Reklama

Wojna na Ukrainie

Rakiety z arsenału nuklearnego Rosji przeciwko Ukrainie. Bez głowic [KOMENTARZ]

Rosyjski Tu-95MS. Fot. mil.ru.
Rosyjski Tu-95MS. Fot. mil.ru.

W trakcie ostatniego ataku skierowanego przeciwko Ukrainie Rosja wykorzystała pocisk rakietowy, który pierwotnie był dostosowany do przenoszenia ładunku jądrowego. Może to świadczyć o znacznym zużyciu rosyjskich zapasów rakiet, ale też elastyczności jaką w swoich atakach wykazuje się Moskwa.

Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Ukraiński serwis Defense Express poinformował, że jeden z dwóch rosyjskich pocisków manewrujących, jaki miał zostać zestrzelony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą w rejonie Kijowa w godzinach przedpołudniowych to pocisk Ch-55, pierwotnie przeznaczony do przenoszenia głowicy jądrowej. Został on wyposażony w imitator głowicy jądrowej i nie dysponował konwencjonalnym (ani tym bardziej jądrowym) ładunkiem bojowym.

Ukraińcy przypominają, że w rosyjskich atakach wykorzystywano już rakiety Ch-555 (odpalane z bombowców strategicznych, wprowadzone do służby już po upadku ZSRR pociski z głowicami konwencjonalnymi na bazie Ch-55), ale wcześniej nie notowano starszych rakiet. Wprowadzone w latach 80. XX wieku pociski Ch-55 i ich rozwinięcie Ch-55SM są przeznaczone do przenoszenia głowic jądrowych, po odpaleniu z bombowców Tu-95MS i Tu-160, na dystans maksymalnie 2500-3000 km. Co ciekawe, po rozpadzie ZSRR w pewnej liczbie były Ukrainie, ale zostały zwrócone Rosji. Niewielkie partie tych pocisków (bez głowic jądrowych) mogły pozyskać Chiny i Iran.

Reklama
Raduga Ch-55 (kod NATO: Kent), Fot. George Chernilevsky/ Wikipedia
Raduga Ch-55 (kod NATO: Kent), Fot. George Chernilevsky/ Wikipedia

Zakładając, że doniesienia Defense Express się potwierdzą, można na ich podstawie wysnuć kilka hipotez. Po pierwsze, Rosjanie z pewnością zużyli istotną część swoich zapasów rakiet z głowicami konwencjonalnymi i szukają rozwiązań dla wzmocnienia zdolności uderzeniowych. Nie oznacza to jednak, że te zdolności zanikają. Po pierwsze nie ma dokładnych danych o rosyjskich zapasach, a ostatnie uderzenia wskazują, że taka zdolność jednak jest.

Po drugie, można te zdolności wzmacniać, czy to poprzez kontynuację/zwiększenie produkcji, zakupy za granicą (np. Iran), czy właśnie konwersję pocisków z zapasów. W tym przypadku najprawdopodobniej zastosowano dość prymitywne rozwiązanie, bo użyto imitatora głowicy jądrowej. Do standardowej rakiety Ch-55 nie dało się bowiem zainstalować głowicy konwencjonalnej.

Czytaj też

Powstaje jednak pytanie, czy Rosjanie nie skorzystają z zapasów rakiet z wyczerpanym resursem (będących już poza dyżurem bojowym sił strategicznych) i z upływem czasu nie wypracują modyfikacji pozwalających na ich wykorzystanie z głowicami konwencjonalnymi. Nawet przy nieco gorszych parametrach, niż rakiety budowane jako konwencjonalne od podstaw (jak Ch-555, czy często używana w atakach na Ukrainę nowsza Ch-101, której „jądrowym" odpowiednikiem jest Ch-102). Przy uderzeniach na miasta celność nie ma takiego wielkiego znaczenia.

