Reklama

Geopolityka

Japoński okręt podwodny JS Unryu (SS 502) w bazie Pearl Harbor

Japoński ekspert: "musimy uniemożliwić Chinom siłowe połączenie z Tajwanem, popieramy Ukrainę" [WYWIAD]

Dr Robert Czulda rozmawia na temat priorytetów polityki bezpieczeństwa Japonii, w tym kryzysu w relacjach z Rosją i Chinami, a także o uwarunkowaniach wewnętrznych, z prof. Satoru Morim, wykładowcą  Uniwersytetu Keiō w Tokio, byłym pracownikiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych Japonii i byłym wykładowcą wizytującym Princeton University.

Reklama

Nowa polityka zagraniczna i bezpieczeństwa Japonii nierozerwalnie wiąże się z premierem Shinzo Abe, który pełnił to stanowisko najpierw w latach 2006-2007, a ostatnio w latach 2012-2020. Czy możemy mówić o jego politycznej spuściźnie w tym aspekcie?

Reklama

Tak i wskazałbym przede wszystkim tak zwane prawo o bezpieczeństwie z 2015 roku. Dokument ten zmniejszył niejasności co do sposobu operacyjnego wykorzystania Japońskich Sił Samoobrony. Wcześniej japońskie rządy działały ad hoc i opierały się na ustawach specjalnych, podczas gdy Abe wprowadził uniwersalne rozwiązania.

Prawo z 2015 roku wprowadziło drugi scenariusz, które daje możliwość użycia siły zbrojnej. Pierwszy scenariusz jest oczywisty i zgodny z wcześniejszymi zapisami – to atak na Japonię. Wówczas doszłoby do aktywacji japońsko-amerykańskiego traktatu o bezpieczeństwie.

Reklama

Drugi i jednocześnie nowy scenariusz to obrona zbiorowa. Innymi słowy, Japońskie Siły Samoobrony uzyskały prawo do reakcji w obronie strony trzeciej. Takie działanie zostało przez konstytucję Japonii zakazane, ale Abe dokonał zmiany interpretacji jej zapisów. Według nowego rozumienia przepisów, jeśli pojawia się znaczące zagrożenie dla bezpieczeństwa Japonii, a zaatakowane państwo ma z Tokio bliskie relacje, Japońskie Siły Samoobrony mogą sięgnąć po siłę militarną. Ta zmiana, do której doprowadził Abe, jest naprawdę fundamentalna. Zapisze się ona w powojennej historii Japonii jako jeden z kluczowych punktów zwrotnych.

Nowe prawo tworzy również możliwość wysyłania japońskich sił poza granice państwa w ramach działań niebojowych. To między innymi inspekcje jednostek pływających, działania humanitarne – w tym poszukiwawcze i ratunkowe. Także i w tym przypadku mamy dwa scenariusze. Jeden to reakcja na wydarzenia, które zagrażają pokojowi i „mają duży wpływ na pokój i bezpieczeństwo Japonii". Drugi to „międzynarodowa reakcja" w oparciu o rezolucję ONZ. Użycie broni przez Japońskie Siły Samoobrony dozwolone będzie jedynie w samoobronie.

Profesor Satoru Mori (Japonia)
Profesor Saturi Mori (Japonia)
Autor. Prywatne archiwum S. Moriego

Czy Abe nadal wpływa na japońską politykę zagraniczną i bezpieczeństwa?

Tak – Abe jest niezmiennie przywódcą największej frakcji w Partii Liberalno-Demokratycznej (PLD), a więc w ugrupowaniu, które obecnie rządzi w Japonii. To bez wątpienia bardzo wpływowa postać, która niejednokrotnie zabiera wyraźne stanowisko na tematy związane z bezpieczeństwem i obronnością. Przykładowo, wiele uwagi poświęca tematowi budowy przez Japonię zdolności rakietowych, czy też współpracy ze Stanami Zjednoczonymi w zakresie współdzielenia broni jądrowej (nuclear sharing).

Z powodów zdrowotnych Abe ustąpił, a jego miejsce zajął Yoshihide Suga. Niespodziewanie jednak ze stanowiskiem premiera pożegnał się już po roku, bowiem w październiku 2021 roku. Premierem został Fumio Kishida, również z PLD. Po pierwsze, jakie są powody niespodziewanego odejścia Sugi?

Powodem, dla którego Suga musiał ustąpić, była narastające rozczarowanie opinii publicznej tym, w jaki sposób rząd radził sobie z pandemią. Po letnich Igrzyskach Olimpijskich w Japonii w 2020 roku liczba zachorowań podskoczyła, co wpłynęło na takie, a nie inne nastroje. Inni podnosili jeszcze jeden zarzut – Suga jakoby nie potrafił rozmawiać ze społeczeństwem. Organizował konferencje, ale nie odpowiadał na zadawane mu pytania.

Co więcej, to efekt partyjnych kalkulacji w łonie PLD. Gdy poparcie dla Sugi zaczęło spadać, główne frakcje PLD uznały, że trzeba dokonać zmiany, aby nie zaprzepaścić możliwości zwycięstwa w kolejnych wyborach. Uznano, że Kishida ma większe szanse na sukces. Tym bardziej, że wygrał on partyjne wybory na przewodniczącego PLD. Później wygrał on wybory parlamentarne.

Wspólne ćwiczenia sił japońskich i amerykańskich. Fot. Spc. Frank Cagnina, New York Army National Guard
Wspólne ćwiczenia sił japońskich i amerykańskich. Fot. Spc. Frank Cagnina, New York Army National Guard

Czy pomiędzy Abe, Sugą a Kishidą są jakieś istotne różnice w zakresie podejścia do bezpieczeństwa i obronności?

Pomiędzy Abe a Sugą nie było większych różnic, bowiem Suga był wcześniej szefem gabinetu Abe. Również pomiędzy Sugą a Kishidą nie ma fundamentalnych różnic. Kishida również uznaje, że podstawą bezpieczeństwa Japonii jest sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Obawia się, podobnie jak jego poprzednicy, Chin oraz zwraca uwagę na zagrożenie ze strony Korei Północnej. Możemy więc mówić o kontynuacji.

Na ile pacyfizm jest ciągle silny wśród Japończyków i w japońskiej klasie politycznej?

Wiele zależy od tego, jak zdefiniuje się pacyfizm. W każdym państwie na świecie ludzie oczekują pokoju i stabilności. Spójrzmy na japońskie sondaże na temat wzmacniania zdolności obronnych – w niedawnym sondażu dziennika „Yoimuri" 64% poparło taki krok, podczas gdy 27% było przeciwnych. Oznacza to, że większość Japończyków sądzi, że znajdujemy się w trudnej sytuacji i musimy się na nią przygotować. Większość Japończyków popiera nasz sojusz ze Stanami Zjednoczonymi. Innymi słowy – ludzie mają pewien sentyment do pacyfizmu, ale jednocześnie czują, że wzmacnianie własnych zdolności i aktywniejsze budowanie sojuszy międzynarodowych jest niezbędne.

Czy służba w wojsku, formalnie nazywanym Japońskimi Siłami Samoobrony, jest popularna wśród Japończyków? Jednocześnie chciałbym zapytać, czy faktycznie w Japonii żołnierze nie są nazywani żołnierzami?

Tak, to prawda – nie używamy słowa „żołnierz", lecz „personel". Powodem, dla którego to robimy, jest fakt, że Japońskie Siły Samoobrony to wyjątkowa organizacja. Formalnie nie jest uznawana za siły zbrojne – nie jest tak traktowana przez pryzmat japońskiego prawa, w tym konstytucji. To organizacja administracyjna.

Służba w Japońskich Siłach Samoobrony nie jest przesadnie popularna, a liczba chętnych systematycznie spada. W 2015 roku mieliśmy 93 tysiące zgłoszeń, podczas gdy w 2022 roku było to 87 tysięcy aplikacji. To po części efekt spadającego rozmiaru populacji w wieku produkcyjnym – nie jest tajemnicą, że Japonia to starzejące się społeczeństwo.

Japonia wydaje na obronność zaledwie 1% PKB. To niewiele. Czy wzrost wydatków jest możliwy?

Wśród japońskiej klasy rządzącej wzrasta przekonanie, że wydatki należy podnieść co najmniej do poziomu 2% PKB. Nie jest tajemnicą, że Chiny wydają od nas sześć razy więcej. Nie możemy nie reagować na ten fakt. Spójrzmy na naszych sąsiadów – Korea Południowa wydaje około 2,9% PKB. Tyle samo wynosi wskaźnik Indii. Wydatki zwiększa Australia.

Zaledwie kilka dni temu komitet do sprawy polityki bezpieczeństwa Partii Liberalno-Demokratycznej przyjął dokument rekomendujący zwiększanie wydatków do poziomu 2% PKB w ciągu kolejnych 5 lat.

Co do opinii publicznej to oceny są podzielone. Mniej więcej połowa uważa, że obecne wydatki są wystarczające, podczas gdy druga połowa stoi na stanowisku, że zwiększenie może być konieczne. Wiele osób podnosi jednak kwestię bardzo wysokiego poziomy wydatków społecznych, przez co zwiększenie finansowania obronności może być politycznie trudną kwestią.

Kołowy transpoter opancerzony Type 96. Fot. Los688 (domena publiczna)
Kołowy transpoter opancerzony Type 96. Fot. Los688 (domena publiczna)

W ostatnim czasie do debaty publicznej powrócił japońsko-rosyjski spór o Wyspy Kurylskie. Przypomnijmy, że ten położony pomiędzy japońską wyspą Hokkaido a półwyspem Kamczatka obszar został zajęty przez Armię Czerwoną w 1945 roku. Pomimo podpisania szeregu dokumentów spór trwa. Czemu doszło do jego odmrożenia właśnie teraz?

Wiąże się to z wybuchem wojny na Ukrainie, co odnowiło japońskie zainteresowanie tym problemem. Stanowisko Japonii pozostaje niezmienne – Rosja bezprawnie okupuje obszar, który my nazywany Terytorium Północnym, a nie Kurylami. Japonia oczekuje od Rosji zakończenia okupacji i zwrotu czterech wysp jako warunku koniecznego do rozpoczęcia negocjacji o traktacie pokojowym – Japonia bowiem nigdy nie podpisała takiego formalnego dokumentu z Moskwą. To z kolei ma doprowadzić do normalizacji stosunków dwustronnych.

Wojna na Ukrainie, którą Japonia uznaje za całkowicie niedopuszczalną, ponownie komplikuje ten proces. Coraz więcej osób stoi na stanowisku, że rozpoczęcie rozmów z Rosjanami przy stole negocjacyjnym i przekonanie ich do oddania wysp jest niemożliwe. Nie oznacza to, że zrezygnujemy z dyplomacji, ale jednocześnie musimy być realistami – scenariusz, w którym Rosja zwraca nam wyspy jest bardzo mało prawdopodobny. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę zmiany klimatyczne i związane z tym topnienie lodowców, co zwiększania strategiczne znaczenie tego obszaru. To również rosyjsko-amerykańskie napięcia, które umacniają Moskwę na jej stanowisku.

YouTube cover video

W takim razie po co Japonia podnosi teraz tę kwestię? Przecież nie dokonacie ataku na Kuryle.

Musimy czekać na dyplomatycznie odpowiedni moment, chociaż nie wiem, kiedy taki nadejdzie. Tym bardziej teraz, gdy Japonia nałożyła na Rosję sankcje i zamroziła majątki wybranych osób, banków i firm powiązanych z rosyjskim sektorem wojskowym. Relacje dwustronne w najnowszej historii nie były nigdy gorsze. Nie bez znaczenia jest fakt, że popieramy Ukrainę – przekazujemy Kijowi nieśmiercionośne zaopatrzenie – w tym hełmy i kamizelki kuloodporne – i pomoc humanitarną, w tym medyczną. Na liście przekazanych przedmiotów są generatory prądu, namioty i racje żywnościowe.

Jako ciekawostkę powiem, że Japonia przyjmuje również ukraińskich uchodźców. To rodziny tych Ukraińców, którzy mieszkają w naszym kraju. Ludzie ci otrzymują wsparcie. Tokio jest gotowe przyjąć także ukraińskich studentów, którzy chcieliby kontynuować naukę.

Czy w Japonii można usłyszeć głosy mówiące – zaatakujmy Kuryle i siłą odbierzmy, co nasze?

Tak, ale to sporadyczne wypowiedzi niewielkiej grupy ekstremistów. Zdecydowana większość Japończyków absolutnie taki scenariusz wyklucza.

Rys. Katarzyna Głowacka / Defence24
Rys. Katarzyna Głowacka / Defence24

Co do japońskich działań wobec wojny na Ukrainie to warto wspomnieć próby Tokio przekonania Indii – japońskiego partnera – aby te bardziej stanowczo zajęły stanowisko i ograniczyły współpracę z Rosją.

To prawda, podjęto próbę wpłynięcia na Indie, ale patrzymy na politykę New Delhi realistycznie – Indie mają własną drogę, własne kalkulacje co do swych interesów narodowych i ścieżek, którymi chcą podążać. Japonia patrzy na system międzynarodowy przez pryzmat QUAD-u (Japonia, Australia, Indie, Stany Zjednoczone) vis-à-vis Chin, podczas gdy władze w New Delhi kalkulują w ramach trójkąta Indie-Chiny-Rosja. Indie obawiają się scenariusza, w którym Rosja – a więc ich istotny dostawca broni – staje się uzależniony od Chin, ich rywala. To czarny scenariusz dla Indii i dlatego właśnie New Delhi prowadzi wobec Rosji taką, a nie inną, politykę.

Japonia nie może w tej sytuacji naciskać na Indie zbyt mocno, bo w ten sposób nasze dwustronne relacje uległyby ochłodzeniu.

Mówiąc o Chinach – w ostatnich latach trudne relacje pomiędzy Tokio a Pekinem stanowiły jeden z głównych czynników tworzących w Azji napięcia. Jak obecnie kształtują się stosunki dwustronne?

Można mówić o pewnym ustabilizowaniu sytuacji, ale jednocześnie punkty sporne pozostały. To przede wszystkim nierozwiązany problem wysp Senkaku. Chińczycy niezmiennie dokonują naruszeń naszej przestrzeni na tym obszarze. Dzieli nas również kwestia Tajwanu – razem ze Stanami Zjednoczonymi podkreślamy konieczność utrzymania wolnego Tajwanu oraz regionalnej stabilności i bezpieczeństwa. Jednocześnie krytykujemy chińskie działania wobec Hong Kongu oraz w prowincji Sinciang.

Obecnie jedną z najważniejszych spraw procedowanych w japońskim parlamencie jest prawo tak zwanego bezpieczeństwa gospodarczego. Ma ono regulować kwestie importowania nowoczesnych technologii z Chin. Japonia doszła do wniosku, że przy budowie infrastruktury krytycznej trzeba zachować szczególną ostrożność co do dostawców, a także zwiększyć inwestycje w nowe technologie, by utrzymać się w światowym wyścigu. Także to wpływa na nasze relacje z Chinami.

Fot. Z3144228 (CC BY-SA 4.0)
Fot. Z3144228 (CC BY-SA 4.0)
Autor. Japoński czołg Type 10

Wróćmy na chwilę do wywołanego już Tajwanu. Nie ukrywam, że zaskoczyła mnie japońska deklaracja z ubiegłego roku, kiedy to wyrażono gotowość wsparcia obrony Tajwanu w wojnie z Chinami. Nie traktuję tego jako zapowiedzi zaangażowania się militarnego po stronie Tajpej. W takim razie, co w tym aspekcie zamierza Tokio?

Oficjalne stanowisko japońskiego rządu nie uległo zmianie – Japonia chce w Cieśninie Tajwańskiej „pokoju i stabilności". Przyjmujemy do wiadomości stanowisko Pekinu w sprawie tak zwanej „polityki jednych Chin" i utrzymujemy z ChRL stosunki dyplomatyczne, ale nie oznacza to, że popieramy pogląd Pekinu, czy też, że w pełni uznajemy, iż Tajwan to część Chin.

W Japonii wzrastają obawy co do ryzyka użycia przez Chiny siły, aby w ten sposób przejąć kontrolę nad Tajwanem. To właśnie taki scenariusz doprowadził ubiegłego lata w Tokio do debaty na temat tego, w jaki sposób przygotować się i zareagować w razie wybuchu zbrojnego kryzysu wokół Tajwanu. Niektórzy japońscy politycy podnoszą, że siłowe zajęcie Tajwanu przez Chiny radykalnie zmieniłoby japońskie środowisko bezpieczeństwa. Oczywiście w negatywny sposób, bowiem na przykład obrona wysp Senkaku stawałaby się wówczas dużo trudniejsza. Japońska polityka zagraniczna i bezpieczeństwa znalazłaby się pod bardzo dużym wpływem Chin, które uzyskałyby bezpośredni dostęp do Pacyfiku.

Jednocześnie istnieje powszechna zgoda, że razem ze Stanami Zjednoczonymi i innymi, podobnie myślącymi państwami, musimy uniemożliwić Chinom siłowe połączenie z Tajwanem. Taki scenariusz jest bowiem nie do przyjęcia.

Czytaj też

Czy w relacjach amerykańsko-japońskich – przede wszystkim w wymiarze bezpieczeństwa – doszło w ostatnich latach do istotnych zmian? W tym kontekście nadmienię, że przez wiele lat amerykańska obecność wojskowa w Japonii – przede wszystkim na Okinawie – budziła wśród wielu Japończyków negatywne emocje.

Sprawa przeniesienia amerykańskiej bazy Futenma pozostaje nierozwiązana, ale obecnie nie jest to temat tak kontrowersyjny, jak w przeszłości. Uważam, że teraz to co najwyżej zagadnienie lokalne. Problem polega na tym, że baza jest położona w samym środku dzielnicy mieszkalnej, co generuje hałas i grozi wypadkami. Podjęto już decyzję o jej przesunięciu na wybrzeże, gdzie gęstość zaludnienia jest mniejsza. Proces został jednak wstrzymany z powodu protestów mieszkańców. Doszło nawet do okupacji biura władz wyspy.

Obecnie na poziomie państwa panuje raczej wyraźna wola do zacieśnienia współpracy z Amerykanami. Koordynujemy już swoje działania w zakresie strategii na obszarze zarówno Azji Wschodniej jak i Indo-Pacyfiku. Japonia próbuje również zacieśniać współpracę stricte obronną, także w zakresie badań nad zaawansowanymi technologiami. Współpraca gospodarcza jest słaba, ale liczymy, że administracja Bidena będzie aktywnie wspierać koncepcję Indo-Pacific Economic Framework (IPEF).

Czytaj też

W tym roku Japonia ma opublikować nową strategię bezpieczeństwa. Czego należy się spodziewać?

Poprzednia strategia została opublikowana w 2013 roku, a więc niemal dekadę temu. Planuje się, że dokument zostanie opublikowany pod koniec tego roku. Taki harmonogram wynika z faktu, iż latem czekają nas wybory do Izby Radców, a więc izby wyższej Zgromadzenia Narodowego.  Niektóre zapisy strategii mogą być politycznie kontrowersyjne, stąd też konieczność poczekania na rozstrzygnięcia wyborcze. Uważa się, że Partia Liberalno-Demokratyczna będzie chciała zapisać w dokumencie potrzebę zbudowania przez Japonię ofensywnych zdolności rakietowych. Z kolei Komeito, a więc koalicyjny partner PLD, jest bardziej sceptyczny – w przeszłości politycy tego ugrupowania wyrażali się z rezerwą co do takiego pomysłu. Nic więc dziwnego, że tak wrażliwej dyskusji rząd nie chce rozpoczynać przed wyborami.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. "Pułkownik" Michał

    Chciałbym by nasi politycy wypowiadali się z takim rozsądkiem.

  2. Janka74

    Ciekawy wywiad. Gdyby Japonia chciała odbilaby Kuryle w tydzień o ile Rosja nie użyła by broni jadrowej

    1. Warto

      Akurat w ich strategii deeskalacyjnej atak na terytorium Rosji = użycie broni atomowej

  3. easyrider

    Ten człowiek powiedział bardzo istotną rzecz. Malejące zainteresowanie służbą w armii jako jeden z efektów starzenia się społeczeństwa Japonii. To nie tylko ich problem. Polityka i ideologia tzw. Zachodu sprawia, że zaczyna dominować pseudopacyfizm, defetyzm a rzeczywiste problemy są ignorowane i próby ich naświetlania są blokowane. Na razie jeszcze mamy przewagę technologiczną ale ona topnieje. Jeżeli nie uporamy się z destrukcyjną ideologią i będziemy szli tym kursem, to walkę przegramy a Chiny wchłoną Tajwan. To tylko kwestia czasu.

    1. Janka74

      Daj podoficerowie 4000 eu netto szeregowemu 2000 eu netto. Gwarantuje że będzie wielu chętnych. Problem jest w niedoinwestowania armii zawodowych. Idę w Niemczech na prowincji do laryngologa. Technik Afroamerykanin. Co tu robisz? Odsluzylem.swoje jako sanitariusz, w Ramstain, spłaciłem licencjat medyczny i pożyczkę studencka dzięki armii. Teraz bonusy z bawarskiej opieki zdrowotnej. Wrazacz do Luizjany? Mowy nie ma. Z kolegą pracował dyr grafik w korporacji po 2 rundach w Iraku bo spłacał pożyczkę studencka na art collage w NY Myślę że wojsko daje super bonusy. Daje wykształcenie techniczne/ informatyczne/ medyczne ale to musi być 4-5 PKB I wtedy nie będzie problemu z kadrami na najwyższym poziomie. Trzeba się zastanowić nad finansowaniem i całym systemem.

    2. Warto

      4/5% PKb żeby wojsko kształciło za innych xd Wojskowe uczelnie mają swoje limity Wiesz czemu oni służyli w wojsku, bo w USA sa płatne studia i dzięki pójściu do wojska są one spalane przez rząd. Sytuacja win-win. No i w USA wielu służy 3 lata i do cywila, ale dzięki dobrej fluktuacji kadr jest to wystarczające, u nas dopiero ZSW by na to pozwoliła

Reklama