Reklama
  • Ważne
  • Wiadomości
  • Analiza

Rosja traci Kaukaz? Erdogan silniejszy niż Putin [KOMENTARZ]

Siły Zbrojne Azerbejdżanu ogłosiły tzw. „operację antyterrorystyczną” w ormiańskiej enklawie Górskiego Karabachu. Służba Bezpieczeństwa Państwowego Gruzji twierdzi, że w kraju może szykować się rewolucja. Gdy rosyjscy żołnierze ugrzęźli w okopach na Ukrainie, upada także imperialny mit o sile Putina na Kaukazie.

Górski Karabach, Armenia, Azerbejdżan
Fragment z ostatniego nagrania lotniczego z ataku na Karabach.
Autor. Azərbaycan Respublikası Müdafiə Nazirliyi

Choć Armenia oficjalnie jest w sojuszu militarnym z Rosją, to jej obecny rząd jest na Kremlu uważany za zdrajców, których ukarano w Moskwie upokarzającymi warunkami azersko-ormiańskiego zawieszenia broni w 2020 roku. Gdy trzy lata temu, w polskich mediach, pisałem o walkach o Górski Karabach stwierdziłem, że Armenia nie jest sojusznikiem Rosji, a jest jej zakładnikiem. Jeszcze dobitniej widać to obecnie. Obecny premier Armenii Nikol Paszynian to postać tragiczna.

Zobacz też

Zakładnik Moskwy

W roku 2018 stał na czele prozachodniej aksamitnej rewolucji w Armenii, która formalnie zmiotła z piedestału władzy tzw. klan karabachski niepodzielnie rządzący chrześcijańskim górzystym krajem na Kaukazie. Klan legitymizowały dwa polityczne żywioły – pierwszy to bliski sojusz z Moskwą, drugi to historia wygranej wojny o Górski Karabach, który Ormianie obronili w 1994 r. Pamiętajmy, że cywilizacyjnie Armenia jest nie tylko częścią Zachodu, ale wręcz protoplastką tej cywilizacji – to pierwsze państwo w historii, które oficjalnie się ochrzciło w 301 r. n.e.

Aksamitna rewolucja w Armenii wyraźnie pokazała, że młoda generacja Ormian chce by kraj orientował się na Zachód, a nie Moskwę. Przywódca tej rewolucji Nikol Paszynian, wiedząc że w Armenii jest rosyjska baza, a Władimir Putin tak łatwo nie pozwala na opuszczanie jego strefy wpływów, lawirował między Rosją, a Zachodem. Putin się z nim spotkał i oficjalnie Rosja aksamitnej rewolucji nie zatrzymała. Na zemstę Kremla wszelako nie trzeba było długo czekać. Wiedząc jak bardzo ochłodziły się relacje na linii Erywań-Moskwa, Azerbejdżan ze wsparciem militarnym Turcji postanowił rozprawić się z tzw. Republiką Arcachu. Ta nieuznawana ormiańska enklawa w regionie karabchu, formalnie jest częścią terytorium Azerbejdżanu (choć jest zamieszkiwana przez chrześcijańskich Ormian).

Recep Tayyip Erdogan założył, że Putin nie ruszy by wspierać swojego krnąbrnego „sojusznika" i się nie przeliczył. Po błyskawicznej militarnej kampanii, w niecałe dwa miesiące, azerskie oddziały podeszły pod stolicę enklawy – Stepanakert, a lotnicze ataki bezzałogowców były elementem operacji psychologicznej, która uderzyła w morale bitnego górskiego ormiańskiego narodu. Rosja temu azerskiemu blitzkriegowi przyglądała się z karabinem u nogi, chociaż Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) zobowiązywała w teorii do interwencji. Ormianie bili się w osamotnieniu. Putin wystąpił w roli arbitra, który wezwał do Moskwy zwaśnione strony i kazał Nikolowi Paszinianowi podpisać upokarzający dla Armenii traktat o zawieszeniu broni. Do tej pory Ormianie dysponowali dobrymi pozycjami obronnymi w Arcachu, w 2020 r. to utracili. Podpis Pasziniana uznano w Armenii za zdradę sprawy narodowej i podał się on do dymisji. Władimir Putin dokładnie na to liczył. Armenia chciała obrać prozachodni kurs, więc Putin zamiast bronić swego teoretycznego sojusznika pozwolił go pobić, a z niechcianego Pasziniana uczynił zdrajcę. Miał to być sygnał do świata, że Rosja w „swojej" strefie wpływów robi co chce. I tutaj Putin się przeliczył, ponieważ założył, że Armenia na Rosję jest skazana. Historia relacji turecko-ormiańskich ciąży geopolityce Erywania i sojusz z Rosją miał być dla Ormian bezalternatywny. Putin założył także, że wystarczy rosyjska projekcja siły na Kaukazie, aby region ten mogli traktować jako swoją wieczną domenę. Wszechrosyjska buta i styl geopolityki przysłowiowego „słonia w składzie porcelany" skończył się podobnie jak na Ukrainie.

Zobacz też

Nikol Paszinian utrzymał się u władzy i wciąż piastuje stanowisko szefa rządu Armenii. Chrześcijański kaukaski kraj odciął się od awantury Putina na Ukrainie. Żona Pasziniana jest nawet zaangażowana w przekazywanie pomocy humanitarnej ukraińskim dzieciom. Armenia po 24 lutego 2022 roku postanowiła utrzymywać dystans od polityki Moskwy. W 2023 roku wszelako dystans zamienił się w coraz cieplejsze sygnały wobec Zachodu. Klęski wojsk inwazyjnych nad Dnieprem obudziły uśpione prozachodnie nastroje w Armenii. Doszło wręcz do przełomu. Delegacja Sił Zbrojnych Armenii wizytowała bazę US Army w Hohenfels w Niemczech, gdzie ustalono program wspólnych ćwiczeń amerykańsko-ormiańskich Eagle Partner 2023 na Kaukazie. Sam Paszinian, coraz ostrzej w mediach wypowiada się o Rosji, na której – jak stwierdził – „nie można polegać".

Reklama

Zauważmy, że polityka Władimira Putina ma charakter geopolitycznej wendetty. Obnażyło to wszelako Rosję jako absolutnie niewiarygodne państwo. Dokładnie tak samo jak nad Dnieprem. Aby upokorzyć niechciane nowe władze Armenii Rosja dopuściła Turcję i Azerbejdżan do militarnego ataku na swojego oficjalnego sojusznika. Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym okazała się tworem li tylko papierowym, Władimir Putin politycznie słabł, a w siłę jego kosztem rósł Recep Tayyip Erdogan. Prawdopodobnie obserwujemy „dogrywkę", gdzie obrażony na Armenię Putin pozwoli Azerom całkowicie inkorporować Górski Karabach. Zabawnie brzmią zdziwione rosyjskie komentarze na Telegramie, gdy taka Armenia lub Kazachstan nie chcą kiwnąć palcem, by pomagać w rosyjskiej awanturze przeciwko Ukrainie. Nie chcą wspierać swego „formalnego sojusznika".

Zobacz też

Gruzja między Moskwą a Zachodem

Rosja utraciła wiarygodność jako sojusznik Armenii, a zacieśnianie relacji Erywań-Waszyngton to nowy krok w prozachodnim wektorze na Kaukazie. Taką drogą szła Gruzja, co Władimir Putin zastopował w roku 2008 napadając na ten kraj pod pozorem ochrony Osetii. W 2023 roku ulice gruzińskich miast zapełniły się demonstrantami. Powodem była tzw. ustawa o zagranicznych agentach, która przez Unię Europejską jest postrzegana jako zwrot władz Gruzji w stronę prorosyjskiego autorytaryzmu. Protestujący maszerowali nawet z flagami Unii Europejskiej. Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili zadeklarowała zawetowanie ustawy, nieprzypadkowo to ona jest uznawana za ostatnią instancję w prozachodnim kursie Gruzji. Zurabiszwili była szefową dyplomacji w czasach Saakaszwiliego, a prezydentem została z poparciem Gruzińskiego Marzenia – ugrupowania zwalczającego Saakaszwiliego. Urodziła się we Francji i pracowała we francuskiej dyplomacji.

Gruzja obecnie jest na rozdrożu, z jednej strony władze boją się iść drogą Armenii, z drugiej nie chcą sobie zamykać drogi na Zachód. Społeczeństwo gruzińskie wszelako sympatyzuje z walczącą Ukrainą, a Rosjanie są traktowani jako intruzi – zwłaszcza, że 100 tys. niedoszłych rosyjskich „mobików" uciekło do tego kraju. Jedno z badań opinii publicznych wskazało, że 89 proc. pytanych Gruzinów popiera wejście do UE, a 79 proc. do NATO. Jak pisze Ośrodek Studiów Wschodnich: "Na szczycie Rady Europejskiej w dniach 23–24 czerwca 2022 r. Gruzja uzyskała tzw. perspektywę europejską, natomiast Ukraina i Mołdawia – status kandydatów do UE (wszystkie trzy kraje złożyły wnioski o członkostwo w tym samym czasie). Przyznanie go Tbilisi Unia uzależniła od osiągnięcia postępu w 12 obszarach. Raport na ten temat ma zostać opublikowany w październiku, a decyzja ma zapaść do końca tego roku". Co ciekawe gruzińskie służby ostrzegają, że w kraju mogą przebywać weterani walk na Ukrainie, którzy wywołają antyrządowe zamieszki. W domyśle: "prozachodnie".

Reklama

Zobacz też

Reklama

Politycznie region Kaukazu obejmuje: Armenię, Azerbejdżan, Gruzję oraz republiki Federacji Rosyjskiej: Czeczenię, Adygeję, Karaczajo-Czerkiesję, Kabardo-Bałkarię, Osetię Północną, Inguszetię, Dagestan. Wchodzące w skład Federacji Rosyjskiej nacje podporządkowały się Moskwie, ale w swej historii mają wiele antyrosyjskich powstań zbrojnych. Armenia i Gruzja lawirują między Rosją, a Zachodem, ale to ten drugi kierunek ma poparcie społeczne. Azerbejdżan liczy się z Rosją, gdy ta pozwala mu odbijać Górski Karabach, natomiast bezsprzecznie Azerowie są sojusznikami Turcji. Rosja traci Kaukaz, a jej frontowe klęski uruchomiły procesy, które obserwujemy. Rosja utraciła resztkę wiarygodności jako państwo gwarantujące bezpieczeństwo swoich sojuszników. Słabość Rosji wykorzystała Turcja. Po odbiciu części Arcachu w 2020 r. w Baku doszło do defilady zwycięstwa, którą odbierał prezydent Azerbejdżanu – Ilham Alijew, oraz Erdogan. Czy dojdzie do kolejnej defilady?

Reklama
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama