Geopolityka
Bliski Wschód podzielony na trzy obozy [RELACJA]
Iran zwiększający swoje wpływy poprzez aktywność w państwach upadłych i pogrążonych w konfliktach wewnętrznych, olbrzymie aspiracje mocarstwowe Turcji oraz zbliżenie części państw arabskich i Izraela pod auspicajami Stanów Zjednoczonych. Bliski Wschód, który wpisywaliśmy dotychczas w pewne stereotypowe obrazy regionu, pochodzące jeszcze z XX w. przeorbaża się dosłownie na naszych oczach.
Tego rodzaju wnioski można wyciągnąć z wystąpienia prof. Uzi Rabi, dyrektora Moshe Dayan Center for Middle Eastern and African Studies (Uniwersytet w Tel Awiwie), które zostało zaprezentowane w trakcie specjalnego webinarium w środę 14 października. Ten ceniony izraelski znawca problematyki bliskowschodniej pokazywał w jego trakcie, kluczowe jego zdaniem strategiczne i geopolityczne przeobrażenia w systemie zależności regionalnych oraz w systemie relacji pomiędzy poszczególnymi państwami. W spotkaniu uczestniczył, z ramienia Defence24.pl, Jacek Raubo.
Profesor Uzi Rabi zauważa, że współczesne relacje bliskowschodnie są kształtowane niejako na styku trzech głównych regionalnych grup interesów. To właśnie tego rodzaju bloki państw i podmiotów niepaństwowych będą, w jego odczuciu, kształtować bezpieczeństwo Bliskiego Wschodu w nadchodzących latach. Przy czym, zauważył on, że rzeczywiście mówimy dziś o zupełnie innym, wysoce przeobrażonym regionie, który ucieka przed łatwymi kalkami pojęciowymi, dostępnymi przez lata do omawiania kwestii bliskowschodnich. Podkreślając, że chociażby pandemia koronawirusa SARS-CoV-2 wpłynęła znacząco i wpływa nadal na poszczególne społeczeństwa oraz samych decydentów państwowych w tym miejscu świata.
Izraelski naukowiec i analityk ocenił, że obecny rok jest nacechowany zmianą strategiczną w całym regionie oraz, że zapoczątkowane obecnie zmiany będą miały realne przełożenie na kolejne lata. Przede wszystkim, wraz z COVID-19 oraz wcześniejszym zabiciem gen. Sulejmaniego Iran i jego sojusznicy, są słabsi i mają mniejszą energię w zakresie swojej ekspansji. Jednakże, w żadnym razie nie można ich pomijać, gdyż nadal utrzymują znaczące zasoby oraz w głównej mierze wolę do realizacji swoich interesów startegicznych w regionie. Co więcej, trudno przypuszczać, aby Iran zaprzestał wykorzystywać słabości państw, które są poddane presji wewnętrznej w związku z konfliktami zbrojnymi, problemami ekonomicznymi, etc.
W taki sposób, żeby instalować tam swoje proxy narzędzia, jak chociażby milicje organizowane przez Hezbollah lub na bazie swoistego know-how uzyskanego w toku rozwoju Hezbollahu. Przy czym, jak podkreślał prof. Rabi z Moshe Dayan Center for Middle Eastern and African Studies, trzeba dostrzec efekt synergii COVID-19 oraz sankcji, które uderzyły niejako wspólnie w Iran oraz jego zaplecze ekonomiczne i społeczne.
Izraelski ekspert zauważył przy tym, że oznaki słabości presji irańskiej widać chociażby w relacjach technicznych pomiędzy Libanem oraz Izraelem. Mowa oczywiście o kwestiach prac nad określeniem granicy morskiej, w dobie możliwości wydobywania surowców z tamtejszego akwenu morskiego. Niemożność sabotowania, takich działań izraelsko-libańskich, pokazuje dobitnie, że Hezbollah traci pewne atuty względem kształtowania sytuacji politycznej w Bejrucie oraz względem całości spraw wewnątrzlibańskich. Pomimo utrzymywania nadal znacznych aktywów w tym państwie.
Oprócz klasycznego punktu odniesienia, jakim jest Iran, współczesny Bliski Wschód musi być również rozpatrywany z perspektywy aktywności tureckiej. Ankara, czy to się komuś podoba czy też nie, stworzyła własny obóz kształtujący sytuację w regionie zarówno Bliskiego Wschodu, ale też Afryki Północnej - MENA. Pozyskując do wspólnoty interesów podmioty państwowe, jak chociażby Katar, ale też, zdaniem badacza struktury niepaństwowe w postaci chociażby Hamasu, jak i egipskiego Bractwa Muzułmańskiego. Szafują przy tym zasobem politycznego islamu, promowanego przez obecnie rządzących w Turcji.