No i wreszcie – nawet samo użycie „nieuzbrojonej" rakiety, z czym najprawdopodobniej mieliśmy do czynienia na Ukrainie, wymusza reakcję systemów przeciwlotniczych. I zużycie cennych rakiet oraz zaangażowanie zestawów i ich operatorów, dzięki czemu inne pociski mogą się przedrzeć. Taka rakieta może też spowodować szkody (straty) w wyniku upadku. Nawet więc jeśli Rosja zużyła znaczną część zapasów broni precyzyjnej – o czym może świadczyć fakt, że część z pocisków atakujących Ukrainę pochodzi niemal z bieżącej produkcji – nie oznacza to zakończenia rakietowego terroru na Ukrainie, a jej obrona powietrzna i przeciwrakietowa musi być dalej wzmacniana przez państwa partnerskie.

Czytaj też

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. Honker Haker

    Za bardzo ulegamy naszemu mysleniu zyczeniowemu. Odpalili ch 55 to znaczy że kończą się im rakiety. Kończą się czołgi, statki i samoloty. Spadła już 1/3 floty aligatorów. Wszyscy czekamy na wstrzymanie ognia przez zakończenie zapasu amunicji. I co? Może prawda jest inna: rosjanie chcieli postraszyć atomem i pokazać że mogą skutecznie przeprowadzić atak nuklearny w czasie nawały rakietowej. Pytanie na które artykuł nie daje odpowiedzi brzmi: czy udało się zestrzelić ten pocisk ?

    1. szczebelek

      Przecież to nie był kindżał, a rakieta z poprzedniego wieku...

    2. Kaczka Zagłady

      Weź przeczytaj pierwszy akapit. Jak wół pisze ze zestrzelili....

  2. doc_doc

    Był kiedyś taki dowcip: ZSRR zrzucił na USA bombę betonową, a USA na ZSRR kauczukową - czekam na rewanż.

    1. Esteban

      Bomba ponoć dalej skacze.

    2. xawer

      Ja znam inny dowcip z tamtych czasów: kiedy najnowocześniejsza technika dotrze do ZSRR? .......w 20 minut po odpaleniu:-)

    3. bardzowkurzony

      Co do wojny w WIetnamie hipisi mieli taki dowcip w USa (bo czatni stanowili 55% zolnierzy a ludnosc Usa 9% to czarni) Dowcip hipisow btrzmia; "Walcza z zołtymi , za pomoca czarnych, by bronic ziemi ktora zabrali czerwonum"

  3. Jerzy

    Autor artykułu intepretuje to jako efekt braku rakiet po stronie rosyjskiej, ja widzę tu "subtelny" przekaz od Rosjan: "następnym razem w tym miejscu może być głowica".

    1. GB

      Nie. A skąd niby Rosjanie mieliby wiedzieć że akurat ten konkretny egzemplarz zostanie zestrzelony lub spadnie tak że można by go odnaleźć i do tego rakieta będzie na tyle nieuszkodzona że będzie można rozpoznać wersję? Mogła przykładowo spaść do Dniepru.

    2. Esteban

      Mylisz się. Jeżeli Rosja będzie chciała uderzyć atomem, z pewnością nie użyje pocisków które ( jak widać) bardzo łatwo jest zestrzelić. Raczej chodzi o wyczerpywanie ukraińskich zasobów.

    3. Mikołaj

      Widziałeś kiedyś stację transformatorową taką od blokowiska ? Ja mieszkałem 200m od takiej stacji bo z krawędzi osiedla . I jest to horrendalna plątanina jakichś instalacji. Kiedyś jak była wichura i zerwało 3 panele płyty warstwowej z dachu budynku tej stacji ( budynek to jakieś 1/15 powierzchni całej stacji) TP nie mieliśmy prądu przez 48 godzin na całym osiedlu bo płyty porwały jakieś detale na powietrzu. Jakby przywaliła nawet nieuzbrojona rakieta w taką stacje to sam impet rozpedzonej rakiety by porobił zniszczenia że w 2 tygodnie by nie wydało naprawić nawet jakby się miało część zamienne.

Reklama