Reklama
  • Komentarz

Hipersoniczny miecz i tarcza dla amerykańskich niszczycieli [KOMENTARZ]

Światowy wyścig zbrojeń trwa. Jednym z jego współczesnych aspektów jest wyposażenie jednostek pływających w pociski hipersoniczne. Amerykanie planują ich zintegrowanie z niszczycielami typu Arleigh Burke. Na ich pokładach mają też znaleźć się nowe radiolokatory zdolne do sprawnego i śledzenie obiektów lecących z prędkością hipersoniczną.

Niszczyciel typu Arleigh Burke odpala pocisk z pionowej wyrzutni. Fot. US Navy
Niszczyciel typu Arleigh Burke odpala pocisk z pionowej wyrzutni. Fot. US Navy

To, że pociski hipersoniczne są przyszłością, jeżeli chodzi o prowadzenie walki na morzu nie ulega już żadnej wątpliwości. Pociski nowej generacji są opracowywane przez światowe mocarstwa. Do ich zalet należy możliwość szybkiego dotarcia do celu, a co za tym idzie krótsze przebywanie w strefie oddziaływania jego systemów obronnych. Hipersoniczny pocisk trudniej wykryć i śledzić, a co gorsza sama energia kinetyczna wywołana przez jego uderzenie w cel (lądowy lub w nawodny) może doprowadzić do jego zniszczenia. To także idealna broń m.in. w amerykańskiej doktrynie natychmiastowego uderzenia (Prompt Strike).

Pociski hipersoniczne mają w zasadzie tylko jedną wadę – są większe i droższe niż dotychczas użytkowane pociski poddźwiękowe, typu Harpoon albo Tomahawk. Analitycy uważają, że broń ta w pierwszej kolejności trafi na okręty podwodne, które są trudniejsze do wykrycia i znacznie łatwiej mogą podejść na pozycje umożliwiające ich skuteczne odpalenie. W następnej kolejności broń hipersoniczna pojawi się jednak także na okrętach nawodnych. Obecnie US Navy pracuje nad koncepcją zupełnie nowego okrętu, który zastąpi w pierwszej kolejności krążowniki rakietowe typu Ticonderoga, a kiedyś może także niszczyciele typu Arleigh Burke.

Mają to być jednostki wyposażone w liczne, duże wyrzutnie pocisków hipersonicznych a co za tym idzie same będą wielkich gabarytów. Pewnych wskazówek co do ich gabarytów można szukać w projekcie amerykańskiego niszczyciela typu Zumwalt (wyporność pełna 16 tys. ton, 20 pionowych wyrzutni po cztery komórki każda) albo chińskiego niszczyciela Typ 055, przez Amerykanów klasyfikowanego już zresztą jako krążownik „typu Renhai” (ponad 12 tys. ton wyporności, 112 pionowych stanowisk startowych).

Okręty te będą mogły być uzbrajane w dowolną kombinację pocisków hipersonicznych i poddźwiękowych. Zaletą tych ostatnich będzie to, że będzie można po prostu zabierać ich więcej niż hipersonicznych (po 4 czy nawet 8 w miejsce jednego pocisku hipersonicznego).

Oczywiście wybudowanie przez Amerykanów wielkich okrętów bojowych to nadal pieśń przyszłości. Na przeszkodzie stoi fakt, że broń hipersoniczna nie została jeszcze wprowadzona (co ciekawe US Navy prowadzi dziś nad nią badania wspólnie z US Army) trudno więc budować w tej chwili do niej nośnik. Do tego dochodzą koszty jak i to, że ich budowa będzie trwała latami. Stany Zjednoczone zbyt wiele zainwestowały też – i nadal inwestują – w okręty typu Alreigh Burke, które służą od początku lat 90. Obecnie w służbie jest ich aż 66, a co najmniej kilkanaście kolejnych ma jeszcze powstać lub jest w różnych stadiach budowy (do służby wprowadza się ich po 2-3 rocznie).

Z tego powodu raczej na pewno dojdzie to przebudowy okrętów tego typu tak, aby w miejsce obecnych pionowych wyrzutni pocisków zainstalować nowe większe. Jak powiedział wadm. Thomas Moore, takie zabieg będzie się wiązał ze zmianami konstrukcyjnymi, ale niszczyciele typu Arleigh Burke, dzięki temu, że zaprojektowano je z myślą o pionowych wyrzutniach startowych, charakteryzują się ogromną podatnością na modyfikacje, znacznie większą niż poprzednie typy Spruance i Adams. Te których budowy jeszcze nie rozpoczęto mogą powstać w ogóle zgodnie ze zmienionym projektem. W ten sposób niszczyciele Arleigh Burke choć nie staną się może wymarzonymi nosicielami broni hipersonicznej to i tak będą okrętami o ogromnych możliwościach bojowych.

US Navy myśli także o zapewnieniu swoim niszczycielom odpowiednich radiolokatorów, zdolnych do efektywnego wykrywania i śledzenia broni hipersonicznej nieprzyjaciela. W przypadku planowanych okrętów Arleigh Burke Flight III odpowiedni sensor jest opracowawany już od lat i powinien być gotowy przed ukończeniem pierwszych z nich. Jest to radar AN/SPY-6 z modułami nadawczo-odbiorczymi opartymi o azotek galu.

Takie urządzenia nie będą mogły być posadowione na starszych niszczycielach i z tego powodu Naval Sea Systems Command rozważa stworzenie pomniejszonego radiolokatora opartego na podobnych rozwiązaniach. Planuje się, że budowane obecnie niszczyciele wersji Flight IIA mają otrzymywać urządzenia i przyszłych fregat US Navy FFG (X) planuje się radiolokatory z mniejszą liczbą modułów. Co ciekawe radary powstałe w nowej technologii mają być łatwiejsze w utrzymaniu niż używane obecnie AN/SPY-1D.

W efekcie planowanych modernizacji US Navy ma otrzymać w relatywnie krótkim czasie liczne jednostki pływające zdolne tak do rażenia pociskami hipersonicznymi jak i wykrywania a w domyśle obrony, przed podobną bronią używaną przez potencjalnego przeciwnika.

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama