Reklama

Geopolityka

Koniec polityki otwartych drzwi? Europa potrzebuje fundamentalnych zmian [OPINIA]

Fot. Délmagyarország/Schmidt Andrea / licencja CC BY-SA 3.0 Wikipedia
Fot. Délmagyarország/Schmidt Andrea / licencja CC BY-SA 3.0 Wikipedia

Europa nadal nie odpowiedziała sobie wprost jakie jest jej stanowisko wobec kryzysu związanego z nielegalnymi imigrantami. Twierdzenia o potrzebie dalszego prowadzenia polityki „otwartych drzwi” coraz rzadziej trafiają przy tym na podatny grunt, a część państw rozsądnie przygotowuje się już samodzielnie lub w gronie najbliższych sojuszników do sprostania kolejnym falom kryzysu. Nastał czas powrotu do pragmatycznej postawy wobec narastających wyzwań, której filarem jest zapewnienie bezpieczeństwa w coraz bardziej niestabilnym otoczeniu kontynentu - pisze dr Jacek Raubo.

Europa ewidentnie kończy ze złudzeniem, że radzi sobie z napływem tysięcy nielegalnych imigrantów z Afryki oraz Azji. Świat wokół Starego Kontynentu zmierza ku jeszcze większej dezorganizacji. Ukraina daleka jest od stabilności wewnętrznej, nie wspominając już nawet o zamrożonym konflikcie w jej wschodniej części. Libia, zapomniana przez media, jest na krawędzi upadku lub jak kto woli jest państwem upadłym, gdzie schronienia szukają zwolennicy Daesh. Wojna w Syrii zaczyna za to przypominać balansowanie wielkich regionalnych graczy na bardzo chybotliwej linie.

Świat niestabilności i niepewności

Większość komentatorów nie przypuszczała, że dojdzie do sytuacji, w której Turcy zestrzeliwują rosyjski samolot, a teraz grożą wejściem do Syrii, gdzie jest już kontyngent wojsk Rosji. Nie wspominając o zatargach państw arabskich z rosnącym w siłę Iranem, co skutkuje nawet propagandowym upokarzaniem Stanów Zjednoczonych w rejonie Zatoki Ormuz. A przecież jest jeszcze dysponujący milionami lub nawet 2-3 miliardami dolarów, samozwańczy kalifat. Lista zagrożeń nie jest zapewne zamknięta, co tym bardziej wymusza bycie stanowczym w kwestii zapewnienia bezpieczeństwa własnego państwa.

Obecne podejście do kryzysu migracyjnego sprowadza się do niemal bezwarunkowego przyjmowania mas ludzi, którzy najczęściej nie poddają się żadnej kontroli. UE oraz najbardziej rozwinięte państwa nie zdołały opanować sytuacji. Stąd też z punktu widzenia Polski należy bardzo pragmatycznie pomyśleć o własnym potencjale oraz o pozyskaniu sojuszników, nie tyle w perspektywie długoterminowej, co raczej tu i teraz. W tym kontekście można pochwalić chociażby próby stworzenia wzajemnej platformy wsparcia pomiędzy państwami regionu, przede wszystkim w oparciu o rozszerzoną Grupę Wyszehradzką. Szczególnie jeśli mowa jest o kryzysie związanym z nielegalnymi imigrantami.

Polityka "otwartych drzwi" już tylko polityką kanclerz Angeli Merkel ?

Obecnie, z liczących się europejskich graczy w zasadzie tylko kanclerz RFN Angela Merkel, niczym przysłowiowy „ostatni broni swojej dotychczasowej postawy, opartej o politykę "otwartych drzwi" i faktyczne lekceważenie głosów sprzeciwu. Szeregi jej krytyków na krajowej jak i europejskiej płaszczyźnie rosną w siłę. Nie da się zapomnieć, że w tym kontekście własną politykę opartą o zasadę „dziel i rządź” prowadzi także Turcja. Chociaż akurat władze w Ankarze można bardzo prosto zrozumieć, gdyż jest to zapewne zwykła gra o jak najwyższą pomoc dla państwa, nie wspominając o symbolicznym ukaraniu UE za dotychczasową postawę względem problemu tureckich starań w zakresie dołączenia do grona unijnych państw.

Jako przełamanie pewnego tabu można więc potraktować słowa francuskiego premiera Manuela Vallsa o systemie kwotowym, wypowiedziane na konferencji poświęconej bezpieczeństwu w Monachium. Reprezentant V Republiki odrzucił pomysł wprowadzenia permanentnych zasad rozdziału kolejnych, napływających do Europy imigrantów. Podkreślając, że jego państwo będzie oczywiście partycypować w dotychczasowych porozumieniach, które rozdzieliły pomiędzy poszczególnymi państwami ograniczoną grupę imigrantów. Valls podkreślił, że władze francuskie nigdy nie powiedziały do imigrantów aby przybyli do Francji, co świadczy o sprzeciwie wobec działań Angeli Merkel.

Zaznaczył, że Paryż nie jest gotowy do opieki nad kolejnymi falami nielegalnych imigrantów. Wcześniej swoje postawy względem omawianego problemu zaostrzyły m.in. Dania, Austria czy nawet, w takich aspektach jak kontrola granic, Szwecja. Przy czym coraz rzadziej europejska polityczna poprawność kamufluje rodzące się napięcia oraz problemy. Zaś to sprzyja okrywaniu, nawarstwiającej się od pierwszych dni kryzysu, nieudolności w planowaniu strategicznym.

Nie widzę, nie słyszę i nie mówię

Oczywiście można się tylko zastanowić czy teraz takie stanowcze stwierdzenia władz w Francji są oznaką siły czy wręcz odwrotnie - próbą ukrycia słabości i coraz bardziej narastających obaw o własne bezpieczeństwo. Paryż działa bowiem obecnie niejako reaktywnie, chcąc zminimalizować skutki wcześniejszej bierności. Nie wspominając o potrzebie walki o wyborców, którzy już bardzo dobrze dostrzegają problemy narosłe np. wokół obozów zlokalizowanych wokół Calais. Socjaliści wiedzą, że może to przełożyć się na ich wyniki, a cała francuska tradycyjna klasa polityczna widzi możliwość zmian w postawach wyborczych zaniepokojonych Francuzów. Tak czy inaczej trwająca przez wiele miesięcy atmosfera, którą można obrazować stwierdzeniem "Nie widzę, nie słyszę i nie mówię" przestaje być atrakcyjna nawet dla elit rządzących, z wyłączeniem urzędników UE, w dużej mierze nie podlegających kontroli wyborców.

Jeszcze niedawno komentatorzy ostro krytykowali Węgry. Szczególnie, gdy władze w Budapeszcie starały się zgodnie z prawem zabezpieczyć własne granice i respektować wcześniejsze umowy z innymi państwami UE. Nie da się zapomnieć również o głośnej dezaprobacie zachodnioeuropejskich elit oraz urzędników Brukseli, co do pojawiających się stanowczych głosów państw Europy Środkowej i Wschodniej względem systemu kwotowego przydziału imigrantów. Wygląda na to, że Manuel Valls nie mówi dziś głosem tych, którzy już wcześniej nie zamierzali brać udziału w mówiąc delikatnie dość krótkowzrocznej polityce otworzenia granic i zaproszenia każdego imigranta na Stary Kontynent.

