oczy), operowanie okrętów z Bałtijska staje się fikcją, a morski desant - rzezią agresorów. I oczywiście to samo w drugą stronę, tj. na temat polskich "fregat" i podobnych wynalazków. Grandą jest wywalanie na nie pieniędzy, czysto w błoto.

Reklama