W poniedziałek na lotnisku w Kuala Lumpur Kim Dzong Nam, przyrodni brat rządzącego obecnie Koreą Północną Kim Dzong Una, został otruty i niedługo później zmarł. Podejrzenie o zabójstwo padło na północnokoreański reżim.
Według doniesień stacji BBC Kim Dzong Nam wracał ze stolicy Malezji do Makau. Jak twierdzi policja, na lotnisku miała do niego podejść kobieta i zakryć twarz chustką nasączoną trującą substancją. Kim następnie podszedł do punktu informacyjnego i poprosił o pomoc. Brat północnokoreańskiego przywódcy zmarł w czasie drogi do szpitala.
Na początku władze Malezji nie potwierdzały, że mężczyzna to rzeczywiście najstarszy syn Kim Dzong Ila, ponieważ posiadany przez niego paszport był wystawiony na nazwisko Kim Czol, jednak w środę ta informacja została oficjalnie potwierdzona. Do tej pory policja aresztowała trzy osoby: kobietę podróżująca z wietnamskim paszportem, obywatelkę Indonezji i jej malezyjskiego partnera.
Do tej pory nie ustalono motywów zabójstwa, jednak władze Korei Południowej twierdzą, że było to morderstwo na zlecenie Pjongjangu. Jak powiedział Oskar Pietrewicz z Centrum Studiów Polska-Azja w rozmowie z Polskim Radiem 24, śmierć Kim Dzong Nama jest "policzkiem dla Pekinu", jeśli założyć. Chińczycy mieli "mieć na oku" brata Kim Dzong Una, który mieszkał w Makau.
Podpułkownik Wareda
Na marginesie powyższego artykułu. Otóż, bez względu na wszystkie szczegóły i okoliczności - znane i nie znane nam - zabójstwo przyrodniego brata przywódcy Korei Północnej, Kim Dzong Nama, jest klasycznym, wręcz podręcznikowym przykładem porachunków i jednocześnie czystek mafijnych wewnątrz reżimu. Z historii znamy wiele takich przykładów. I mniej istotne jest, czy zamachu dokonały dwie czy trzy kobiety - będące bez wątpienia funkcjonariuszkami północnokoreańskich służb specjalnych, czy jeszcze ktoś inny? Nawet paszporty, którymi posługiwały się (sprawczynie bądź sprawcy) w Malezji, nie mają żadnego znaczenia. Istotne jest to, że przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un (zakładam, że faktycznie stoi za tym morderstwem?), raz jeszcze udowodnił, że jest psychopatą, który nie cofnie się przed żadną zbrodnią - byle tylko osiągnąć swój cel! Przypomnę, że wcześniej polecił zamordować swego wuja oraz ciotkę, którzy jednocześnie byli wówczas - jednymi z najważniejszych dygnitarzy w Korei Północnej. Świadomie nie komentuję innych jego zbrodni, o których swego czasu było głośno na świecie. A propos śmierci Kim Dzong Nama i rzekomego "policzka dla Pekinu": bez przesady, Chiny są zbyt potężnym państwem i jednocześnie mocarstwem regionalnym, aby śmierć przyrodniego brata przywódcy Korei Północnej - traktowali w kategoriach "policzka dla siebie". Podkreślam: bez przesady! Jednocześnie śmiem twierdzić, że Chińczycy traktowali Kim Dzong Nama, jak nic nieznaczącego pionka, który nie ma jakiegokolwiek znaczenia w azjatyckich rozgrywkach politycznych i nie robili sobie z jego osobą żadnych nadziei ani planów. Nam, jedynie przez zupełny przypadek, był przyrodnim bratem obecnego dyktatora i satrapy Korei Północnej w jednym, tj. Kim Dzong Una! Nie zdziwię się, jeżeli co pewien czas, będziemy otrzymywać kolejne informacje dot. śmierci innych członków rodziny bądź najbliższych współpracowników Kim Dzong Una. Wszyscy psychopaci (pod każdą szerokością geograficzną!) mają to do siebie, że są nieprzewidywalni. Ich reakcje i decyzje są bardzo często irracjonalne i kompletnie niezrozumiałe dla otoczenia, nawet dla najbliższej rodziny. Jak napisałem wyżej, historia cywilizacji zna wiele takich przykładów.
jabol
bezsensowna zbrodnia? "udowodnił, że jest psychopatą"? Chyba nie potrafisz myśleć o polityce. jeśli Chiny lub USA planują "zmiany" w Korei Pn to taki "krewniak" jest na pierwszym miejscu ich zainteresowania, żeby po usunięciu dotychczasowego władcy postawić na jego miejscu kogoś z legitymacją do tego stanowiska. Zatem jest wyjątkowo ważny. Dlatego został zabity najprawdopodobniej przez Koreę Pn. I nie jest to żadna "straszna" zbrodnia. Śmierć 1 człowieka jest niczym dla państwa. Jeśli był całkowicie niewinnym pacyfistą, to oczywiście szkoda chłopa. Jeśli cokolwiek knuł, to oczywiście również go szkoda, ale wiedział co ryzykuje. Albo wiesz o tej sprawie więcej niż jest tu napisane, albo celowo piszesz takie emocjonalne pacyfistyczne apele, albo jesteś naiwny i wykrzykujesz wraz z Lisem "demokracja!".