Reklama
  • Analiza

Erozja geopolitycznego hegemona. Regionalne mocarstwa przejmują inicjatywę [7 punktów]

W przypadku szeroko pojętego bezpieczeństwa, trudno znaleźć w roku 2015 temat, który bez żadnych wątpliwości można uznać za dominujący. Oczywiście, najbardziej medialny wymiar miały zmagania prowadzone z Daesh, ale jednocześnie w ich tle mogliśmy obserwować równie ważne tarcia, walki i konflikty, których wpływ na świat nie zakończy się w grudniu 2015.

fot. U.S. Air Force
fot. U.S. Air Force

1. Daesh i jego wpływ na region Bliskiego Wschodu

A. Globalna rekrutacja oraz wielkie bogactwo

Niewątpliwie Daesh (czyli tzw. Państwo Islamskie) stało się w 2015 r. jednym z najbardziej omawianych oraz dyskutowanych problemów dla bezpieczeństwa regionalnego i światowego. Organizacja terrorystyczna, która - co warto dodać - jeszcze w 2014 r. rozrosła się w obrębie swojej konstrukcji quasi państwowej na znacznych terytoriach Syrii i Iraku, rok później rozpoczęła swoją dynamiczną ekspansję i wywołała także reakcję największych międzynarodowych graczy, tworząc, symultanicznie do rozrostu własnego terytorium w regionie, skuteczny system werbunkowy i przyciągając tym samym dżihadystów z całego świata. Dzięki czemu, nagle, to właśnie Daesh oraz organizacje afiliowane stały się wrogiem numer jeden dla służb specjalnych.

Wielkim atutem w tym niechlubnym awansie i de facto zepchnięciu Al-Kaidy z pierwszego miejsca, stało się również uzyskanie pozycji niewątpliwie najbogatszej z dotychczasowych organizacji terrorystycznych. Samozwańczy kalifat skutecznie wykorzystując wszelkie dostępne możliwości w zakresie bogacenia się na handlu ropą naftową, artefaktami kulturowymi, czy ludźmi itd., pokazał, że terroryści wyciągnęli wnioski z doświadczeń poprzedników. Ich kapitał oraz zdolności w sferze propagandy ewidentnie podkreśliły zdolność do przetrwania nawet najsilniejszych ciosów militarnych, wyprowadzonych przez różnych przeciwników. Dlatego hucznie obwieszczony upadek Ramadi i ponowne opanowanie tego miasta przez wojska irackie to zaledwie jeden z etapów prób zepchnięcia Daesh do strategicznej defensywy. U progu 2016 r. zwolennicy Abu Bakra al-Baghdadiego nadal kontrolują Ar Rakkę, czy też Mosul, a przecież ich przeciwnicy dobrze zdają sobie chyba sprawę, że współczynnik posiadania terytorium nie jest główną determinantą zwycięstwa nad systemem stworzonym przez Daesh.

B. Słabość Stanów Zjednoczonych względem Daesh

Oczywiście, innym tematem było postępowanie koalicji międzynarodowej, która już od 2014 r. miała pod wodzą Stanów Zjednoczonych zwalczać Daesh. Jednak brak spójnej wizji strategicznej administracji Baracka Obamy, który chyba pogodził się z katastrofą swojej polityki w tym regionie, nie sprzyjał efektywności. Stąd też pojawiały się różnorakie pomysły w zakresie punktowych uderzeń lotniczych, które nawet przy zastosowaniu najbardziej zaawansowanych technologii wojskowych nie przetrąciły kręgosłupa organizacji terrorystycznej Abu Bakra al-Baghdadiego. Jednak chyba największą kompromitacją Stanów Zjednoczonych stała się próba (kolejna) budowania własnych „umiarkowanych” sił lokalnych, pozwalających na wywarcie odpowiedniej presji militarnej na terrorystów na ziemi (30. Dywizja).

