Reklama

Geopolityka

Zamach w Łucku: Dlaczego Rosja skutecznie psuje relacje polsko-ukraińskie? [3 CZYNNIKI]

  • Fot. Coporal Nicole Dorrett, Australian Government-Department of Defence
    Fot. Coporal Nicole Dorrett, Australian Government-Department of Defence

Zamach terrorystyczny na Konsulat RP w Łucku jest kolejnym wydarzeniem wpisującym się w tendencje relacji polsko-ukraińskich. Liczne i dość twarde poszlaki wskazują na inspirowanie wzrostu napięcia między Polską i Ukrainą przez stronę trzecią, czyli Rosję. Dalsze bagatelizowanie i zwlekanie z udaremnianiem kolejnych prowokacji będzie generowało coraz większe trudności obu państwom. Skąd bierze się narastająca spirala napięć w stosunkach polsko-ukraińskich i jak powstrzymać ich dalszą degradację? 

Polsko-ukraińska spirala napięć i Rosja

Analiza incydentów w relacjach polsko-ukraińskich z ostatnich kilku lat daje mocne podstawy do stwierdzenia o sztucznie nakręcającej się spirali wzrostu napięcia między obydwoma krajami. Po pierwsze, rekonstrukcję zdarzeń warto zacząć od sławetnej wizyty w polskim sejmie latem 2013 roku Wadyma Kołesniczenki – wówczas deputowanego Rady Najwyższej Ukrainy z ramienia Partii Regionów. Niebezpodstawnie był uważany już wtedy za rosyjskiego agenta wpływów na Ukrainie (rozwój wydarzeń na Krymie całkowicie potwierdził te poglądy – Kołesniczenko obecnie przewodniczy oddziałowi ksenofobicznej partii rosyjskiej „Rodina” w okupowanym Sewastopolu). Wizyta była oficjalnie związana z obchodami 60. rocznicy rzezi wołyńskiej, a wspomniany deputowany reprezentował stanowisko ukraińskiego parlamentu. Czy ktokolwiek usłyszał jednak słowa skruchy ze strony współorganizujących tę wizytę polskich posłów, którzy de facto stali się elementem rosyjskiej gry?

Po drugie, także latem 2013 roku na Ukrainie miał miejsce szereg wydarzeń poświęconych rocznicy rzezi na Wołyniu. Uwadze obserwatorów często umyka fakt, że z ukraińskiej strony ich organizatorami były tak skrajnie prorosyjskie ugrupowania jak np. finansowany z FR ruch „Rosyjskojęzyczna Ukraina”, którego działaczami byli m.in. inni przedstawiciele rosyjskiej V kolumny nad Dnieprem: Ołeh Cariow, Wołodymyr Korniłow czy też Serhij Cekow. Oczywiście sam fakt organizowania podobnych wydarzeń nie powinien być traktowany negatywnie. Ale w tym przypadku istotnym był fakt finansowania i sprzyjania ich przeprowadzeniu przez Rosjan, nierzadko w zupełnie otwarty i oficjalny sposób.

Po trzecie, innym niedocenianym w Polsce aspektem polsko-ukraińskich relacji jest seria zniszczeń ukraińskich pomników (w tym tych nielegalnych) na terytorium graniczącym z Ukrainą w latach 2014–2016 dokonana przez „nieznanych sprawców”. Co niezwykle ciekawe, kilkakrotnie pierwszymi źródłami wspominającymi o „niszczeniu ukraińskich pomników w Polsce” były media tzw. Noworosji. Wymienione incydenty do złudzenia przypominają szeroko omawiane w ostatnich tygodniach  wydarzenia na Ukrainie – np. w Hucie Pieniackiej czy też w Bykowni, czyli dewastacji miejsc upamiętniających Polaków i Ukraińców.

Po czwarte, w ciągu ostatnich miesięcy miała miejsce cała seria niebezpiecznych incydentów podczas masowych imprez w Polsce z udziałem mniejszości ukraińskiej oraz polskich organizacji skrajnie prawicowych. Dokładnie były one opisane przez grupę funkcjonującą na Facebook „Rosyjska V Kolumna w Polsce”. Z jednej strony polskie władze nie zareagowały na nie w odpowiedni sposób. Z drugiej zaś ukraińskie media, zwłaszcza te uważane za prorosyjskie, poświęciły im bardzo wiele miejsca.   

Po piąte, najświeższym incydentom towarzyszyła organizacja na terytorium graniczącym z Polską co najmniej dwóch fake’owych akcji protestu przez osoby podające się za Polaków, a w rzeczywistości będących zarabiającymi w ten sposób Ukraińcami. To kolejna poszlaka jednoznacznie mówiąca o sztucznym wzniecaniu konfliktu przez stronę trzecią. 

Last but not least, po szóste, zamach terrorystyczny na polski konsulat w Łucku wpisuje się w ciąg wydarzeń na froncie hybrydowej wojny Rosji przeciwko Ukrainie. Wołodymyr Kopczak – wicedyrektor kijowskiego Centrum Badań nad Armią, Konwersją i Rozbrojeniem zwraca uwagę, że ostatni miesiąc przyniósł m.in. taki łańcuch zjawisk nad Dnieprem: tzw. blokada Donieckiej  i Ługańskiej Republiki Ludowej, „nacjonalizacja” przedsiębiorstw na okupowanym terytorium Donbasu, prowokacja z wyborem rosyjskiej uczestniczki konkursu Eurowizja, wybuchy na składach amunicji w Bałakliji i zabójstwo b. rosyjskiego deputowanego Denisa Woronenkowa, a także aktywizacja rozmów o konieczności przeprowadzenia przedterminowych wyborów parlamentarnych. Wszystko to w ciągu zaledwie ostatniego miesiąca. Obecnie jasnym jest, że Moskwa dąży do destabilizacji sytuacji wewnętrznej na Ukrainie i wprowadzenia w możliwie największym stopniu chaosu do życia politycznego, ekonomicznego i społecznego nad Dnieprem. Przy czym eskalacja napięć polsko-ukraińskich jest jednym ze sposobów w realizacji celów Kremla wobec Ukrainy.

Jest więc oczywistym, że mamy do czynienia z intensyfikacją zabiegów Rosji w zakresie skonfliktowania Warszawy z Kijowem, które są silnie skorelowane z przebiegiem wojny rosyjsko-ukraińskiej. Dlaczego jednak rosyjskie prowokacje z taką łatwością uzyskują efekty? O tym poniżej

Przyczyny skuteczności działań Moskwy

Przyczyn stosunkowo udanych wysiłków Rosji jest co najmniej kilka. Za najważniejszą z nich należy uznać brak jasnej wizji wzajemnych stosunków po obu stronach granicy. Nieprecyzyjne definiowanie priorytetów wobec sąsiada w Warszawie i Kijowie stwarza przestrzeń do niewłaściwej interpretacji kontekstu tych relacji oraz manipulowania faktami. W polskiej polityce wobec Ukrainy, jedną z dominujących w ostatnich miesiącach jest narracja historyczna, której dodatkowo towarzyszy wyolbrzymianie rzekomego zjawiska „banderyzacji” czy też wzrostu nastrojów nacjonalistycznych na Ukrainie. Dodatkowo, sprawy historyczne są obiektem wewnętrznej walki politycznej nad Wisłą. Z drugiej strony Ukraina słabo dostrzega wrażliwość Polski wobec pamięci historycznej, a także nie potrafi precyzyjnie sformułować swych oczekiwań wobec Polski. Ponadto Ukraina ociąga się z przeprowadzeniem reform wewnętrznych, które są jednym z absolutnie kluczowych mierników sukcesu stosunków Warszawy i Kijowa. O tym ostatnim aspekcie nazbyt często się przy tym pamięta.  

Drugą przyczynę należy upatrywać w tendencjach występujących w przestrzeni medialnej w obu krajach. Chodzi przede wszystkim o daleko niezadowalający poziom rzetelności większości środków masowego przekazu, co skutkuje rozprzestrzenianiu się informacji mającym niewiele wspólnego z prawdą. Pogoń za sensacją i statusem źródła pierwotnego powodują, że weryfikowanie doniesień, a o analizie kontekstu nie wspominając, nie jest mocną stroną dzisiejszych mediów. W przypadku Ukrainy dochodzi jeszcze problem szerokich wpływów mediów uważanych za prorosyjskie, których działalność bez najmniejszych wątpliwości wpisuje się (inna sprawa – świadomie czy nie) w kontekst polityki Moskwy wobec Ukrainy. Wszystko to stwarza dobry klimat do prowokacji.

Kolejny powód łatwości, z jaką Kremlowi udaje się wzniecać zamęt w relacjach polsko-ukraińskich jest słabość organów ścigania w obu krajach. Dotyczy to w większym stopniu Ukrainy. Polskie służby po wspomnianych incydentach nie podjęły skutecznych działań, które mogłyby ostudzić zapał najbardziej agresywnych środowisk w naszym kraju, tym samym wysyłając sygnał o tolerowaniu podobnych zachowań. Z kolei skuteczność ukraińskich służb w wyjaśnianiu prowokacji jest bliska zeru, nie wspominając o działaniach lokalizujących zagrożenie i ich udaremnianiu w zarodku. Do tego dochodzi problem rosyjskiej agentury w resortach siłowych Ukrainy. Według czołowego ukraińskiego eksperta do spraw bezpieczeństwa Mychajło Samusia, największy problem z rosyjską agenturą w szeregach ukraińskich formacji siłowych był przed wojną w SBU i strukturach MSW. Czynnik ten stwarza odpowiednim organom rosyjskim szerokie pole do popisu. Przypomnę, że problem ten znalazł potwierdzenie przy okazji zabójstwa Denisa Woronenkowa w Kijowie przed tygodniem. Fakt, że zabójca odbywał wcześniej służbę w podporządkowanej MSW Gwardii Narodowej dowodzi, że nie jest to wymysł ekspertów. Gwardię Narodową kompletowano w bardzo dużym pośpiechu wkrótce po Majdanie i bez dotrzymania stosownych procedur bezpieczeństwa. Dość wątpliwe, by moskiewscy stratedzy nie wykorzystali takiej okazji do infiltracji ukraińskich organów siłowych. A przecież były jeszcze przez długi czas nie do końca kontrolowane przez władze bataliony ochotnicze, które zapewne także były obiektem pracy Rosjan. 

Tych trzech przyczyn jest wystarczająco, by zrozumieć źródła stosunkowo wysokiej skuteczności zabiegów Kremla. Wszystkie one mają co najmniej jedną wspólną cechę, którą jest ich charakter strukturalny. Oznacza to, że ich pokonanie nie jest sprawą łatwą i wymaga czasu oraz wysiłku. Niestety jest to także gwarancja kontynuacji prowokacji, które najprawdopodobniej będą przybierały coraz bardziej bulwersujące formy.            

Co na nas czeka dalej?

Nie ulega wątpliwości, że w ostatnich tygodniach Moskwa poczuła, że jej starania w zakresie nakręcania spirali napięcia w relacjach polsko-ukraińskich przynoszą namacalne rezultaty. Logicznym zatem jest, że przed nami kolejne próby wzniecenia zamętu. Biorąc pod uwagę dynamikę ostatnich wydarzeń należy ich oczekiwać w stosunkowo krótkim czasie.

Można się także pokusić o próbę modelowania tych prowokacji. Przede wszystkim dojdzie do intensyfikacji walki na polu informacyjnym. Nie ma wątpliwości, że incydenty na cmentarzach będą się powtarzały. Nowym elementem mogą być dotkliwe pobicia lub nawet zabójstwa obywateli Polski na Ukrainie i odwrotnie. W szczególnej grupie zagrożenia są dyplomaci, eksperci oraz osoby aktywne w dialogu polsko-ukraińskim. Dotyczy to zarówno osób reprezentujących umiarkowane jak i skrajne poglądy. Dla inicjatorów prowokacji „większą wartość” mają osoby znane, co zapewni szeroki rozgłos medialny i zwiększy polaryzację społeczeństw.

Jak uniknąć osiągnięcia kolejnego szczebla napięć? Oprócz wspomnianych trzech aspektów o charakterze fundamentalnym jest jeszcze szereg doraźnych działań, które Polska i Ukraina mogą i powinny podejmować. Absolutnie niezbędnymi są częstsze, wspólne lub co najmniej ściśle zsynchronizowane komunikaty przedstawicieli obu rządów. Ich celem powinno być uprzedzanie o planowanych prowokacjach, co teoretycznie może minimalizować ich implikacje. Władze państwowe muszą natychmiast reagować na ewentualne prowokacje – w świetle wspomnianych tendencji w mediach, jakakolwiek zwłoka jest niedopuszczalna. Dlatego szczególnej wagi nabiera natychmiastowa komunikacja ze środkami masowego przekazu, najlepiej wspólnie uzgodniona. Nie da się także oprzeć wrażeniu, że przynajmniej część niedociągnięć organów ścigania nie wynika z problemów o charakterze systemowym, a jest efektem zwyczajnej niedbałości i braku wystarczającej uwagi dla tego coraz bardziej palącego problemu. Dlatego resorty siłowe w Polsce i na Ukrainie muszą być w pełni świadome powagi sytuacji oraz zdecydowanie wytężyć wspólne działania.    

Paweł Kost

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (29)

  1. Polak

    Uwaga Polacy, inteligentni Polacy na rosyjskie grupy sieciowe i ich wstrętną i prowokacyjną propagandę oraz próbę skłócenia nas za wszelką cenę z Ukrainą. Proszę zauważyć fakt że przed atakiem rosji na Ukrainę takich aktów nie było, nie było też w sieci takiej nienawiści do Ukrainy, dopiero gdy rosja napadła na Ukrainę takie rzeczy zaczęły mieć miejsce. Mam nadzieję że inteligentni Polacy i Ukraińcy dobrze to rozumieją i wiedzą komu jest to najbardziej na rękę i kto się z tego cieszy.

    1. fessta

      dlatego inteligentni ukraińcy zapewne w akcie dobrej woli wobec Polski masowo stawiaja pomniki banderze,tak?Prosze zauwazyć fakt,że przed atakiem ukrainy na rosyjskojęzyczne tereny tego kraju takich rzeczy nie było

  2. Posiadacz Karty Polaka

    Panowie, we współczesny czas Istnieje unikalna możliwość kształtowania pod patronatem Polski nowego projektu geopolitycznego - chodzi o Intermarium. Czyli Polska ma potencjalną możliwość wzrostu do potęgi Rzeczy Pospolitej panującej w Europie Wshodniej. Zagrożenie ze strony neobolszewizmu putinowskiego tworzy obiektywny grunt dla sukcesowej realizacji tego celu. Oczywiczywiście, że pierwszym krokiem w kierunku do utworzenia Intermarium musi być formowanie wojskowo-politycznej osi Warszawa-Kijów. To jest bardzo prosta odpowiedź na pytanie dlaczego Polsce Ukraina, lecz również odpowiedź na pytanie dlaczego Czerwony Kreml jest bardzo zainteresowany w psuciu relacje pomiędzy Polską a Ukrainą. Bolszewicy dobrze pamięntają, co to jest kordon sanitarny

    1. Ukraina wybrała już sojuszników - to Niemcy i USA. Tylko bardzo naiwni wierzą w odbudowę "Międzymorza" pod przywództwem Polski. Bo żaden kraj w regionie nie zgodzi się na nasze przywództwo, a tym bardziej rywalizująca z nami Ukraina.

  3. swen

    słowo prowokacja robi kolosalną furorę i wszelką głupotę jak zrobią nasi przyjaciele to mówimy, że to prowokacja tych złych. Na Ukrainie są siły nacjonalistyczne, nieprzychylne Polsce. Nie wiem jak liczne bo nie znam badań. Siły ekstremistyczne dysponują bronią i stosują przemoc (np wysadzenie linii przesyłowych prądu na Krym - chwalili się tym). To czego tu więcej szukać?. Argument przytaczany tutaj przez większość jest mniej więcej taki "Rosja zawsze taka była" I jest argument dobry dla propagandy niskich lotów a nie dla jakiejś sensownej dyskusji.

  4. yaro

    Dopytywany, czy jego zdaniem ostrzał polskiej placówki mógł być prowokacją, szef polskiej dyplomacji podkreślił, że konkretna odpowiedź na to pytanie może paść „tylko w wyniku przeprowadzenia śledztwa”. "Dzisiaj wiemy już, w jaki sposób dokonano tej napaści, wiemy, jaka to była broń, wiemy, z jakiej odległości, natomiast oczekujemy, że następna odpowiedź, to będzie odpowiedź na pytanie: kto to zrobił i dlaczego” – powiedział szef polskiego MSZ. ----------------- To tak dla wszystkich gorących głów oskarżających od razu Rosję.

    1. Wawiak

      Dlaczego Rosja? Zasada "qui bono"....

  5. fryz5

    Historia pokazuje, że tylko sojusz Polski z Ukrainą jest siłą zdolną przeciwstawić się Rosji i jest gwarancją samostanowienia tych narodów.

    1. Ja

      Historia tego akurat nie pokazała

  6. bezbronnyCYwil

    Można sobie różne akademickie rozmowy prowadzić nad istotą stosunków międzynarodowych i systemów władzy, ale nasz osobisty żywot może się rozstrzygnąć w oparciu o kwestię posiadania lub nie posiadania broni palnej w domu. Czasy są niepewne, nasze państwo nie koniecznie musi się ostać i z czym zostanie zwykły szary Polak. Z czym i kim przyjdzie mu się mierzyć? Dlaczego w obliczu tak wyjątkowej sytuacji międzynarodowej nie podejmuje się radykalnych kroków mających na celu uzbrojenie polskiego narodu? Mamy tak dramatyczne doświadczenie historyczne.

  7. Zbulwersowany podatnik

    Stosunki polsko-ukraińskie to temat długi i szeroki. Czy ktoś kto pracuje z nimi na codzień mógłby opisać ich faktyczny stosunek do nas?

    1. Givi

      Ktos kto pracuje z Ukraincam moze opiac faktyczny stosunek kilku Ukrainców do siebie. Ja pracuje duzo z obcokrajowcwmi , takze z Ukraincami. Natomiast z moich kontaktow zawodowych nie bede wyciagał wniosków odnosnie stosunku Ukrainców do Polaków bo to była by głupota. Podobnie jak głupota było by wyciaganie ogólnych wniosków na temat Polakow bo pracuje sie z kilkoma. Zwlaszcza ze pracuje sie zazwyczaj z jakas konkretna grupą zawodowa.

  8. Kos

    Wielkie dzięki wszystkim, za tą niezwykle ciekawą dyskusję o stosunkach polsko-ukrainskich, prowadzoną bez zbytniego zacietrzewienia i na argumenty. Pozwólcie, że dorzucę swoje trzy grosze. Ja pierwotnie idealistyczne uważałem, że to pojednanie jest jak najbardziej możliwe i stosunkowo proste. Później przyszedł etap rozczarowania będący efektem z jednej strony mrzonek o Kresach i mocarstwowej roli Polski, a z drugiej instrumentalnego i podskórnie pogardliwego traktowania przez Ukraińców Polski i orientowania się w rzeczywistości na Niemcy. Teraz mam wrażenie, że po stronie polskiej jest więcej realizmu, a i sami Ukraińcy zaczynają dostrzegać np zalety wynikające ze stopnia zorganizowania naszego państwa, ale również pewnych niedostrzeganych wcześniej naszych przewag kulturowych względem "zgniłego" Zachodu. Nie mniej nie mam złudzeń, że budowa jakiejś wspólnej przestrzeni jest obecnie jak najbardziej możliwa, ale wyłącznie z pomocą "naszych wspólnych przyjaciół". Sygnały już płyną z Waszyngtonu i innych sentymentalnie i biznesowo zaangażowanych w ten projekt " środowisk". Tak na marginesie, czy ktoś ma jakieś przemyślenia na temat tego jaka może być rola Ukrainy w ewentualnym przeciągnięciu Białorusi na jasną stronę mocy???

  9. edi

    Na to jest jedna metoda SANKCJE na Rosję muszą być zwiększane z każdą prowokacją. Polska powinna przedstawić Rosji jasno że jeżeli będą się powtarzać akcje z Ukraińcami przebranymi za Polaków albo nie daj boże mordy na Polakach to Polska zrezygnuje w 100% z rosyjskiej ropy i gazu a to będą miliardowe straty rok w rok dla Rosji. Polska powinna też naciskać na Brukselę aby nie udawała że nie ma tematu bo jakoś nie słyszałem potępienia UNII dla terrorystycznego zamachu w Łucku.

    1. Świr

      Zacznijmy od oddolnego bojkotu i przestańmy używać gazu. Idzie lato a potem w zimie jakoś sobie poradzimy.

  10. Mirkuw 1104

    GDYBY PUTIN ZAJĄŁ UKRAINĘ TO NIE PSUŁBY Z NIĄ POLAKOM RELACJI-TO OCZYWISTE! JAK ZAWSZE WSZYSTKIEMU WINIEN PUTIN

    1. Geoffrey

      Błąd. W ZSRR "drużba" była tylko na plakatach. Sowieci zawsze dbali, żeby konflikty między narodami ZSRR nie wygasały. Nie dopuszczali do ich eskalacji, ale niechęć musiała być podtrzymywana. Żeby Rosjanie mogli grac rolę "gwaranta pokoju" między zniewolonymi narodami. Putin stara się robić to samo. Dziel i rządź.

  11. Ryszard Nowohucki

    Trudno się oprzeć wrażeniu, że w całej tej rozgrywce największym przegranym jest Polska. To, że Rosja sieje zamęt to nic nowego - są w tym mistrzami i wszyscy to wiedzą. Tlące się konflikty, podsycanie antagonizmów, inspirowanie rozruchów, zręczna propaganda i dezinformacja - to wszystko praktykują od bardzo dawna na całym świecie dla własnych interesów i to jest powszechnie znany fakt. A skoro wszyscy to wiedzą to zainteresowani - czyli w tym przypadku Ukraina i Polska - są skazane na przynajmniej neutralną postawę wobec siebie. I to jest problem bo w tej wzajemnej postawie niestety nie ma symetrii. Ukraina pozwala sobie na bardzo wiele, w szczególności na niebezpieczne igranie z polityką historyczną, która dla Polski jest nie do przyjęcia, co ukraińskie władze doskonale wiedzą a i tak wspierają kształtowanie tożsamości narodowej w obecnej formie. Nie bardzo też wiadomo czemu miały służyć wszystkie dotychczasowe prowokacyjne gesty polityczne tak bardzo umniejszane u nas lub wręcz całkowicie pomijane. Ten kto się choć trochę tym interesuje ten wie o czym konkretnie mowa a było tego sporo. Mówiąc obrazowo: dwóch kuzynów musi się trzymać razem w obliczu wspólnego wroga ale jeden z tych kuzynów cichaczem daje drugiemu kuksańce, podstawia nogę, ubliża i niespecjalnie wydaje się przy tym rozumieć konsekwencje takiego postępowania.

    1. inż.

      Kuzynami to jesteśmy nie tylko z Ukraińcami ale i z Rosjanami. A o co w tym wszystkim chodzi to dokładnie opisał Puszkin: „Kto w tym nierównym wytrwa sporze: Czy dufny Lach, czy wierny Ross? Czy się słowiańskie rzeki w rosyjskie wleją morze? Czy ono wyschnie? Kto powiedzieć może?"

    2. Geoffrey

      Ukraińcy mogą powiedzieć dokładnie to samo. Gdy na Ukrainie zostały zdewastowane polskie pomniki, natychmiast była reakcja ukraińskich władz centralnych, a władze lokalne odtworzyły pomniki na własny koszt. Gdy zniszczono ukraińskie pomniki w Polsce ( np. Siczowych Strzelców w Pikulicach), reakcji polskich władz w ogóle nie było. Nie mówiąc o naprawieniu szkód. Jakby się nic nie stało. Czy tak robią :kuzyni"?

  12. Sailor

    Jakoś nie rozumiem zdziwienia i zaskoczenia takim działaniem Rosjan. Przecież to się idealnie wpisuje w ich metody działania. Dziwię się tylko, że robią to tak późno i na tak małą skalę, a i sposób przeprowadzenia tych akcji jakoś słaby. Możliwe, że powodem takich troszkę panicznych i słabo przemyślanych działań jest fakt zbliżenia nie tyle naszych państw, a zwykłych ludzi. Ukraińcy coraz częściej przyjeżdżają do nas do pracy i są w większości przypadków pozytywnie postrzegani co w dalszej perspektywie będzie może spowodować jeszcze większe zbliżenie naszych państw. Poza tym Polska jest dla Ukrainy oknem na zachód i coraz więcej Ukraińców patrzy przez to okno, a swoje spostrzeżenie i wiedzę o tym jak się żyje na zachodzie przekazuje innym, a to powoduje, że coraz mniej Ukraińców patrzy przychylnie na Rosję i to co ona ma do zaoferowania. Przecież nikt przy zdrowych zmysłach, mając możliwość wyboru nie będzie chciał żyć pod rosyjskim butem. Poza tym silna i niezależna Ukraina w sojuszu z Polską była by w regionie naprawdę silną przeciwwaga dla Rosji, a tego Rosjanie boją się bardziej niż USA z całym NATO. Wszystkie te implikacje widział już Piłsudski, który powiedział, że nie będzie niepodległej Polski bez silnej i niepodległej Ukrainy. Dodam jeszcze, że sojusz Polski i Ukrainy nie tylko byłby przeciwwagą dla Rosji ale i również dla Niemiec, które co prawda obecnie są naszym militarnym sojusznikiem jednak cały czas się ścieramy na polu ekonomicznym.

    1. Ryszard Nowohucki

      Sojusz z Ukrainą? Piękne marzenie ale to tylko marzenie i póki co zupełnie nierealne. Może się to wydarzy ale nie wcześniej niż za 3 pokolenia bo teraz to chyba nikt na tym świecie nie wie czym właściwie jest Ukraina, dokąd zmierza i - co najważniejsze - jaki jest jej prawdziwy stosunek do Polski.

    2. Dana

      Twoje spojrzenia to typowe myślenie życzeniowe w dodatku z polską optyką. W każdej statystyce widać że Ukraińców więcej pracuje w Rosji i to od lat. Przyczyn jest sporo - od historycznych więzi, podobnej wiary, powszechnej znajomości języka, podobnego szkolnictwa i nostryfikacji dyplomów. Zachodu oni się dopiero muszą uczyć, a Rosja to dla nich ta sama mentalność, sposób życia, język i częste związki rodzinne. To po pierwsze. Jeśli Ukraina w ogóle przetrwa ten konflikt (nawet okrojona z Krymu i Donbasu) to Ukraińska tożsamość narodowa zbudowana na micie Bandery (i zahartowana w konflikcie z Rosją) nie daje żadnych szans na trwały sojusz z Polską. To niestety przyczyna i baza do obecnych i przyszłych konfliktów. Nierozliczona ze strony ukraińskiej kwestia UPA i Wołynia będzie trwałym problemem dopóki Kijów będzie się go trzymał, a jak widzimy ani myśli robić cokolwiek w tym temacie. To po drugie. Po trzecie Ukraina dała jasno do zrozumienia w Miśku kogo widzi jako orędownika swoich interesów i z kim chce mieć sojusze. Postawiła na Niemcy i USA. Niemcy nie wypominają im Bandery z jasnych powodów i są ich głównym płatnikiem. Polska może co najwyżej kolejny raz udawać że deszcz pada gdy podziękują nam za wsparcie i pomoc na ukraińską modłę. A po czwarte to na polu ekonomicznym nie ścieramy się Niemcami bo mrówka nie ma szans na starcie ze słoniem. Niemcy są największą gospodarką w UE i mają decydujący głos w jej władzach. To oni dyktują zasady i warunki gry całej Europie a my łykamy te gorzkie pigułki licząc że może więcej nie będzie. Niemcy (i kraje bogatsze) olewają wszystkie prawa UE gdy im to na rękę (Nord Stream I i II), wprowadzają swoje regulacje uderzające w polskich transportowców i branże energetyczną, obcinają dotacje na dzieci pozostałe w Polsce dla rodziców którzy dla nich pracują, forsują bez żadnych konsultacji wpuszczanie mas azylantów do UE i na siłę chcą je wciskać do krajów członkowskich pod groźbą kary, etc. Jakie mamy środki odpowiedzi? Ano żadne. Możemy trochę ponarzekać głosami MSZ czy premiera, wysyłać protesty po komisjach i to wszystko. Żadnej z istotnych spraw nie załatwiliśmy i nie ma szans na zmianę. W tym nawet na jawne fałszerstwa historyczne nt "polskich obozów" które tak lubią niemieckie media. Możemy mieć tylko nadzieję że Berlin się nie zdenerwuje i nie przekona reszty krajów do bojkotu Polski na wszystkich płaszczyznach od politycznej do ekonomicznej, a to dość łatwo w obecnej sytuacji niemieckiej dominacji w UE może przeprowadzić. Polska nie ma żadnych szans ani argumentów - i co gorsza sojuszników - w jakimkolwiek (małym czy dużym) konflikcie z Niemcami. USA dawno temu uznały że to Niemcy mają być ich ostoją demokracji na kontynencie i to na Berlin jest skierowana uwaga Waszyngtonu. Polska na mapie USA jest daleko w tyle za Niemcami. Nawet jej rola we flance wschodniej niewiele tu zmienia. Polska nie powinna wiązać z Ukrainą żadnych planów bo to fikcja w dodatku niebezpieczna i prowadząca do konfliktu z Rosją w którym poparcie ze strony krajów sojuszniczych może nie być tak pewne, silne i szybkie jak się to nad Wisłą wydaje.

    3. tagore

      Pomijanie faktu ,że dzisiejsza Ukraina chce być sojusznikiem Niemiec i widzi Polskę jako regionalnego konkurenta podważa całą tą wypowiedź.

  13. Palmel

    Piąta kolumna na Ukrainie jest wystarczy popatrzeć na narodowości zamieszkujące Ukrainę patrz na wschód od Dniepru, tak że Rosjanie nie muszą jej organizować ona już tam jest, prawy sektor to jest Ukraina Zachodnia to tylko 20% wszystkich mieszkańców, tak że tam się może wszystko wydarzyć, a może Rosjanie potrzebowali zdobyć nowe technologie jak podczas konfliktu w Gruzji gdzie zdobyli zmodernizowany swój sprzęt przez Izrael i USA

  14. Bb

    Ukraina kraj niewykrytych rosyjskich prowokatorów. Żaden z incydentów, które miały miejce od początku roku nie został wyjaśniony. Żaden sprawca nie został wykryty. Mam gdzieś tłumaczenia Ukraińców. To na nich ciąży zapewnienie bezpieczeństwa polskim placówkom. Nie przyjmuję też ciągłego tłumaczenia o prowokacjach. Zwłaszcza, że incydenty mają miejsce na Wołyniu.

    1. Sailor

      Pewnie, że na Wołyniu. Jakoś sobie nie wyobrażam aby Rosjanie mieli je robić na Krymie albo w Donbasie.

  15. Gość

    Nie należy wyciągać pochopnych wniosków ,poczekamy i zobaczymy co wykaże śledztwo w tej sprawie.

    1. niki

      Jakie śledztwo - ukrainskie? Ono wykaże że to rosyjska prowokacja. Tu polskie służby powinny dokładnie zbadać.

  16. Fanuel

    Rosjanie są architektami prowokacji często wykorzystują do tego skrajnie prawicowe organizacje po obydwu stronach granicy.Wielu uczestników tej gry FSB jest przekonanych o swoim oddaniu Polsce czy Ukrainie.

  17. Jo81

    No tak ale ani wywiadu wojskowego ani cywilnego już nie mamy więc nic nie udowodnimy

  18. JKK

    ukraincy byli wsciekli, bo nasi niekiedy nie wydawali im wiz

  19. yaro

    Wczoraj ok 150 osób zablokowało drogę na Ukrainie domagając się m.in. poszanowania praw Polaków w tym kraju. Mieli m.in. transparenty o Wołyniu. Dziś się dowiedziałem, że to też jest moskiewska prowokacja. I jeszcze jedno pytanie, czy zna ktoś jakiś inny europejski kraj w którym nosi się granatnik p-panc i można bezkarnie podejść z nim pod konsulat innego państwa ?

    1. Garnek

      A znasz jakiś inny kraj w Europie, na którego terytorium toczy się regularna wojna, którego prezydent ucieka do kraju oprawców? Dobrze, że chociaż czegoś się dowiedziałeś, czas na poszerzenie wiedzy.

  20. gegroza

    Tyle ze jest to wersja ukraińska a nie polska.

  21. Dana

    Ciekawa optyka. Mamy fakt i tezę. Tymczasem żadnych dowodów ją potwierdzających. Ale jak widać autor już wie kto za zamachem stoi i dlaczego jest to znowu Rosja. Cała ta analiza nie bierze pod uwagę żadnych innych kierunków potencjalnych ataków niż te inspirowane z Kremla. Otóż tak nie jest. Na Ukrainie do przeciwników Polski (poza oczywiście agenturą rosyjską) można spokojnie zaliczyć ukraińskich nacjonalistów, którzy nasilają swoje działania zwłaszcza przed zbliżającymi się wyborami. Ich podstawą są ataki najczęściej na obiekty związane z Rosją jak ostatnio np banki, których oddziały są blokowane lub zamurowywane pod okiem policji i kamer. I nikomu to nie przeszkadza. Czy ta bierność organów porządku może rozzuchwalać nacjonalistów? Ano może. Czy nacjonaliści mogą działać poza oficjalną polityką Kijowa i na własną rękę wymierzać sprawiedliwość? Ano mogą. I nikt im nie przeszkodzi. Mają siły i środki. Mają za sobą tez niezadowolonych oligarchów którzy od dawna traktują Ukrainę jak swój prywatny folwark. I każda nawet rachityczna próba walki z korupcją to dla nich zagrożenie które są skłonni eliminować w zarodku. Moskwa nie ma tu nic do rzeczy. I każde uderzenie w rząd kijowski jest dla nich dobre. Do tego mamy partie opozycyjne które również stawiają na rozwiązania siłowe i masę broni na ulicach. Naprawdę trzeba ręki Moskwy żeby doszło do incydentu? Czy Moskwa ma być kolejna wymówką dla kompletnie rozwalonych strukturalnie i skorumpowanych władz w Kijowie, które nie potrafią zaprowadzić porządku nawet w obrębie terenów poza strefą walk. Czy w końcu nie można założyć że są to rozgrywki samego Poroszenki z opozycją którą łatwo można po lipnym śledztwie oskarżyć o wspieranie nacjonalistów lub wręcz próbę przewrotu przed wyborami i w ten sposób ją wyeliminować? Ano można. Politycy zwłaszcza ci w krajach konfliktu są łatwiej skłonni do rozwiązań siłowych niż do debat parlamentarnych. Przy dostępności broni (i wódki) na Ukrainie nie można również wykluczyć zwykłego ataku frustrata który uważa że Lachy znowu szkalują dobre imię Ukrainy i jej "hierojów". Skupianie się jedynie na ewentualnym kierunku moskiewskim jest jak najbardziej na rękę wszystkim którzy chcą wplątać Polskę w bezpośredni konflikt z Rosją. A Ukraina to nie jest dla Polski i Polaków bratni kraj i nigdy nie będzie i ginąc za nią nie jest Polską racją stanu.

    1. Janek

      Bardzo planowy i powtarzający się atak frustrata- jak na frustrata. A co do pozostałych informacji są to jeszcze większe przypuszczenia niż przypuszczenie, że Rosja stoi za tymi prowokacjami co można stwierdzić na podstawie bilansu korzyści - kto na tym skorzysta najbardziej - oczywiście Putin i to jest bardzo logiczne. Putin jest zbyt inteligentnym graczem, żeby nie skorzystać z takiej okazji "wbijania klina" nie ma nic do stracenia ponieważ nikt mu tego nigdy nie udowodni w sposób zobowiązujący go do zaprzestania takich działań. Zatem zerowym kosztem wprowadza zamieszanie, które na razie nie ma wielkiej skali ale suma takich afer w całej europie (Czarnogóra, Le Pen etc...) powoduje silne tąpnięcia osłabiające otoczenie Rosji.

    2. Garnek

      Aha, czyli dowodów na działania Rosji nie ma, ale Ukraińców są? Sam sobie przeczysz mówiąc, że wszystkie akcje, które wymieniłeś są przeprowadzane jawnie, w biały dzień, pod okiem kamer. Zupełnie odwrotnie niż w przypadku działań wymierzonych w relacje polsko-ukraińskie.

  22. Zbigniew

    Rosja ma swoje za uszami ale przekonanie że wróg jest jeden albo że wrogowie nie współpracują ze sobą to ideologiczna bujda. Podobnie retoryka w rodzaju " że ktoś, jakiś kraj jest przyjacielem naszego kraju". W polityce nie ma przyjaciół. Są tylko interesy a cały ten ideologiczny teatr ma tylko na celu skrzyknięcie w roli potencjalnego mięsa armatniego podatnych na sugestie ludzi. Jak się politycy chcą prać to dać im rękawice i na ring albo wyekspediować wszystkich na Antarktydę. Pozostałby tylko problem klimatyczny i moralny. Raz że chyba szybko zabrakło by na Antarktydzie śniegu i lodu, dwa że pingwiny, niedźwiedzie, foki i reszta fauny niczym nie zawiniła żeby im takie nieszczęście posyłać.

    1. M

      wiem, że to drobiazg ale w Antarktyce nie ma niedźwiedzi... :-)

  23. Helo1

    Dziwne że za każdym incydentem wskazuje się Rosję, ale dowodów i sprawców nie ma. Poza tym nigdy nie bierze się pod uwagę ukraińskich nacjonalistów, którzy mogą być w to zamieszani, dlatego że znani są z antypolskich akcji i nic im nie grozi na dawnych, wschodnich ziemiach II RP.

  24. Daf

    Ta nasza rzekoma przyjaźń z Ukrauną jest nieci sztuczna. Prawda wyglada zupełnie inaczej. Poza tym nie uważam że dobrym pomysłem jest robienie sobie wrogów z powodu Ukrainy.

    1. HarryH

      Ukraina póki co trzyma tych wrogów 1000km od naszych granic. Wolałbyś w Polsce numery p.t. płonące magazyny broni, ostrzelanie niemieckich konsulatów itp.? Ukraina jest nożem na podbrzuszu Rosji...i niech tak pozostanie.

  25. Bank

    Ciekawe co musi się wydarzyć aby eksperci dopuścili do myśli możliwość, że to nie Rosja prowokuje ale Ukraińcy wracają do realizacji polityki, obecnej w ich głowach od zawsze. Zawsze, kiedy nadarza się okazja do ugrania czegoś na Polakach to Ukraińcy to realizują. I właśnie dotyczy to terenów należących kiedyś do Polski.

    1. Geoffrey

      A co niby Ukraińcy mieliby na Polsce ugrać? Odebrać Polsce Lwów? Temat od 80 lat nieaktualny, bo Lwów jest Ukraiński. Odebrać Polsce Przemyśl? A po co, jeśli od wysiedlenia Ukraińców w akcji Wisła, prawie ich tam nie ma? Po co powtarzać dyrdymały z okresu międzywojennego, jeśli sytuacja jest diametralnie inna? To, co Ukraińcy mogliby "ugrać" to wsparcie Polski w walce ze wspólnym wrogiem. A tego się zamachami na polskie instytucje nie osiągnie, i Ukraińcy też doskonale o tym wiedzą.

    2. michal

      Co wg Ciebie Ukraińcy ugrali bądź mogą ugrać zamachem w Łucku?

    3. HarryH

      Też jestem ciekawy. Może Łubianka musiałaby sama tych "ekspertów" wyprodukować (co i tak z pewnością robi). Gdyby Ławrow powiedział, że Rosja popiera budowę dobrych sąsiedzkich relacji pomiędzy Polską, a Ukrainą, poleciałby ze stołka po 24h, a później zachorował na bliżej nieznaną chorobę.

Reklama