Geopolityka
USA: Donald Trump zdeterminowany żeby wycofać Amerykanów z Afganistanu
Donald Trump ewidentnie zamierza zrealizować swoją zapowiedź o znacznej redukcji poziomu zaangażowania militarnego w Afganistanie. Lecz samo planowe i być może również te wykraczające poza wstępne plany ograniczenie obecności w konflikcie afgańskim może przełożyć się na pogłębienie niestabilności w tym państwie. Szczególnie, że część działań Waszyngtonu ma de facto zaskakiwać władze w Kabulu.
Afgańska prasa szeroko komentuje obecnie pojawienie się artykułu w „Washington Post”, wskazującego na fakt zamknięcia w tym państwie już co najmniej 10 baz wojskowych. Były one wykorzystywane dotychczas przez Amerykanów na afgańskim terytorium. Część z nich miała być zamknięta również niejako poza wcześniejszym planem, tym samym zaskakując stronę afgańską. Najistotniejsze w tym wszystkim ma być to, że część tej infrastruktury – szczególnie mniejsze bazy, pozwalały dotychczas de facto wojskom afgańskim na kontrolowanie najbardziej spornych obszarów, gdzie odnotowywana była znaczna aktywność formacji przynależnych do Talibów.
I chociaż, Stany Zjednoczone mają utrzymać zdolność do prowadzenia wsparcia z powietrza oraz posiadania baz operacyjnych do działań kontrterrorystycznych, wymierzonych w lokalny odłam tzw. Państwa Islamskiego, to zauważa się wielki sukces propagandowy Talibów. Szczególnie, że strona rządowa może tylko tracić swoją zdolność do oddziaływania w terenie, a to zapewne będzie bezpośrednio przekładało się na możliwości negocjacyjne, a raczej ich osłabienie względem strony Talibów.
Trzeba przypomnieć, że umowa pokojowa z Talibami zakładała zamknięcie pięciu instalacji wojskowych, a także całkowite wycofanie wojsk zagranicznych do maja 2021 r. Jednakże, przy spełnieniu wymogów związanych z ograniczeniem przemocy i rozpoczęciem dialogu politycznego wewnątrz samego Afganistanu. Co do ostrożnego podchodzenia do wycofywania sił międzynarodowych odnosić się miał również Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg. Wskazujący, że szybkie wycofanie wojsk jest zagrożeniem dla dotychczasowych osiągnięć wspólnoty międzynarodowej w tym państwie.
Obecnie, już nie tylko w samym Afaganistanie rodzą się obawy, że realizacja koncepcji politycznej Donalda Trumpa może stanowić wielkie wyzwanie dla przyszłości Afganistanu. Mówiąc wprost, jak można było przypuszczać Talibowie traktują bowiem układ z Amerykanami w sposób wysoce taktyczny, zaś strategicznie widzą możliwość przejęcia kontroli nad obszarami, dotychczas blokowanymi obecnością amerykańskiego zaplecza wojskowego. To zaś ewidetnie czynią z użyciem własnych formacji paramilitarnych, eskalując przemoc w licznych miejscach Afganistanu.
Stany Zjednoczone nie poinformowały ile jeszcze baz wojskowych jest aktywnych w Afganistanie. Wiadomo, że pierwsze bazy były zamykane w prowincjach Uruzgan, Helmand, Laghman, Paktii, Kunduz, Nangarhar, Balkh, Zabul, Faryab, a także w Kabulu. Podkreśla się przy tym, że nie wiadomo jaki jest procent baz przekazanych z całą infrastrukturą wojskom i siłom bezpieczeństwa Afganistanu, a które instalacje zostały wraz z wycofywaniem się Amerykanów zupełnie pozbawione możliwości operacyjnych.
Obecnie, działania administracji Donalda Trumpa mogą sugerować, że Waszyngton chce samodzielnie przyspieszyć ewakuację wojskowych i umożliwić sobie wypracowanie pozycji do szybkiego opuszczenia kraju w przypadku pojawienia się jakiegoś kryzysu. Przypomnieć należy, że wspomnianą redukcję, oficjalnie, planowano do poziomu 2500 właśnie do 15 stycznia 2021 r. Nadal trwają również rozmowy w zakresie techniki wojskowej oraz wyposażenia amerykańskiego, które znajduje się obecnie w Afganistanie. Dokładniej, mają być prowadzone rozmowy, jaka część zasobów ma trafić do Afgańczyków, a co należy wyprowadzić z Afganistanu. To również niejako wielka niewiadoma, gdyż siły afgańskie od lat były mocno zależne od wsparcia materiałowego, logistycznego, itd. sił amerykańskich oraz NATO. Stąd też wielokrotnie było wykazywane, że wraz z szybką ewakuacją można równie szybko pozbawić je przewagi sprzętowej nad Talibami.
Czytaj też: Afganistan: silny ostrzał artyleryjski w Kabulu
Nie da się ukryć, że same wydarzenia w Afganistanie mają swoje przełożenie na inne rejony świata. Zespół lotniskowcowy, na czele z USS Nimitz wrócił na wody Zatoki Perskiej. Jak zaznaczył rzecznik prasowy V Floty US Navy, mającej swoje dowództwo w bazie w Bahrajnie, decyzja o pojawieniu się wspomnianego okrętu jest powiązana z planami względem wojsk amerykańskich w Iraku oraz w Afganistanie. USS Nimitz ma zapewnić możliwości reakcji w przypadku pojawienia się zagrożeń dla operacji wycofywania amerykańskich wojskowych z obu wspomnianych państw, co stanowi niejako priorytet kończącej się kadencji administracji Donalda Trumpa.
Ważnym terminem, nie tylko dla samego Afganistanu, ma być w tym przypadku 15 stycznia 2021 r. Co ciekawe, pełniący obowiązku Sekretarza Obrony Chris Miller widzi poziom amerykańskich sił w Afganistanie i Iraku po 15 stycznia na poziomie 2,5 tys. żołnierzy w każdym z tych miejsc. Amerykanie chcą również ewakuować cały kontyngent wojskowy z Somalii, a liczący ok. 700 żołnierzy (wspomniany p.o. Sekretarza Obrony Stanów Zjednoczonych miał odwiedzić samą Somalię, w toku kilkugodzinnej wizyty).
Czytaj też: Funkcjonariusz CIA zginął w walkach w Somalii
Podkreślono przy tym, że dyslokacja lotniskowcowej grupy bojowej nie ma związku z bieżącymi wydarzeniami, a więc eliminacją jednego z najważniejszych irańskich badaczy, zajmującego się tamtejszym programem atomowym.