- Wiadomości
- Opinia
Co dalej z Węgrami? Wybór pomiędzy Wschodem a Zachodem [OPINIA]
Temperatura wokół Węgier cały czas jest niezwykle wysoka. I nie ma się czemu dziwić. Obecne działania oraz same wypowiedzi premiera Orbána wpychają Budapeszt, mniej lub bardziej świadomie, w kręgi bliższe Kremlowi, niż państwom zachodnim.

Cynizm? Może lekkomyślność? Czy po prostu chłodna kalkulacja i przywiązanie do innego kodu kulturowego? Ciężko znaleźć jedną odpowiedź na działania i gesty, jakie wykonuje obecny premier Węgier. W zasadzie każde z tych pytań znajdzie swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Na pewno jednak nie można powiedzieć jednego, że Viktor Orbán działa nieświadomie. Wręcz przeciwnie, jest to bardzo realistyczne podejście z jego punktu widzenia. Problem jest w tym, że nie zawsze realizm musi iść w parze z długofalowymi skutkami, które już mniej wydają się obchodzić węgierskiego przywódcę.
Zobacz też
Huśtawka polityczna
Ostatnie kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt już, miesięcy w wykonaniu elit politycznych Węgier są swego rodzaju huśtawką nastrojów. Z jednej strony ostatecznie poparły one, po wyjątkowo długiej batalii, członkostwo Szwecji w NATO, z drugiej przez wyjątkowo długi czas ją blokowały, tylko utrudniając aktualną sytuację geopolityczną. Oczywiście działanie to było zwyczajną kalkulacją na uzyskanie wymiernych korzyści, ale też przysłużyło się antynatowskiej propagandzie, która miała pokazywać brak jedności w Sojuszu. Podobnych argumentów zaczęły używać środowiska prorosyjskie, które powoływały się na rzekome argumenty „propokojowe” Viktora Orbána. Jednak te działania na rzecz pokoju w rzeczywistości miałyby oznaczać zaprzestanie wspierania Kijowa, co de facto oznaczałoby uzyskanie przez Federację Rosyjską całkowitej przewagi na froncie. To w konsekwencji doprowadziłoby do jeszcze większego kryzysu humanitarnego, wywołanego przez falę uchodźców, ale także katastrofę polityczną i w sektorze bezpieczeństwa całej flanki wschodniej Sojuszu.
Podobne obserwacje można poczynić patrząc na niekiedy dziwne i resentymentalne wycieczki Viktora Orbána. Pojawiają się one często w przypadku, kiedy mowa jest o historii państwa węgierskiego i idei Wielkich Węgier. Z jednej strony owszem, można powiedzieć, że jest to jedynie wspominanie światłej historii dawnego państwa, bo będąc w UE, ale przede wszystkim w NATO jesteśmy wszyscy Sojusznikami. Z drugiej rzadko się zdarza, żeby polityki jednego kraju wyruszał do innego i tam organizował wiece polityczne. Takie miały miejsce chociażby w Transylwanii, gdzie mieszka spory odsetek Węgrów, a ów teren stanowił kiedyś jedną z części państwa węgierskiego, ale był przede wszystkim związany z nimi etnicznie i kulturowo.
Zobacz też
Wątek ten tyczy się przede wszystkim Seklerów, którzy już niegdyś żądali uzyskania autonomii od Rumunii. Konkretnie dotyczyło to wschodniego Siedmiogrodu. Dopiero w 2015 roku, między innymi po dziwnym geście jakim było zawieszenie flagi tejże mniejszości węgierskiej na parlamencie w Budapeszcie, władze rumuńskie zdecydowały się zakazać uczestniczenia węgierskich dyplomatów w Święcie Zjednoczenia Rumunii. Jak powszechnie wiadomo Federacji Rosyjskiej bardzo zależy na wzmacnianiu antagonizmów nie tylko politycznych, ale również etnicznych. Dlatego też wspiera ona liczne ruchy separatystyczne w Europie, w tym i w Polsce (casus chociażby samego Kadyrowa, który mówił o wyzwoleniu Śląska). Dziwnym również przypadkiem to właśnie ugrupowania postkomunistyczne w Rumunii opowiadały się za poszerzaniem kompetencji węgierskiej mniejszości na Seklerszczyźnie. Podobne wrażenie można odnieść w stosunku do serbskiej Wojwodiny. Tam również węgierski premier może się niekiedy czuć jak na swojej ziemi.
