Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie
Kadłub argentyńskiej „Czapli”. Stracone szanse dla Polski?
Argentyńska marynarka wojenna poinformowała o zakończeniu budowy we francuskim konsorcjum stoczniowym Kership kadłuba i nadbudówek okrętu patrolowego ARA „Piedrabuena” typu Gowind. Patrolowce tego typu były również proponowane dla polskiej Marynarki Wojennej w ramach programu „Czapla”, a ich lepiej uzbrojona wersja była oferowana w ramach programu „Miecznik”.
Zgodnie z wpisem na Tweeterze argentyńskiej marynarki wojennej z 27 września 2020 roku, w stoczni Kership zakończono budowę kadłuba i nadbudówek drugiego z czterech zamówionych okrętów patrolowych typu Adroit. Wydarzenie to jest traktowane jako sukces, ponieważ od podpisania umowy upłynęło jedynie dziewiętnaście miesięcy. Okręt ARA „Piedrabuena” jest bowiem budowany w ramach kontraktu zawartego przez argentyńską marynarkę wojenną 14 lutego 2019 roku. Drugą stroną umowy było konsorcjum zadaniowe Kership, w skład którego wchodzi francuska stocznia Piriou oraz koncern stoczniowy Naval Group.
Kontrakt warty około 300 milionów euro przewidywał zbudowanie we Francji trzech pełnomorskich okrętów patrolowych OPV 87 (Offshore Patrol Vessel) oraz przekazanie odpowiednio doposażonego, już istniejącego, prototypowego patrolowca tego „L’Adroit”. Okręt ten był testowany i wykorzystywany we francuskiej marynarce wojennej od 2011 do 2018 roku.
Po umowie podpisanej z Argentyną „L’Adroit” został wyremontowany i przerobiony dla potrzeb zamawiającego, otrzymując ostatecznie w grudniu 2019 roku banderę argentyńskiej marynarki wojennej i nazwę ARA „Bouchard”. ARA „Piedrabuena” jest więc drugim patrolowcem, który będzie przekazany, ale jednocześnie pierwszym, który zostanie zbudowany od podstaw dla Argentyńczyków.
Zachowano przy tym większość najważniejszych charakterystyk jednostki prototypowej. ARA „Piedrabuena” ma więc podobną jak ex. „L’Adroit” długość 87 m, szerokość 13 m oraz wyporność 1650 ton. Pomimo tej wielkości stała załoga patrolowca składa się jedynie z 30 osób. Okręt ma dodatkowo miejsce do zabrania 30 „pasażerów”: komandosów, specjalistów grupy lotniczej, itd. Zachowano przy tym charakterystyczną sylwetkę „L’Adroit” ze zintegrowanym, stożkowym masztem oraz znajdującym się pod nim, panoramicznym mostkiem, zapewniającym obserwację w kącie 360º z wnętrza okrętu).
Jest to typowy patrolowiec. Może on pływać bez zaopatrzenia przez ponad trzy tygodnie, przepływając w tym czasie 8000 Mm z maksymalną prędkością 21 w. Pomocą dla realizacji zadań nadzoru i ochrony szlaków morskich jest niewątpliwie pokład dla średniego śmigłowca (o wadze do 10 t) lub bezzałogowego pionowzlotu (na „L’Adroit” Francuzi wykorzystywali dron Camcopter S-100 austriackiej firmy Schiebel) oraz dwa slipy rufowe przygotowane do przyjmowania dwóch dużych łodzi sztywnodennych (o długości do 9 m) dla grup specjalnych lub abordażowo-inspekcyjnych.
Skromne uzbrojenie patrolowca jest dopasowane do głównych zadań, jakie stawia się tej klasy jednostkom. W przypadku „L’Adroit” była to więc jedyna ręcznie kierowana armata GIAT/Nexter kalibru 20 mm (wymieniona na ARA „Bouchard” na zdalnie sterowaną armatę kalibru 30 mm od Leonardo), dwa karabiny maszynowe kalibru 12,7 mm oraz broń niezabijająca: dwa działka wodne oraz dwa generatory zakłóceń i sygnałów akustycznych LRAD (Long Range Acoustic Device). Uzbrojenie to jednak może zostać z łatwością wzmocnione, do czego od samego początku był przygotowany francuski projekt.
Opcję takiego, dodatkowego wyposażenia dla okrętów patrolowych typu Gowind koncern Naval Group zaproponował m.in. Marynarce Wojennej RP w ramach programu „Czapla”. Oferta złożona przez francuski koncern obejmowała dodatkowo możliwość budowania tych jednostek w polskich stoczniach. Gdyby wtedy została ona przyjęta, być może kadłuby argentyńskich okrętów byłyby budowane w Trójmieście lub Szczecinie. A Marynarka Wojenna miałaby nowoczesne okręty patrolowe i korwety.