Wobec tego trzeba zastanowić się z czym pragmatycznie i realistycznie spotka się UE lub szerzej Europa, jeśli opadnie entuzjazm wśród ostatnich obrońców dotychczasowej polityki otwartych drzwi. Przede wszystkim musi nadejść czas na przeanalizowanie znaczenia szczebla unijnego w zakresie reagowania kryzysowego oraz prawdziwych, nie tych deklarowanych, możliwości różnego rodzaju instytucji odpowiadających za tą sferę działania. Niewykluczone, że trzeba będzie spotkać się w gronie państw tworzących strefę Układu z Schengen i bez sentymentów określić przyszłość tych rozwiązań we współczesnej Europie. Z samego mówienia o zagrożeniu istnienia strefy jej prawdziwy, realny stan nie ulegnie żadnej poprawie. Być może czas na wielką konferencję i ustanowienie Schengen XXI w., dostosowanego do wyzwań i zagrożeń innych niż wcześniejsza XX wieczna „La Belle Époque” Starego Kontynentu.

Symboliczna "dżungla" w Calais

Francja przedłużając stan wyjątkowy pokazuje dobitnie, że dotychczasowe rozwiązania prawne w zakresie zwalczania np. zagrożeń terrorystycznych są również w przypadku Europy Zachodniej przestarzałe. Co więcej do niektórych dzielnic w Europie Zachodniej bez udziału silnych oddziałów policji czy nawet pokazu siły wojska służby państwowe nie mają normalnego wstępu. Do tych enklaw płyną kolejne grupy nigdzie nie zameldowanych i częstokroć pozbawionych żadnych dokumentów tożsamości, fal nielegalnych imigrantów. Nie mówiąc już o stworzeniu licznych obozów, które jak tzw. „dżungla” w Calais wymknęły się spod kontroli państwa.

Można spokojnie domniemywać, że próby przywrócenia władztwa państwa mogą skończyć się rozlewem krwi. Powstaje pytanie, czy likwidacja nielegalnych koczowisk nie doprowadzi do użycia siły wobec funkcjonariuszy służb na większą skalę. Przypomnieć należy w tym kontekście m.in. statystyki dotyczące wieku oraz płci wśród obecnych fal imigrantów, co może jeszcze bardziej zwiększyć poziom agresji.

Państwa stanęły także przed potrzebą utrzymania w ryzach własnych organizacji ekstremistycznych, które pozycjonują się obecnie na scenie politycznej właśnie w kontekście kryzysu związanego z nielegalną imigracją. Zaznaczyć trzeba iż, nie chodzi o legalnie działające partie polityczne czy też inne organizacje społeczne, ale o typowy ekstremizm polityczny. Radykałowie mogą bowiem coraz częściej używać działań podlegających penalizacji, tj. napaści, pobić, podpaleń etc. I co ważniejsze mowa o przeciwnikach polityki „otwartych drzwi”, np. rasiści, neonaziści itd., jak i radykalnych zwolennikach skrajnych organizacji lewackich, bojówek anarchistycznych itd. W dodatku coraz częstsze marsze, pochody, kontrpochody czy manifestacje i kontrmanifestacje będą tylko sprzyjały małym grupkom szukającym starć z drugą stroną lub służbami porządkowymi. Nie wspominając o takich kwestiach jak potencjalny wzrost drobnej przestępczości, ataków na podłożu seksualnym. Szczególnie, gdy część z ludzi stłoczonych w obozach dla imigrantów przestanie odczuwać sympatię do państw je przyjmujących.

Granica państwowa jako pojęcie względne

Innego rodzaju wyzwaniem jest przywrócenie na nowo znaczenia granicom państwowym, szczególnie tym zewnętrznym. Dotychczasowe zasoby okazały się niewystarczające, co stwarza potrzebę jeszcze szerszego zgrywania się ze sobą państw w obrębie współdzielenia sił oraz środków. To właśnie pojawiło się w agendzie wspomnianego spotkania Grupy Wyszehradzkiej i należy uznać takie starania jako odpowiedni krok do przygotowania się na kolejne stadia kryzysu. Lecz każde państwo musi, co powtarzane było już wielokrotnie, być gotowe na przywrócenie kontroli na swoich granicach. I to już nie tylko w sytuacjach epizodycznych, jak np. turniej EURO, ale w dłuższej perspektywie czasu. W dodatku należy brać pod uwagę potrzebę dyslokacji do pomocy straży granicznej oraz policji, wydzielonych kontyngentów wojskowych. Granice są bowiem forsowane w dobie obecnego kryzysu niejednokrotnie przy użyciu siły, jak to miało miejsce np. w Macedonii czy na Węgrzech. Tylko odpowiedni pokaz siły może wbrew pozorom zapobiegać zagrożeniu życia funkcjonariuszy, policjantów, strażników.

Nie da się zapomnieć, że kryzys mogą wykorzystać do swoich celów terroryści. Chodzi zarówno o działania bieżące, polegające na antagonizowaniu ludności państw przyjmujących imigrantów oraz samych imigrantów, jak i długofalowe. W tej drugiej grupie zawarte jest budowanie hermetycznych wspólnot, podatnych na późniejszą radykalizację, a także rekrutację nowych zwolenników. Trzeba bowiem brać pod uwagę pewien ubytek wśród dotychczasowych mieszkańców Europy Zachodniej, którzy sympatyzowali z terrorystami i trafili do Syrii, Iraku, Afganistanu, Somalii itd. lub zostali rozpracowani przez służby specjalne i policyjne. Pojawienie się całych mas nowych ludzi, tak naprawdę z bardzo trudno sprawdzalną przeszłością, może utrudnić infiltrację tych grup. Świadczą o tym m.in. stanowiska niemieckich służb policyjnych i specjalnych, trochę bezradnie rozkładających ręce na pytanie czy nadal mają pełen ogląd wśród całego spektrum islamistów przebywających na terytorium Republiki Federalnej Niemiec.

W Europie trzeba zdefiniować na nowo zasady ochrony integralności granic, również przed zagrożeniem pozamilitarnym. Niezbędne jest przywrócenie właściwego priorytetu możliwości kontroli nad granicami państwa, co obecnie jest utrudniane czy wręcz uniemożliwiane przez regulacje dotyczące praw człowieka (jak brak możliwości odholowania łodzi z imigrantami, czy bardzo ostre ograniczenia dotyczące zatrzymywania imigrantów w strzeżonych ośrodkach, nawet jeśli nie mają dokumentów). Trzeba pamiętać, że integralność terytorialna państwa jest podstawą dla jego funkcjonowania i musi być broniona, a prawa osób, które ją naruszają swoim zachowaniem, nie mogą uniemożliwić suwerennym rządom ochrony granic.

Reklama
Reklama

Komentarze (8)

  1. Kismet

    Autor porusza zagadnienia połowicznie. To co zgadza się z polityczną poprawnością, artykułuje, co się nie zgadza przemilcza.Tak się zachowują prawie wszystkie publikatory w Europie. Przemilczany przez niego jest główny motyw powodujący nieprzystosowywanie się przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu do realiów kulturowych europejskich. Ten motyw to wyznawany przez 99% imigrantów islam. To poprzez wyznawanie tej totalitarnej ideologii religijnej odrzucają wszystko co może w zakresie obyczajów i kultury ofiarować im Europa. Cała edukacja tych setek milionów wyznawców wiary Mahometa, polega na nauczaniu ich od piątego roku życia NIENAWIŚCI do tych którzy są innnego wyznania lub są ateistami. Imamowie i nauczyciele w szkołach koranicznych dzień w dzień wtłaczają im do głowy ogrom zła jaki drzemie w Europejczykach. Tak wyedukowani przybywają na nasz kontynent jako misjonarze mający to zło z nas wyplenić. A socjal który jak uważają im się należy traktują jako nagrodę za walkę ze złem w świecie niewiernych. Trzeba się trochę wysilić i starać się zrozumieć o co tym ludziom chodzi gdy zachowują się tak roszczeniowo. Z ich strony patrząc to nie jest bezsensowne zachowanie, oni mają wytyczony cel który starają się realizować naszym kosztem, bo wg. szariatu wszystko jest Allaha

    1. gts

      Tak dokładnie to jest kolejny czynnik który powinien zostać wzięty pod uwagę.. do tego co już napisałem. a co jeszcze raz ulokuje poniżej. Czy to czyjaś inspiracja czy Islam zwietrzył szanse na kolejny podbój trudno określić. Na ile to będzie przebiegać jak podbój a na ile jak na taktykę spalonej ziemi przekonamy się zapewne za kilkadziesiąt jak nie kilkanaście lat. Sytuacja może się zakończyć tak jak w Syrii co prawda mieliśmy tam jakaś formę dyktatury ale ja nie widzę inne formy trzymania władzy w państwach islamskich (w końcu tam nie ma czegoś takiego jak demokracja, tam jest prawo silniejszego w najprostszej postaci) ale był to kraj na wskroś wzorcowy na tamtych terenach - bogaty i pokojowy, Dziś z bogactwa nie zostało nic poza ruinami. co będzie dalej? Albo podbój rzeź i chaos przez dziesięciolecia dokonywany przez islamskich fanatyków i inne zwaśnione strony albo "odbudowa ala Irak" gdzie bogactwa, intratne tereny i inwestycje dostaną się obcym, pewnie i tym którzy lubią w ten sposób się bogacić. Może to być zrobione rękami np Rosjan albo Amerykanów... natomiast na pewno znów będzie chodzić o kasę i władzę. Wielu z przywódców europejskich to nie ostatni debile, ale ludzie którym do głowy wbijano doktrynę socjalistyczną przez różnej maści organizacje związane bezpośrednio z Kremlem. Dzisiejsze władze Niemiec wywodzą się niebezpośrednio z ruchów socjalistycznych NRD powiązanych z np RAAF i innymi prokomunistycznymi formacjami. Zarzuty o powiązania ze STASI również nie są bezpodstawne. Zobacz sobie jak traktują ludzi władze w Szwecji czy Norwegii - to czysty komunistyczny zamordyzm, w którym to państwo decyduje o całym życiu obywatela i narzuca mu nawet siłą poprawność polityczną, która skutkuje rozwodnieniem postaw racjonalnych w tym pro narodowych z dbaniem o własna kulturę i tradycje włącznie. Ręka w rękę idą z nimi liberałowie, którzy zobaczyli, że socjalizm to żyła złota lepsza od każdego rodzaju kapitalizmu gdzie wolny wykształcony człowiek może o sobie i o własnym państwie decydować. Tu mamy czystą postać tego co działo się w ZSRR Państwo narzuca obywatelowi co ma robić, co kupować jak wychowywać dzieci itp. Za cudze pieniądze komunizm działa świetnie. Problem w tym że to równia pochyła i ludzie którzy pracują i godnie zarabiają jest co raz mniej a co raz więcej jest gęb do wykarmienia. W ZSRR byli to zwykli Rosjanie, a w UE są to rozpieszczani imigranci. Skoro dziś ani murzyn, ani muzułmanin nie musi pracować żeby dostać więcej pieniędzy niż pracujący biały człowiek to w Europie zaczął się ten sam problem, który trawi każdy socjalizm czy komunizm - to że ten system sam z siebie nie ma prawa się utrzymać i musi pasożytować na innych... To zwykła matematyka, ilość pieniędzy wpływających do tych które wypływają. Jeśli wypływają na prace i inwestycje jest to kapitał, jeśli idą na zasiłki jest to marnotrawstwo... Co do tego że oni są głupi miałbym pewne wątpliwości bo po ilości finansowanych przez Kreml pożytecznych idiotów mam raczej wrażenie że to wielka gra na osłabienie całej Europy. To już samo napędzające się koło socjalistyczno-libernalnych powiązań i czerpania zysku z zamordyzmu. Socjaliści coś nakazują albo zabraniają a liberałowie maja z tego zysk i wcale nie muszą płacić za "reklamę" Widać to we wszystkich obostrzeniach dla przemysłu w Europie, które mają kompletnie w nosie kraje pozaeuropejskie. Normy, limity i zakazy są w wielu przypadkach totalną bzdurą ale podnoszą współczynnik dojenia pieniędzy zarówno z firm jak i od osób fizycznych a z tego wszystkiego czerpie i rozrasta się cały ten "Rak" europejskiej biurokracji. Co raz bardziej przypomina to rzeczywiście kołchoz a nie umowę partnerską pomiędzy narodami. Władza staje się jak w ZSRR dysponentem pieniądza którzy rozdziela sobie wg własnego uznania i widzimisię, są biali którzy na wszystko zasuwają. Pytam się więc po co jeszcze są w tym systemie sprowadzani ludzie odmienni kulturowo których religie i kultura stoi w sprzeczności z ideami Europejskimi... Dla mnie to nie głupota, a celowe działanie... Ktoś kto przeczyta kilkadziesiąt książek na temat rosyjskiego imperializmu, komunizmu i działań służb zestawi to z wiedzą nieogólnie dostępną może sobie uświadomić że działania Kremla to nie "polska fantazja - byle do weekendu" ale plany 15-30-50 letnie. Niestety tak samo działają inne cwane liberalne organizacje, syndykaty czy też kluby, które zarabiają na wszystkim i świetnie doklejają się do rożnych politycznych systemów. Takie raki toczą dziś wszystkie zachodnie społeczeństwa. Władza i pieniądz to wspólny mianownik.

  2. Edmund

    Podstawowy kryzys Europy to kryzys niskiego poziomu intelektualnego decydentów i polityków EU. No niestety orłami intelektu to oni nie są. Przede wszystkim brak przewidywania bliskiej i dalszej przyszłości jako skutek własnych decyzji, całkowicie oderwanie aby nie powiedzieć separacja od społeczeństwa, brak zdrowego rozsądku. Wielu z nich skończyło (albo i nie) marne szkoły zawodowe. W Polsce taki poziom wykształcenia kwalifikuje tylko do wykonywania prostych prac fizycznych, ale oni podejmują decyzję za całą Europę. Nie dziwi więc niszczenie własnej kultury, którą się nie zna, więc się jej nie szanuje. W związku z tym nie wiedzą skąd przyszli to i nie wiedzą, w którym kierunku taka Europa ma zmierzać. Taki twór nie ma szans na dalsze istnienie.

    1. df

      Niestety, ale nie uwierzę w tę teorię. Trzeba mieć kompletną atrofię musku, brak wyobraźni i instynktu samozachowawczego, aby nie przewidzieć skutków tak masowego zalania dzikim elementem Europy.

    2. gts

      I tu cie zmartwię bo trochę mijasz się z prawdą. Wielu z nich to nie ostatni debile, ale ludzie którym do głowy wbijano doktrynę socjalistyczną przez różnej maści organizacje związane bezpośrednio z Kremlem. Dzisiejsze władze Niemiec wywodzą się niebezpośrednio z ruchów socjalistycznych NRD powiązanych z np RAAF i innymi prokomunistycznymi formacjami. Zarzuty o powiązania ze STASI również nie są bezpodstawne. Zobacz sobie jak traktują ludzi władze w Szwecji czy Norwegii - to czysty komunistyczny zamordyzm, w którym to państwo decyduje o całym życiu obywatela i narzuca mu nawet siłą poprawność polityczną, która skutkuje rozwodnieniem postaw racjonalnych w tym pro narodowych z dbaniem o własna kulturę i tradycje włącznie. Ręka w rękę idą z nimi liberałowie, którzy zobaczyli, że socjalizm to żyła złota lepsza od każdego rodzaju kapitalizmu gdzie wolny wykształcony człowiek może o sobie i o własnym państwie decydować. Tu mamy czystą postać tego co działo się w ZSRR Państwo narzuca obywatelowi co ma robić, co kupować jak wychowywać dzieci itp. Za cudze pieniądze komunizm działa świetnie. Problem w tym że to równia pochyła i ludzie którzy pracują i godnie zarabiają jest co raz mniej a co raz więcej jest gęb do wykarmienia. W ZSRR byli to zwykli Rosjanie, a w UE są to rozpieszczani imigranci. Skoro dziś ani murzyn, ani muzułmanin nie musi pracować żeby dostać więcej pieniędzy niż pracujący biały człowiek to w Europie zaczął się ten sam problem, który trawi każdy socjalizm czy komunizm - to że ten system sam z siebie nie ma prawa się utrzymać i musi pasożytować na innych... To zwykła matematyka, ilość pieniędzy wpływających do tych które wypływają. Jeśli wypływają na prace i inwestycje jest to kapitał, jeśli idą na zasiłki jest to marnotrawstwo... Co do tego że oni są głupi miałbym pewne wątpliwości bo po ilości finansowanych przez Kreml pożytecznych idiotów mam raczej wrażenie że to wielka gra na osłabienie całej Europy. To już samo napędzające się koło socjalistyczno-libernalnych powiązań i czerpania zysku z zamordyzmu. Socjaliści coś nakazują albo zabraniają a liberałowie maja z tego zysk i wcale nie muszą płacić za "reklamę" Widać to we wszystkich obostrzeniach dla przemysłu w Europie, które mają kompletnie w nosie kraje pozaeuropejskie. Normy, limity i zakazy są w wielu przypadkach totalną bzdurą ale podnoszą współczynnik dojenia pieniędzy zarówno z firm jak i od osób fizycznych a z tego wszystkiego czerpie i rozrasta się cały ten "Rak" europejskiej biurokracji. Co raz bardziej przypomina to rzeczywiście kołchoz a nie umowę partnerską pomiędzy narodami. Władza staje się jak w ZSRR dysponentem pieniądza którzy rozdziela sobie wg własnego uznania i widzimisię, są biali którzy na wszystko zasuwają. Pytam się więc po co jeszcze są w tym systemie sprowadzani ludzie odmienni kulturowo których religie i kultura stoi w sprzeczności z ideami Europejskimi... Dla mnie to nie głupota, a celowe działanie... Ktoś kto przeczyta kilkadziesiąt książek na temat rosyjskiego imperializmu, komunizmu i działań służb zestawi to z wiedzą nieogólnie dostępną może sobie uświadomić że działania Kremla to nie "polska fantazja - byle do weekendu" ale plany 15-30-50 letnie. Niestety tak samo działają inne cwane liberalne organizacje, syndykaty czy też kluby, które zarabiają na wszystkim i świetnie doklejają się do rożnych politycznych systemów. Takie raki toczą dziś wszystkie zachodnie społeczeństwa. Władza i pieniądz to wspólny mianownik.

  3. lis

    I tak oto zbytnia otwartość może przerodzić się w skrajną nienawiść. :]

  4. Takitam

    Teraz na zamykanie drzwi już jest za późno. Teraz drzwi to może jeszcze zamykać Polska, Czechy, Słowacja czy Węgry. W Europie Zachodniej drzwi już zamknąć się nie da. Choćby tamtejsi politycy nagle wszyscy zaczęli stanowczo sprzeciwiać się przyjmowaniu imigrantów, to już niczego nie zmieni. Teraz to już nie Kanclerz Niemiec, będzie zapraszać kolejnych imigrantów do Europy, lecz ich krewni i znajomi którzy już tu są.

    1. kim1

      Dokładnie tak. w perspektywie iluś tam lat powstaną na zachodzie Europy kalifaty albo państwa upadłe. Chyba, że dojdzie do powstania jakiegoś rodzaju "dyktatury".

  5. aaa

    Ponad 50 mld euro będzie kosztować utrzymanie przez Niemcy ponad miliona imigrantów do 2017 roku. Gdyby te pieniądze przeznaczyć na 6 mln prawdziwych uchodźców w Libanie, Turcji i Jordanii to każdy z prawdziwych uchodźców mógłby co miesiąc otrzymywać świadczenie wyższe od polskiej pensji minimalnej. Europejska lewica woli wydawać 50 euro za dobę na hotel dla jednej osoby w Niemczech niż przeznaczyć te pieniądze dla kilku osób w obozach w Libanie i Jordanii a każdy człowiek który ośmieli się skrytykować lewicową politykę jest nazywany faszystą jak w Wenezueli za czasów Hugo Chaveza. Pieniądze UE są nie tylko źle rozdzielane ale przede wszystkim trafiają do niewłaściwych osób. Nawet lewicowa Komisja Europejska przyznała że 60% ludzi którzy przedostali się do Europy z ostatnią falą imigrantów to imigranci ekonomiczni którzy nie pochodzą z krajów ogarniętych wojną ale ich utrzymanie pochłania miliardy euro. Odesłanie imigrantów ekonomicznych może okazać się niemożliwe ponieważ wiele krajów już zapowiedziało że nie przyjmie z powrotem swoich obywateli np. Pakistan. Libańska dziennikarka Carol Malouf, udawała uchodźcę w drodze do Europy, twierdzi że jedynie 20% tych ludzi to Syryjczycy. Zdaniem lewicy, nawet ludzie którzy atakują ciężarówki żeby przedostać się z Francji do Wielkiej Brytanii są uchodźcami. Czy we Francji jest jakaś wojna przed którą trzeba uciekać do Wielkiej Brytanii? Każdy uchodźca może wystąpić o azyl we Francji podobnie jak mógł to wcześniej zrobić we Włoszech lub Hiszpanii.

    1. Mirek

      To tak jak w bajce o nagim królu, który twierdził, że jest ubrany. Wszyscy wiedzieli, że jest inaczej, ale to był król. Tym królem w Europie jest Angela Merkel i Niemcy.

  6. Zdziwiony

    Wszystko jest zaplanowane a media wmawiają nam co się dzieje. Powód tej operacji poznamy w swoim czasie. Niestety rezultaty możemy przewidzieć już dziś.

  7. Tomek

    "Nie da się zapomnieć, że kryzys mogą wykorzystać do swoich celów terroryści. Chodzi zarówno o działania bieżące, polegające na antagonizowaniu ludności państw przyjmujących imigrantów, jak i długofalowe." A może mądre głowy przyjmą w końcu do wiadomości, że ludzi po prostu nie chcą etnicznego kataklizmu i powtórzenia historii Konstantynopola? Czy Pan Jacek Raubo i jemu podobni nie mogą pogodzić się z faktem, że są na świecie jeszcze jakieś białe kraje?

    1. malkontent

      A ilu ludzi kojarzy nazwę Konstantynopol? A jeszcze mniej wie że upadek zaczął się od splądrowania go przez krzyżowców :) Po prostu wszyscy ciągle trąbią o tych strasznych obcych to się boją.

  8. olaf

    Jeszcze nie tak dawno temu, w Egipcie jak najbardziej normalną rzeczą, było pokazywanie się kobiet na ulicy bez nakrycia głowy. Obecnie jest to niemalże wykluczone. To drobny symbol, ale widoczny, pokazujący jak zmieniają się kraje muzułmańskie. Oczywiście jest tego dużo więcej, ale dysydentom umyka, że świat zmienia się, a ich poglądy , postrzeganie nie. Demokracja (wolność) to Koran. Rozbroili nieświadomie bombę, która pęczniała od wielu lat - nie chcąc się do tego przyznać, uważają że nie muszą szukać wyjścia, rozwiązania problemu. Lewacy żywo przypominają duchownych - rządzić bez wkładu pracy, odpowiedzialności za czyny i wzbranianiem się przed kontrolą i krytyką. Problemem nie są imigranci, tylko klasy które dały przyzwolenie na ten bałagan.