Kilka dni temu Budapeszt uaktywnił się też w kwestii swojej mniejszości na Ukrainie, co też już wcześniej wielokrotnie podnosił. Jak możemy przeczytać, Węgrzy mają domagać się przywrócenia praw mniejszości węgierskiej do poziomu obowiązującego przed 2015 rokiem. Ma im szczególnie zależeć na swobodzie używania języka węgierskiego oraz prawie do reprezentacji politycznej na różnych szczeblach ukraińskiej władzy.
Czy te działania w połączeniu z różnymi gestami Orbána mogłyby być ze sobą połączone? To należy zostawić indywidualnej ocenie.
Zobacz też
Czy Węgry odejdą od Zachodu?
Pytanie jest to trochę przewrotne, bo zapewne wielu by mogło stwierdzić, że już to zrobiły, co też nie jest jednak prawdą. Wszakże dalej są aktywnym członkiem takich struktur, jak NATO czy Unia Europejska (gdzie jeszcze do niedawna posłowie do PE z ramienia Węgier byli nawet członkami Europejskiej Partii Ludowej, czyli „głównego nurtu” UE). Także strukturalnie są oni umocowani w świecie zachodnim i nie mogą zostać z niego wyrzuceni, bo i takie propozycje pojawiają się w obiegu. Jeśli ktoś by chciał taki krok podjąć, to najpierw należałoby stworzyć całą ścieżkę legislacyjną temu poświęconą. Jak na razie opuścić te struktury można wyłącznie na własne życzenie. Innej drogi nie ma.
Natomiast nie oznacza to tego, że swoimi decyzjami, czy też wizją prowadzenia polityki, Orbán oddala swój kraj od zachodniej cywilizacji na rzecz turańskiego kręgu.. Takie gesty, które o tym świadczą były już wielokrotnie prezentowane przez premiera Węgier, gdzie ten „węgierski turanizm” oraz jakaś nić porozumienia z ludami historycznie wywodzącymi się z Wielkiego Stepu jest tu aż nad wyraz widoczna. Takie zachowania oczywiście będą wykorzystywane przez Rosję jak i Chiny, gdzie szczególnie te drugie są bardzo bliskim partnerem dla Budapesztu, by nie powiedzieć wyjątkowym inwestorem.
Zobacz też
Polityczny ratunek w Donaldzie Trumpie
Ciekawym jest fakt, że pomimo tego wszystkiego Viktorowi Orbánowi cała ta gra może ujść na sucho. Głównie za sprawą Donalda Trumpa. Obecna administracja w Białym Domu ma akurat jasny i bardzo ostry kurs „antyorbanowski” i raczej się z nim nie kryje. Jednak środowisko skupione wokół byłego prezydenta z ramienia republikanów stoi tutaj po zupełnie innej stronie. I to może stworzyć bardzo ciekawą (bądź jak kto woli niewesołą) sytuację w Europie, gdzie to nagle Węgry staną się „pupilem” USA po ewentualnej wygranej Donalda Trumpa.

Zobacz też
To wydaje się być, na ten moment jedynym alternatywnym i bezpiecznym wyjściem dla Orbána, który obecnie nie miał najlepszej passy politycznej w Europie jak i całym świecie zachodnim. Ale może to wszystko powinno być też dla niego jakimś sygnałem? Załóżmy, że jednak Trump nie wygra (co na ten moment nie jest takie pewne). I wtedy na ewentualną zmianę nastrojów trzeb by czekać kolejne kilka lat. Być może wtedy zostanie Węgrom postawione ultimatum w duchu „albo jesteście z nami albo z nimi”. Tym bardziej, że w dobie tak pogłębiającej się rywalizacji Zachodu z blokiem państw antyzachodnich takiego scenariusza nie można wykluczyć.
I pytanie, który blok wtedy wybiorą Węgry? Być może Viktor Orbán już zna na to pytanie jasną odpowiedź.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]