Czytaj też: Czy Katar mógłby pozyskać amerykańskie F-35?
Tego rodzaju dwa bloki - turecki i irański, motywują do działania państwa arabskie oraz właśnie Izrael. Na bazie porozumień określanych, jako The Abraham Accords nastąpiło zdaniem prof. Rabi przełamanie podstawowego tabu z XX w., a całe państwa zmieniają, dziś na naszych oczach swoje postawy względem siebie. Badacz problematyki bliskowschodniej podkreślił, że dla wielu państw arabskich pytanie o współcześnie największego wroga, nie jest takie łatwe do jednoznacznej odpowiedzi, jak w XX w. Wówczas wprost wskazywano na Izrael, dziś widząc aktywność Turków czy Irańczyków staje się to o wiele bardziej skomplikowane.
Wykraczając poza same porozumienia Abraham Accords należy zauważyć, że również Królestwo Arabii Saudyjskiej we współpracy ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem i być może za chwilę również Omanem, we współpracy z Izraelem oraz Stanami Zjednoczonymi będą szukały nowej formy budowania relacji bliskowschodnich. Co więcej, oczywiście łączy je obawa przed politycznym islamem na wzór turecki oraz względem ekspansywnej polityki Iranu, ale zdaniem prof. Rabi wiele z elementów zbliżenia nie ma tylko fundamentu czystej rachuby - wróg mojego wroga jest moim przyjacielem - wychodząc o wiele dalej.
Dla nas, z niejako zewnętrznej perspektywy ważne było stwierdzenie prof. Uzi Rabi, że musimy wprost mówić, iż Rosja usadowiła się na Bliskim Wschodzie. Stając się aktywnym kreatorem wydarzeń regionalnych. Analogicznie, jak w przypadku Chin, które na obecną chwilę dają olbrzymi zastrzyk finansowy Iranowi i tym samym w sposób znaczący chcą wykorzystać argumenty ekonomiczne. Oba mocarstwa, tak silnie ulokowane w regionie niewątpliwie stwarzają zupełnie nową przestrzeń do debaty o Bliskim Wschodzie po 2020 r. Zdaniem izraelskiego eksperta już teraz należy mówić o czymś w rodzaju swoistej zmiany straży na Bliskim Wschodzie, gdyż same tylko Stany Zjednoczone przestają być jednowymiarowym punktem odniesienia. To również wymusza współpracę i zbliża szereg państw, dotychczas dystansujących się od siebie lub wręcz nastawionych wrogo.
Ekspert z Moshe Dayan Center for Middle Eastern and African Studies, podkreślił, że dla zrozumienia sytuacji w regionie MENA trzeba analizować dokładnie tamtejsze państwa upadłe. Symbolem nowej gry o władzę nad Bliskim Wschodem i nie tylko jest chociażby rozgrywka o północnoafrykańską Libię. Gdzie Turcja postrzega zmagania o kontrolę nad terytorium libijskim w kategoriach szerszej, strategicznej gry o Morze Śródziemne. Jego zdaniem, należy podkreślić, że Bliski Wschód łączy się coraz bardziej z rywalizacją wokół Morza Śródziemnego i bezpieczeństwem państw zlokalizowanych wokół tego akwenu. Konkludując, jeśli myśleliśmy, że w Europie możemy pomijać nowe wyzwania dla bezpieczeństwa Bliskiego Wschodu to myliliśmy się gruntownie. Gdyż, tamtejsza rywalizacja wkracza z całą siłą do Afryki Północnej i na Morze Śródziemne.
Co więcej, nie możemy zapominać, że kryzys wokół wody Etiopia-Sudan-Egipt również jest silnie wbudowany w zmiany na Bliskim Wschodzie i powinien być rozpatrywany z perspektywy różnych form rywalizacji płynących stamtąd. Stąd też, coraz więcej państw afrykańskich jest pośrednio lub bezpośrednio łączonych z dynamiką przeobrażeń bliskowschodnich. Traktując je jako naczynia połączone w szerszym układzie zależności.
Na koniec, trzeba podkreślić, że zapytano prof. Rabi dlaczego, w swoich rozważaniach zupełnie pominął czynnik Unii Europejskiej. Lecz Izraelczyk, bez cienia zawahania stwierdził wprost, że państwa europejskie są mocno podzielone względem problemów bliskowschodnich. Tym samym, w analizach stratgicznych trudno uznawać, że EU będzie działać na obszarze Bliskiego Wschodu czy też szerzej MENA, jako monolit. Pragmatyzm nakazuje oceniać aktywność Europy przez pryzmat partykularnych interesów narodowych poszczególnych aktorów, takich jak Francja (wizyta prezydenta Macrona w Libanie) czy też Niemcy lub Wielka Brytania.