Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Europejska schizofrenia. Czas na zdecydowane działania

Federalny Urząd Statystyczny wskazał w grudniu 2015 roku, że w Niemczech przebywa osiem milionów trzysta tysięcy osób nie posiadających obywatelstwa. Przekonanie o tymczasowości imigracji zarobkowej do Niemiec okresu tureckich Gastarbeiterów zakorzeniło się w świadomości niemieckiego społeczeństwa i niemieckich polityków. Zaowocowało to długotrwałym brakiem oficjalnej polityki integracyjnej wobec cudzoziemców. Główną cechą niemieckiego modelu integracyjnego, było włączanie cudzoziemców w struktury państwa opiekuńczego oraz do systemu opieki społecznej, bez żadnych działań ukierunkowanych na integrację polityczną - w analizie dla Defence24.pl pisze dr Magdalena El Ghamari.

Niemieccy żołnierze pomagają w rejestracji uchodźców. Fot. Bundeswehr/Kessler
Niemieccy żołnierze pomagają w rejestracji uchodźców. Fot. Bundeswehr/Kessler

Wielokrotnie już powtarzano, że polityka otwartych drzwi Angeli Merkel to klęska i upadek liberalnej polityki „multikulti”. Niemiecki rząd do tej pory nie jest w stanie oszacować, ile osób przebywa w specjalnych ośrodkach dla imigrantów. Zasadne jest stwierdzenie, że ideologia multikulturalizmu, brak zainteresowania obszarami, zamieszkiwanymi przez imigrantów oraz zepchnięcie problemu na margines doprowadziły jedynie do negatywnych konsekwencji. Przed punktami rejestracyjnymi od kilku tygodni nie maleją kolejki. Dochodzi do incydentów. Jednym z kluczowych miast jest Berlin, gdzie władze stolicy wezwały na pomoc Bundeswehrę, zaś przywrócenie kontroli granicznych nie powstrzymało fali uchodźców napływających do Niemiec.

Statystyki 

Ilu uchodźców dotarło do Niemiec w tym roku? Nie wiadomo. Wiadomo za to, że około 300 000 osób „zniknęło” z ośrodków dla uchodźców i porusza się bez wiedzy władz. Jest to stan z września 2015 (więcej http://www.zeit.de/gesellschaft/zeitgeschehen/2015-09/fluechtlinge-bamf-zahlen-nicht-registrierte-fluechtlinge). Po upływie kolejnych czterech miesięcy różne ośrodki naukowe podają jeszcze wyższe wartości „nielegalnych imigrantów”.  Do tego, w tym roku ma przybyć do Europy kolejna fala. Władze przyznały również, że nie wiedzą dokładnie ile osób zostało relokowanych do miast i gmin na terenie Niemiec. Co więcej, badania Uniwersytetu Humbolda wskazują, że na czarnym rynku znajduje się około 2 mln sztuk nielegalnej amunicji, która dostaje się do Niemiec kanałami przerzutowymi z południa Europy.

Sam szef ministerstwa Thomas de Maiziere, zapowiadał jeszcze w 2015 roku, zaostrzenie niemieckiej polityki azylowej. Jasnym jest, że do kraju przybywa zbyt wielu uchodźców i nie ma realnej możliwości, a przede wszystkim narzędzi, by nad nimi zapanować.  Po przybyciu z Austrii do Monachium uchodźcy z Bliskiego Wschodu i Afryki rozlokowywani są do innych niemieckich miast. W imię protestu i bezsilności 16 stycznia 2016 roku starosta Landshut (miejscowość w Bawarii) wysłał do siedziby Angeli Merkel autokar z uchodźcami. Grupa składa się z 31 mężczyzn z Syrii, którzy posiadali status azylantów. Warto nadmienić, że w Bawarii już w zeszłym roku zabrakło miejsc dla przybyszów. Starosta chciał w ten sposób zasygnalizować, że dotychczasowa polityka nie może być kontynuowana i należy ją czym prędzej dostosować do panujących warunków. Granicząca z Austrią Bawaria jest jednym z głównych celi imigrantów, wędrujących przez Bałkany do Niemiec i Szwecji. Tylko w poniedziałek 11 stycznia 2016, przez przejście graniczne w Passau, przedostało się na teren Bawarii około ośmiu tysięcy uciekinierów (więcej danych tutaj). Szacunki MSW mówią, że w tym roku do Niemiec ma przyjechać ponad 800 tys. osób. W rzeczywistości ich liczba może sięgnąć nawet dwóch milionów.

Berlin, Berlin!

Stolica kraju już od wielu miesięcy nie radzi sobie z falą migrantów, zaś możliwości miasta szybko się wyczerpują. W niemieckich audycjach radiowych można usłyszeć, że w ośrodkach brakuje podstawowych produktów, takich jak woda, koce, materace oraz leki. Ponadto brakuje chętnych, którzy będą w ramach wolontariatu składać łóżka z Ikei lub stawiać kontenery, które posłużą za pomieszczenia socjalne, które obecnie sprowadzane są już z Polski. Jednocześnie w wielu miastach wzrasta sprzedaż białej broni.

Szacuje się, że dziennie do Berlina trafia około 1000 imigrantów. Tylko część z nich trafia do ośrodków. Reszta radzi sobie na własną rękę.

Do największych ośrodków dla uchodźców na terenie Berlina należą dawne koszary wojskowe Schmidt-Knobelsdorf-Kaserne w dzielnicy Spandau, w północno-zachodniej części miasta. Mieszka w nich obecnie około 3000 uchodźców. Aby zapewnić miejsce wszystkim potrzebującym, władze Berlina zbudowały w pobliżu również dodatkowe miasteczko namiotowe. W każdym namiocie, wyposażonym w wojskowe, piętrowe prycze, mieszka po 10 osób. Uchodźców można poznać z daleka, podróżując choćby miejscową komunikacją. Wszyscy posiadają „karty transportowe” pozwalające im na bezpłatne poruszanie się komunikacją miejską po Berlinie. Ludność lokalna, z uwagi na panującą atmosferę strachu, często unika podróżowania liniami autobusowymi, które łączą okolice ośrodków dla imigrantów z centrum miasta.

Rozmawiając z uchodźcami i zadając im pytanie „z jakiego są regionu”, część z nich nie potrafi na nie odpowiedzieć… Niektórzy uratowali dokumenty i zdjęcia, pokazują fotografie zabitych krewnych. Inni nie mają żadnych dokumentów. Urzędnicy w ośrodkach, np. w Lageso (Krajowy Urząd ds. Zdrowia i Spraw Socjalnych), przy ulicy Turmstrasse w dzielnicy Moabit., nie nadążają z rejestracją imigrantów. Jest to główny ośrodek recepcyjny w Berlinie, gdzie przybysze muszą się zarejestrować zaraz po przyjeździe. Dopiero po rejestracji mogą wystąpić o azyl do Urzędu ds. Migracji i Uchodźców. Aby skrócić okres oczekiwania, berlińskim urzędnikom pomaga Bundeswehra. Kilkudziesięciu przeszkolonych żołnierzy wspomaga cywilów w rejestrowaniu imigrantów. Uchodźcy godzinami czekają na rejestracje i złożenie wniosku o azyl. Niemieccy urzędnicy są przemęczeni sytuacją i powtarzają: „nie mamy wyjścia, zapisujemy to, co słyszymy, jak mamy to sprawdzić?" Przeprowadzają pierwsze rozmowy, wypytują o dane osobowe, kraj pochodzenia, przyczyny ucieczki z ojczyzny.

Władze Berlina stworzyły kwaterę dla uchodźców na terenie byłego lotniska Tempelhof. Monumentalne lotnisko, jedno z największych na świecie, znajduje się w odległości zaledwie 20 minut spacerem od Bramy Brandenburskiej i Reichstagu. Tempelhof został wybudowany w  typowym narodowosocjalistycznym stylu. Nie tylko na mnie, ale i na każdym, kto z płyty lotniska miał okazję je zobaczyć, ten monument robi przytłaczające wrażenie. Z jednej strony świadectwo historii, a z drugiej – świadectwo bezradności władz wobec rzeszy osób, które chodzą po płycie lotniska i szukają swojego miejsca. Wysokie stalowe ogrodzenie, wszechobecne śmieci, kilkaset przenośnych toalet i cisza…

Również hala sportowa Horst Korber została specjalnie zaadaptowana na schronisko dla imigrantów. Około 700 osób z Syrii, Iraku, Afganistanu i Pakistanu czeka w nim na legalizację swojego pobytu.

Kilkuhektarowy teren byłego szpitala w dzielnicy Wessen, jaki widziałam, pełni funkcję gigantycznej poczekalni. Przed wejściem do głównego budynku kłębi się tłum kilkuset oczekujących „szczęśliwców", którzy otrzymali wcześniej numerki uprawniające do wejścia do pilnie strzeżonej przez ochroniarzy i policję twierdzy. Zmęczeni długą „włóczęgą” ludzie śpią w oczekiwaniu na swoją kolejkę na karimatach, kocach lub - po prostu - na gołej ziemi. Na równych prawach czekają także osoby niepełnosprawne, poruszające się na wózkach, czy o kulach. Słychać języki arabski, serbsko-chorwacki, rosyjski, farsi, a także dialekty trudne do zdefiniowania.

W podobnie ciężkiej sytuacji są również władze innych europejskich miast, które rozpaczliwie poszukują budynków, nadających się do adaptacji dla przybywających uchodźców. Ciągle trwają prace nad przystosowaniem do potrzeb imigrantów obiektów dawnych siedzib banków, szkół, supermarketów, czy pomieszczeń Straży Pożarnej.

Pomijając wszystkie głosy obrońców praw człowieka, to co mnie zastanowiło i na podstawie czego analizuję cały kryzys migracyjny, jest tak zwany „nieodłączny atrybut uchodźcy” – czyli telefon komórkowy. Niezależnie od wieku, kraju pochodzenia i statusu materialnego imigrantowi zawsze towarzyszy „komórka”. Jak piszą niemieckie gazety, firmy sprzedające karty telefoniczne prepaid zarabiają na imigrantach ogromne pieniądze. Gorzej jest już z ładowarkami do tych telefonów, przez co w ośrodkach dochodzi do bójek i kradzieży.

To nie islam, lecz konserwatywny, hierarchiczny i patriarchalny model społeczny

Burmistrz Berlina Michael Mueller przyznał, że arabskie grupy przestępcze są problemem dla władz miasta, zapewnił jednak, że w stolicy Niemiec nie ma stref "wyjętych spod prawa". Z raportu przedstawionego w zeszłym tygodniu przez berlińskiego ministra sprawiedliwości Thomasa Heilmanna wynika, że w kilku dzielnicach Berlina - Kreuzbergu, Neukoelln, Moabicie i Weddingu - panuje atmosfera strachu spowodowana działalnością arabskich gangów. Ostatnie wydarzenia z Kolonii wskazują na jeszcze większą bezradność władz. Masowe molestowania, do jakich doszło w sylwestrową noc, stały się synonimem „europejskiego gniewu społecznego”. To skutki liberalnej polityki wobec uchodźców, a nawet więcej - przejaw totalnego niezrozumienia i nieznajomości odmiennych realiów kulturowych. W obecnej sytuacji nie dość, że większość sprawców nie zostanie ukarana, bo niemożliwe jest ich zlokalizowanie, to dodatkowo jest to argument dla wszystkich islamofobów, by oskarżać wszystkich o odmiennym kolorze skóry.

W związku z powyższym Europa musi podjąć ostateczną decyzję i stawić czoła kryzysowi migracyjnemu w sposób bardziej zdecydowany niż dotychczas. Może niejako w duchu politycznego mesjanizmu przyjąć znacznie większa, niż dotychczas, liczbę imigrantów i uchodźców. Może też otoczyć się inteligentnym, ale szczelnym murem i przy osiedlaniu imigrantów kierować się przede wszystkim kryterium ekonomicznym, a nie moralnym. Obecnie zaś działania UE w sprawie nielegalnej imigracji, wyglądają trochę jak stanie w drzwiach, które powinny być albo szeroko otwarte, albo szczelnie zamknięte. Z jednej strony, Węgry budują mur, który ma uniemożliwić nielegalną imigrację z Serbii, z drugiej zaś - KE usiłuje narzucić do przyjęcia każdemu krajowi członkowskiemu obowiązkową kwotę nielegalnych imigrantów i uchodźców.

Zachodnioeuropejscy politycy przyznają, że polityka multikulturalizmu się nie sprawdziła, ale poczucie winy zmusza ich do wzięcia odpowiedzialności za chaos w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie (do którego, zresztą, w znacznym stopniu się przyczynili) oraz za przyjmowanie całych rzesz niewykształconych imigrantów, uchodźców i azylantów, którzy będą tworzyć kolejne getta i zamknięte społeczności. Masowe migracje w ich dzisiejszym kształcie to proces, którego nie da się powstrzymać półśrodkami. Abstrahując nawet od wątpliwości wysuwanych przez społeczność międzynarodową, wiele wskazuje na to, że nawet w przypadku relatywnego powodzenia, również ta część planu UE okaże się rozwiązaniem jedynie na krótką metę.

Choć zabrzmi to okrutnie, to z punktu widzenia Europy, problemem nie są gangi przemytników i używana przez nich infrastruktura, tylko ogromna rzesza ludzi z Afryki i Bliskiego Wschodu, która chce za wszelką cenę przedostać się na Stary Kontynent, aby uciec od wojen, prześladowań i nędzy. Tu leży prawdziwy problem, którego rozwiązanie na chwilę obecną jest poza zasięgiem UE. Wymagałoby ono bowiem długoterminowego planu wsparcia rozwoju politycznego i gospodarczego tych obszarów, bo tylko polepszenie warunków socjalnych i ekonomicznych ludności mogłoby powstrzymać lub choćby zmniejszyć natężenie migracji. Jednak, póki co, Afryka i Bliski Wschód  jest trawiona przez wojny i konflikty wewnętrzne, wszechobecną korupcję i przestępczość. Gdzieś pod naporem tych wszystkich problemów zagubiła się logika w postępowaniu europejskich przywódców, a bez niej ciężko brać na poważnie unijną politykę imigracyjną.

Kryzys to mało powiedziane, to „europejska schizofrenia”. Być może Europa powinna zastanowić się nad tym, kim jest i w jakiej postaci chce samą siebie widzieć w przyszłości, jaka jest jej tożsamość, ta kulturowa, jak i polityczna. Te elementy powinny determinować wszelkie decyzje, których niezwykle brakuje Staremu Kontynentowi. Tymczasem zamiast prób rozwiązania konfliktu i stosowania doraźnych środków, w Europie pojawiają się zamieszki na tle rasowym, brak identyfikacji imigrantów ze społeczeństwem niemieckim, radykalizacja religijna wśród młodych muzułmanów. Widoczne jest bezrobocie wśród imigrantów, które sięga 20%  i stanowi ponad dwukrotnie wyższą wartość, niż wśród ludności rodzimej.

Kończąc ten krótki i niewyczerpujący dostatecznie opis sytuacji, należy przypomnieć słowa szefa KE Jean-Claude Juncker, który powiedział: „Jeśli nie otworzymy drzwi choćby do połowy, to nie możemy się dziwić, że emigranci chcą się dostać do nas oknem. Nie powinniśmy być jednak w przyszłości również zdziwieni, jeśli z jakichś powodów wygłodniały tłum rzuci się szturmem na uchylone drzwi i wyrwie je razem z zawiasami. Nikomu raczej nie będzie przyjemnie mieszkać w takim domu, albo raczej w tym, co z niego zostanie”.

Dla osób zainteresowanych statystykami i zgłębieniem tematyki polecam następujące źródła:

Magdalena El Ghamari

WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133
Reklama
Reklama