Reklama

Geopolityka

Ludzie Orbána w Waszyngtonie lobbują przeciw Ukrainie

Autor. PM Orban/twitter

Przedstawiciele węgierskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych wraz z personelem ambasady Węgier w Waszyngtonie będą ważnymi gośćmi konferencji think-tanku Heritage Foundation. Jak donosi „The Guardian”, w kuluarach Węgrzy mają zachęcać Republikanów do zakończenia dostaw sprzętu wojskowego i innej pomocy dla Kijowa.

Reklama

Na zaprzysiężeniu nowego prezydenta Argentyny Javiera Milei spotkali się prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oraz przywódca Węgier Viktor Orbán. Rozmowę udało się zarejestrować jednej z kamer. Obaj rozmówcy wyglądają na co najmniej skonfundowanych, rozmowa nie należała do najmilszych. Trudno się dziwić, ponieważ Orbán jest głównym europejskim hamulcowym wsparcia dla Kijowa.

Reklama

Amerykańska Heritage Foundation to intelektualne zaplecze Partii Republikańskiej. Jeżeli Donald Trump wygra wyścig do Białego Domu, to do administracji wejdą ludzie z tego renomowanego konserwatywnego ośrodka. Jak informuje „The Guardian”, konferencja Heritage ma być pretekstem dla Węgrów, żeby rozgrywać swoją geopolitykę. Ta stoi pod znakiem blokowania wsparcia dla Ukrainy.

Czytaj też

Orbán w tym aspekcie jest konsekwentny. Węgierska polityka bazuje na lewarowaniu swojej pozycji względem Brukseli kosztem tematu Ukrainy. To Orbán zagroził, że zablokuje akcesję Kijowa do UE, a ceną za węgierski sprzeciw ma być wypracowanie strategii wobec Ukrainy, której zdaniem węgierskiego polityka nie ma w Europie. Zablokowanie pomocy z USA dla Ukrainy oznaczałoby, że wzrosłoby znaczenie wsparcia z Europy, zatem weto Węgier kosztowałoby bardzo wiele.

Reklama

W tym instrumencie nacisku Węgrzy mogą znaleźć sojuszników, ponieważ Republikanie utwardzili stanowisko względem Kijowa. W prawyborczej kampanii nie tylko Trump jest przeciwko wspieraniu Ukrainy. W podobne tony uderza Ron DeSantis (drugi w wyścigu). Vivek Ramaswamy w agresywny sposób atakuje oponentów, że nie potrafią nawet wymienić „prowincji, o które toczy się walka”. Zaatakował Nikki Haley, że nie wie nic o Ługańsku i Doniecku (chociaż po żądaniu Viveka wymieniła te prowincje) i Chrisa Christie, kpiąc z jego nadwagi, żeby „zjadł duży posiłek i zniknął ze sceny politycznej”. W prawyborczej kampanii Republikanów Wołodymyr Zełenski jest określany jako „dyktator, który ocenzurował media”. Nie dziwi fakt, że z kampanii wycofał się eks-wiceprezydent USA Mike Pence, ponieważ zamieniła się ona w festiwal izolacjonizmu.

Czytaj też

USA borykają się z gospodarczymi i społecznymi problemami wewnętrznymi. Ukraina stała się osią populizmu w republikańskiej kampanii. Wraz ze wzrostem popularności tych haseł podobnym głosem niestety zaczęli mówić też Demokraci. Przeciwko ostatniemu pakietowi pomocy dla Ukrainy (i Izraela) głosował Bernie Sanders. Ten popularny w partii demokratycznej polityk był bliski nominacji partyjnej do startu wyborczego, ale establishment Demokratów jest bardziej centrowy niż poglądy Sandersa i konsekwentnie go blokuje. Sanders twierdził, że jest przeciw pakietowi z uwagi na Izrael, nie Ukrainę, ale jego głos tak czy inaczej przysłużył się zatrzymaniu strumienia pomocy.

Jak w przypadku Orbána ceną za poparcie Republikanów dla pakietu pomocowego ma być wsparcie politycznej inicjatywy, jaką jest kontynuacja budowy zapory na granicy z Meksykiem. Dla Demokratów jest to o tyle kłopotliwe, że południe USA jest bastionem Partii Republikańskiej. Zgadzając się na uwzględnienie tego postulatu w federalnym systemie prawnym, pośrednio sfinansowaliby kampanię prezydencką politycznych oponentów. Dlatego ludzie Orbána mogą doskonale wstrzelić się ze swoją narracją o Ukrainie.

Reklama

Komentarze (4)

  1. rukmavimana

    I dobrze robią

  2. rwd

    Dobry przykład jak małe państewko może lobbować w USA za swoimi interesami. W przyszłej administracji USA będą lepiej wiedzieli, gdzie leżą Węgry i czego chcą. Tusk na polecenie Berlina wypnie się na Trumpa i zostaniemy na łasce Niemiec.

  3. Rusmongol

    Śmieszność tych ludzi poraża... Ale wiemy choć że gdy Rosja ruszy na nas że na Węgry nie mamy co liczyć. Pojadą jeszcze do Trumpa żeby mu ogłosić że nam nie można pomagać.

    1. Harpia

      Po co Rosja miałaby atakować Polskę? Nawet za czasów Stalina Polska istniała jako samodzielny byt pod nadzorem rosyjskim. Nigdy nie byliśmy częścią ZSRR za którym tęskni większość Rosjan i sam Putin. W Polsce nikt nie mówi po rosyjsku i nie ma kogo "wyswobadzać".

  4. szczebelek

    Węgry to supermocarstwo , że nawet USA będą się ich słuchać.

Reklama