Reklama

Geopolityka

Fot. Hosein Velayati -ypa.ir, licencja CC BY 4.0, commons.wikimedia.org

Cel - irański program atomowy. Czas - tu i teraz [KOMENTARZ]

Irański naukowiec, zabity pod Teheranem, to niejako przysłowiowy wierzchołek góry lodowej, którą jest obecna, toczona ze szczególną aktywnością w tym roku, już kolejna odsłona tajnej wojny wokół irańskiego programu atomowego. W dodatku znacznie przyspieszona, w sposób naturalny wraz z nieuchronną zmianą na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych.

W piątek świat obiegła informacja, że w Iranie miał być zabity doktor Mohsen Fakhrizdeh, będący jednym z kluczowych tamtejszych fizyków. Do ataku miało dojść w miejscowości Absard (region Damavand), w pobliżu stołecznego Teheranu. Napastnik (cy) mieli czekać na samochód fizyka i następnie go ostrzelać, ale wcześniej miało dojść do detonacji materiałów wybuchowych. Ich eksplozja sparaliżowała ochronę, którą miał przydzieloną Fakhrizdeh. Według irańskich mediów, lekarze mieli próbować go uratować, ale ich działania okazały się finalnie nieskuteczne. Co więcej, sam Fakhrizdeh nie był jedyną ofiarą całego ataku. Trzeba również podkreślić, że do tajnej operacji doszło w pobliżu ważnych miejsc dla elit politycznych i wojskowych Iranu, dając im sygnał o możliwości działania obcych struktur wywiadowczych również na obszarze uznawanym za lepiej zabezpieczony.

Przy czym, co oczywiste, znaczenie Fakhrizdeha było podkreślone nie tyle fakt badań naukowych, co udziału w irańskim programie zbrojeń atomowych. Dlatego też, 59-letni fizyk był już od wielu lat, niejako na pierwszej linii tajnych zmagań pomiędzy Iranem i jego przeciwnikami w regionie (Izrael i państwa arabskie) oraz na świecie (Stany Zjednoczone). Nie było to również ukrywane, bo w zachodnich źródłach traktowano go od dłuższego czasu w kategorii „ojca” tego rodzaju tajnego projektu AMAD (nadzieja – lub jego kolejnych odsłon), mającego zagwarantować Irańczykom dostęp do broni masowego rażenia typu A. Żeby jeszcze ukazać pozycję dra Fakhrizdeha trzeba przypomnieć, że został on pokazany na specjalnej konferencji premiera Izraela Binjamina Netanjahu w 2018 r. Fakhrizdeh pojawił się w kontekście wysoce ryzykownej operacji izraelskiego wywiadu, w zakresie wywiezienia archiwum, zawierającego irańskie tajemnice. Również eksperci ze strony MAEA nie stronili w 2011 r. od wysokiego pozycjonowania fizyka w sferze analizowanych przez nich starań Teheranu w zakresie umownego pozyskania bomby atomowej. Wcześniej, także na łamach dokumentów oenzetowskich wysoko lokowano dra Fakhrizdeha.

Tym samym, obecnie po jego zabiciu wielokrotnie ukazywane są ówczesne kadry, gdy izraelski premier mówi o zagrożeniu irańskim programem zbrojeń atomowych, a za plecami ma zdjęcie wspomnianego fizyka. Część mediów sugeruje, że zabity fizyk znalazł się w ścisłej orbicie zainteresowania Mossadu oraz CIA już od 2006 r. i de facto jedynie budował swoją pozycję w oczach zachodnich i izraelskich analityków wywiadu. Przy czym, jego życie mogło zostać uratowane wraz z pojawieniem się porozumienia nuklearnego z Iranem w 2015 r. – tj. Joint Comprehensive Plan of Action (JCPOA). Aczkolwiek, jeśli Amerykanie rzeczywiście wówczas zablokowali kinetyczne uderzenia w osoby związane z irańskim programem atomowym, nie zablokowali możliwości gromadzenia danych o osobach z nim związanych.

Stąd też, możemy być niemal pewnymi, że Mossad nadal kontynuował zbieranie dossier o Fakhrizdehu, którego wskazywano, jako ważny element oszukiwania społeczności międzynarodowej w zakresie kontynuacji tajnych programów zbrojeniowych. Sam fizyk miał być bezpośrednio zaangażowany w prace nad bronią masowego rażenia, jak i projekty odnoszące się do dynamicznego segmentu irańskich systemów rakietowych. Zauważa się chociażby projekty 110 i 111 odnoszące się do kwestii miniaturyzacji głowic z ładunkami niekonwencjonalnymi oraz ich zabezpieczenia w zakresie systemów przenoszenia. Szczególnie, że nie należy postrzegać Fakhrizdeha jedynie w kategoriach cywilnego segmentu badań nad technologią jądrową oraz jej militarnym wykorzystaniem. Był on bowiem jednocześnie profesorem na Uniwersytecie Imama Husseina w Teheranie, ale też oficerem elitarnego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej.

Stanowił więc, niejako idealnym celem dla działań wywiadów państw dążących do osłabienia postępów lub opóźnienia ich w czasie, jeśli chodzi o zbrojenia atomowe w Iranie. Naturalnie, pierwsze hipotezy mówią o eliminacji Fakhrizdeha przez izraelską jednostkę Kidon (Bagnet) w ramach szerszej struktury tamtejszej agencji wywiadowczej Mossad. Szczególnie, że wielokrotnie mówiło się, iż w przeszłości izraelscy premierzy oraz dyrektorzy Mossadu wykorzystywali tajne operacje do prowadzenia uderzeń na cele zagraniczne, powiązane z programami zbrojeń w obrębie broni masowego rażenia.

image
Reklama (grafika; Katarzyna Głowacka)

Dotyczyło to również samego Iranu, gdzie od 2007 do 2015 obserwowanych było przynajmniej siedem tajemniczych przypadków ataków na osoby odpowiadające za irański program atomowy. Jednakże, należy wskazać, że w zakresie oficjalnych potwierdzeń trudno jest znaleźć stanowisko państwa odpowiadającego, za takie działanie. Chociaż, dla Irańczyków nie ma tu nic tajemniczego i wskazują wprost na Mossad. Podkreślając, iż dotyczy to nie tylko ataków na ważne cele osobowe, ale również obiekty. Stąd łączenie z Izraelem chociażby aktów sabotażu, niewyjaśnionych eksplozji, etc., które miały miejsce w ostatnim czasie w obiektach wojskowych (badawcze, produkcyjne) lub zakamuflowanych obiektach wojskowych w Iranie.

Trzeba zauważyć, że w 2020 r. znów słyszymy o tajnych operacjach w samym Iranie, czego przykładem może być eliminacja Fakhrizdeha, a także wcześniejsza tajemnicza śmierć pewnego „Libańczyka”. Jednakże, należy stwierdzić, że kluczowym sygnałem było przede wszystkim zaakceptowanie przez Waszyngton już na początku tego roku eliminacji szefa irańskiej formacji Quds, gen. Sulejmaniego. Wracając jednak do ataków z drugiej części 2020 r., to trzeba zauważyć ich pewną symbolikę. Fizyk miał zginąć niejako w dniach rocznicy słynnego ataku na Majida Shahriari. Zaś, na razie wspomniany tutaj „Libańczyk” niejako w rocznicę zamachów Al-Kaidy na amerykańskie placówki dyplomatyczne w Afryce w 1998 r. Chodzić miało o Abu Mohammeda al-Masri, umownie lokowanego, jako nr 2 w Al-Kaidzie. Według przecieków do mediów, miał on zostać wyeliminowany w Teheranie latem tego roku. Strona amerykańska, przede wszystkim CIA, miała ustalić jego położenie i przekazać te dane izraelskiemu Mossadowi.

Mossad ostatecznie dokonał już bezpośrednio akcji na wrogim terenie, eliminując jednego z najbardziej poszukiwanych terrorystów świata niejako pod nosem kontrwywiadu MOIS i Strażników Rewolucji. Od razu można zaryzykować stwierdzenie, że działania obcych wywiadów, w ramach tajnych operacji w Iranie, idą za ciosem. Sugerując nam, iż służby dostały zapewne przyzwolenie na ostrzejsze działania, mając na uwadze przede wszystkim kwestię roku wyborczego w Stanach Zjednoczonych. Bowiem, to właśnie Donald Trump był przecież jednym z największych orędowników odejścia od porozumień z Iranem. Jednakże, Waszyngton poniósł także wizerunkową klęskę w zakresie kontynuacji systemu sankcji międzynarodowych nałożonych wcześniej na Iran.

