Geopolityka
Tajwan odpowie na chiński atak. W tle zestrzelony niezidentyfikowany dron cywilny [KOMENTARZ]
Władze Tajwanu zadeklarowały, że skorzystają z prawa do samoobrony i „kontrataku” jeśli Chiny zdecydują się zaatakować terytorium wyspy – poinformowała agencja Reuters. Jednocześnie, 1 września niezidentyfikowany dron cywilny został zestrzelony w pobliżu granicy z Chinami przez tajwańskie siły zbrojne - poinformowało ministerstwo obrony Tajwanu.
Tajwańskie ministerstwo poinformowało, że jeśli zajdzie potrzeba to skorzysta z prawa do samoobrony, a nawet „kontrataku", w przypadku, jeżeli Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza dokona zbrojnego ataku na terytorium tajwańskie. Tajwan obawia się, że w związku ze zwiększoną chińską aktywnością wojskową wokół wysp kontrolowanych przez stronę tajwańską, wywołaną Chiny będą chciały uczynić Cieśninę Tajwańską oddzielającą obie strony wewnętrznym morzem. Jest to pochodna niedawnej wizyty spikera Izby Reprezentantów N. Pelosi na Tajwanie.
Czytaj też
W ostatnich dniach atmosfera wokół Tajwanu stała się skomplikowana. Na łamach Defence24 informowaliśmy, że w mediach społecznościowych wyciekło zdjęcie i nagranie tajwańskich żołnierzy zrobione przez chińskiego drona. Miało do niego dojść na jednej z wysp kontrolowanych przez Tajwan w pobliżu Chin kontynentalnych. Zaś 30 września 2022 r. agencja Reuters poinformowała na podstawie komunikatu Siły Zbrojnych Tajwanu, że żołnierze tajwańscy oddali strzały ostrzegawcze do chińskiego drona, który przeleciał nad jedną z wysp kontrolowanych przez Tajwan. Dron po tym odleciał z powrotem w stronę Chin. Incydent ten miał miejsce krótko po tym jak prezydent Tsai Ing-wen nakazała tajwańskiemu wojsku podjęcie "silnych środków zaradczych" przeciwko temu, co określiła mianem chińskich prowokacji.
Jednak 1 września 2022 r. ministerstwo obrony Tajwanu poinformowało już o zestrzeleniu cywilnego drona w pobliżu wyspy Kinmen, po tym jak próby „odparcia" drona w sposób pokojowy nie powiodły się. Na całe zdarzenie wskazał Bloomberg. Nie był to na pewno przypadkowy dron, który się zabłąkał. Chiny od pewnego czasu stosują taktykę "szarej strefy" - jak mówi Kuo Yu-jen, dyrektor Instytutu Badań Polityki Narodowej w Tajpej, która ma na celu upokorzenie tajwańskiego wojska, przez prowokowanie i próbę wywołania konfliktu ale również sprawdzenia jak reagują siły tajwańskie i społeczeństwo. Loty dronów nad wyspami peryferyjnymi Tajwanu rozpoczęły się pod koniec lipca 2022 r., choć żadna ze stron nie sprecyzowała, skąd pochodzą.
Podobnych incydentów będziemy mogli się spodziewać w ciągu najbliższych dni czy tygodni. Chinom zależy na sprowokowaniu Tajwanu i uzyskaniu casus belli (powód do wojny) i przede wszystkim pokazania, że to Tajwan jest agresorem. Z drugiej strony, Chiny przesuwają granicę swoich prowokacji, nie tylko przez ciągłe wlatywanie w strefę identyfikacji obrony powietrznej (ADIZ) przez swoje samoloty, których liczba jest coraz większa, ale teraz także zaczęli na szerszą skalę używać dronów. Mają one prowokować siły Tajwanu i zakłócać spokój oraz zbierając informację na temat procedur reakcji.
Czytaj też
Dlatego jak poinformował Lin Wen-Huang, zastępca szefa sztabu generalnego ds. operacji i planowania, wojsko tajwańskie skorzysta z prawa do "kontrataku" na chińskie drony, które nie posłuchały ostrzeżeń, aby opuścić terytorium kontrolowane przez Tajwan po stwarzaniu zagrożeń. Chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, w tym tygodniu, odrzuciło skargi Tajwanu dotyczące nękania dronami jako "niewarte zamieszania". Pytaniem otwartym pozostaje jak Tajwan będzie reagował na prowokacyjne działania Chiny, zdając sobie sprawę, że Chiny czekają na uzyskanie argumentów do agresji i dalszych materiałów propagandowych.
Tajwan się zbroi
Siły zbrojne Tajwanu są dobrze wyposażone, ale zdecydowanie mniejsze w porównaniu z chińskimi. Prezydent Tsai Ing-wen, nadzorująca program modernizacji sił zbrojnych, uczyniła priorytetem swojej administracji zwiększenie wydatków na obronę. Nasilające się w styczniu wlatywanie chińskich samolotów w tajwańską strefę identyfikacyjną obrony powietrznej spowodowało, że władze wyspy zdecydowały się przekazać dodatkowe 8,6 miliarda dolarów na wydatki na obronę. Większość prawdopodobnie zostanie przeznaczona na broń przeciwokrętową.
Czytaj też
Według Defense News, od 2019 roku Tajwan zamówił sprzęt wojskowy o wartości co najmniej 17 miliardów dolarów (16,65 miliardów euro). Obejmuje to zamówienie o wartości 8 miliardów dolarów na 66 myśliwców F-16 za czasów byłego prezydenta Donalda Trumpa, które było jednym z największych pojedynczych zamówień w historii. W lipcu 2022 roku Departament Stanu USA zatwierdził możliwą sprzedaż „wojskowej pomocy technicznej" o wartości 108 mln USD dla Tajwanu. Pentagon poinformował wtedy w oświadczeniu, że Tajwan zażądał części do naprawy czołgów i wozów bojowych, broni strzeleckiej, systemów broni bojowej oraz elementów wsparcia logistycznego.
Czytaj też
Wczoraj (30 września) Politico powołując się na anonimowe źródła pisało, że Prezydent Joe Biden planuje zwrócić się do Kongresu o zatwierdzenie sprzedaży broni Tajwanowi o wartości 1,1 mld USD w tym 60 pocisków przeciwokrętowych i 100 pocisków powietrze-powietrze. Taka decyzja ma być spowodowana zwiększonym napięciem między USA i Chinami. Zwłaszcza, że Marynarka Wojenna Stanów Zjednoczonych poinformowała (28 sierpnia), że dwa okręty przepłynęły przez Cieśninę Tajwańską.Był to pierwszy taki rejs amerykańskich okrętów od czasu, gdy Chiny rozpoczęły zakrojone na szeroką skalę ćwiczenia wojskowe w odpowiedzi na wizytę na Tajwanie przewodniczącej Nancy Pelosi. Chiny po tym przepłynięciu zareagowały po raz kolejny agresywnie zapowiadając, że zareagują na to, co uznają za zagrożenie dla swojej suwerenności. Jednocześnie przekazano w oświadczeniu, że monitorowano rejs okrętów.
Czytaj też
Stany Zjednoczone poważnie obawiają się, że Chiny mogą odciąć Tajwan od pomocy z zewnątrz. Tę strategię przećwiczyła chińska marynarka podczas ćwiczeń po wizycie Nancy Pelosi na wsypię. Wtedy to chińskie siły morskie po raz pierwszy ustawiły się po wschodniej stronie Tajwanu, w pełni okrążając wyspę. Dlatego też, władze amerykańskie obawiają się odcięcia Tajwanu i chcą zwiększenia eksportu jak największej ilości broni na Tajwan w ramach tzw. strategii jeżozwierza, która ma powstrzymać Chiny przed blokadą lub wręcz inwazją – pisze o tym Defence News. Strategia ta polega na użyciu mniejszej, ale bardzo skutecznej broni do walki z większymi siłami wroga. Sukces Ukrainy w odparciu pierwszej fazy rosyjskiej inwazji, na przykład przy użyciu ppk czy też granatników ppanc wykorzystywanych do skutecznego niszczenia czołgów, został uznany za udane zastosowanie tej strategii – jak uważają amerykańscy stratedzy. Stany Zjednoczone doradzają teraz Tajwanowi zakup broni zaprojektowanej z myślą o mobilności i precyzji w walce z inwazją morską z Chin. W maju The New York Times i Politico pisały, że Departament Stanu powiedział Tajwanowi, że powinien skoncentrować się na pozyskiwaniu sprzętu, który nadaje się do prowadzenia wojny asymetrycznej i będzie lepiej odstraszał, dzięki temu Tajwan będzie się lepiej bronił przed Chinami, a pomóc temu mają pociski i ulepszona artyleria. Takie wsparcie ma być skuteczniejsze niż sprzedaż ciężkiej broni. Jak podaje DW od czasów administracji Donalda Trumpa Waszyngton zatwierdził sprzedaż takich asymetrycznych systemów, jak pociski obrony wybrzeża Harpoon, systemy rakiet artyleryjskich o wysokiej mobilności (HIMARS), pociski Stinger i drony MQ-9 „hunter killer".
Czytaj też
Jednak Stany Zjednoczone obecnie mają problem, ponieważ muszą też się wywiązać z opóźnień w sprzedaży broni do Japonii, Korei Południowej, Australii i Nowej Zelandii – jak podaje Defence News, dodając jednocześnie bazując na wypowiedzi przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Gregora Meeksa, że komisja pracuje teraz nad projektami ustaw, które pomogą przyspieszyć i zredukować biurokrację, aby uzyskać potrzebne elementy obronne w szybszym czasie. Portal przypomina, że rząd USA zatwierdził sprzedaż 10 systemów broni, które Tajwan musi jeszcze otrzymać, a niektóre z nich mają być dostarczone dopiero pod koniec dekady.
Problem polega jednak na tym, że w obecnej chwili Stany Zjednoczone są intensywnie skoncentrowane na dostarczeniu broni Ukrainie i jej europejskim sojusznikom, ponieważ Kijów stara się odeprzeć rosyjską inwazję. Już teraz pojawiają się informację, że armia amerykańska odczuwać braki amunicji artyleryjskiej do haubic 155 mm. Z tego też powodu przedstawiciele Pentagonu w zeszłym tygodniu odwiedził zakłady koncernu Lockheed Martin w Arkansas, gdzie produkowane są m.in. rakiety GMLRS wystrzeliwane z systemów HIMARS i zapowiedział wydanie 200 mln dolarów na zwiększenie produkcji rakiet oraz 400 mln na uzupełnienie ich zapasów dla sił USA.