- Wywiady
„Umowy z Polską to także korzyść dla bezpieczeństwa Korei”. Koreański generał dla Defence24.pl o sprzęcie i współpracy
Dr Robert Czulda rozmawia o nadchodzącej współpracy przemysłowej z Koreą Południową, lokalnym przemyśle zbrojeniowym i możliwych ograniczeniach politycznych z generałem-porucznikiem (w st. spocz.) In-bum Chunem, wielokrotnie odznaczanym (m.in. amerykańską Brązową Gwiazdą) byłym oficerem ROK/US Combined Forces Command (CFC) i byłym dowódcą Korean Special Warfare Command (SWC), byłym dowódcą 29. Pułku Piechoty („Golden Bats”) 9. Dywizji Piechoty („White Horse”) i 27. Dywizji Piechoty („Let’s Win”) oraz byłym zastępcą dowódcy First ROK Army (FROKA).

W jakim stopniu seria umów z Polską pojawia się w koreańskich mediach?
Zarówno koreańskie media jak i koreańscy eksperci w zakresie obronności nie ukrywają swojego zadowolenia z ich powodu. O ile bowiem już w przeszłości mieliśmy sukcesy eksportowe, to porozumienie z Polską stanowi moment przełomowy. Nie tylko z powodu jego rozmiaru, ale również za sprawą zbudowania bliskich relacji z państwem, który w pewnym stopniu znajduje się w podobnej do naszej sytuacji geostrategicznej.
Wskazałbym również pewną emocjonalną więź, jaką Koreańczycy czują względem Polski. Pamiętam, że gdy byłem jeszcze uczniem, jedne z zajęć poświęcono Marii Skłodowskiej-Curie. Finansowe, społeczne i emocjonalne powody sprawiają, że o kontraktach z Polską mówi się u nas dużo.
Co do Marii Skłodowskiej-Curie to dodam, że w Korei Południowej niezwykle popularny jest poświęcony jej musical. Został on wielokrotnie nagrodzony. Wracając jednak do umów – to niewątpliwie wielki sukces finansowy, ale czy Korea Południowa dostrzega w nim również korzyści polityczne?
To umowa biznesowa z długofalowymi konsekwencjami. Korea Południowa stanie się nie tylko dostawcą produktu końcowego, ale również stworzy w Polsce bazę przemysłową. Oznacza to tym samym szansę rozwoju polskiego przemysłu zbrojeniowego w zakresie pojazdów i komponentów, chociażby silników. W przypadku czołgów K2 i haubic K9 mówimy o silnikach według koreańskiego projektu.
Taka współpraca jest korzystna dla obu stron. Jeśli dojdzie do niekorzystnego rozwoju sytuacji w Polsce, Korea będzie stanowić alternatywę przemysłową. I odwrotnie – Korea będzie mogła pozyskiwać części zamienne z Polski. Innymi słowy, umowa z Polską to także korzyść dla bezpieczeństwa Korei.

Co do wspomnianych fabryk w Polsce. Czy mowa o koreańskich zakładach w Polsce, czy polskich fabrykach pracujących na bazie licencji?
Będą to polskie fabryki, których pracę wspierać będą Koreańczycy. Co istotne, ponieważ kupujecie najnowsze wersje oferowanych pojazdów, wiele z wyposażenia fabryk będzie nowsze niż to, które znajduje się w Korei.
Jak prezentuje się obecnie koreański przemysł zbrojeniowy? Czy koreańskie firmy są prywatne, czy też państwowe?
Koreański przemysł zbrojeniowy oferuje nie tylko systemy, które zakupiła Polska. Na pierwszym miejscu pod względem przychodów są okręty, zarówno podwodne jak i nawodne. To również systemy bezzałogowe, transportery opancerzone, wozy bojowe piechoty, czy też śmigłowce. Portfolio jest bardzo szerokie. Czołgi K2 to produkt Hyundai Rotem, haubice K9 pochodzą od Hanwha, podczas gdy samoloty FA-50 od KAI. Poza KAI – produkującym rodzinę samolotów T-50 – większość z naszych firm w tym sektorze jest prywatna. Koreański przemysł produkuje własne systemy od przeszło dwudziestu lat. Wszystkie firmy starają się zwiększyć udział eksportu.
Hanwha to zapewne największy producent broni w kraju. Co ciekawe, dla Hanwha Group produkcja zbrojeniowa nie jest najważniejsza. To według mojej wiedzy niecałe 10 procent wszystkich jej przychodów.
Zobacz też
Czy koreański przemysł zbrojeniowy opiera się na rodzimych technologiach, czy też jest zmuszony pozyskiwać licencje?
Nikt nie produkuje wszystkiego samemu. Korea nie jest wyjątkiem. Mniej więcej połowa systemów w przypadku samolotów jest pochodzenia koreańskiego. Dla pojazdów pancernych udział jest większy. Wskaźnik ten systematycznie rośnie.
Jakie są główne mocne i słabe punkty koreańskiej zbrojeniówki?
Słabością może być fakt, że Korea Południowa jest sąsiadem dużych państw, które mogą naciskać na nas, abyśmy nie dostarczali broni konkretnym odbiorcom. Taka dyplomatyczna presja może wpłynąć na podejmowane decyzje.
Siła wynika przede wszystkim z jakości naszego uzbrojenia i solidnej bazy przemysłowej. W tym kontekście można dodać, że kolejną zaletą posiadania współpracy z Polską jest możliwość sprzedaży broni do miejsc, w których z powodów politycznych Seul nie może być aktywny.
Zobacz też
Czy potencjał produkcyjny jest wystarczający, by dostawy do Polski zrealizowano w terminie?
Kontrakty z Polską mają priorytet.
Nie wpłynie to na bezpieczeństwo samej Korei?
Korea ma przeszło 2 tysiące czołgów. Mamy też trzecią najliczniejszą artylerię na świecie – po Rosji i Korei Północnej. Luf nam nie brakuje. Oznacza to, że mamy komfort szybkiego dostarczenia broni do Polski bez zmniejszania własnego bezpieczeństwa. Nie mam wątpliwości, że ryzyko spowolnienia modernizacji sił zbrojnych Korei zostało wzięte pod uwagę i zanalizowane. Gdyby istniało to Seul nie zgodziłby się na eksport. Trzeba też pamiętać, że tylko pierwsze partie mają być produkowane w Korei.
Czy Korea już teraz może pochwalić się posiadaniem fabryk w innych państwach?
W sektorze cywilnym jak najbardziej. To chociażby fabryki w Stanach Zjednoczonych, Chinach i w niektórych państwach Azji Południowo-Wschodniej. W sektorze zbrojeniowym Polska będzie pierwsza. Wynika to z rozmiaru zamówienia. W innych przypadkach byłoby to nieopłacalne, bowiem zamówienia były niewielkie. Kontrakt z Polską jest inny. To po prostu ekonomicznie bardziej opłacalne – lepiej produkować na miejscu niż transportować produkty przez pół świata.
Zobacz też
A jak prezentuje się kompatybilność koreańskiej broni z systemami NATO? Czy stosujecie się do natowskich norm?
Oczywiście. Stany Zjednoczone są naszym największym i najważniejszym partnerem. Wymusza to bliską integracją i interoperacyjność. Dotyczy to chociażby amunicji i systemów uzbrojenia, oprogramowania, czy też systemów IFF. Nie ma z tym problemu.
Czołgi K2 swego czasu borykały się z opóźnieniami w dostawach do koreańskiej armii. Czy problem też udało się już rozwiązać?
W czołgu K2 zainstalowano niemiecki silnik firmy MTU. Koreańczycy próbowali zintegrować go z rodzimym systemem przeniesienia mocy. Proces ten zakończył się porażką. Swoją rolę odegrało również bardzo restrykcyjne koreańskie prawo, które uniemożliwiło obejście problemu. Konieczne okazało się wybranie niemieckiego rozwiązania, ale sprawy biurokratyczne przyczyniły się do wspomnianych opóźnień.
Problem udało się rozwiązać. Obecnie w K2 montujemy niemiecki system przeniesienia mocy, ale w przyszłości zastosujemy rodzime silniki firmy Daewoo, które trafią również do późniejszych polskich wozów. Daewoo ma pełne prawo do eksportu tych technologii.
Zobacz też
Koreańskie K2, w obecnej wersji, nie posiadają aktywnej obrony. Dlaczego? Od razu zapytam też o ocenę zarówno K2 jak i K9.
Współczesne pole walki pokazuje, że nawet dobre, nowoczesne czołgi, potrzebuą czegoś więcej, niż tylko pasywne systemy samoobrony. Niezbędna jest wspomniana obrona aktywna, która – jak zostało wspomniane – nie jest u nas montowana. Nasze siły zbrojne uznały, że armia Korei Północnej nie stwarza obecnie odpowiedniego zagrożenia, aby instalacja obrony aktywnej była niezbędna. Koszt tego rodzaju systemów jest wysoki, przez co decydenci woleli zmniejszyć cenę jednostkową. Osobiście nie zgadzam się z takim rozumowaniem – czołg to koszt około 10 milionów dolarów, a można go zniszczyć rakietą wartą 100 tysięcy dolarów. Trzeba więc wydać nieco więcej, by takiego scenariusza uniknąć. Tym bardziej, że takie rozwiązanie działa w sieci. Oznacza to, że czołg nie tylko przeżyje, ale również powiadomi pozostałe o dokładnym położeniu zagrożenia.
Co do dyskusji o K9 to warto wspomnieć o toczonej dyskusji na temat redukcji załogi z pięciu osób do trzech. Nie wszyscy uważają, że to dobre rozwiązanie. Zarówno czołgi jak i artyleria samobieżna wymagają dużo pracy, a mała załoga nie zawsze może sobie z tym poradzić. Weźmy pod uwagę konieczność polowej naprawy gąsienicy – pięć osób zrobi to sprawniej, niż trzy.
K9 to bardzo skuteczna broń, która charakteryzuje się dużą redukcją odrzutu. Oznacza to, że nie trzeba po każdym wystrzale dokonywać ponownej kalibracji. Można więc celnie strzelać serią sześciu pocisków w bardzo krótkim czasie. Pokrycie ogniem jakiegoś obszaru przez zaledwie osiemnaście wozów zapewnia nam niemal setkę pocisków celnie uderzających w konkretnych cel. To duża zaleta na polu walki. Niewiele państw to obecnie potrafi.

W latach dziewięćdziesiątych Korea otrzymała nieco rosyjskiego sprzętu, w tym czołgi T-80U i wozy bojowe piechoty BMP-3. Jak radzą sobie one w koreańskiej armii i jaka jest ich przyszłość?

Sprzęt ten znajduje się na stanie jednej naszej brygady. T-80 to względnie niewielkie czołgi, a więc potencjalnie były to mniejsze cele. Ich wadą, także w odniesieniu do BMP-3 jest niewielka przestrzeń w środku. Koreańczycy są obecnie wyżsi niż w przeszłości, przez co umieszczenie w ich ośmioosobowej drużyny stanowi wyzwanie.
Według mojej wiedzy nie są one już w służbie czynnej i w najbliższej przyszłości zostaną zezłomowane.
Skoro tak to czemu nie zostały przekazane Ukrainie?
Koreańskie prawo zakazuje bowiem eksportu broni w strefy konfliktów zbrojnych. To był główny powód. Drugi to aspekt polityczny – sytuacja w Azji Wschodniej jest bardzo krucha. Seul obawiał się, że w odpowiedzi Rosja zacznie przekazywać technologii Korei Północnej, co zaburzyłoby delikatną równowagę w regionie.
Czy to nie rodzi realnego zagrożenia dla Polski? W podobnej sytuacji Korea Południowa może nie być skora przekazywać broń nam...
Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy przekazywaniem części zamiennych a całych systemów uzbrojenia. Co więcej, Polska sama będzie miała własny potencjał i nie będzie potrzebować Korei do serwisowania swojego sprzętu.
Dziękuję za rozmowę.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS