Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Chiny wzmacniają siły strategiczne. Przeprowadziły próby jądrowe? [ANALIZA]

Amerykanie wysyłają w świat sygnały, że nie są pewni transparentności chińskiego programu atomowego. Co więcej, raz po raz sugerują, iż być może nawet w ciągu kolejnych dziesięciu lat Pekin może znacznie przyspieszyć rozbudowę własnego arsenału broni strategicznej. Dokonać tego może zarówno pod względem potencjalnej ilości dostępnych ładunków nuklearnych, jak i efektywnych środków przenoszenia. Być może czas najwyższy, aby zmienić myślenie, zdominowane planami redukcji potencjałów atomowych, zaczynając akceptować wizję dojścia Chin do dotychczasowego poziomu Stanów Zjednoczonych i Rosji właśnie w tym zakresie.

Fot. Li Pang/Wikimedia Commons/CC BY SA 3.0.
Fot. Li Pang/Wikimedia Commons/CC BY SA 3.0.

Jak poinformowały media na całym świecie, Stany Zjednoczone miały poddać pod wątpliwość przejrzystość chińskiego programu atomowego. Stało się tak, podobnie, jak to miało mieć miejsce wcześniej, ale w kontekście Rosji. Zdaniem „The Wall Street Journal” amerykańska dyplomacja przygotowała specjalny raport wskazujący, że Pekin mógł potajemnie rozpocząć próby z małymi ładunkami nuklearnymi. Jednakże podkreśla się jednocześnie, że obawy Waszyngtonu mają opierać się na pewnych przesłankach bez wskazania konkretnego dowodu złamania reżimu, ustanowionego przez Traktat o całkowitym zakazie prób z bronią jądrową z 1996 r. (Comprehensive Nuclear-Test-Ban Treaty, CTBT).

Wiele wątpliwości, płynących nawet z kręgów amerykańskich służb specjalnych, pojawiało się w przypadku zeszłorocznej sprawy rosyjskich testów i zapewne będzie podobnie również w kontekście Chin. Co więcej, trzeba przy tym zaznaczyć, że wspomniany traktat nie został ratyfikowany przez Chiny. Lecz tamtejsze władze są jego sygnatariuszem i deklarują przestrzeganie jego warunków. Taka postawa Chin, pod względem własnego stosunku do CTBT, jest istotna przede wszystkim pod względem niemożności prowadzenia sprawdzeń na miejscu, gdzie podejrzewane są hipotetyczne próby łamania reżimu.

Chodzić ma w głównej mierze o obserwację działań prowadzonych w rejonie ośrodka badań i poligonu w Lob-Nor (zlokalizowanym w autonomicznym regionie Sinciangu). To właśnie tam, w zeszłym roku (zgodnie z wersją amerykańską) miano zaobserwować możliwość przygotowywania specjalnych komór pozwalających testować materiały nuklearne, a co więcej zauważono rozpoczęcie robót ziemnych mogących sugerować rozbudowę, chociażby części podziemnej. Transparentność działań podejmowanych wokół Lob-Nor miały zakwestionować, także sygnały o blokowaniu sensorów międzynarodowej agencji, monitorującej respektowanie przez państwa postanowień CTBT z 1996 r. Przy czym, zdaniem amerykańskich dziennikarzy, przedstawiciele agendy międzynarodowej zauważyli, iż od sierpnia 2019 r. nie obserwowano żadnych przerw czy anomalii w transmisjach z pięciu sensorów ulokowanych w Chinach. Przy czym sama przerwa rzeczywiście była wcześniej odnotowana, począwszy od 2018 r. - zdaniem amerykańskiej gazety, cytowanej przez inne media.

Takie sugestie płynące ze Stanów Zjednoczonych spotkały się z reakcją władz chińskich. Uznały one, że tego rodzaju oskarżenia są zupełnie pozbawione podstaw merytorycznych. Zaś strona chińska wywiązuje się z międzynarodowych umów i płynących z ich strony obostrzeń. Przy czym, dla Stanów Zjednoczonych sygnały o możliwości dynamicznego rozwoju chińskiej broni atomowej mają być czynnikiem determinującym potrzebę rozszerzenia dotychczasowych formatów umów bilateralnych amerykańsko-radzieckich/rosyjskich, odnośnie broni masowego rażenia i środków jej przenoszenia, właśnie o Chiny. Przy czym, strona chińska naturalnie nader sceptycznie podchodziła w przeszłości do jakichkolwiek prób sugerowania trójstronnych umów, tego rodzaju.

Bardzo sceptyczny do obecnej amerykańskiej administracji prezydenckiej, brytyjski „The Guardian” wskazuje, iż takie zarzuty ze strony Waszyngtonu mogą stanowić próbę wsparcia własnej polityki względem zbrojeń nuklearnych. Jest to, o tyle interesując hipoteza, gdyż potencjalnie nieudana próba włączenia Chin do rozmów o redukcjach potencjałów atomowych, stanowi wręcz idealny argument dla rozwoju amerykańskich zbrojeń atomowych.

Co więcej, zdaniem ekspertów, na których powołują się brytyjscy dziennikarze, jeśli już Chiny podjęły się działań w Lob-Nor, to mogą one obejmować działania podprogowe w kontekście wspomnianych międzynarodowych ograniczeń. A więc balansować na granicach badań nad bronią nuklearną, które są dozwolone – bez inicjacji pełnej eksplozji nuklearnej. Tym samym, amerykańskie sygnały ewidentnie mogą być skoncentrowane na kwestiach działań informacyjnych i polityczno-wojskowych, a mniej obejmować samą obawę o złamanie reżimu CTBT.

Obecnie chińskie zasoby broni nuklearnej są szacowane na poziomie 290-300 ładunków (Chiny stały się oficjalnie mocarstwem atomowym w 1964 r.), dla porównania Stany Zjednoczone mają 6185 głowic, z czego w linii znajduje się 1750, a Rosja analogicznie może odwołać się do 6490 ładunków w tym 1600 w linii (dane za Foreign Policy, marzec 2020). Przy czym, zgodnie z wypowiedziami Lt. Gen. Roberta Ashleya z amerykańskiego wywiadu wojskowego (DIA) – przemówienie w Hudson Institute w Waszyngtonie – plany w tej dekadzie zakładają przynajmniej podwojenie stanu posiadania po stronie Chin.

Ma to być, również z perspektywy amerykańskich źródeł, najszybszy wzrost potencjału atomowego w całej historii chińskiego programu zbrojeń nuklearnych. Przy czym, dla Waszyngtonu, od samej liczby ładunków, problematyczne ma być w przypadku chińskiego arsenału broni masowego rażenia typu A raczej skoncentrowanie się na mniejszych, taktycznych ładunkach. Należy przypomnieć, że to właśnie leżało u podstaw zanegowania reżimu INF pomiędzy Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Również w przypadku INF Waszyngton wysyłał sygnały, że ten traktat nie tylko jest łamany przez stronę rosyjską, ale praktycznie blokuje możliwość rozwoju efektywnych środków pośrednich wobec Chin.

Nie zmienia to faktu, iż Pekin ma wytwarzać w ostatnim czasie materiał rozszczepialny niezbędny do zwiększenia ilości własnych ładunków, wykraczając tym samym poza naturalne potrzeby własnej energetyki atomowej. Co umożliwia, przynajmniej na papierze dojście do poziomu amerykańsko-rosyjskiego nawet w przeciągu 5-10 lat (2030 r.). I jest to chyba informacja bardziej istotna w perspektywie długookresowej niż sama kwestia poligonu Lob-Nor

image
Chiński okręt podwodny Typ 094 Jin prezentuje wyrzutnie SLM, fot. China Naval Modernization: Implications for U.S. Navy Capabilities—Background and Issues for Congress by Ronald O'Rourke, February 28, 2014 - United States Naval Institute News Blog, domena publiczna

Następnym krokiem jest potencjalnie zwiększenie zdolności okrętów podwodnych (SSBN), wyposażonych w rakiety balistyczne z głowicami nuklearnymi (SLBM). Obecnie rdzeniem tych ostatnich ma być flota okrętów Typu 094 klasy Jin (w 2019 r. miało ich ok. 4 w gotowości operacyjnej i 2 kolejne w stoczni Huludao) z pociskami JL-1 i JL-2. Co więcej, plany zakładają wprowadzanie na wyposażenie marynarki wojennej Typu 096 SSBN z pociskami JL-3 SLBM. Najmniej ma być zdolnych do użytku głowic przeznaczonych do przenoszenia przez statki powietrzne. W tym przypadku Chiny mają do wykonania największą pracę w zakresie rozwoju technologii nosicieli (bombowców) i samych pocisków (ALBM).

image
Zasięg różnych chińskich ICBM według USA, fot. http://www.defenselink.mil/pubs/pdfs/070523-China-Military-Power-final.pdf "Military Power of the People’s Republic of China 2007" P.19, domena publiczna, commons.wikimedia.org

Należy uznać, że w przypadku zwiększania się niestabilności międzynarodowej oraz redefiniowania standardów relacji międzynarodowych, wyznaczanych w toku zimnej wojny lub tuż po jej zakończeniu, Chiny zapewne będą naturalnie chciały zwiększyć możliwości własnego potencjału atomowego. Byłoby to oczywiście pragmatycznym podkreśleniem zachodzącej zmiany w strategicznym ulokowaniu broni atomowej w przypadku polityki Pekinu (od samego odstraszania do pokazu możliwości uderzenia pełnowartościowego na cele przeciwnika). Jak również pewnym kluczowym, symbolicznym odejściem od dwubiegunowego standardu amerykańsko-rosyjskiego w obrębie broni atomowej. Tym bardziej sceptycznie można podchodzić do przyszłych planów rozmów rozbrojeniowych mocarstw. Gdyż wątpliwe jest, że bez Chin, to przede wszystkim Stany Zjednoczone zgodzą się na znaczne redukcje, patrząc tylko na czynnik arsenału rosyjskiego.

Sugeruje to możliwość ponownego wyścigu zbrojeń w tym zakresie, którego wprowadzeniem są obecne działania amerykańskie czy też rosyjskie wokół własnych potencjałów nuklearnych i środków ich przenoszenia (nie tylko strategicznych, biorąc pod uwagę koniec Traktatu INF). Przy czym, możliwe przyspieszenie dynamiki wzmacniania potencjału nuklearnego Chin, będzie być może większym wyzwaniem co ciekawe dla Rosji. Szczególnie w kategoriach symbolicznych, które dla Moskwy po zakończeniu zimnej wojny i pojawieniu się ekipy prezydenta Władimira Putina są nader istotne. Stany Zjednoczone już dawno uznały Chiny, jako głównego rywala globalnego i ponawiane oskarżenia względem Pekinu, również w odniesieniu do broni masowego rażenia typu A, sugerują, że rozumieją chińską drogę do własnego wzmocnienia nuklearnego. Pytanie, czy Rosja jest w stanie zaakceptować osłabienie swojej pozycji w tym zakresie lub nawet zepchnięcie na trzecią pozycję, szczególnie w kontekście własnych problemów ekonomicznych.

WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama