- Wiadomości
- Opinia
Rosyjski neoimperializm nie skończy się wraz z Putinem [OPINIA]
Niedawno pojawiła się informacja, że Władimir Putin wystartuje w kolejnych wyborach prezydenckich w Rosji. Raczej z góry można założyć, że jest to jednoznaczne z kontynuacją jego władzy.

Oczywistym jest, że demokracja w Federacji Rosyjskiej ma charakter podobny do demokracji z dawnych „demoludach”. Niby wybory się odbywają, ale znany jest ich wynik jeszcze przed pójściem do urny. W przypadku rządów Władimira Putina nie jest inaczej. Degradacja demokratycznych podstaw (albo raczej ich pojedynczych przejawów), które były budowane w okresie lat 90-tych w zasadzie zaczęła postępować wraz z pojawieniem się Putina na Kremlu.
Zgodnie z decyzją Rady Federacji Rosyjskiej wybory odbędą się 17 marca 2024 roku. Jego ogłoszenie o starcie w kolejnych wyborach to jedynie zapowiedź przedłużenia władzy, choć jest wielce prawdopodobnym, bo biologii nie da się oszukać, że może to być już ostatnia kadencja urzędującego prezydenta.
Nic jednak nie trwa wiecznie i należałoby zadawać sobie powoli pytanie, czy Rosja bez Putina nadal będzie prowadziła neoimperialną politykę?
Putin jest twarzą obecnej Rosji
Gdy po Borysie Jelcynie przyszedł Władimir Putin, to miał być on dokładnie tym, czego powinno się oczekiwać od nowego polityka, który nie przypomina swoją osobą ostatnich przywódców na Kremlu. Młody polityk, były oficer, znający języki i posiadający charyzmę oraz prezencję. Na początku mogło się wydawać, że w Rosji przyszła pewna fala odnowy, jednak szybko się okazało, że są to jedynie pozory.
Zobacz też
Już pierwszym sygnałem była druga wojna w Czeczenii. niecałe 10 lat później wojna w Gruzji, a później, czyli od 2014 roku można datować początek wojny w Donbasie, by w 2022 roku być świadkami pełnoskalowej inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. W tle tego wszystkiego była również na przestrzeni lat seria mniej lub bardziej tajemniczych zgonów osób, które mogły zagrozić pozycji Putina na Kremu. Samo państwo zaś coraz bardziej wracało do autorytarnych praktyk, które tylko były pudrowane poprzez stałą obecność Putina na europejskich i światowych salonach.
Sam Władimir Władimirowicz też starał się utożsamiać wizerunek „silnego przywódcy w silnym państwie”. I to przez lata oddziaływało na społeczeństwo, nie tylko rosyjskie. Ten pomnik zaczął jednak bardzo szybko kruszeć po 24 lutego 2022 roku i jest to widoczne nie tylko po problemach armii rosyjskiej na Ukrainie, ale też po samym przywódcy Rosji, który również się zmienił się na przestrzeni ostatnich lat, a ta tendencja przyspieszyła po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę.
Zobacz też
Jeszcze w 2007 roku publiczne spotkania Putin przeprowadzał niemal codziennie - przypomina Projekt (niezależny portal rosyjski). Zaś w porównaniu z 2017 rokiem widać, że Kreml organizuje coraz mniej spotkań: w maju 2017 roku Putin odbył 67 spotkań, a w maju 2023 roku - 40.
Szczególny nacisk dziennikarze położyli na przestrzeganie przez Putina podczas spotkań dystansu od innych uczestników. Na części spotkań utrzymuje on dystans, co od czasu pandemii Covid-19 tłumaczono jako ochronę przez zakażeniem koronawirusem. Na innych zaś zupełnie tego dystansu nie przestrzega. Zachowanie to jest na tyle niekonsekwentne, że nawet niektórzy z dziennikarzy akredytowanych na Kremlu są skłonni wierzyć, że Putin korzysta z sobowtóra.
Ogółem - według Projektu - Putin na 224 spotkaniach (43 proc. z ogólnej liczby) przestrzegał dystansu w rozmaitej formie - na przykład, wiele spotkań prowadził poprzez łącze wideo. Podczas 185 spotkań (36 proc.) takiego dystansu nie było, ale ich uczestnicy musieli wcześniej poddać się samoizolacji. Były jednak przypadki, gdy zbliżali się do niego rozmówcy, którzy nie przeszli takiej kwarantanny (112 spotkań, czyli 21 proc. ogółu).
Dziennikarze wskazują, że niektóre sposoby utrzymania dystansu, do jakich ucieka się Kreml, są niewytłumaczalne z punktu widzenia zdrowego rozsądku i obawy przed koronawirusem. To na przykład niewysokie ogrodzenia, które pojawiały się przed scenami, na których zasiadał Putin, albo też nienaturalna - aż 10-metrowa - odległość między nim a robotnikami, przed którymi wystąpił w jednej ze stoczni.
Z kolei nieoczekiwane złamanie zasad dystansu, podczas wizyty w Petersburgu, gdzie przed świątynią Putin rozmawiał z ludźmi, nastąpiło zaledwie kilka dni po nieudanym buncie szefa najemniczej Grupy Wagnera, Jewgienija Prigożyna. Putin potrzebował wówczas „demonstracji jedności z narodem” - oceniają dziennikarze.
Zobacz też
Z analizy przebiegu spotkań na przestrzeni lat dziennikarze wyciągają wniosek, że „Putin już od dość dawna nie kłopocze się o to, by wydarzenia z jego udziałem wyglądały na tłumne” i że niekiedy „zadowala się pustymi pomieszczeniami”. Tak jest na przykład podczas jego wizyt w świątyniach prawosławnych - wewnątrz są tylko duchowni, a nie ma żadnych wiernych.
Rosja nie zrezygnuje z obecnego kursu?
Zmiany u samego Putina świadczyć jednak mogą już o tym, że zwyczajnie jego dotychczasowa droga polityczna stanęła w martwym punkcie. Pod względem wizerunku jest on przegrany w oczach sporej liczby państw na arenie międzynarodowej, a z pewnością w większości tych najbardziej liczących się. Jest też już politykiem może nie starym, ale zbliżającym się do takiej granicy wieku, za którą można go będzie za takiego uznać, a to oznacza, że wielu nowych wielkich projektów już może nie być przedstawionych z jego strony. Czy zatem gdy jego miejsce zajmie kto inny to Rosja może przeżyć swego rodzaju odnowę?
Zobacz też
Na pewno Kreml będzie się starał wtedy przedstawić światu ofertę kolejnego „nowego otwarcia”, choć wątpić można w to, że pryncypia polityki Federacji Rosyjskiej ulegną zmianie. Problemem, na który państwa zachodnie przez lata nie zwracały uwagi, jest różnica cywilizacyjna w postrzeganiu stosunków międzynarodowych przez Rosję, która nie myśli zachodnimi schematami. To swego rodzaju magiel, gdzie z jednej strony koncepcja trzeciego Rzymu i wypaczona forma cywilizacji bizantyjskiej miesza się w jedno ze spuścizną jarzma mongolskiego i cywilizacji turańskiej. To wszystko podlane zostało jeszcze upolitycznieniem cerkwi i sentymentem do zjednoczenia „Wszechrusi” .
To stworzyło bardzo specyficzny model funkcjonowania władzy w Moskwie, który od lat wierzy, że najlepszym argumentem w polityce jest siła. Oznacza to tyle, że będzie ją stosować zawsze w sytuacji, gdy będzie chciała poszerzać swoje wpływy. Tak było z Gruzją i Ukrainą. Tak może też się stać w innym miejscu na mapie, chyba, że ten argument zostanie jej wytrącony z ręki.
Dlatego ewentualna zmiana na Kremlu w żaden sposób nie gwarantuje przez Rosję porzucenia drogi, na którą weszła za czasów Putina. Można się zastanawiać jedynie kto zasiądzie na nieformalnym tronie w Moskwie, ale trzeba się wystrzegać popadania w „hurraoptymizm”, że tym razem to już na pewno Rosja się zmieni.
Zobacz też
Czy nadejdzie nowa wielka smuta?
Ciężko obecnie wskazać, kto mógłby zastąpić Władimira Putina. Głos ten na pewno nie pojawi się ze strony samego zainteresowanego, gdyż mogłoby to zostać odebrane automatycznie jako rzucenie wyzwania jeszcze urzędującemu prezydentowi Rosji. W samych mediach można się spotkać jedynie ze spekulacjami. Szef ukraińskiego wywiadu wojskowego Kyryło Budanow wskazywał, że może to być Siergiej Kirijenko (były premier, a obecnie pierwszy zastępca szefa administracji prezydenta Federacji Rosyjskiej) lub Dmitrij Patruszew, syn Nikołaja Patruszewa (były szefa FSB, obecny sekretarz Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i jeden z najbliższych ludzi Władimira Putina).
Zobacz też
Kiedyś wskazywano również postacie Dmitrija Miedwiediewa czy nawet Siergieja Ławrowa, choć obecnie obie te postacie są raczej „zdyskwalifikowane”, by nie powiedzieć skompromitowane na arenie międzynarodowej, właśnie ze względu na swoją retorykę, która jest przekładem z tego, co robi sam Putin. Ciężko zatem wynaleźć wśród kremlowskich elit kogoś kto byłby jednocześnie charyzmatyczny, niepowiązany (lub przynajmniej nie sprawiający takie wrażenia) ze środowiskiem obecnego prezydenta i na dodatek dający Moskwie argument wobec Zachodu w duchu „u nas zaszła zmiana, możemy wrócić do robienia interesów”. Taki scenariusz na Kremlu byłby z pewnością pożądany, ale zarazem będzie on niezwykle trudny w realizacji.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS