- Wiadomości
- Komentarz
Wybory w USA: Trump uratował Demokratów [KOMENTARZ]
Największym przegranym amerykańskich wyborów do Kongresu jest niewątpliwie Donald Trump. Spodziewany nokaut Demokratów miał zapoczątkować jego kampanię prezydencką. Wyniki jednak były ogromnym zawodem dla Republikanów, którzy zaczęli postrzegać Trumpa jako kulę u nogi. Ponadto triumfował gubernator Florydy Ron DeSantis, postrzegany jako główny kontrkandydat b. prezydenta w wyścigu o nominację Republikanów w wyborach prezydenckich 2024 r.

Trzy dni po wyborach Republikanie wciąż nie mogli być pewni nawet zdobycia większości w Izbie Reprezentantów, choć przed wyborami prognozy wskazywały, że ich przewaga będzie zdecydowana. Tymczasem w ponad 20 okręgach różnica głosów była tak mała, że w piątkowy wieczór Republikanom brakowało wciąż 7 mandatów do odbicia niższej izby Kongresu. Nawet jeśli ostatecznie osiągną tu wymęczony sukces to będą mieli ok. 220-225 mandatów czyli jedną z najmniejszych większości w historii Izby Reprezentantów. Jeszcze gorsza jest sytuacja jeśli chodzi o wybory do Senatu. Demokraci odbili Republikanom mandat senatorski w Pensylwanii, gdzie ich kandydat John Fetterman, nie mający zbyt dużego doświadczenia politycznego, uzyskał 4,5 pkta proc. przewagi nad Mehmetem Ozem. Republikanie kontrolowali ten mandat od 1968 r. Poprzedni senator Pat Toomey był w Senacie od 2010 r. ale zrezygnował z ubiegania się o nominację ze względu na silną opozycję ze strony zwolenników Trumpa. Toomey był bowiem jednym z 7 republikańskich senatorów, którzy uznali Trumpa winnym w głosowaniu w drugiej procedurze jego impeachmentu, w związku z jego rolą w szturmie Kapitolu. Oz, który ma również obywatelstwo tureckie i bliskie związki z tureckim prezydentem Recepem Tayyipem Erdoganem (służył również w wojsku tureckim), został wskazany przez Trumpa. Oz w prawyborach republikańskich z minimalną przewagą pokonał b. podsekretarza skarbu w administracji Busha Davida McCormicka, który potępił szturm na Kapitol i uznawany jest za centrystę.
Zobacz też
Oz nie był jedynym kandydatem Trumpa, który poniósł porażkę lub którego zwycięstwo nie było zbyt przekonujące. Jednym z czołowych kandydatów wspieranych przez b. prezydenta był JD Vance, który zdobył mandat w Ohio z 6,5 pkt proc. przewagi nad demokratycznym rywalem. Tyle, że w poprzednich wyborach w 2016 r. ten sam mandat został zdobyty przez Republikanina Roba Portmana z 21 pkt proc. przewagi, a niezwiązany z Trumpem kandydat na gubernatora Ohio Mike DeWine, znienawidzony przez stronników Trumpa za restrykcyjną politykę antycovidową, pokonał rywala z 35 pktami proc. przewagi, w odbywających się równolegle wyborach gubernatorskich. Trump wskazał również kandydatów na senatorów w Georgii Herschela Walkera oraz w Arizonie Blake'a Mastersa (obaj bez żadnego doświadczenia politycznego). Z Trumpem blisko związany jest też kandydat Republikanów w Nevadzie Adam Laxalt, mocno zaangażowany w oskarżenia o rzekome fałszowanie wyborów prezydenckich przez Demokratów w 2020 r. To właśnie te 3 stany zadecydują o tym kto będzie miał większość w Senacie (bez nich Demokraci mają 48 mandatów, a Republikanie 49, ale przy remisie większość zachowują Demokraci, gdyż decydujący głos ma wiceprezydent jako przewodniczący Senatu), najnowsze dane z Arizony wskazują na prawdopodobieństwo zwycięstwa Demokraty Marka Kelly'ego. W Georgii dotychczasowy senator Raphael Warnock zdobył 1.3 pkta proc. przewagi nad Walkerem ale zabrakło mu 0,4 % do wymaganej przez prawo stanowe bezwzględnej większości.
Wciąż nie są też rozstrzygnięte wybory senatorskie na Alasce, choć tu bój toczy się między dwoma Republikankami: wskazaną przez Trumpa i popartą przez aparat partyjny Kelly Tschibaka oraz sprawującą ten mandat od 20 lat Lisą Murkowski. Problem w tym, że Murkowski, podobnie jak Toomey, głosowała za uznaniem Trumpa winnym w drugim impeachmencie. Jeśli Murkowski pozostanie w Senacie to będzie to kolejny cios dla b. prezydenta, zwłaszcza, że mandatu w Izbie Reprezentantów z Alaski prawdopodobnie nie uzyska faworytka Trumpa Sarah Palin (niefortunna kandydatka na wiceprezydent w 2008 r.). Demokraci triumfują natomiast w wyborach gubernatorskich, gdzie odbili co najmniej 2 stany od Republikanów: Massachusetts i Maryland. W Maryland kandydat Trumpa Dan Cox został znokautowany przez Demokratę Wesa Moore'a stosunkiem 61:37, choć 4 lata temu Republikanin Larry Hogan pokonał Demokratę 12 pkt proc. przewagi. Kandydat Republikanów w Massachusetts Geoff Diehl również był faworytem Trumpa i przegrał 28 pkt proc. z Demokratką Maurą Healey, choć 4 lata temu Republikanin Charlie Baker pokonał Demokratę 33 pktami przewagi. Za to uznawany za potencjalnego rywala Trumpa w wyścigu o nominację Republikanów w wyborach prezydenckich Ron DeSantis pokonał rywala 20 pktami przewagi. Wciąż toczy się walka o urząd gubernatora Arizony między kandydatką Trumpa Kari Lake a Demokratką Katie Hobbs i póki co to Hobbs ma przewagę. Również i tu 4 lata temu zwyciężył ze zdecydowaną 14-pktową przewagą Republikanin Doug Ducey.
Zobacz też
Frekwencja w amerykańskich wyborach była stosunkowo wysoka, zwłaszcza wśród młodych wyborców, którzy zdecydowanie poparli Demokratów (co również źle wróży Republikanom na przyszłość). Było to zaskoczenie, gdyż spodziewano się, że rozczarowani Bidenem wyborcy Demokratów raczej nie pójdą tłumnie na wybory. Problem w tym, że choć obecny prezydent cieszy się niską popularnością to jego poprzednik jest jeszcze mniej popularny. I to strach przed Trumpem, a nie popularność Demokratów, spowodowała, że Republikanie nie zdyskontowali niezadowolenia społecznego spowodowanego sytuacją ekonomiczną, w tym wysoką inflacją, a także coraz większymi problemami Bidena z niesfornymi sojusznikami z Erdoganem i Mohammadem bin Salmanem na czele.
Trudno się zatem dziwić, że zamiast spodziewanej fety u Republikanów zapanowała atmosfera rozliczeń, a Joe Biden mógł ogłosić sukces. Nawet jeśli Demokraci ostatecznie utracą obie izby (co jest mało prawdopodobne) to wrażenie porażki Republikanów i tak już pozostanie. Republikanie nie tylko nie mogli ogłosić zwycięstwa ale wyraźna kula u nogi jaką jest dla nich Trump i jego wpływy w partii przesunęła całą uwagę na rozgrywkę wewnętrzną. Trump sam zresztą się do tego przyczynił sugerując w jednej z pierwszych swoich powyborczych wypowiedzi „niewdzięczność" DeSantisa, który jakoby byłby nikim, gdyby nie Trump. Tymczasem pro-republikańscy komentatorzy oskarżyli Demokratów, że manipulowali w prawyborach republikańskich, pomagając przeforsować „słabych kandydatów" (czyli kandydatów Trumpa). Jeśli zatem w przyszłym tygodniu Trump ogłosi swój start w wyborach prezydenckich to jeszcze bardziej podzieli to Partię Republikańską, a walka o nominację i eliminację kandydatów Trumpa do Kongresu zapowiada się bardzo zacięta. Jeśli wygra ją republikański mainstream to nie można wykluczyć, że Trump i tak wystartuje, rozbijając głosy republikańskie. Nic zatem dziwnego, że Biden stwierdził, że będzie „zabawne obserwować starcie DeSantisa i Trumpa". Oczywiście dla Bidena lepsze byłoby gdyby Trump wystartował.
Zobacz też
W Izbie Reprezentantów reelekcję zdobyło 16 spośród 18 jej członków z prawego skrzydła Republikanów, którzy głosowali przeciwko rozszerzeniu NATO o Szwecję i Finlandię. Jedynie Madison Cawthorn, uwikłany w skandale obyczajowe, nie ubiegał się o reelekcję, a Lauren Boebert wciąż walczy o mandat w Colorado. Reelekcję uzyskała też czwórka ze skrajnie lewicowego skrzydła Demokratów, która głosowała przeciwko przejęciu rosyjskich aktywów w USA. Suma summarum Rosjanie nie mogą jednak być zadowoleni z wyników tych wyborów, a administracja Bidena (mimo niektórych wypowiedzi tuż przed wyborami) raczej nie zwolni we wspieraniu Ukrainy. Bezproblemową reelekcję uzyskało zresztą również wielu mainstreamowych senatorów obu partii, znanych ze zdecydowanej postawy wobec Rosji (np. Marco Rubio). Z wyników wyborów nie może być zadowolony również turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan oraz saudyjski następca tronu Mohammed bin Salman oraz premier Izraela Benjamin Netanyahu. Wszyscy trzej woleliby aby prezydentem znów został Trump, gdyż mieli z nim dobre relacje. Z tej trójki najbardziej pragmatyczny jest jednak Netanyahu, który raczej nie zrobi nic co Biden i Demokraci mogliby uznać za mieszanie się w amerykańskie wybory.
Zobacz też
Zobacz też
Co innego Mohammed bin Salman, którego spiskowanie z Putinem w ramach OPEC+ w kwestii limitów wydobycia ropy tuż przed amerykańskimi wyborami, było wyraźnym uderzeniem w Bidena i Demokratów. Jeżeli jednak Demokraci utrzymają Senat i senator Bob Menendez pozostanie szefem komisji spraw zagranicznych, to MBS będzie musiał dokonać korekty swojej postawy, jeśli będzie chciał uniknąć poważnych konsekwencji. Zwłaszcza, że relacje saudyjsko-irańskie szybko się pogarszają, co wpływa na bezpieczeństwo pustynno-naftowej monarchii i nagłą potrzebę utrzymania amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa. Zwiększa się również prawdopodobieństwo, że jednak dojdzie do reaktywacji JCPOA co również będzie ciosem zarówno dla Netanyahu jak i MBS-a. Z kolei Erdogan, poza zmniejszonymi szansami Trumpa na reelekcję, ma jeszcze co najmniej kilka powodów do niezadowolenia: przegrana Mehmeta Oza, perspektywa pozostania Menendeza na stanowisku szefa komisji spraw zagranicznych Senatu, a także bezproblemowa reelekcja senatorów Chrisa Van Holena i James'a Lankforda, współsponsorów ustawy nakładającej na Turcję sankcje w związku z zakupem od Rosjan S-400. Oznacza to, że szanse by Turcja dostała choćby modernizację F-16 są bliskie zeru, a to oznacza, że ratyfikacji członkostwa Szwecji i Finlandii w NATO przed przyszłorocznymi wyborami w Turcji raczej nie będzie. Menedez, Van Holen, Lankford czy Rubio ostro krytykowali też decyzję Trumpa z 2019 r. umożliwiającą Turcji zaatakowanie Kurdów w Syrii Północno-Wschodniej, a Rubio w lutym 2021 r. był inicjatorem listu senatorów, wzywającego administrację Bidena do wywarcia presji na Turcję w związku z jej naruszeniami praw człowieka. W takiej sytuacji Erdogan nie może liczyć na brak reakcji USA jeśli zdecyduje się sfałszować przyszłoroczne wybory w Turcji.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]