- Analiza
- Wiadomości
Irak przed wyborami. Stabilizacja zagrożona z zewnątrz
Wybory parlamentarne, które odbędą się w Iraku 11 listopada, będą miały ogromne znaczenie dla tego 46-milionowego kraju, a w rezultacie również dla całego Bliskiego Wschodu. Irak od trzech lat, pod rządami obecnego premiera, zaczął się stabilizować, ale czynniki zewnętrzne i wewnętrzne mogą łatwo odwrócić ten proces.
Symbolem stabilizacji Iraku może być Mosul i prowincja Niniwa od dwóch lat rządzona przez Abdul Qadera al-Dakhila, który szybko podnosi to miasto z ruin. To drugie największe miasto w Iraku i druga pod względem wielkości prowincja z niemal 5-milionową populacją. 11 lat temu miasto to wpadło w ręce Państwa Islamskiego (ISIS), którego lider Abu Bakr al-Bagdadi, ogłosił się w miejscowym Wielkim Meczecie al-Nuri „kalifem”. Trzy lata później, w lipcu 2017 r., w ostatnich dniach ponad 9-miesiecznej bitwy o to miasto, ISIS wysadziło ten meczet w powietrze. Nie była to jedyna budowla zniszczona przez tę organizację terrorystyczną. ISIS burzyło zarówno kościoły jak i meczety, gdyż w Mosulu w wielu z nich znajdowały się grobowce proroków i innych wybitnych postaci islamu. ISIS uznawało to za bałwochwalstwo. Zniszczenia Mosulu dopełniła bitwa o to miasto.
Miałem okazję być w Mosulu w czasie walk z ISIS oraz na początku listopada 2025 roku i tempo powstawania tego miasta z ruin jest dla mnie imponujące. Meczet al-Nuri został odbudowany, a z balkonu pobliskiego muzeum widać znów krzyże miejscowych kościołów. Po starym mieście krążą grupy zagranicznych turystów i nikt na nich nie patrzy krzywo. Miasto jest całkowicie bezpieczne, a patrząc na miejscowy Uniwersytet Mosulski, mocno wspierany przez gubernatora al-Dakhila, trudno sobie wyobrazić, że ledwie kilka lat wcześniej był on całkowicie zdewastowany przez terrorystów. Uniwersytet ten to „miasto w mieście” z 60 tys. studentów obu płci i własną komunikacją zbiorową.
Również Bagdad imponuje rozwojem. Pod patronatem premiera Sudaniego odrestaurowano znaczną część tamtejszej XIX-wiecznej starówki w rejonie historycznych ulic Ar-Raszid i Mutanabi i planowane jest uruchomienie tam tramwaju. W nocy rejon ten tętni życiem podobnie jak wypełniona restauracjami Karrada oraz nowoczesne Mansur, gdzie powstają nowe luksusowe osiedla i eleganckie sklepy oraz domy handlowe. W irackiej stolicy można w nocy spacerować nie czując żadnego zagrożenia, a na nadbrzeżach Tygrysu powstały deptaki i parki rozrywki. W Bagdadzie rozwinęła się również baza hotelowa co świadczy o napływie zarówno turystów jak i biznesu. W tym kontekście warto byłoby zadbać o rozwój pozycji Polski w tym kraju, gdyż obecna reprezentacja dyplomatyczna w Iraku, choć bardzo kompetentna, jest zbyt skromna, a nasza ambasada wciąż mieści się w ambasadzie brytyjskiej. Powoduje to ogromne ograniczenia dla jej funkcjonowania.
Lekceważenie Iraku i traktowanie go wciąż jako państwa upadłego jest nieporozumieniem. Kraj ten znajduje się na trzecim miejscu pod względem eksportu ropy i na czwartym pod względem rezerw, a także posiada znaczne zasoby gazu, które są na razie eksplorowanew bardzo umiarkowany sposób. Ma też ogromny potencjał demograficzny i w regionie jedynie Egipt, Iran i Turcja maja większą populację. W dodatku połowa irackiej populacji to ludzie poniżej 20. roku życia. To powoduje, że pod względem PKB Irak znajduje się na czwartym miejscu wśród państw arabskich, ale jego rola będzie stale rosła. Faktem jest, że korupcja i wewnętrzne problemy wciąż powodują problemy z właściwą dystrybucją dochodów, co przekłada się również na niezadowolenie społeczne ale od trzech lat nie było tam takich masowych protestów, jakie wybuchały wcześniej. Stan usług publicznych ulega bowiem poprawie. Faktem jest też to, że ogromne pieniądze są w Iraku i o ich podziale decyduje się w Bagdadzie, a w szczególności w tamtejszym parlamencie. To powoduje, że stawka wyborów jest bardzo wysoka, a kampania wyborcza, zwłaszcza w Bagdadzie, jest niezwykle intensywna. W irackiej stolicy wyrosły lasy wyborczych billboardów. Główne ulice i ronda są całkowicie zasłonięte reklamami kandydatów. Wybory są traktowane jako inwestycja we władzę, a ta daje wpływy i w rezultacie dochody.
W irackich wyborach o 329 miejsc w parlamencie ubiega się rekordowa liczba prawie 8 tys. kandydatów z 69 partii i koalicji wyborczych. Kandydatów mogłoby być jeszcze więcej ale ok. 800 zostało zdyskwalifikowanych przez komisję wyborczą, przeważnie pod zarzutem powiązań z obaloną w 2003 r. partią Baas (jej liderem był Saddam Husajn). Mandaty dzielone są proporcjonalnie w skali prowincji, przy czym najwięcej tj. 71 przypada Bagdadowi, a na drugim miejscu jest Niniwa z 34 mandatami. To w tych dwóch miejscach rozegrają się największe wyborcze bitwy. O ile w Bagdadzie stawką jest ponad 1/5 mandatów o tyle złożoność wyborów w Niniwie związana jest z jej skomplikowaną demografią – choć większość stanowią sunniccy Arabowie, to są również szyici, a znaczną cześć mieszkańców stanowią Kurdowie. Ponadto są również Turkmeni, a trzy specjalne mandaty przysługują chrześcijanom, jazydom i szabakom (łącznie w Iraku mniejszościom religijnym przypada dziewięć mandatów).
Niemal wszystkie listy mają charakter etnosektariański, ale rywalizacja odbywa się zarówno między grupami etnosektariańskimi jak i wewnątrz nich. Stosunkowo najprostsza jest sytuacja wśród Kurdów, gdzie dominują dwie partie:Partia Demokratyczna Kurdystanuoraz Patriotyczna Unia Kurdystanu. Są one obecnie bardzo skłócone i od roku nie są w stanie dogadać się w sprawie stworzenia rządu Regionu Kurdystanu. Kurdowie zgarną prawdopodobnie ok 60 – 65 mandatów i PDK liczy na co najmniej połowę z nich, co dałoby jej kluczową rolę w tworzeniu rządu. W zamian będzie chciała zdobyć urząd prezydenta Iraku, który dotąd piastowali politycy PUK (stanowisko to należy się Kurdom). Wybór prezydenta jest przy tym najcięższym zadaniem parlamentu, gdyż w przeciwieństwie do premiera (należy się szyitom) i przewodniczącego parlamentu (sunnici), wymagana jest większość 2/3 głosów. Choć realna władza jest w rękach premiera to do jego wyboru nie może dojść przed wyborem prezydenta. Nieoficjalnie mówi się, że PDK będzie chciało nominować na prezydenta Iraku obecnego prezydenta Regionu Kurdystanu Neczirwana Barzaniego (realna władza w Regionie jest w rękach jego kuzyna – premiera Masrura Barzaniego). Jeżeli jednak PUK nie dostanie nic w zamian to oznaczać będzie to dalszy paraliż Regionu Kurdystanu. Już obecnie łatwiej jest wjechać z terenów federalnych do części Kurdystanu kontrolowanej przez PUK, niż poruszać się miedzy tzw. „żółtym Kurdystanem” (PDK) a „zielonym Kurdystanem” (PUK). PUK liczy natomiast na odbudowę swojej pozycji, a w okresie kampanii wyborczej kilku liderów konkurencji trafiło za kratki. W szczególności dotyczy to dotychczasowej trzeciej partii Kurdystanu tj. Ruchu Nowej Generacji, której lider Szaswar Abdulwahid został oskarżony o nieprawidłowości finansowe. Z kolei Lahur Talabani, kuzyn lidera PUK Bafela Talabaniego, został uwięziony po zbrojnej konfrontacji z siłami bezpieczeństwa.
Zobacz też
Obie kurdyjskie partie są obecnie w zupełnie innych sojuszach w Bagdadzie. PUK ma układ z proirańskimi grupami szyickimi, podczas gdy PDK jest przez nie znienawidzona. To jednak wcale nie oznacza, że po wyborach nie dojdzie do odwrócenia się sojuszy, gdyż iracka polityka była już świadkiem wielu cudów. Dla PDK najważniejsze jest wyeliminowanie PUK i zagwarantowanie strumienia pieniędzy z budżetu federalnego, podczas gdy PUK chce utrzymania w swych rękach prezydentury oraz przekierowania pieniędzy z Bagdadu bezpośrednio do rządzonej przez siebie Sulejmani, a nie za pośrednictwem Regionu Kurdystanu. Bafel Talabani jest przy tym na tyle pragmatyczny, że jest w stanie łatwo opuścić blok proirański jeśli otrzyma odpowiednią propozycję od USA. Nie można jednak wykluczyć, że dojdzie do dalszego osłabienia spójności Regionu Kurdystanu, co byłoby w interesie sił proirańskich, gdyż USA planują przerzucenie do Irbilu swoich sił stacjonujących obecnie w Iraku (w połowie 2025 r. było to 2,5 tys.). Zgodnie z umową między USA a Irakiem do września 2025 r. miało nastąpić całkowite wycofanie ich z części federalnej, przy czym część miała być przerzucona do Irbilu. Szyici żądają jednak pełnego wycofania, a USA, choć rozpoczęło je w sierpniu, szybko zmieniło plan i postanowiło utrzymać co najmniej 250 żołnierzy w bazie Al Assad, a resztę nie tyle wycofać co raczej przegrupować do Irbilu i Syrii Północno-Wschodniej (do której aby mieć dostęp potrzebna jest obecność w Kurdystanie). Pretekstem jest walka z ISIS, choć faktycznie odrodzenie tej organizacji w Iraku nie grozi (co innego w Syrii), gdyż ma on dostatecznie silne siły zbrojne. Tyle, że ich lwią cześć stanowi Haszed Szaabi, którego rozwiązania żądają USA, gdyż widzi w niej projekcję wpływów irańskich (w rzeczywistości jest ona raczej sojusznikiem Iranu niż jego instrumentem, a jej liderzy wykazują się również dużym pragmatyzmem, unikając włączenia Iraku w konflikt irańsko-izraelski). Niemniej do likwidacji tej formacji dąży też PDK (PUK już niekoniecznie) oraz większość sunnitów. Szyici natomiast chcą dalszego usankcjonowania jej formalnego charakteru poprzez przyjęcie ustawy o Haszed Szaabi (definiuje ona jej status jako odrębnej formacji z własnym ministerstwem), co USA zablokowały grożąc Irakowi sankcjami. Kwestia przyszłości Haszed Szaabi jest jedną z głównych stawek tych wyborów, przy czym obecnie z budżetu państwa jest wypłacany żołd dla 230 tys. członków tej formacji. Oznacza to, że założenie, iż jedną decyzją można ją rozwiązać jest całkowitą utopią.
Sunnici idą do wyborów znacznie bardziej podzieleni. Cztery główne listy to blok Taqadum Mohammada al-Halbusiego, Azm Muthany as-Samaraiego, Sojusz Suwerenności Khamisa al Khanjara i Hasm Thabita al-Abbasiego. Ten ostatni szczególnie mocny jest w Niniwie. Halbusi, który w poprzednich wyborach okazał się najsilniejszy i przejął stanowisko przewodniczącego parlamentu, wszedł wówczas w koalicję z PDK i Muqtadą as-Sadrem. Wydawało się, że ta trójka będzie rozdawać karty, ale wszystko się wywróciło gdy Sadr przegrał, próbując wyeliminować szyicką konkurencję. W nowym rozdaniu, gdzie pierwsze skrzypce grały szyickie partie proirańskie, Sadr wycofał swoich ludzi z parlamentu, a Halbusi został na lodzie i z inicjatywy sunnickiej konkurencji został usunięty ze stanowiska przez Sąd Federalny. Jeśli szanse wyborcze oceniać po liczbie billboardów w irackiej stolicy to Halbusi jest również obecnie faworytem, przy czym ocenia się, iż raczej nie poprze obecnego premiera Mohammada as-Sudaniego na drugą kadencję jako premiera. Jednym z elementów nacisku na niego ze strony obozu proirańskiego jest to, że obóz ten wciąż ma w rękach Sąd Federalny, który może zablokować Halbusiemu drogę do odzyskania pozycji. Obecnie jednak wydaje się, że obóz proirański stawia na As-Samaraiego, natomiast wrogiem nr 1 jest dla niego Khanjar, który jest oskarżany o powiązania z partią Baas.
Zobacz też
Sunnici teoretycznie powinni zdobyć ok. 50-60 mandatów ale mają szansę na znaczne zwiększenie tej liczby kosztem szyitów. Wynika to z podziałów wewnątrzszyickich, a w szczególności bojkotu wyborów ogłoszonego przez Muqtadę as-Sadra. Sadr w czasie amerykańskiej okupacji Iraku prowadził wojnę przeciwko siłom koalicji i to jego Armia Mahdiego stoczyła bitwę z polskimi żołnierzami o ratusz w Karbali w kwietniu 2004 r. Obecnie jednak wrogiem nr 1 Sadra jest szyicka konkurencja proirańska, a w szczególności Kais al-Chazali, który niegdyś był jego człowiekiem.
Niekoniecznie jednak oznacza to, że Sadr jest antyirański, choć istnieją spekulacje, że mimo ciągłej antyamerykańskiej i antybrytyjskiej retoryki dogadał się z USA i Wielką Brytanią, w czym miał pośredniczyć jego kuzyn Mohammed Jafaar as-Sadr, który od 2019 r. był ambasadorem w Wielkiej Brytanii, a niedawno objął iracką placówkę w Katarze. Zdaniem niektórych irackich ekspertów to właśnie ten polityk miałby być forsowany na premiera przez Sadra po wyborach i to przy wsparciu amerykańsko-brytyjskim. Sadr liczy na to, że niska frekwencja pozbawi jego konkurentów legitymacji wyborczej, a to z kolei da mu możliwość doprowadzenia do wybuchu społecznego (lub groźby jego zorganizowania). W rezultacie przeciwnicy polityczni zostaną zmuszeni do ustąpienia mu pola. Niemniej jeśli tak jest to stawianie na Sadra może okazać się katastrofalne w skutkach ze względu na zmienność jego nastrojów i w konsekwencji – nieprzewidywalność.
Poza Sadrem wśród szyitów można wyróżnić dwie główne siły: tzw. Ramy Koordynacyjne oraz Koalicję Rozwoju i Odbudowy Sudaniego. Te pierwsze stanową konglomerat kilkunastu proirańskich ugrupowań politycznych, dysponujących przeważnie własnymi milicjami (formalnie stanowiącymi część państwowych sił bezpieczeństwa jako Haszed Szaabi). Choć idą one do wyborów osobno to przewiduje się, że po nich stworzą jeden blok, mający ambicje bycia „najliczniejszym w parlamencie”, co da im formalnie prawo do nominacji premiera. Niemniej wewnątrz tego bloku również trwa intensywna rywalizacja, w szczególności między Kaisem al-Chazalim, będącym duchowym liderem listy Sadikun i milicji Asaib Ahl al Hak oraz Nurim al-Malikim – b. premierem w latach 2006-2014 (wstawionym wówczas na to stanowisko przez USA), stojącym na czele listy „Państwo Prawa”. Ambicje politycznego przywództwa w obocie szyickim ma jednak tez Kataib Hezbollah (najmniej pragmatyczny z sił proirańskich i odpowiedzialny za większość ataków na siły USA), który stworzył partię o nazwie Hoquq. Warto dodać, że Chazali, uznawany przez USA za terrorystę, ma świetne relacje z ambasadorem Rosji w Iraku Elbrusem Kutraszewem, a jego telewizja al-Ahad promuje narrację prorosyjską. Główny człowiek Chazaliego w rządzie, minister szkolnictwa wyższego i badań naukowych Naem al-Aboudi (możliwy kandydat na premiera) niedawno zainaugurował współprace z Rosjanami w zakresie programu nuklearnego (teoretycznie ma on wymiar badań naukowych, ale może być wstępem do uruchomienia irackiego programu nuklearnego przy wsparciu rosyjskim). Warto dodać, że obóz ten ma też dobre relacje z Chinami, które zainwestowały w spółkę Muhandis będącą zapleczem finansowym Haszed Szaabi, a ostatnio obłożoną sankcjami przez USA.
USA rozszerzyły też sankcje przeciwko grupom wchodzącym w skład tego obozu, a wielu irackich ekspertów obawia się, że w przypadku wyborczego zwycięstwa tego obozu Irak zostanie obłożony sankcjami USA. Również Sadr zrobi wszystko by zablokować premierostwo Malikiego lub jakiegokolwiek człowieka Chazaliego, gdyż obu tych osób nienawidzi. Z drugiej strony USA nie wydają się również wspierać Sudaniego, którego polityka balansowania relacji z USA, Iranem, sunnickimi państwami Zatoki, a także Chinami i Rosją, coraz mniej satysfakcjonuje którąkolwiek ze stron (w szczególności Iran i USA).
Wciąż jednak ma on szanse na zdobycie ok 60 mandatów, co teoretycznie dałoby mu zwycięstwo wyborcze. Teoretycznie, bo jeśli proirańska konkurencja zjednoczy się po wyborach w jeden blok, to przejmie prymat, a Sudani prawdopodobnie utraci szanse na ponowną nominację na premiera. Sudani próbował zyskać wsparcie Sadra, ale bezskutecznie. Warto dodać, że Sadr trzy lata temu blokował jego wybór gdyż uznawał go za marionetkę Malikiego ale Sudani bardzo szybko wybił się na niezależność. Sudani podjął również próbę zyskania wsparcie PDK doprowadzając do rozwiązania sporu w sprawie środków budżetowych dla Regionu Kurdystanu oraz wznowienia transportu ropy rurociągiem z Kurdystanu do Turcji. To wszystko jednak może się okazać niewystarczające, choć kontynuacja jego rządów wydaje się być obecnie najlepszym scenariuszem dla Iraku.
Poza wspomnianymi siłami jest również trochę kandydatów niezależnych oraz list transsektariańskich, w tym odwołujących się do fali protestów z 2019 r. (tzw. Tishreen). W tym ostatnim wypadku najważniejsza jest lista Badeel Adnana al-Zurfiego. Niemniej przewiduje się, że nie zyskają one znaczącego poparcia. Wynika to z ogólnej apatii, kontrastującej z intensywnością kampanii wyborczej. Znaczna część Irakijczyków uważa po prostu, że wybory nie mają znaczenia, a wszystko i tak zostanie ustalone między USA a Iranem oraz innymi regionalnymi mocarstwami. Na niską frekwencję liczy też Sadr, gdyż pozwoli mu to na przypisanie sobie tego jako poparcia dla siebie. Paradoksem jest to, że najbardziej znaczenie wyborów i demokracji podkreślają obecnie szyickie ugrupowania proirańskie bo bojkot Sadra uderza w ich szanse w Bagdadzie. Chodzi o to, że jeśli kilka milionów stronników Sadra w irackiej stolicy nie pójdzie do głosowania (a Sadr skutecznie zakazał prowadzenia kampanii w tzw. Miasteczku Sadra czyli kilkumilionowej dzielnicy stołecznej biedoty) to sunnici w Bagdadzie zgarnął znacznie więcej mandatów niż wynikałoby to z proporcji demograficznych.


WIDEO: Latający Czarnobyl | Co z K2PL? | Fallout | Defence24Week #135