- Analiza
- Komentarz
Ukraina: Kraby gotowe do boju, ale potrzeba też „dużych” rakiet. A tych brakuje [KOMENTARZ]
Minister Reznikow podał, że Kraby stają się piątym typem artylerii kalibru 155 mm, jaki jest wprowadzany do użycia operacyjnego na Ukrainie. Wcześniej wdrożono haubice M109A3 (z Norwegii), Caesar (z Francji), FH-70 (z Estonii, być może także Włoch), oraz amerykańskie M777. Wszystkie te dostawy mogą jednak okazać się niewystarczające, jeśli nie będą uzupełnione przez systemy rakietowe i przeciwlotnicze.

Autor. st. chor. szt. mar. Arkadiusz Dwulatek
Łącznie Ukraina „zapewniła dostawy" 150 haubic 155 mm. Wydaje się, że liczba ta dotyczy dział już dostarczonych na Ukrainę. USA, Kanada i Australia zapowiedziały bowiem przekazanie 118 dział M777 (z czego 90 proc. pochodzi z zapasów sił Stanów Zjednoczonych i większość miała być już dostarczona), Francja – co najmniej sześciu Caesarów, aczkolwiek być może jest ich więcej, Norwegia – 22 M109A3, Polska – 18 Krabów.
Zobacz też
Pewną niewiadomą jest natomiast liczba FH-70, bo wiele zależy od tego, czy – jak na razie – na Ukrainę dotarła tylko ich mała partia z Estonii, czy też większa z Włoch. Włosi mają zresztą duże zapasy broni wycofanej ze służby (M109, FH-70), ale dostawom tego rodzaju broni sprzeciwiały się koalicyjny lewicowy Ruch Pięciu Gwiazd i opozycyjna prawicowa Liga Północna. Dodajmy, że Ukraina oczekuje na kolejne dostawy – nie tylko zamówionych w ramach nowej produkcji Krabów z Polski (54), ale też niemieckich Panzerhaubitze 2000 czy słowackich Zuzan 2.
Minister Reznikow mówił też, że dostawy amunicji w standardzie NATO są już o 10 proc. wyższe, niż zapasy amunicji posowieckiej, które Ukraina miała przed 24 lutego 2022 roku. Stany Zjednoczone przekazały do tej pory 220 tys. pocisków, dostawy realizowali także sojusznicy. Minister dodał również, że Ukrainie przekazano też „ponad 50" innych dział dużego kalibru (być może chodzi tu np. o Dany i Goździki czy D-30) oraz „dziesiątki" wyrzutni wieloprowadnicowych (BM-21, RM-70).
Zobacz też
Szef ukraińskiego resortu obrony mówił również o odtwarzaniu gotowości uszkodzonego sprzętu posowieckiego przez Ukroboronprom, a także o dostawie łącznie około 250 pojazdów opancerzonych z państw NATO (w tym gąsienicowych transporterów M113, holenderskich M113 YPR 765, a także pojazdów kołowych MRAP takich jak Bushmaster – z Australii, Husky, Mastiff, Wolfhound – z Wielkiej Brytanii).
Jeśli dodamy do tego przekazany sprzęt posowiecki, choćby ponad 200 czołgów T-72 z Polski, można postawić tezę że Ukraina otrzymała sprzęt dla co najmniej kilku brygad pancernych/zmechanizowanych i ponad 10 dywizjonów artylerii. Zakres pomocy – z jednej strony – jest więc szeroki.
Zobacz też
Jednakże, jest on wciąż zbyt mały, by zmienić przebieg walk na korzyść strony ukraińskiej. „Ponawiane przez przedstawicieli władz apele o wsparcie nie przyniosły dotychczas satysfakcjonujących efektów, a wypowiedzi dla zachodnich mediów świadczą o coraz większej desperacji. (...) Za niepodlegającą dyskusji należy uznać dysproporcję walczących stron w wyposażeniu, zwłaszcza pogłębiający się po stronie ukraińskiej niedobór ciężkiego uzbrojenia. Z przebiegu starć wynika, że dotychczasowe dostawy są zbyt małe, aby pokryć ponoszone przez armię straty, a tym bardziej – zmienić sytuację militarną na korzyść obrońców" – czytamy w analizie Ośrodka Studiów Wschodnich.
Warto dodać tutaj kilka słów komentarza. Obecne walki mają inny charakter od tych, które toczyły się w lutym czy w marcu. Rosjanie prowadzą ataki na węższym froncie i przy dużo niższym tempie, niż w czasie nieudanego uderzenia na Kijów. A to oznacza, że łatwiej jest im koordynować prowadzone działania. Rosyjska armia jest „przyzwyczajona" do braku swobody dowódców na niższych szczeblach i otrzymywania bardzo szczegółowych rozkazów, nie dających swobody interpretacji. W obecnej sytuacji łatwiej jest to stosować niż wtedy, gdy naciera się w tempie kilkudziesięciu kilometrów na dzień.
Zobacz też
Ponadto, warunki terenowe i atmosferyczne są bardziej korzystne dla nacierających. Wreszcie, niższe tempo natarcia Rosjan oznacza jednocześnie, że mogą oni stopniowo rozbudowywać swoje linie zaopatrzenia, które nie są tak rozciągnięte i narażone na uderzenia Ukrainy. Ukraina ponosi też duże straty w ludziach i sprzęcie, wynikające z rosyjskiej przewagi materiałowej i charakteru walk „na wyniszczenie", w których Rosja wykorzystuje dużą liczbę artylerii lufowej, ale też ciężką artylerię rakietową (Smiercz, Uragan). Minister Reznikow oszacował ukraińskie straty na do 100 zabitych i 500 rannych dziennie.
Coraz bardziej aktywne jest też rosyjskie lotnictwo, które ma wykonywać około 300 lotów dziennie, skupiając się na atakach na korzyść własnych sił lądowych (a nie na cele w głębi terytorium Ukrainy). I choć ponosi ono straty od ukraińskiej OPL, to nie jest ona w stanie zapobiec jego działaniom, nawet jeśli wymusza to na Rosjanach stosowanie mniej skutecznej taktyki (np. „ognia pośredniego" rakietami niekierowanymi). Przy tak dużej przewadze liczebnej to wystarcza do zadawania strat Ukraińcom i powolnego torowania drogi dla nacierających Rosjan, wspieranych przez przymusowo wcielanych tzw. „separatystów" z „republik ludowych", którzy nie będąc obywatelami Rosji, są bardzo wygodnym uzupełnieniem zasobów ludzkich dla sił inwazyjnych i jednocześnie nie stanowią zagrożenia (protestu) dla Moskwy. Świadczą o tym choćby postępy w rejonie Siewierodoniecka.
Zobacz też
I tutaj dochodzimy do sedna. Choć Ukraina otrzymała znaczną ilość transporterów, haubic, czołgów, nie mówiąc już o lekkiej broni, to wciąż to zbyt mało, by skompensować przewagę Rosji, szczególnie w broni dalekiego zasięgu. Moskwa przywraca do użycia z rezerw nie tylko stare czołgi T-62, co przyciąga uwagę wielu komentatorów, ale też znacznie nowocześniejsze T-80BW. Na linię frontu miały też zostać wysłane dodatkowe wyrzutnie rakietowe BM-27 Uragan kalibru 220 mm oraz haubice 2S5 Hiacynt. Nie są to systemy „pierwszej młodości", ale mają dużą siłę rażenia.
Bez dostaw systemów artylerii rakietowej dalekiego zasięgu oraz broni przeciwlotniczej cięższej, niż zestawy MANPADS, Rosja może być w stanie kontynuować swoją ofensywę w Donbasie. Zapowiedziane przekazanie systemów HIMARS z USA i M270B1 z Wielkiej Brytanii, to krok w dobrym kierunku, ale niewystarczający. Prowadzenie dostaw takiego sprzętu jest o tyle trudne, że państwa NATO nie mają nadwyżek, tak jak w wypadku np. transporterów M113 czy haubic, a same mają zbyt mało takiego sprzętu, lub nawet nie mają go prawie wcale.
Zobacz też
Jeśli chodzi o artylerię rakietową, to ciągu ostatnich dwóch dekad w Europie zezłomowano dziesiątki tysięcy rakiet MLRS z głowicami kasetowymi, a wykorzystanie standardowych wyrzutni M270 stało się praktycznie niemożliwe. I jedynie część z nich zmodernizowano, by korzystały z rakiet kierowanych (we Francji – 13 z ok. 50, w Niemczech – ok. 40 z ok. 150). Pozostałe wycofano bez wprowadzania następców, podobnie jak zestawy przeciwlotnicze Roland czy Gepard, jeszcze około dwie dekady temu służące do obrony wojsk przed dokładnie takim zagrożeniem, z jakim dziś Ukraina zmaga się w Donbasie.
Obecnie państwa NATO stoją więc przed bardzo dużym wyzwaniem, związanym nie tylko z potrzebą utrzymania, ale i zwiększenia pomocy Ukrainie. Potrzeba będzie do tego zdecydowania i woli politycznej, ale i nakładów finansowych na odtwarzanie pewnych zdolności, czy wręcz pewnej kreatywności w ich pozyskiwaniu, może nawet od państw trzecich? Trudno wyrokować, czy USA i sojusznikom uda się zapewnić odpowiedni poziom wsparcia dla Kijowa, biorąc pod uwagę skutki wcześniejszych cięć, obecny charakter walk i „zmęczenie" całą sytuacją, także jej skutkami gospodarczymi.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]