Reklama

Geopolityka

Królowa Elżbieta II przyjmuje do służby lotniskowiec HMS „Queen Elizabeth”. Fot. UK MoD

Królowa wita „Królową” w brytyjskich siłach morskich

Brytyjska Królowa Elżbieta II wzięła udział w ceremonii włączenia do Royal Navy nowego lotniskowca HMS „Queen Elizabeth”. Nie oznacza to jednak, że okręt osiągnął gotowość do działań operacyjnych, ponieważ nastąpi to dopiero w 2020 r.

Ceremonia włączenia okrętu na stan marynarki wojennej Wielkiej Brytanii odbyła się 7 grudnia br. w Portsmouth – macierzystej bazie lotniskowca HMS "Queen Elisabeth". Poza królową Elżbietą II wzięła w niej udział księżniczka Anna, sekretarz obrony Gavin Williamson oraz całe wyższe dowództwo brytyjskich sił zbrojnych.

Uroczyste przyjęcie do służby lotniskowca HMS „Queen Elizabeth”. Fot. UK MoD

Cała uroczystość odbyła się zgodnie z wieloletnią tradycją. Najpierw odczytano rozkaz o włączeniu okrętu na stan floty, a później dwudziestoletnia marynarz Ellie Smith z Hull podniosła banderę wojennę (White Ensign). Dodatkowo żona dowódcy okrętu komandora Jerry’ego Kyda oraz najmłodszy członek załogi pokroili szpadą oficerską wielki tort dokładnie odwzorowujący kształt lotniskowca.

Zgodnie z tradycją żona dowódcy okrętu oraz najmłodszy członek załogi pokroili pałaszem oficerskim wielki tort w kształcie lotniskowca. Fot. UK MoD

Sprawie nadano dużą rangę, ponieważ wraz z nowym okrętem Wielka Brytania potwierdziła, że nadal chce być zaliczana do największych mocarstw morskich. Przypomniano przy tej okazji, że w 2017 r. położono również stępkę pod dwa inne bardzo ważne dla Royal Navy okręty: pierwszą nową fregatę Type 26 i pierwszy okręt podwodny z rakietami balistycznymi nowego typu Dreadnought.

„Wciągając dzisiaj banderę na HMS „Queen Elizabeth”, Wielka Brytania potwierdziła swoje miejsce wśród największych potęg morskich… Dzięki nowym okrętom Royal Navy będzie zdolna do projekcji siły na morzu, w powietrzu, na lądzie i w cyberprzestrzeni, oferując naszemu narodowi wybór militarny i polityczny w niepewnym świecie”.

Admirał Philip Jones, pierwszy lord morski i szef sztabu marynarki wojennej

Wprowadzenie okrętów do służby – początek problemów

Podniesienie bandery wojennej na HMS "Queen Elisabeth" nie oznacza, że okręt włączono do służby operacyjnej. Lotniskowiec zakończył dopiero - pomyślnie - drugą turę prób morskich, a przed nim najważniejszy etap przygotowań - integracja na pokładzie grupy lotniczej. Próby ze śmigłowcami mają się zacząć na początku przyszłego roku, natomiast loty samolotów pokładowych są przewidziane na jesień 2018 r. i będą realizowane u wybrzeży Stanów Zjednoczonych.

Przygotowanie do tego wydarzenia już trwają, ponieważ w amerykańskich ośrodkach treningowych 150 Brytyjczyków szkoli się już z obsługi i wykorzystania 13 brytyjskich samolotów F-35. Wielka Brytania bardzo ściśle współpracuje w tej dziedzinie z Amerykanami wiedząc, że jej oba przyszłe lotniskowce będą później wchodziły w skład zespołów sojuszniczych. Nastąpi to jednak nie wcześniej niż w 2020 r.

Pierwsze podniesienie bandery wojennej na lotniskowcu HMS „Queen Elizabeth”. Fot. UK MoD

Jednym z największych problemów okazuje się jednak nie sprzęt nowej generacji, ale brak nowych osób chętnych do służenia na obu brytyjskich lotniskowcach. Poza HMS "Queen Elisabeth" budowana jest bowiem jeszcze bliźniacza jednostka HMS "Prince of Wales", a więc ogółem do ich obsadzenia potrzebne będzie będzie ponad 3000 marynarzy. Może dojść do sytuacji, w której do utrzymania nowych lotniskowców konieczne będzie wycofanie dwóch dużych okrętów desantowo-śmigłowcowych HMS "Albion" i HMS "Bulwark".

Kolejnym problemem okazało się miejsce bazowania. W chwili rozpoczęcia budowy zakładano, że oba lotniskowce (lub co najmniej jeden z nich) będą stacjonowały w Plymouth, a więc w porcie dającym bezpośrednie wejście na Atlantyk. Wszystko wskazuje jednak, że nowe okręty, każdy o wyporności ponad 70000 ton, nigdy się tam nie pojawią i na stałe będą przebywały w Portsmouth, a więc w miejscu leżącym pośrodku kanału La Manche.

Lotniskowiec HMS „Queen Elizabeth” po raz pierwszy wpływa do swojej bazy w Portsmouth. Fot. UK MoD

Brytyjczycy tłumaczą, że w obecnej bazie znajduje się sztab brytyjskiej marynarki wojennej, a więc będzie łatwiej prowadzić nadzór nad lotniskowcami. W rzeczywistości chodzi o koszty przygotowania portu Plymouth, który leży przy stosunkowo płytkiej rzece Tamar. Tymczasem zanurzenie lotniskowców to około 11 m. Dla porównania, największy dotychczas brytyjski okręt – śmigłowcowiec HMS „Ocean” - potrzebuje toru wodnego głębszego niż 6,5 m. Pogłębianie rzeki Tymar byłoby więc kosztownym i ciągłym procesem, który musiałby być realizowany przez zakładane kilkadziesiąt lat służby operacyjnej nowych okrętów.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (4)

  1. commodor

    Jak wejdzie do służby czy to nie bedzie juz przestarzała konstrukcja skoro rosjanie zamierzją zbudować superlotniskowiec ?

    1. Maczer

      Najpierw niech go zbudują :) Potem zobaczymy jego wyposażenie i czy przeskoczyli już poziom lamp P, wtedy porównamy i wydamy werdykt.

    2. Podpułkownik Wareda

      commodor! " ... Rosjanie zamierzają zbudować superlotniskowiec?". Panie commodor! Skąd tego rodzaju informacja? Osobiście zaryzykuję tezę, że Rosjanie nigdy nie zbudują superlotniskowca - porównywalnego tonażem do amerykańskich superlotniskowców! Rosjanie nie mają niezdrowych ambicji, i słusznie, aby kiedykolwiek zostać mocarstwem morskim bądź oceanicznym. Są realistami i pragmatykami, a nie szaleńcami. I nie planują wydawać kolosalnych pieniędzy na okręty, które nie będą im do niczego przydatne. Ich program rozwoju floty wojennej, preferuje wprowadzenie do linii okrętów nawodnych zupełnie innej klasy. Okręty podwodne stanowią oddzielny temat. To, że Amerykanie utrzymują w linii 10 atomowych superlotniskowców uderzeniowych, to absolutnie nie znaczy, że Rosjanie będą ich - "na łeb, na szyję" - doganiać w tym zakresie. Już bowiem wcześniej doszli do wniosku, że "nie tędy droga" i - powtarzam - koncentrują się na budowie okrętów nawodnych innej klasy i przeznaczenia. Chociażby ze względów finansowych. A poza tym, Rosjanie doskonale wiedzą, że Amerykanie nie mają (bo mieć nie mogą!) żadnej pewności: na ile - w przypadku hipotetycznego konfliktu zbrojnego z Rosją z użyciem broni jądrowej - będą przydatne operacyjnie ich atomowe superlotniskowce uderzeniowe? A także: jak długo zdołają one przetrwać na otwartych wodach, w dowolnym punkcie jakiegokolwiek oceanu lub morza - 4 godziny, 6 godzin, 1 dobę, 2 doby, 4 doby? Panie commodor, czy teraz Pan już rozumie, dlaczego Rosjanie nie przeznaczą miliardowych kwot i nie zbudują superlotniskowca?

  2. u_boot

    szkoda że nikt nie kontynuuje drugowojennego pomysłu z budową "lodowego giganta" o wielkości stadionu olimpijskiego (albo i wiekszego). to by dopiero był rozmach, nie mówiąc już o niezatapialności.

  3. Jurek

    Witam oddali lotniskowiec a ludzi stocznia w Rosyth zwalnia gdzie był budowany .

  4. nowych

    Zamiast budować lotniskowce, które w razie wojny zostaną zniszczone pierwszego dnia brytyjczycy powinni w szkołach zawodowych, liceach, technikach uczyć młodzież jak przy pomocy prostych narzędzi (kątówka, wiertarka, spawarka) zrobić broń maszynową, na przykład STENa. To ich ochroni przed napastnikami a nie przyszła sztuczna rafa koralowa.

    1. Maczer

      Oczywiście. Nie zapomnij o przekuwaniu kos na sztorc - kowal w każdej wsi !

    2. CB

      Tacy następcy Adama Słodowego (choć pewnie nie wiesz nawet kto to): w tym celu użyjemy starej szprychy rowerowej i gumki recepturki...

Reklama