Reklama

Czy USA ruszą na Iran? [OPINIA]

B-2 bombowiec
Bombowiec B-2 Spirit w Whiteman Air Force Base z 509th Bomb Wing. Maszyny tego typu są wskazywane jako potencjalni wykonawcy pierwszych amerykańskich uderzeń na Iran.
Autor. U.S. Air Force Staff Sgt. Joshua Hastings, domena publiczna

USA nie kryją obecnie swojej militarnej presji względem irańskich władz. Pytanie, czy jednak uderzenie na cele związane na przykład z tajnym irańskim programem zbrojeń jądrowych jest już nie do zatrzymania? A może wręcz przeciwnie, obecnie mamy do czynienia z grą mającą zaprowadzić Izrael i Iran do stołu negocjacyjnego z Donaldem Trumpem w roli akuszera strategicznego porozumienia kończącego działania wojenne?

W ostatnich dniach Donald Trump i jego administracja zwiększają presję polityczną i wojskową na Iran. Na razie jednak nie doszło do przekroczenia progu pokazu siły, który jest ewidentny z racji gromadzenia dodatkowych sił i środków wojskowych. Wszystko sugeruje, że mamy do czynienia z działaniami ukierunkowanymi na uzyskanie lepszej pozycji negocjacyjnej względem obu stron działań zbrojnych - Iranu, ale i jednocześnie Izraela.

Reklama

Pamiętając, że słyszymy cały czas o potencjalnie aktywowanych nowych formatach negocjacji, chociażby kanale omańskim. Tym samym, władze Iranu mają wiedzieć, że jeśli USA (przynajmniej publicznie) nie uzyskają dobrego punktu wejścia do rozmów o zażegnaniu obecnego napięcia, możliwe jest uderzenie z powietrza. Zaś Izrael dostaje sygnał, że USA nie pozostają bierne, ale nie zamierzają atakować niejako pod presją strony izraelskiej. Jednakże, amerykańskie dylematy w sprawie potencjalnego uderzenia na Iran są, aż nadto widoczne w 2025 r.

Czytaj też

Jastrzębie versus pragmatycy

Przede wszystkim, należy pamiętać, iż obok tzw. jastrzębi proizraelskich (ale także antyirańskich, co nie zawsze idzie w parze) obecna administracja Donalda Trumpa została zbudowana w oparciu o negację polityki wiązania USA w długotrwałe wojny poza granicami. Pamiętajmy, że krytykowano zarówno Demokratów, jak i Republikanów pokroju George W. Busha jr. za zaangażowanie chociażby w Iraku. Sam Trump odnosił się do tego w trakcie niedawnych przemówień na jednej z konferencji w trakcie wizyty w państwach Półwyspu Arabskiego. Wskazał wówczas, że Amerykanie nie powinni narzucać rozwiązań w regionie siłą. Pytaniem otwartym pozostaje więc na ile sam prezydent chciałby niejako pójść na tak niepopularną wojnę z trudniejszym niż Irak w 2003 r. przeciwnikiem. I to nawet przy założeniu dominacji domeny powietrznej w jednorazowym lub dłuższym rażeniu celów zlokalizowanych w Iranie. Trzeba stwierdzić w tym miejscu, że hamulcem może być reakcja wewnątrz USA.

Można kwestionować bardzo popularne hipotezy, że uderzenie na Iran pozwoliłoby Donaldowi Trumpowi uciec od spraw wewnętrznych (np. sprawa ataków na obiekty federalne, na czele z ICE). Wiedząc, że jeśli chodzi o sprawy wewnętrzne to obecna administracja szła do wyborów z jasnym przekazem – umownie bezpieczeństwo granic, walka z nielegalną imigracją oraz łamaniem prawa w USA w sferze prawa pobytu. W tej sferze polaryzacja była przewidywalna. Obecnie rządzący mają w niej możliwość poszukiwania argumentów do polaryzowania wyborców pod kątem kolejnych wyborów do Kongresu.

Czytaj też

Lecz sprawa uderzenia na Iran byłaby zupełnie inną przestrzenią, gdyż potencjalnie implikowałaby podziały nawet wśród żelaznego elektoratu Donalda Trumpa. Mielibyśmy bowiem synergię wśród przeciwników Trumpa, którzy krytykują go za wszystko i zawsze, ale też wszelkich neoizolacjonistów, a nawet zwolenników zwierania szeregów wobec zagrożeń ze strony Chińskiej Republiki Ludowej. Do tego przecież zawirowania na Bliskim Wschodzie nie spotkałyby się z aprobatą tych wyborców Trumpa, którzy widzieli cel w postaci skupienia uwagi na wątkach ekonomicznych i własnej gospodarce. Podkreślając prostą zasadę, że wojna zawsze kosztuje, a nowoczesna wojna kosztuje jeszcze więcej.

Co więcej, Amerykanie muszą się mierzyć z niepewnością, co do postawy arabskich sojuszników USA. Zauważmy, że już ataki na Huti (Al-Husiun) w Jemenie jakoś nie zebrały silnego wsparcia dla amerykańskiej koalicji (operacja „Prosperity Guardian”). Co najwyżej, możemy mówić o neutralnej lub biernej postawie, bez silnego podkreślenia, że USA mają w Królestwie Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Katarze, Kuwejcie, itd. państwa wspierające.

Wielozadaniowy samolot bojowy F/A-18E Super Hornet szykuje się do startu z lotniskowca USS Dwight D. Eisenhower podczas ćwiczeń na Morzu Arabskim.
Wielozadaniowy samolot bojowy F/A-18E Super Hornet szykuje się do startu z lotniskowca USS Dwight D. Eisenhower podczas ćwiczeń na Morzu Arabskim.
Autor. U.S. Navy / Petty Officer 3rd Class J. Alexander Delgado

A uderzenie na Iran, to potencjalnie niebezpieczeństwo osłabienia tego, co D. Trump osiągnął obecnie pod kątem politycznym oraz ekonomicznym. Saudyjczycy, Katarczycy, Emiratczycy, chcą inwestować w USA i potencjalnie kupować od USA szereg ważnych technologii, nie tylko tych militarnych. Można śmiało wątpić, czy bezpośrednie amerykańskie militarne zaangażowanie w uderzenia na Iran stwarzają pozytywną przestrzeń do implementacji wspomnianych osiągnięć strony amerykańskiej. Szczególnie, że po 2003 r. wszyscy na Bliskim Wschodzie zdają sobie sprawę, że USA są w stanie silnie zaatakować, ale jednocześnie nie są w stanie kreować sytuacji postwojennej. Co więcej, takowa wojna zawsze może zrodzić szereg radykalizmów na których jeszcze bardziej mogą uwłaszczać się struktury niepaństwowe w stylu Al-Kaidy czy Daish. Te zaś są realnym zagrożeniem dla każdego rządzącego na Bliskim Wschodzie o wiele bardziej niż dla bezpieczeństwa samych USA.

Reklama

Ryzyko dla regionalnych interesów USA

Wejście do działań bojowych USA będzie jeszcze oznaczało zwiększenie presji na amerykańskie obiekty wojskowe rozlokowane na całym Bliskim Wschodzie i przecież odniesie się to również do potrzeb obronnych państw gospodarzy (host nations). Wytwarzając dylematy strategiczne, czy wyrzucić Amerykanów i tym samym obniżyć swoje zdolności obronne, czy pozwolić na potencjalne niebezpieczne sytuacje wynikłe z wysoce prawdopodobnych ataków rakietowo-dronowych (i nie tylko) Iranu oraz sił proxy. W tym drugim przypadku, wszelkie ostrzały i zniszczenia będą skutkować pytaniami o zachowanie twarzy w obliczu irańskiej agresji, generując np. wątpliwości względem postaw własnych społeczeństw. Najlepiej więc, aby USA nie przekroczyły akceptowalnego przez wszystkich progu pokazu siły lub trochę powyżej użycia siły lecz bez bezpośredniej konfrontacji z Irańczykami. Szczególnie, że utrudnienia mogą pojawić się w ruchu lotniczym w regionie (ważne sektory gospodarki wielu państw), ale też ruchu morskiego.

Czytaj też

Zawirowania w Zatoce, wizje blokady Ormuzu oraz wzrostu ilości ataków w Bab Al-Mandab to czynniki nakazujące wręcz naciskać na Iran oraz również USA, aby na wzajemnych groźbach skończyła się obecna eskalacja. W przypadku walk mówiąc obrazowo wszyscy stracą, gdyż będziemy mieli do czynienia ze swoistym efektem domina w przestrzeniach ekonomiczno-gospodarczych, od wspomnianej już sektorowej przestrzeni lotnictwa, aż po wydobycie i eksport surowców. Amerykanie i wszyscy inni muszą bowiem zadawać sobie krytyczne pytania o reakcję aktorów proxy Iranu, w postaci Hezbollahu, Huti, itp., które w ostatnim czasie straciły znaczne aktywa, ale nie zostały w żadnym razie zniszczone. Szczególnie, gdybyśmy spojrzeli na ataki nie tyle z użyciem systemów rakietowo-dronowych (zależnych od pomocy irańskiej), ale z użyciem improwizowanych ładunków wybuchowych IED czy VBIED. Kooperacja Iranu z Hamasem wykazała przy tym, że proste podziały szyicko-sunnickie można śmiało zakopać mając przed sobą możliwość prowadzenia kampanii terroru wymierzonych w Izrael oraz właśnie USA.

Reklama

Tym samym, atak(i) USA na Iran zapewne wiązać się będą z konsekwencjami w zakresie wzrostu zagrożenia terrorystycznego na całym świecie. To uderzać będzie w amerykańskie interesy polityczne oraz gospodarcze o wiele bardziej niż w przypadku kampanii terrorystycznych wymierzonych w Izrael. Zwyczajnie, chodzi o efekt skali, gdyż USA są wrażliwsze z racji swojej wielkości i obecności globalnej. Mają również więcej obywateli rozproszonych w różnych państwach świata. Amerykańscy analitycy, decydenci oraz wojskowi muszą to brać pod uwagę, co nie oznacza porażki względem terroryzmu. Chodzi raczej o to, aby nie utracić inicjatywy strategicznej w walce z terrorystami, poprzez zasygnalizowanie im nowego impulsu ideologiczno-politycznego. Spójrzmy, że szczególnie inwazja na Irak z 2003 r. pozwoliła organizacjom terrorystycznym o profilu islamistycznym na urobek rekrutacyjny i finansowy w skali wcześniej niespotykanym. Zaatakowanie Iranu, a szczególnie wykonanie tego niejako po/przy współudziale Sił Zbrojnych Izraela może stać się katalizatorem podobnych reperkusji.

Udział Amerykanów w operacji prowadzonej przez siły zbrojne Izraela mógłby zostać wykorzystany propagandowo
Udział Amerykanów w operacji prowadzonej przez siły zbrojne Izraela mógłby zostać wykorzystany propagandowo
Autor. Siły Powietrzne Izraela

Wojsko i polityka

Ostatecznie pojawia się pytanie o skalę uderzeń USA oraz ich finalną efektywność pod względem celów strategicznych. Amerykanie, w wersji umówmy się optymistycznej, mogliby oczywiście powtórzyć efekt operacji pk. Linebacker II z końca 1972 r., która mogła się przełożyć na większą elastyczność północnowietnamskich negocjatorów. Lecz finalnie porozumienia i tak doprowadziły do upadku amerykańskiego sojusznika w postaci Republiki Wietnamu i de facto nic nie dały w dłuższej perspektywie samym USA. W tym przypadku, obrona powietrzna Iranu jest przetrącona, więc zagrożenia wojskowe są o wiele mniejsze. Skala uderzeń byłaby również możliwa z racji wykorzystania własnych zasobów regionalnych oraz skomasowania mobilnych lotniskowcowych grup bojowych.

Co więcej, efektywność uderzeń powietrznych na Iran byłaby większa niż w przypadku Huti w Jemenie z prostej przyczyny. Iran jest państwem posiadającym obiekty stricte wojskowe, podziemne schrony wojskowo-przemysłowe, centra C2/C4, lotniska wojskowe, obiekty przemysłu obronnego, itd. Planiści i sztabowcy z U.S. CENTCOM (dowództwa centralnego sił USA, odpowiedzialnego m.in. za Bliski Wschód), wywiad i Pentagon mogliby się czym pochwalić wręcz w gigantycznej skali. Izraelczycy wykonali bowiem znaczną część pracy nad ograniczeniem potencjału militarnego Iranu, szczególnie pod kątem systemów obrony powietrznej, ich zdolności sił powietrznych (np. eliminacja latających cystern), ale również WRE. Należy zakładać, że izraelskim uderzeniom towarzyszą również zakrojone na szeroką skalę uderzenia cyber na obiekty irańskie. Amerykanie decydując się na wejście w tym momencie konfliktu mieliby mówiąc wprost ułatwioną drogę do osiągnięcia wyznaczonych celów, przy niższych kosztach (ale jednak istniejących ryzykach).

Czytaj też

Reklama

Pytanie jednak, na ile uderzenia dające efekty operacyjne przekładałby się na efekty o wymiarze strategicznym. Mówimy o nakreśleniu wizji upadku państwa irańskiego/transformacji reżimu pod wpływem nalotów. Należy zauważyć, że obecnej administracji D. Trumpa istnieje najprawdopodobniej spór właśnie w tym zakresie. Nawet zniszczenie irańskiego tajnego programu zbrojeń jądrowych musi być poddane pewnej kontestacji. Oczywiście, tandem izraelsko-amerykański jest w stanie cofnąć go o wiele lat do tyłu, ale nie da się zabić wszystkich zaangażowanych w niego naukowców (lub zmienić ich nastawienia). Tym bardziej pozbawić Irańczyków pełnego know-how uderzeniami z powietrza i akcjami izraelskich służb na lądzie. Zauważmy, że o wiele słabsze programy rozwoju broni masowego rażenia (BMR) w przypadku Libii Mu’ammara al-Kaddafiego, Syrii Baszszara al-Asada czy Iraku Saddama Husajna wykazywały się sporą odpornością. To samo możemy śmiało przewidzieć w przypadku Iranu. Teheran wyciągał też wnioski (ang. lessons learned) ze wspomnianych trzech państw i ich zmagań z Zachodem. Musimy zauważyć jeszcze jeden aspekt, który jest kluczowy przy analizie obecnych dylematów strony amerykańskiej względem uderzeń na Iran. Nie można bowiem mylić operacji psychologicznych (ang. PSYOPS) z realnym kształtowaniem się emocji politycznych w społeczeństwie przeciwnika.

PSYOPS a emocje medialne

Izraelczycy, co naturalne przy współczesnych działaniach bojowych w tak skomplikowanym środowisku operacyjnym, sięgają po całe spektrum oddziaływania również w domenie informacyjnej. Stąd też, widać szereg form PSYOPS na różnych szczeblach, mających uderzać w stronę irańską, ale także implikować reakcje w otoczeniu systemowym. Jednym z tego rodzaju form aktywności jest lokowanie narracji o możliwym oddolnym oporze przeciwko irańskim władzom. Lecz także pojawienie się w przestrzeni informacyjnej np. Rezy Pahlaviego, syna ostatniego szacha Iranu. Zaapelował on ostatnio do Irańczyków o masowy sprzeciw wobec władzy. Sukcesem jest w tym wszystkim wkomponowanie tych przekazów chociażby do rozważań w mediach zachodnich (zauważmy, że dzieje się to także w Polsce), ale najczęściej bez form sprawdzenia realnego znaczenia takich akcji na gruncie irańskim. Sukcesem jest też zapalenie wielu zewnętrznych obserwatorów (mniej lub bardziej rozpoznających zawiłości Bliskiego Wschodu) do aktywizacji ich jednoznacznych postaw, szczególnie w wymiarze emocjonalnym, pozwalającym na lepsze sterowanie. Podobnie, jak to miało miejsce z apelami Binjamin Netanjahu wobec Irańczyków. Amerykańska Wspólnota Wywiadowcza oraz Pentagon są zapewne w stanie odróżnić wszelkie działania PSYOPS swojego sojusznika oraz sygnały płynące z samego Iranu od wymiaru strategicznych możliwości względem zmiany irańskiego reżimu teokratycznego na bardziej im sprzyjający.

Czytaj też

Trudno więc przypuszczać, że ktoś byłby w stanie obecnie powtórzyć modus operandi operacji wywiadowczej pod kryptonimem TP-AJAX Project z 1953 w Iranie, w ramach której obalono wcześniejszy rząd w Teheranie a do władzy wyniesiono Rezę Pahlawiego, sprawującego władzę do rewolucji islamskiej w 1979 roku. Mówimy bowiem o innych aktywach operacyjnych w samym Iranie oraz innym środowisku społeczno-politycznym we współczesnym Iranie. Dwa, nadal bolesną lekcją dla USA jest sytuacja ze środowiskami opozycji przeciwko Saddamowi Husajnowi w okresie poprzedzającym pełnoskalową inwazję Iraku z 2003 r. Wobec tego, trudno przypuszczać, że USA dadzą się łatwo poprowadzić na podobne akcje, co te tworzone przez ludzi pokroju Ahmad al-Dżalabiego w kontekście opozycji irańskiej. Szczególnie, gdy mówimy o osobach mocno zakorzenionych raczej w amerykańskich i zachodnich salonach, a nie ulicach poszczególnych miast Iranu. Trzecim sygnałem ostrzegawczych dla USA jest również doświadczenie irackie, ale zlat 1991-2003 Siły zbrojne Iraku Saddama Husajna zostały pokonane w wojnie o wyzwolenie Kuwejtu pod względem militarnym. Lecz sam reżim ostatecznie otrząsnął się z porażki i pomimo wezwań do jego obalenia przez siły wewnętrze był w stanie w sposób brutalny zdławić wszelkie oznaki nieposłuszeństwa.

Reklama

Dekapitacja reżimu nie oznacza zmiany reżimu

Zniszczenie zasobów irańskich sił zbrojnych oraz Strażników Rewolucji w żadnym razie, nawet przy wystąpieniu oznak niepokojów wewnątrz Iranu, nie oznacza łatwej drogi do obalenia reżimu. Po czwarte, nawet eliminacje liderów polityczno-wojskowych (cele wysokowartościowe, tzw. HVT) nie oznacza załamania się procesów decyzyjnych w takim państwie, jak Iran. Co więcej, jak przekonali się wielokrotnie Izraelczycy eliminacja konkretnego przeciwnika nie oznacza z automatu, że na jego miejsce przyjdzie ktoś słabszy i mniej skuteczny. Możemy mieć wręcz odwrotną sytuację, gdy pogrążone w nepotyzmie, korupcji, uwikłane w szabrowanie gospodarki elity wojskowe, Strażników Rewolucji pod wpływem eliminacji HVT będą w stanie wyłonić nowych, bardziej elastycznych liderów. Szczególnie, że w państwach niedemokratycznych w aparacie represji, wojsku i bezpiece o to najczęściej trudno, właśnie bez konfrontacji z realnym zagrożeniem zewnętrznym. Dodajmy, że Iran już raz pokazał w latach 1980-88, iż potrafi się mocno jednoczyć gdy jest atakowany przez podmioty zewnętrzne.

Czytaj też

Podsumowując, trzeba uznać, że amerykańska administracja, służby wywiadowcze czy też siły zbrojne zdają sobie sprawę z licznych wątpliwości względem potencjalnego włączenia się bezpośrednio do działań zbrojnych wymierzonych w Iran. Najbardziej efektywne dla prezydenta D. Trumpa byłoby sprowadzenie obecnej eskalacji do jakiegoś formatu negocjacji, przy jednoczesnym zamanifestowaniu zdolności do projekcji sił oraz niewykluczeniu użycia sił zbrojnych. Przekroczenie progu wojny skutkowałoby wejściem w mniej sterowalny ciąg wydarzeń, oznaczający wiele potencjalnych pól sporu wewnątrz USA oraz na arenie regionalnej i globalnej.

Nie oznacza to jednak, że Amerykanie nie mają możliwości użycia siły w obecnych warunkach by wzmocnić swój przekaz wobec Iranu i Izraela. Zauważmy, że cały czas mogą bowiem zwiększać precyzję rażenia strony izraelskiej poprzez swój własny urobek wywiadowczy – szczególnie jeśli chodzi o zdolności satelitarne, ale i inne elementy IMINTu, czy też SIGINT. Co więcej, amerykańska obecność w regionie manifestowana np. ściągnięciem w trybie pilnym dodatkowych sił morsko-powietrznych powoduje realną presję na stronę irańską przy już olbrzymim poziomie zaangażowania względem uderzeń izraelskiego Cahalu. Pamiętajmy również, że Izrael może otrzymywać ważne wsparcie logistyczne od Amerykanów – mniej lub bardziej transparentne, co także należy lokować w kategorii użycia siły, wiedząc o sytuacji zagrożenia rakietowego w Izraelu.

Przy czym, nawet liczne wątpliwości względem efektywności potencjalnych uderzeń amerykańskich nie muszą automatycznie wykluczyć ich realizacji. Mowa bowiem o czynnikach psychologicznych w amerykańskich kręgach decyzyjnych, implikujących np. uzyskanie przewagi przez środowiska prące do konfrontacji. Pojawieniu się przekonania, że USA mogą zatrzymać jednak irański program zbrojeń jądrowych przy mniejszym ryzyku właśnie teraz. A także należy brać pod uwagę aspekty wystąpienia incydentów, związanych z obecnym napięciem militarnym w regionie. W tym ostatnim przypadku możliwe są incydenty z ostrzałami amerykańskich baz, incydentem morskim, a nawet samodzielną próbą wywołania eskalacji w relacjach amerykańsko-irańskich przez jakiegoś aktora niepaństwowego. Tak czy inaczej, plany ataków (nawet nie jeden) są w rękach Pentagonu i U.S. CENTCOM i to w żadnym razie nie powinno zaskakiwać.

Reklama
WIDEO: Defence24 Days 2024 - Podsumowanie największego forum o bezpieczeństwie
Reklama

Komentarze (13)

  1. kopacz033

    Ukraina niestety przegra ten konflikt, nie maja szans. Sami nie maja szans tylko z pomoca Nato moga cos zdzialac. Chiny za bardzo pomagaja Rosji. Nawet jesli Polska weszlaby na Ukraine z Francja i Wielka Brytania to dalej za malo. Co gorsze Polska i UK oberwalyby najgorzej. Rosja by zatopila Wielka Brytanie bronia wodorowa a Polska dostalaby taka salwe rakiet ze nasze 2 baterie zostalyby zniszone w pierwszych dniach wojny. Mowiac nawet o tych bateriach w bazach wojskowych. To bylby dla nas cios a Francja mialaby stopiony rdzen w elektrowniach atomowych przez Rosje i jeszcze gorzej by bylo . Trudny orzech do zgryzienia. Niestety trzeba dzialac legionem cudziomeskim z ochotnikami chcacych brac udzial w tej wojinie. Oficjalne wejscie to za malo sil bo te kraje sa za slabe w ten konflikt. Przynajmniej polowa Nato musialaby wejsc wraz z USA ktorej udzial bylby ograniczony ale to szans nie ma

    1. user_1074157

      Z pomocą nato, to mogą zostać najwyżej spaleni atomem, wraz z całym nato :-)

  2. user_1074157

    Iran miałby dziś spokój gdyby dysponował bronią jądrową i środkami przenoszenia, takimi ktore nawet do usa dolecą, tak jak to zrobił Kim. Nie zmienia to faktu że usa nie są w stanie pokonać Iranu, w mniejszym i mniej ludnym Wietnamie dostali oklep, a co dopiero tu :-)

    1. Zam Bruder

      Mylisz przyjacielu dwie różne epoki i dwa różne scenariusze do tych epok przynależne. Dzisiaj nikt nawet nie myśli o zajmowaniu Iranu, wystarczy że kraj ten zostanie sprowadzony do poziomu Libii, Iraku czy Syrii. Na tym zależy Izraelowi i jest tego celu bardzo bliski osiągnięcia.

    2. Davien3

      Iran nigdy nie miałby broni jądrowej bo albo Izrael albo USA by go zwyczajnie zaorały do gołej ziemi tak samo KRLD nie jest żadnym zagrożeniem dla Stanów bo zanim te prymitywne rakiety wystartują to dawno będzie tam radioaktywna pustynia Ale pocieszaj sie dalej.

  3. Tani2

    Iran wyłączył internet i krzywi GPS i co będzie z tą wysoką technologią?

    1. Davien3

      No i jak biedni ajatollahowie teraz zwieją jak nawet nie wiedzą dokąd:)

  4. user_1074157

    Kolejne sukcesy żyda: pali się Haifa, a w Iranie setki tysięcy ludzi wyszło na ulice w wielu miastach demonstrując poparcie dla swojego rządu :) Trzeba przyznać że izrael nieźle zjednoczył Irański Naród.

    1. Davien3

      @user A jednocześnie wierchuszka irańska zwiewa z kraju aż się kurzy zabierając co tylko może ze sobą

  5. Starszy Nadszyszkownik Sztabowy

    Zanim się zacznie wojnę, to trzeba mieć rozpoznanie, co może USA czekać. USA się tam nie pchały, a Izrael i tak zaczął. Dla USA zagrożeniem są dpostawy z Chin i Pakistanu. Mogli im dać np. pojazdy autonomiczne 300CB do patrolowania zatoki i podwodne miny rakietowe, a z tym trudno byłoby sobie w Ormuzie radzić. Dodatkowo Izrael przekonał się, że hipersoniki ciężko jest zestrzelić. Lepiej więc poczekać i zobaczyć, co się wyklaruje w ciągu tygodnia, gdy Izrael nie będzie już miał OPL. Może Izrael dogada się z Koreą Południową na temat głowicy z Hyunmoo 5, ale zrzucanej z samolotu?

  6. Eee tam

    Trump wmówił Amerykanom że wojny zamorskie USA są ZŁE i teraz ponad połowa jest przeciwko interwencji w Iranie. Tym samym zeszli ze sceny jako mocarstwo

    1. Przyszłość

      Amerykanon trudno wyjsc z roli kolonializmy i podbijania nowych panstw. Mial dobre intencje - ale w tym przadku to nie jego wina. Poprsry lobby Izeala w USa jest zbyt silne. Ogon macha psem,

  7. Tani2

    A co tam zrobią cyber jak ajatollahy wyłączyli internet. Tam Tamami będą uderzali?

  8. kopacz033

    Ukraina nigdy nie wejdzie do Nato chyba ze cos politycznie sie zmieni ze strony USA badz Francji. Niestety taka prawda.

  9. kopacz033

    Jesli Usa sie porozumieja to dlugo to porozumienie trwalo nie bedzie bo oni te umowy beda mieli gdzies i beda udawali ze nie robia badan naukowych i testow w celu stworzenia broni jadrowej . To bedzie cisza moze 4 miesieczna. Stworza kolejna siatke terrorystyczna by niszczyc okrety Nato i te wspolpracujace z Nato i statki Handlowe dostana po dupie jesli wybuchnie wojna w Europie po naszej stronie. Nie dosc ze zostaniemy odcieci od strony zloz ropy i gazu to i od strony dobr konsumenkich . To jest wielkie zagrozenie i trzeb jak jak najbardziej ukrucic, To dotyczy sie calej Europy ktora moze byc uwiklana w brak dostaw ropy i gazu to bylby duzy cios w gospodarke i ogolne funkcjonowanie . Gorzej jesli bylby konflikt w Europie to juz calkowicie jestesmy w czarnej dziurze , Innymi slowy jesli byloby to jeszcze bezkonfliktowo to i tak czarny scenariusz dla nas w postaci najwiekszego kryzysu w dziejach naszego istnienia

  10. kopacz033

    to bedzie weryfikacj a czy Europa robib w jajo Ameryke czy sie zbroi czy nie i czy maja jak pomoc Ukrainie w rzeczywistosci a nie w slowach jestesmy sklonni sie zbroic do 5 procent. Niestety czuje tu porazke ze strony UE z Rosja. Usa nie moga sie skupic na 3 frontach i jak kraje UE dadza dupy to niestety pol Europy albo i wiecej bedzie w wojnie z Rosja i Chinami ktore pomagaja Rosji w kazdym aspekcie . Nie raz o tym ostrzegalem ze tak sie wydarzy i sie wydarza i za niedlugo z wieksza pomoca ze strony Chin i to bedzie jawne za jakis czas. Militarnie, porzemyslowo, ekonomicznie i wyslaniem oficjalnie w mediach ze Chiny pomagaja Rosji w Ukrainie pozniej kierunek kraje UE. To zejdzie . Ale Iran musi dostac w dupe bo upitla cala ciesnine jesli tu bedzie wojna to wszystko odetna siatkami terorrystycznymi i onin musza zostac zniszczeni do zera. Inaczej okrety wszystkich krajow beda niszczone balistykami z Iranu i Chin,. Na to USA nie moga pozwolic

  11. kopacz033

    tak, juz niedlugo . Ukraina bedzie bez pomocy militarnej prawdpodobnie. Okaze sie decyzje zapadna za niedlugo. Usa beda skupiac sie na zagrozeniu Chin i Bliskim wschodzie a Ukraina zostanie poddana Europie ktora pewnie sobie nie poradzi niestety

  12. Przyszłość

    Jesli Izeal jednak obewrwal duzo mocnej niz cenzra pokazuje (np Mossad, Siedziba Amanu, rafineria) to wtedy moze i mialoby to sens. Tak czy siak dla mnie blizej w tym do powtrki z Afgastanu czy Wietnamu Czy ukladu z Hiri niz zwyciestwa

  13. Zam Bruder

    Izraelowi do szczęścia brakuje tylko bombiwca B2 i GBU57 do penetracji nie ruszonych jeszcze skalnych bunkrów z wirówkami a zatem Donald Trump nie ma moim zdaniem wyjścia, bo jak przez to zaprzepaści sukces swojego sojusznika to jego lobby w Stanach jest zdolne do wszystkiego. Wniosek ; USA wejdzie do wojny, ale w ograniczonym wymiarze a prezydent Trump będzie musiał wymyślić kolejne alibi dla siebie dlaczego ponownie zaprzeczył samemu sobie obiecując wcześniej dyplomatyczne rozwiązanie atomowych ambicji Teheranu.

Reklama