Zapewne Amerykanie nie pozostali również bierni wobec informacji dotyczących planów ataku na jednego z dyplomatów w Afryce, co miało być również symbolicznym, personalnym ciosem wobec D. Trumpa. „Times of Israel” ukazuje nawet wizję narady, jaką miał odbyć Donald Trump z kluczowymi politykami administracji oraz wojskowymi, gdzie omawiano scenariusz kinetycznego uderzenia na Iran i jego program atomowy (szczególnie obiekt w Natanz). Aczkolwiek, miała przeważyć negatywna ocena takiego rozwiązania, a kluczowym argumentem miała być groźba możliwości wywołania większego konfliktu regionalnego, niejako przed opuszczeniem Białego Domu. Zyskały za to argumenty przemawiające za zakamuflowanymi działaniami – cyber, ale zapewne też środkami wywiadowczymi. Otwartym pytaniem pozostaje, czy przypadkiem nie dojdzie do kolejnej próby zmasowanych cyberuderzeń na cele w Iranie (pamiętać należy chociażby o paraliżu infrastruktury portowej, nie wspominając nawet o narzędziu STUXNET, dedykowanym przecież irańskiemu programamowi zbrojeń atomowych). Przy czym, Iran musi zdawać sobie sprawę, że jeśli o możliwości wojskowego uderzenia rozmawiają prezydent, szefowie departamentów, w tym Pentagonu oraz przedstawiciele Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, to takie rozwiązanie jest przetestowane pod względem planistycznym i mogłoby być użyte w praktyce.

imageReklama

Ekipa D. Trumpa oraz ewidentnie również strona izraelska rozumie, że okienko możliwości w zakresie tego rodzaju ataków może się zamknąć wraz ze zmianą władzy w Stanach Zjednoczonych. Świadczyć może o tym, chociażby stanowisko jakie przyjął wpływowy dyrektor CIA (2013-17) w okresie rządów prezydenta Baracka Obamy i wiceprezydenta Joe Bidena (obecnego prezydenta elekta). John Brennan na swoim Twitterze nie krył oburzenia atakiem na dra Fakhrizdeha, pisząc, że jest to przestępstwo i przejaw międzynarodowego terroryzmu, sponsorowanego przez państwo. Podkreślając, że takie tajne operacje mogą skutkować ryzykiem krwawego odwetu ze strony Iranu. Zaznaczając, że władze w Teheranie powinny wykazać się mądrością i poczekać, aż w Stanach Zjednoczonych dojdzie do zmiany rządów, a nie wykonywać teraz działania mogące rodzić eskalację.

Należy również pamiętać, że niedawno prowadzone były rozmowy polityczno-wywiadowcze pomiędzy Izraelem i Królestwem Arabii Saudyjskiej na najwyższych szczeblach. Generalnie, władze w Rijadzie i tamtejszy mukhabarat (GIP) nie powinny być pomijane w zakresie analiz dotyczących obecnego stosunku lub raczej silnych reakcji wobec irańskich programów zbrojeniowych. Co więcej, również Saudyjczycy muszą zdawać sobie sprawę, że pojawienie się prezydenta Joe Bidena może oznaczać powrót do łagodniejszej polityki względem Iranu. Tak czy inaczej, do 20 stycznia 2021 r. musimy mierzyć się z podwyższonym napięciem wokół Iranu. Wszyscy w regionie zdają sobie z tego sprawę i pytaniem otwartym pozostaje czy Teheran rzeczywiście powstrzyma się przed działaniem odwetowym, czy jednak presja społeczno-polityczna będzie zbyt silna. Joe Biden już teraz niewątpliwie mierzy się z pierwszym kryzysem, na który de facto nie ma żadnego wpływu. Co więcej, jego kształtującą administrację testuje się ze strony państw Bliskiego Wschodu, ale też ze strony wewnętrznych interesów amerykańskiej polityki.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze

    Reklama