Można się tylko zastanawiać ile pieniędzy oraz zapewne uzbrojenia i amunicji "zniknęło" w rejonie konfliktu, jedynie napędzając tamtejsze krwawe zmagania. O wyraźnej słabości polityki Białego Domu względem Bliskiego Wschodu w mijającym roku świadczyło również dość ostentacyjne zachowanie władz w Bagdadzie względem dotychczas głównego partnera polityczno-wojskowego - Stanów Zjednoczonych. Co ważne, nawet w upadającej lub wręcz upadłej Libii w 2015 r. amerykańscy komandosi zostali najprawdopodobniej zmuszeni do ewakuacji z lotniska w Watiya.

Jednocześnie Daesh, nawet pomimo zarzutów o korupcję i defraudację pieniędzy przez poszczególnych dowódców, stworzyło sprawnie funkcjonujący system wychodzący daleko poza Irak i al-Sham. Szukając dla siebie nowych obszarów działań, terroryści już dawno rozpoczęli infiltrację nowych rejonów. Działo się to z lepszym lub gorszym skutkiem, ale ich komórki zaczęły pojawiać się na obszarze Półwyspu Arabskiego (np. w Jemenie), Azji (np. Afganistan), ale również Afryce (Libia oraz Egipt). Szczególny rozrost struktur organizacyjnych zauważalny był, przede wszystkim, w przypadku ciągle pogrążonej w chaosie Libii. To właśnie tam, zgodnie z opiniami wielu obserwatorów dotychczasowych działań Daesh, w przypadku niepowodzeń w Syrii i Iraku miałyby zostać przerzucone główne władze samozwańczego kalifatu.

2. Rosyjska interwencja na Bliskim Wschodzie

A. Nowy front prezydenta Władimira Putina

Władze w Damaszku od lat pozostawały bliskim sojusznikiem Rosji w regionie Bliskiego Wschodu, będąc najbardziej stabilnym gwarantem w zakresie interesów politycznych i wojskowych. Jednak po wybuchu wojny domowej, reżim Baszara al-Asada został zepchnięty do defensywy. Oczywiście, Moskwa nie zapomniała o swoich interesach w tym miejscu świata, ale zaangażowanie na Ukrainie powstrzymywało prezydenta Władimira Putina przed pełnym zaangażowaniem się w Syrii. Lecz nagle w 2015 r., gdy na wschodzie Ukrainy konflikt wszedł w fazę nadal niespokojnego i krwawego, ale jednak wyciszenia, to właśnie Syria miała odmienić pozycję Rosji w geopolitycznej, globalnej rozgrywce. Wszystko zaczęło się od pierwszych doniesień już nie tylko o najemnikach i dostawach broni z Rosji dla władz w Damaszku (jak to miało miejsce w ubiegłych latach), ale również o samolotach, czy wręcz żołnierzach rosyjskich dyslokowanych do Syrii.

Wraz z zamachem bombowym na samolot z turystami nad Synajem, Rosja mogła otwarcie podnieść kurtynę niedomówień i pochwalić się swoją własną wojną z terrorystami z Daesh. Niemal natychmiast pojawiły się jednak wątpliwości dotyczącego tego, z kim tak naprawdę Rosja zamierza w Syrii walczyć. Chociaż stwierdzając wprost, trudno było przypuszczać, a jeśli już brzmiałoby to jak hipokryzja, że Rosjanie będą atakować tylko Daesh i pozostaną bierni w przypadku podstawowych przeciwników ich sojusznika.

B. Zatarg Rosji z Turcją

Dyslokacja sił rosyjskich do Syrii realnie wzmocniła pozycję bloku władz w Damaszku, Iranu, szyickiego Hezbollahu na polu bitwy w Syrii. Wpłynęła także bezpośrednio na relacje bilateralne pomiędzy Rosją i Turcją. Ich punktem krytycznym w 2015 r. stało się zestrzelenie w rejonie granicznym Syrii i Turcji rosyjskiego Su-24 przez tureckie myśliwce. Nagle, dwóch silnych liderów politycznych, Recep Tayyip Erdoğan i Władmir Putin, stanęło przeciwko sobie, a w raz z nimi odrodziła się realna obawa co do kolejnego już po Ukrainie wzrostu napięcia pomiędzy Rosją i całym NATO. Szczególnie, że zarówno Turcja jak i Rosja nie stroniły od wzajemnych oskarżeń w sferze wystąpień politycznych jak i drobnych „incydentów”, na szczęście już bezkrwawych. Nie zmienia to faktu, że zapewne Władimir Putin oraz jego administracja nie zapomni w kolejnych latach zestrzelenia swojego samolotu wojskowego. Zaś Turcja nie będzie akceptować gwałtownego rozrostu rosyjskiej obecności wojskowej u swoich granic, czego dobrym przykładem może być kazus dyslokacji rosyjskich systemów S-400 do Syrii. W dodatku kosztem wzmocnienia reżimu w Damaszku, co raczej nigdy nie było na rękę władzom w Ankarze.

3. Iran kontra państwa arabskie - nowa faza starej rywalizacji 

A. Iran bez sankcji coraz silniejszy w regionie

Gdzieś w tle problematyki terroryzmu i Daesh  na Bliskim Wschodzie, w 2015 r. na dobre rozgorzała rywalizacja pomiędzy Iranem a blokiem państw arabskich. Władze w Teheranie, prowadząc od kilku lat bardzo skuteczną politykę związaną z ich programem atomowym, zyskały nareszcie możliwość realnego wzmocnienia pozycji państwa. Zachód zaakceptował bowiem powolne wyjście Iranu z izolacji podyktowanej wcześniejszymi sankcjami, a w kolejce do irańskich władz zaczęły ustawiać się grupy polityków oraz biznesmenów z całego świata. Równocześnie, państwa - na czele z Arabią Saudyjską - dotychczas ewidentnie preferowane przez szeroko pojmowany Zachód, nawet wbrew oskarżeniom o ciągłe łamanie praw człowieka, zaczęły obawiać się wzrostu siły swojego lokalnego rywala. Szczególnie, że nie brakuje w różnych częściach Bliskiego Wschodu potencjalnych irańskich sojuszników. Jednocześnie państwa Rady Współpracy Zatoki (GCC) są w dodatku wewnętrznie zróżnicowane, przede wszystkim pod względem stabilności wewnętrznej. Ich naturalny lider, czyli Arabia Saudyjska, od wielu lat zamiatała bowiem pod dywan wszelkie problemy wewnętrzne, a nowi przywódcy w rodzinie Saudów ewidentnie nie mogą już kontynuować sprawdzonej metody kupowania sobie przychylności niezadowolonych grup.

B. „Mała, zwycięska” wojna Arabii Saudyjskiej w Jemenie

Dlatego tak koszmarna w skutkach stała się tegoroczna próba przeprowadzenia „małej, szybkiej, zwycięskiej” wojny przeciwko Huti w Jemenie z koalicją z Arabią Saudyjską na jej czele. Miał to być zapewne zarówno sygnał wobec działań Iranu, gdyż Huti byli utożsamiani z grupą spychającą najbiedniejsze państwo Półwyspu Arabskiego w objęcia władz w Teheranie. Zaś z drugiej strony sygnałem o sile Arabii Saudyjskiej i jej zdolnościach militarnych. Zakończyło się długotrwałą kampanią wojenną, która niemal kompletnie zniszczyła Jemen, zaś Arabię Saudyjską musieli ratować żołnierze ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich oraz najemnicy z całego świata. Jednocześnie na świecie powstał kolejny obszar dotknięty katastrofą humanitarną, która jedynie wzmocniła funkcjonujące tam już odłamy Al-Kaidy Półwyspu Arabskiego oraz Daesh.

Nie wspominając o tym, że miesięczna kampania powietrzna nie przyniosła nawet takiego celu jak pełna eliminacja systemów rakietowych z rodziny SCUD, którymi Huti i ich sojusznicy raz po raz nękają terytorium Arabii Saudyjskiej, czy też wojska interwencyjne. Przy czym w przeciwieństwie do Syrii, o tragedii Jemenu mówi się najmniej, zapominając najpewniej, że nie ma dziś kategorii „zapomnianych konfliktów”. Każdy z nich bowiem prędzej, czy później będzie miał swoje przeniesienie na szerszą płaszczyznę bezpieczeństwa regionalnego oraz globalnego.

4. Zapomniane fronty: Afganistan i Afryka 

A. Bitwa o Kunduz i ofensywa Talibów w Afganistanie

Podobnie jak w przypadku Jemenu, w 2015 r. przygasł nieco, medialnie, konflikt w Afganistanie. O jego powrót na czołówki mediów zadbali talibowie, wciąż zdolni - nawet w obliczu rozłamu wewnątrz organizacji po oficjalnym ogłoszeniu śmierci mułły Omara - do spektakularnych działań. Symbolem wielkich problemów władz w Kabulu stała się bitwa o Kunduz, w trakcie której uwypukliły się wszelkiego rodzaju mankamenty budowanych tam formacji wojska, policji, administracji lokalnej itd. Analogicznie jak w przypadku słabości wojsk irackich względem pierwszych uderzeń Daesh, Afgańczycy musieli zaakceptować, że nie są w stanie szybko reagować bez zachodniego wsparcia.

Jednocześnie w wielu przypadkach do pomocy trzeba było przysłać amerykańskich, czy jak w przypadku kończących rok walk w prowincji Helmand i miasta Sangin, brytyjskich komandosów, nie wspominając już o uderzeniach z powietrza, bowiem samodzielne siły powietrzne Afganistanu nie były jeszcze w stanie uratować własnych wojsk. Lecz talibowie to nie jedyny problem tego państwa, gdyż coraz częściej w tym roku wspominało się o zwiększających się wpływach Daesh w Chorasanie. To właśnie Afganistan ma stać się w zbliżającym się roku jednym z kolejnych pól rywalizacji zwolenników Abu Bakra al-Baghdadiego oraz starszej generacji terrorystów. Tym niemniej, dostrzegając sytuację władz w Kabulu, można śmiało stwierdzić, że oficjalny optymizm - szczególnie ze strony Stanów Zjednoczonych - co do zdolności strony afgańskiej do przejęcia kontroli nad państwem był grą pozorów.

B. Nigeria pogrążona w dwóch konfliktach

Jeśli już wspominamy o działaniach terrorystów, nie można pominąć krwawych walk z Boko Haram w Nigerii. Zgodnie z doniesieniami analityków, to właśnie ta grupa odpowiada za najwięcej śmierci, jest też sprzymierzona z Daesh. Chociaż od początku 2015 r. Nigeria, Niger, Kamerun oraz Czad miały połączyć siły w walce z terrorystami i pozbawić ich największych zdobyczy terytorialnych, to jednak dżihadyści nadal prowadzą kampanię terroru oraz krwawych zamachów terrorystycznych, udowadniając, że Nigeria pretendująca do bycia regionalnym liderem, jest daleka od zapewnienia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa wewnątrz swojego własnego terytorium. W dodatku cały czas niestabilna pozostaje tzw. Delta Nigru w Zatoce Gwinejskiej, która oprócz wszelkich nielegalnych aspektów w zakresie handlu skradzioną ropą naftową, z wolna staje się nową mekką piratów. Doświadczyła tego również Polska, gdy jej marynarze zostali porwani i najpewniej przewiezieni właśnie do Nigerii. Na szczęście, ich wymuszony pobyt u piratów trwał relatywnie krótko, w porównaniu do tego rodzaju porwań dla okupu, co też daje asumpt do pytania o to, czy nie zostali wykupieni bez negocjacji.

C. Somalia, Kenia oraz Burundi

Jednak w Afryce było więcej punktów zapalnych, które przyciągnęły w mniejszym lub większym stopniu uwagę ekspertów z zakresu bezpieczeństwa. Wystarczy wspomnieć problemy dalej niestabilnej, pomimo wielkich postępów z ostatnich lat misji AMISOM i nie tylko, Somalii. Tamtejsza organizacja terrorystyczna asz-Szabab nadal dysponuje pewnym potencjałem, szczególnie w rejonach przygranicznych z Kenią oraz w Puntlandzie. Zwiększając obawy co do możliwości wystąpienia w kolejnym roku następnych zamachów terrorystycznych i to nie tylko w samej Somalii oraz jej stolicy Mogadiszu. Zagrożenie cały czas odczuwa bowiem przede wszystkim Kenia.

W dodatku, pomimo znaczącego oporu ze strony samego asz-Szabab, w Somalii swoje podwaliny pod rozwój stara się położyć również Daesh. Jednak w 2015 r. terroryści wierni jeszcze starszej generacji lokalnych liderów oraz Al-Kaidzie brutalnymi metodami nie pozwolili na zbudowanie szerszych przyczółków w całej Somalii. Tym niemniej wielkie obawy rodzą się wraz z wybuchami starć w innych miejscach, chociażby w przypadku Burundi.

5. Europejskie wyzwania w zakresie bezpieczeństwa  

A. Zanik granic pod wpływem kryzysu związanego z nielegalnymi imigrantami

Niewątpliwie każdy z tych konfliktów z 2015 r. w Afryce i na Bliskim Wschodzie rodził lub będzie stwarzał w najbliższym czasie zaczyn do kolejnych fal nielegalnych imigrantów. To właśnie nielegalni imigranci, w tym również uchodźcy podążający na północ do Europy, doprowadzili do jednego z największych kryzysów Unii Europejskiej. Dwa kanały przerzutowe, prowadzące przez Libię i Morze Śródziemne oraz przez Turcję i Grecję, w pewnym momencie wytworzyły sytuację, w której zniknęło pojęcie granic na Starym Kontynencie. Wielkie masy ludzi, bez żadnej odpowiedniej kontroli, rejestracji, dokumentów swobodnie, niczym ludność nomadyczna, przemieszczała się raz do Niemiec, raz do Francji, czy Szwecji. Okazało się, że cała dyskusja o wysokich standardach względem granic zewnętrznych UE była jedynie złudzeniem bezpieczeństwa. Owocem sytuacji stało się pojawienie nowych wyzwań w zakresie bezpieczeństwa, chociażby w obrębie uszczelniania granic specjalnymi barierami.

B. Nowa fala terroryzmu zagroziła Europie i Europejczykom

Uwagę mieszkańców UE i całego Starego Kontynentu przykuwał nie tylko kryzys imigrancki. Pierwszy sygnał nadszedł w przypadku turystyki, gdy wraz z atakami terrorystycznymi w Tunezji oraz niestabilną sytuacją w Egipcie, Europejczycy zaczęli zmieniać swoje nawyki urlopowe. Później okazało się, że terroryzm nie zna rozgraniczenia na targany wojnami region Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki oraz bogaty Zachód. 13 listopada zaatakowany został Paryż, uderzenie wyprowadzono w poczucie bezpieczeństwa zwykłych obywateli, przede wszystkim w Europie Zachodniej. Francja wprowadziła stan wyjątkowy, a w Belgii wyprowadzono wojsko na ulice stołecznej Brukseli. Wraz z zamachami, w Stanach Zjednoczonych ugruntowało się przekonanie, iż Daesh otworzyło kolejny rozdział w historii zmagań z terroryzmem, przenosząc walkę na ulice Zachodu, atakując jego obywateli.

Przeprowadzane po zamachach kolejne akcje służb specjalnych i policji wskazały dobitnie, jak wielkim w 2015 r. problemem były różnego rodzaju, pomijane oficjalnie, kwestie, jak chociażby swobodne działanie ruchów salafickich itd. Niestety, ten rok może być preludium do szerszych działań Daesh, które nękane w Syrii i Iraku może śmiało, dzięki swym środkom finansowym, pomyśleć o przeniesieniu części zmagań na terytoria państw europejskich. Nie można pominąć faktu, że chaos w zakresie kontroli granic będzie temu sprzyjał, nie mówiąc już nawet nic o takich elementach, jak handel paszportami, czy wytwarzanie nowych dokumentów tego rodzaju w samej Syrii.

6. Chiny i wyścig zbrojeń w Azji

W tym samym czasie na Morzu Południowochińskim toczyła się znana gra o dominację pomiędzy wzrastającymi w siłę Chinami a Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami. Jeśli więc doszukiwać się zagrożeń konwencjonalnych, czy też lokacji wzmagającej wyścig zbrojeń, to nie da się pominąć Azji Południowej i Wschodniej. Chińskie działania stymulują kontrakcje ze strony chociażby Japonii, która zamierza wydawać coraz większe fundusze na swoje Siły Samoobrony. Podobnie czynią wszyscy inni zagrożeni przez działania Pekinu. Jednak sam podział na sojuszników i przeciwników nowej roli Chin byłby zbyt prosty, gdyż nakładają się na niego inne częstokroć równie silne regionalne płaszczyzny konfliktów. Lecz to właśnie tam współcześnie toczy się, znany bardzo dobrze z okresu np. zimnej wojny, taniec mocarstw chcących wykazać własną potęgę wojskową w swej najczystszej formie, opartej choćby o liczbę okrętów czy nowoczesnych samolotów. Nie może więc zaskoczyć, że rok zakończyła sprawa amerykańskiego samolotu bombowego B-52, który - zdaniem Chin - miał złamać zasady w zakresie lotów w przestrzeni międzynarodowej. Wcześniej napięcie wzrosło wraz z misją niszczyciela US Navy USS Lassen, również w tym samym regionie spornych wysp.   

7. Cyberbezpieczeństwo coraz ważniejsze

Trzeba jednak przyznać, że 2015 r. to także kolejny rok, gdy dynamicznie wzrastało znaczenie cyberprzestrzeni w zakresie bezpieczeństwa państw. Chiny wraz ze Stanami Zjednoczonymi dążyły do unormowania zasad w ramach własnego cyberszpiegostwa, na wzór pewnych reguł w obrębie szpiegostwa zimnowojennego. Aczkolwiek problemy wzajemnego atakowania się w cyberprzestrzeni, wojny informacyjnej, wykradania sobie wzajemnie tajemnic dotyczyły nie tylko samych Amerykanów i Chińczyków. Dobrym przykładem było niedawne zaatakowanie instalacji komunikacyjnych najważniejszych tureckich instytucji przez nieznanych sprawców. Według prasy tureckiej było to skoordynowane uderzenie, przypominające te z którym miała styczność Estonia. Dlatego wiązane było ono ze wzrostem napięcia w relacjach rosyjsko-tureckich. Tym niemniej w tym roku doszło również do sytuacji w której po zamachach z 13 listopada w Paryżu w cyberprzestrzeni mieli zetrzeć się w walce hakerzy z grupy aktywistycznej Anonymous oraz Daesh. Mieliśmy więc do czynienia z przejściem działań antyterrorystycznych na inną płaszczyznę, w trakcie których niezależni od jakiegokolwiek państwa aktywiści ścierali się ze zwolennikami terrorystów, siadającymi przed monitorami komputerów.

Konkluzja

Konkludując, w tym przeglądzie wydarzeń nie udało się ostatecznie przedstawić wszystkich konfliktów, punktów zapalnych i działań terrorystów z mijającego roku. To pokazuje dobitnie, że złudzenie końca historii przeszło ewidentnie do lamusa pojęć końca ubiegłego wieku. Zbliżający się rok będzie nadal pełen niestabilności, przez co państwa muszą bardzo dokładnie rozważyć swoje możliwości w zakresie wojska, służb specjalnych i wszelkich innych elementów całej architektury bezpieczeństwa. Polska nie jest, oczywiście, żadnym wyjątkiem od tej reguły. Największe obawy niesie ze sobą może nie sam fakt występowania różnych, wielce zdywersyfikowanych zagrożeń, co raczej brak woli do wspólnego skoordynowanego działania.

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama