Reklama
  • WIADOMOŚCI

Rosyjska agresja na Ukrainę: prognoza na 2026 rok

W 2026 roku sytuacja w wojnie ukraińsko-rosyjskiej najprawdopodobniej pozostanie zbliżona do tej, jaką obserwujemy od ponad trzech lat: powolne rosyjskie postępy terytorialne będą okupione ciężkimi stratami w ludziach. Otwarte pozostaje jednak pytanie, jakie kolejne kroki Moskwa podejmie wobec innych państw.

wojna ukraina rosja inwazja wojsko
Wojna na Ukrainie
Autor. Volodymyr Zelenskyy / Володимир Зеленський (@ZelenskyyUa)/X

Na przełomie 2025 i 2026 roku, podobnie jak w ciągu minionych kilkunastu miesięcy, największą intensywnością charakteryzują się walki na odcinku pokrowskim w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy. Armia rosyjska dąży do zajęcia aglomeracji pokrowsko-myrnohradzkiej, koncentrując w tym miejscu większość swojego potencjału ofensywnego, w tym także najbardziej elitarne jednostki (np. pododdziały 76. Dywizji Wojsk Powietrznodesantowych). Prawdopodobnie wycofanie się sił ukraińskich na tym odcinku będzie kwestią czasu i może do niego dojść jeszcze w styczniu – choć zależeć to będzie od kalkulacji ukraińskiego dowództwa.

Reklama

Ten dylemat sprowadza się do pytania, czy koszty (ludzkie i sprzętowe), związane z utrzymywaniem pozycji na tym odcinku, przynoszą wymierne korzyści w postaci wiązania dużych sił rosyjskich i zadawania im znacznych strat. Po zajęciu Pokrowska i Myrnohradu kolejnym celem rosyjskiej ofensywy mogą stać się Konstantynówka, a następnie Kramatorsk i Słowiańsk – ostatnie duże miasta pozostające pod kontrolą Ukrainy w obwodzie donieckim. Rosyjski przywódca Władimir Putin niezmiennie utrzymuje, że cały Donbas należy do Rosji.

Dużo bardziej problematyczna staje się sytuacja sił ukraińskich na odcinkach w obwodach dniepropietrowskim i zaporoskim: tam postępy wojsk rosyjskich są znaczne, a tempo zajmowania kolejnych fragmentów terenu - większe niż w przypadku odcinka pokrowskiego. Walki trwają w Hulajpolu, które może w perspektywie kilku tygodni podzielić los Pokrowska. Dla strony ukraińskiej istotną sprawą będzie ustabilizowanie frontu na tym odcinku - tak, aby nie zwiększać ryzyka zbliżenia się sił rosyjskich do dużych miast, takich jak Zaporoże i Dniepr.

Sytuacja na pozostałych odcinkach frontu jest dość stabilna i wydaje się mało prawdopodobne, aby w przyszłym roku doszło do zmiany tego stanu rzeczy. - Nie spodziewam się wygaszenia walk jako efektu przełomu na froncie. Obie armie są zbyt słabe, by zadać sobie decydujący cios, i za silne, by któraś z nich uległa w walce. 2026 rok nie powinien tu przynieść żadnej zmiany - przewiduje w rozmowie z PAP Marcin Ogdowski, dziennikarz „Polski Zbrojnej”, pisarz i były korespondent wojenny.

Obecny etap konfliktu ukraińsko-rosyjskiego to wojna na wyniszczenie: postępy terytorialne mają znaczenie drugorzędne, a na plan pierwszy wysuwa się sprawa zadania maksymalnych strat przeciwnikowi. - Ukraina jest tu w gorszej sytuacji, ale ma też więcej do stracenia, więc i jej poziom determinacji jest wyższy – podkreślił Ogdowski. Rosja, jako kraj o większym potencjalne ludnościowym i wojskowym, wydaje się być stroną przeważającą, jednak nawet rosyjskie zasoby nie są nieskończone: zarówno te wojskowe jak i ekonomiczne.

„Żaden kraj nie może się rozwijać, funkcjonować normalnie, jeśli wydaje 46 proc. budżetu na wojnę” – powiedział szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, Kyryło Budanow, w wywiadzie dla portalu Suspilne. Może to oznaczać, że w 2026 r. dojdzie – przynajmniej na krótko (np. na kilka tygodni lub miesięcy) – do jakiejś formy rozejmu lub ograniczenia intensywności działań bojowych. Jest jednak mało prawdopodobne, aby zostało zawarte porozumienie pokojowe, które zapewniłoby trwały pokój pomiędzy Ukrainą i Rosją. - Kreml dalej jest przekonany, że presja na froncie i „grillowanie” zaplecza da mu upragniony sukces. Przy czym jest to sukces inny niż ambitne plany z 2022 r. - teraz chodzi już tylko o zdobycie Donbasu – zauważył Ogdowski.

Jakie będą dalsze kroki Rosji? Prawdopodobnie nie ograniczą się jedynie do Ukrainy, ale będą kontynuacją rozbudowanej kampanii przeciwko krajom zachodnim, realizowanej różnymi metodami poniżej progu otwartego konfliktu zbrojnego. Dlatego należy oczekiwać kontynuacji incydentów z wykorzystaniem bezzałogowców oraz rosyjskich działań wywiadowczych i dywersyjnych, a także rozbudowanej kampanii dezinformacyjnej i propagandowej.

Zdaniem cytowanego już wyżej Budanowa, rosyjskie prowokacje wobec krajów zachodnich są szczegółowo zaplanowane i pozostają elementem strategii Kremla. Mają na celu badanie reakcji społeczeństw, jak również rodzaju odpowiedzi kierownictwa politycznego oraz armii poszczególnych krajów (w tym Polski; zwłaszcza jeśli mowa o incydentach takich jak ten związany z wtargnięciem do polskiej przestrzeni powietrznej rosyjskich dronów 10 września, czy uszkodzenia linii kolejowej w listopadzie).

Reklama

Moskwa planuje także bardziej zaawansowane działania. Zdaniem szefa HUR Rosja tworzy strategiczne rezerwy, aby móc wykorzystać je przeciwko krajom zachodnim. Za najbardziej zagrożone ukraiński wojskowy uznaje kraje bałtyckie, choć zaznacza, że dopóki trwa pełnoskalowa wojna z Ukrainą, nie dojdzie do otwartej agresji. „Walczyć na dwa fronty – to katastrofa” – powiedział Budanow, prognozując przy tym (w innym publicznym wystąpieniu, treść którego opublikował ukraiński portal lb.ua), że gotowość do ewentualnej operacji wojskowej przeciwko Litwie, Łotwie i Estonii rosyjska armia mogłaby osiągnąć już w 2027 r.

Na taki scenariusz od dawna szykują się kraje bałtyckie i NATO jako całość, uznając ten odcinek za najbardziej problematyczny. Stąd m.in. stała obecność batalionowych grup bojowych w ramach wysuniętej obecności NATO (ang. NATO Forward Presence) na Litwie, Łotwie oraz w Estonii i w północno-wschodniej części Polski, w pobliżu tzw. Przesmyku Suwalskiego. Na Litwie trwa proces formowania niemieckiej brygady pancernej; sama Litwa wdraża też program szkoleń dronowych (m.in. dla uczniów szkół podstawowych i średnich; szkolenia będące odpowiedzią na obecny charakter wojny na Ukrainie realizują także organizacje proobronne, takie jak Związek Strzelców Litewskich). Kraje bałtyckie dokonują też znacznych zakupów uzbrojenia, m.in. czołgów i artylerii, w tym rakietowej.

Również Polska zwiększa potencjał własnych sił zbrojnych w tym rejonie: trwa modernizacja sprzętowa stacjonujących tam jednostek (mowa np. o dostawach czołgów K2 do 9. Brygady Kawalerii Pancernej w Braniewie czy bezzałogowego systemu poszukiwawczo-uderzeniowego Gladius do 14. pułku przeciwpancernego w Suwałkach), jak również rozbudowa umocnień na granicy z Rosją i Białorusią (Tarcza Wschód) czy formowanie nowych jednostek (w tym 1. Dywizji Piechoty Legionów).

Warto mieć na uwadze także działania, jakie są i będą w 2026 r. realizowane na akwenach morskich, zwłaszcza na Morzu Czarnym i Morzu Bałtyckim. To pierwsze jest strefą działań wojennych: prawdopodobnie utrzyma się trend używania przez Ukrainę dużej liczby bezzałogowców, także nawodnych i podwodnych, do atakowania rosyjskiej infrastruktury brzegowej oraz okrętów (choć te ostatnie prawie nie pojawiają się na pełnym morzu). Z kolei Rosja prawdopodobnie będzie dążyć do nasilenia ataków na ukraińską infrastrukturę portową – nie tylko wobec Odessy, ale także mniejszych portów, takich jak Izmaił, co stworzy ryzyko kolejnych incydentów dla Rumunii (port w Izmaile znajduje się tuż przy granicy rumuńsko-ukraińskiej).

Z kolei na Morzu Bałtyckim należy liczyć się z wystąpieniem kolejnych incydentów związanych z aktywnością rosyjskiej tzw. floty cieni oraz możliwymi próbami działań dywersyjnych wobec obiektów infrastruktury krytycznej (analogicznie jak w 2024 r., gdy doszło do zerwania kabli podmorskich). Sytuacja strategiczna Rosji na tym akwenie pozostaje jednak bardzo trudna, zwłaszcza wobec dołączenia do NATO Finlandii i Szwecji – dlatego tego typu aktywność czy demonstracje siły (choćby w formie przelotów w pobliżu instalacji czy naruszeń przestrzeni powietrznej) będą nadal realizowane, ale daleko poniżej progu otwartej konfrontacji zbrojnej.

Przedstawiony obraz konfliktu potwierdza, że wojna coraz mniej przypomina dynamiczne kampanie znane z początku 2022 roku, a coraz bardziej długotrwały proces erozji potencjału obu stron. Dla Rosji kluczowe jest utrzymanie narracji postępów – nawet minimalnych – które mogą być sprzedawane wewnętrznie jako dowód skuteczności strategii Kremla. Dla Ukrainy natomiast istotniejsze staje się nie tyle utrzymanie każdego kilometra terenu, ile maksymalne osłabianie rosyjskich zdolności ofensywnych i kupowanie czasu na odbudowę potencjału, w tym przy dalszym wsparciu Zachodu.

Jednocześnie konflikt coraz wyraźniej wychodzi poza ramy klasycznej wojny lądowej. Działania hybrydowe, sabotaż, presja informacyjna i testowanie reakcji NATO stają się dla Moskwy narzędziami relatywnie tanimi, a jednocześnie skutecznymi w podnoszeniu poziomu niepewności i napięcia w Europie. Z tej perspektywy Ukraina pozostaje głównym teatrem działań, ale nie jedynym polem rywalizacji – Kreml konsekwentnie traktuje wojnę jako element szerszej konfrontacji z Zachodem, rozciągniętej w czasie i przestrzeni.

Dla państw regionu, w tym Polski, kluczowym wnioskiem jest konieczność utrzymania długofalowego podejścia do bezpieczeństwa. Nawet jeśli w 2026 roku dojdzie do chwilowego spadku intensywności walk na Ukrainie, nie będzie to równoznaczne z realnym zmniejszeniem zagrożenia. Wręcz przeciwnie – okresy względnego „uspokojenia” mogą zostać przez Rosję wykorzystane do odbudowy sił, testowania odporności Zachodu i przygotowywania kolejnych etapów presji. To sprawia, że inwestycje w obronność, odporność społeczną i współpracę sojuszniczą nie są reakcją na chwilowy kryzys, lecz trwałym elementem nowej europejskiej rzeczywistości bezpieczeństwa.

WIDEO: Stado Borsuków w WP | AW149 z polskiej linii | Defence24Week #140
Reklama