Reklama

Geopolityka

Geopolityka Wenezueli. Maduro, Gujana, Putin i Grupa Wagnera

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Bogata w ropę naftową Gujana już oficjalnie jest na militarnym celowniku Wenezueli. W niedzielnym referendum za aneksją zachodniej części tego kraju 95 proc. uczestników miało poprzeć pomysł Nicolása Maduro, by przyłączyć ten region. W 2019 r. reżim w Caracas uratowała Grupa Wagnera.

Reklama

Od miesięcy, w cieniu wojny na Ukrainie, trwa reset stosunków państw Zachodu z wenezuelskim reżimem Nicolása Maduro. To o tyle zaskakujące, że Maduro jest jednym z ostatnich komunistycznych dyktatorów w starym stylu, który więzi politycznych oponentów oraz głodzi własny naród. Dyktator miał obiecać rozpisanie demokratycznych wyborów w zamian za sprzedaż ropy naftowej, na której śpi Wenezuela. Nie spodziewano się raczej, że postawi na referendum w sprawie inkorporacji zachodniej części najszybciej rozwijającego się kraju świata, czyli Gujany.

Reklama

Niedzielne referendum miało w rzeczywistości niską frekwencję, nie zanotowano dużej liczby ludzi w lokalach wyborczych. Pomimo tego Caracas twierdzi, że głosowało 10,5 mln wyborców, a 95 proc. miało zagłosować za aneksją części Gujany. Co zaskakujące, referendum nawet nie stwarzało pozorów legalności, ponieważ nad losem zachodniej Gujany głosowali nie Gujańczycy, a Wenezuelczycy. Wygląda na to, że Maduro podjął decyzję pospiesznie. Nie zdążył nawet przygotować propagandowo tego spektaklu, czym zawsze mogły się pochwalić komunistyczne służby specjalne. Co ciekawe, pytania referendalne są żywcem wyjęte z rosyjskich akcji na ukraińskim Donbasie. Nie zdziwiłbym się, gdyby za chwilę powstała Gujańska Republika Ludowa.

Czytaj też

Całkowicie zapomnianym w polskich mediach faktem są wydarzenia z 2019 r., gdy Kreml uratował reżim Maduro przed upadkiem. Pięć lat temu, po sfałszowanych wyborach w Wenezueli, gdy Maduro rozsiadł się po raz drugi w fotelu prezydenta, Zachód tupnął nogą i zerwał relacje dyplomatyczne z Caracas. Koalicja przeciwko władzy Maduro objęła 50 państw (w tym USA i Francję), a kraj znalazł się izolacji. W więzieniach za czasów Maduro przetrzymywano ok. 15 tysięcy opozycjonistów. Na skraj upadku doprowadzono krajową gospodarkę. Bilans rządów Maduro, a wcześniej Hugo Cháveza, okazał się katastrofą. 90 proc. obywateli żyje tam poniżej granicy ubóstwa, 1 na 7 dzieci cierpi z niedożywienia, w okresie pierwszej kadencji Maduro z kraju wyemigrowało 3 mln obywateli, w tym 13 tysięcy lekarzy. W 2019 r. w szpitalach zabrakło podstawowych lekarstw. Inflacja osiągnęła absolutny rekord, a 2023 r. uważa się za „normalizację” gospodarki, ponieważ inflacja spadła do 400 proc. (!).

Reklama

Liderem opozycji na początku 2019 r. został Juan Guaidó. 23 stycznia 2019 r. na mocy przepisów o nieważności wyborów jako przewodniczący parlamentu ogłosił się tymczasowym prezydentem. Nową głowę państwa uznała zachodnia koalicja z USA na czele. Guaidó uzyskał wsparcie Donalda Trumpa, wówczas urzędującego prezydenta USA. Dwaj wysokiej rangi oficerowie wenezuelskiej armii: pułkownik Pedro Chirinos, attaché przy ONZ, jak również attaché przy ambasadzie tego kraju w USA pułkownik José Luis Silva stanęli u boku Guaidó. Na ulicach Caracas padli pierwsi zabici w zamieszkach. Media podały, że do Kolumbii uciekła pierwsza grupa 104 wenezuelskich dezerterów. Władza centralna przestała być wypłacalna. Reżim stanął nad przepaścią, wystarczyło pchnąć Maduro w polityczny niebyt.

Czytaj też

Nadchodzą wagnerowcy

Wówczas do Caracas przybyły posiłki z Rosji. Już w styczniu 2019 r. w trybie alarmowym do Ameryki Południowej przerzucono dodatkowe oddziały tzw. Grupy Wagnera. Na kierunku wenezuelskim zaangażowano ponoć czterystu najemników. Na miejscu pracowała już grupa rozpoznawcza. Wtedy nie mówiło się o Grupie Wagnera tyle, co po 24 lutego 2022 r. Wagner był mało znany. Kojarzono, że to najemnicy, którzy walczyli w Syrii, zaś Jewgienij Prigożyn był zakulisowym, mniej znanym graczem. Bazą do akcji wagnerowców była Hawana, stolica Kuby, gdzie lądowały także inne samoloty przysłane z Rosji. Grupa Wagnera miała dwa główne zadania. Zasadniczą kwestią była obrona Maduro, dosłownie i politycznie. Dla Rosji był to cenny sojusznik, który zezwolił na obecność rosyjskich bombowców strategicznych Tu-160. Wystarczy spojrzeć na mapę, by zrozumieć, jaki lewar geopolityczny dawało to Moskwie. Nie wiemy, czy w planach była stała obecność rosyjskiego lotnictwa, ale kłania się kryzys kubański z okresu zimnej wojny. Drugim celem wagnerowców była osłona akcji przerzucania środków finansowych do Caracas. Z rosyjskich samolotów przez Hawanę przetransportowano z Rosji żołd dla najbliższego otoczenia Maduro, by jego wojska nie przeszły na stronę Guaidó. O tym, że polityczne i finansowe długi Rosja zawsze brutalnie egzekwuje, przekonali się mieszkańcy Donbasu, których kości bieleją teraz na wszystkich frontach wojny na Ukrainie.

Czy ten scenariusz napisano w Moskwie? Jeżeli Wenezuela rozpocznie inwazję przez gujańską dżunglę, to przysłuży się przede wszystkim Rosji. Samo referendum i pukanie palcem po mapie już musi powodować mobilizację w Waszyngtonie. Rozproszenie się Zachodu na kilka frontów jest na rękę Putina, a gdy dzieje się to w geostrategicznym „podbrzuszu” USA, Amerykanie będą musieli zareagować. Trzeci front, po ukraińskim i palestyńskim, oznacza coraz większe kłopoty administracji Demokratów u progu wyborów w 2024 r.

Czytaj też

Gujana jest także celem jak ze snów – a raczej koszmarów – Kremla. To jedyny anglojęzyczny kraj Ameryki Południowej, z silnymi związkami gospodarczymi z USA, bo karty rozgrywa tam głównie koncern Exxon Mobil. Gujana jest południowoamerykańskim tygrysem gospodarczym. W Polsce coraz częściej zaczęto mówić o sytuacji Gujany, zresztą mylonej, o zgrozo, z Gujaną Francuską. Ten wciśnięty między Surinamem a Wenezuelą kraj przechodzi istny boom gospodarczy, z astronomicznym wzrostem PKB na poziomie 57 proc. (2022), 19 proc. (2021) i 43 proc. (2020). O tym, że komunistyczny kraj nie potrafi pokojowo koegzystować z sąsiadem, który przeżywa sukces gospodarczy, pisał Wiktor Suworow.

W 2015 r. Exxon ogłosił, że odkrył ogromne złoża naftowe na wodach terytorialnych Gujany. Ich wielkość szacuje się na co najmniej 700 mln baryłek o wartości 40 mld dolarów. Nawet jeżeli korzyść Kremla z tej sytuacji jest tylko pośrednia, a nie bezpośrednia, to w grę wchodzi walka gospodarcza. Przejęcie złóż roponośnych, by wydobywać gujańską ropę naftową, jest bardzo trudne. Operacja w dżungli, gdzie jest niewiele dróg, albo operowanie na otwartych wodach, gdzie łatwo zatopić wenezuelską flotę, to duże ryzyko. Od operacji militarnej do wydobycia daleka droga. Łatwo osiągalnym efektem jest wszelako uderzenie w potencjalnego sojusznika USA, zaburzając jego eksport surowców, co od razu wpłynie na światowy rynek. Czego nie można wydobyć, można podpalić.

Mapa obszaru Gujany, który według komunistycznego reżimu w Caracas powinien należeć do Wenezueli.
Mapa obszaru Gujany, który według komunistycznego reżimu w Caracas powinien należeć do Wenezueli.
Autor. SurinameCentral / Wikimedia Commons

Jako upadły komunistyczny kraj po okresie konsolidacji władzy w latach 2019-2023 Wenezuela ekonomicznie pozostała w tym miejscu, gdzie była, czyli nad przepaścią. Z naszej perspektywy, okiem zachodnich demokracji, wojna wydaje się krokiem desperackim, wręcz szaleńczym, ale takiego paradygmatu nie wyznają totalitarne reżimy. Czy ktoś, kto nie cofnął się przed głodzeniem swoich rodaków, będzie miał dylemat, chcąc podnieść rękę na bogatszych Gujańczyków? Caracas musi także kalkulować, że USA interweniuje w Gujanie, więc w grę wchodzi eskalacja.

Z perspektywy Kremla atrakcyjnym scenariuszem jest samo rozwiązywanie „kryzysu gujańskiego”. Kryzys kubański z 1962 r. rozwiązano zgniłym porozumieniem z Sowietami, gdzie Moskwa za czasów Chruszczowa zrezygnowała z instalacji rakietowych na Kubie w zamian za brak amerykańskiego uderzenia na Hawanę i demontaż instalacji amerykańskich pocisków rakietowych Jupiter w Turcji. Dla izolowanego na arenie międzynarodowej Władimira Putina samo podjęcie z nim rozmów przez Zachód, aby wpłynął na „wenezuelskiego sojusznika”, może być wyjściem za wojenny kordon. Zwłaszcza, że w zachodnich mediach coraz więcej pojawia się spekulacji o negocjacjach o „zgniłym pokoju” na warunkach Putina na Ukrainie. Z perspektywy Wenezueli ryzyko eskalacji jest siłą nacisku, a być może próbą targowania się z Zachodem w stylu wojennych watażków.

Reklama

Komentarze (8)

  1. bezreklam

    Jest tylko jeden kraj ktory moze atakowac kogo chce i ONZ to przyklepie - USA- nawet jelsi falszwe dane dostaje. Inne powny poczekac na pozwolenie.. A tak konetrenie - to pewnie dla samej Gujany dali rade ale dla Brazuli juz pewnie nie

    1. Adam S.

      Amierikańcy zawsze są winni. Jak zareagują to są winni, i jak nie zareagują, to też są winni. A ruskich imperialistów najbardziej wpienia to, że Amierika to dawna brytyjska kolonia. Tożto zgroza. A jakby tak rosyjskie kolonie się uniezależniły? Niepodległa Syberia byłby silniejsza od księstwa moskiewskiego :)

  2. Adam S.

    Worek się rozwiązuje. Jeśli jakiś kraj może napaść na inny, i taka agresja nie jest UKARANA, to nic dziwnego, że są kolejni chętni. Przykład Saddama Hussaina napadającego na Kuwejt już nie działa.

  3. Franek Dolas

    Nieudolność obecnej administracji amerykańskiej jest żenująca. Mam nadzieję że nadchodzące wybory to zmienią inaczej wojna światowa będzie nieunikniona.

    1. Sorien

      Problem w tym że Trum będzie jeszcze gorszy a konsekwencje jego rządów mogą być tragiczne

    2. GB

      Biden, to znacznie lepszy prezydent od Trumpa. Gdyby w USA był teraz Trump, to ruskie czołgi byś miał pod Lwowem, a atak na państwa bałtyckie byłby nieunikniony.

    3. Pegaz

      Za Trumpa, Iran zaatakował bazę USA i Trump nie odpowiedział, teraz też nie odpowie.

  4. Jan z Krakowa

    Na co czekają Amerykanie? Już tam powinni być, w Gujanie. Nawet mała ilość wojska. Tanim kosztem zapobiegną najazdowi i masowym zbrodniom. I ukrócą Wenezuelę. Skąd ten brak decyzji, czy to charakterystyczne dla Demokratów. Jeśli nic nie zrobią -- będzie to także utrata prestiżu -- jak za Obamy czy Cartera.

  5. GB

    Brazylia bacznie patrzy co się dzieje w Wenezueli, niemniej prezydent zaprosił putina na szczyt G20 cytuje tłumaczenie: " ale musi spotkać się z międzynarodowym nakazem aresztowania” – powiedział da Silva. Przypomniał, że Brazylia jest stroną Konwencji Międzynarodowego Trybunału Karnego i ma obowiązek przestrzegać jej postanowień.

    1. Trotlow

      Ale wiesz że rosyjskie rakiety sięgną też do Brazylii ?

    2. GB

      Trotlow, i co z tego?

    3. Davien3

      Trotlow ale wiesz ze jak Putin trafi za kratki to ruska mafia rzadowa bedzie miała wieksze problemy niz pare rakiet, zakładajac w ogóle ze te antyki odpala:))

  6. Zam Bruder

    Argentyńska junta przejechała się na "szybkiej, zwycięskiej wojence" o Falklandy...

  7. GB

    Hamas i co gorsza Palestyńczycy już się przekonali co znaczy iść na rękę putinowi rozpętując wojenkę. Jak Wenezuela chce mieć wojenkę z Brazylia i USA to przecież może próbować

  8. Podszeregowy

    Nie mają chleba więc będą mieć igrzyska.

Reklama