- WIADOMOŚCI
- KOMENTARZ
Przekazanie MiGów-29, a bezpieczeństwo Polski [KOMENTARZ]
Polska rozmawia na temat przekazania pozostałych jeszcze w służbie myśliwców MiG-29 Ukrainie. Czy to osłabi naszą obronę?
Autor. Maciej Szopa/Defence24
Decyzja w sprawie przekazania MiGów-29 (kod NATO: Fulcrum) jeszcze nie zapadła, ale prowadzone są rozmowy. Polska przed 2016 rokiem dysponowała dwiema eskadrami myśliwców frontowych MiG-29 eksploatowanymi w bazach w Mińsku Mazowieckim i Malborku. Łącznie znajdowały się w nich 32 samoloty, które były wykorzystywane intensywnie do zadań typu Air Policing i w ćwiczeniach wojskowych.
W razie konfliktu zbrojnego czy kryzysu reprezentowały one nadal pewną wartość bojową, chociaż problemem był dostęp do pocisków powietrze-powietrze średniego zasięgu i wsparcia techniczne ze strony producenta. Mimo to „Fulcrumy” istotnie odciążały w zadaniach trzy eskadry polskich F-16. Sytuacja zaczęła zmieniać się, kiedy MiGi zaczęły przekraczać przewidziany dla nich czas życia 30 lat. Jeszcze w 2016 roku jedna maszyna spłonęła na lotnisku w Malborku w wyniku awarii sprzętu lotniskowego, a w 2017 roku jedna maszyna rozbiła się przy podejściu do lądowania w Mińsku Mazowieckim. Z kolei w latach 2018-2019 doszło kolejno do aż trzech zdarzeń lotniczych, w wyniku których jedna maszyna została uszkodzona, a dwie zniszczone. W jednym z przypadków zginął po katapultowaniu się pilot. Stało się jasne, że pozostała flota 28 maszyn wymaga znalezienia następstwa. Została czasowo uziemiona, a wszystkie maszyny przeszły krytyczny przegląd mający na celu sprawdzenie, czy nadają się do lotu.
Do tej pory Polska przekazała walczącej Ukrainie od 10 do 14 MiG-ów-29 wraz z dużymi zapasami materiałów eksploatacyjnych. Pozostałe samoloty zgrupowano w eskadrze w Malborku, a w 23 Bazie Lotnictwa Taktycznego rozpoczęto tworzenie pierwszej eskadry lekkich samolotów FA-50.
Stan na dziś
W kraju pozostało jeszcze 14-18 maszyn tego typu, choć nie wiadomo, ile z nich zostało ponownie dopuszczonych do operowania po uziemieniu w roku 2019. Na pewno nie jest to jednak 100 proc. samolotów. MiGi-29 i ich personel nadal jednak stanowią część systemu obrony Polski i chociażby jesienią tego roku przechwytywały nad Bałtykiem rosyjskie samoloty rozpoznawcze. To odciąża ciężko zapracowane eskadry F-16.
Wiadomo jednak, że MiGi-29 w razie wojny w najbliższym czasie nie odegrałyby dużej roli w obronie kraju. Powodów ku temu jest kilka. Po pierwsze, stan techniczny i liczebność floty pozostawiają wiele do życzenia (jedna niepełna eskadra). Po drugie, istotne we współczesnej wojnie parametry techniczne MiGa-29 w wersji, którą posiada Polska, są na dzisiejsze czasy niskie, np. jego radiolokator ma zdolności wykrywania celów na niemal dwukrotnie mniejszych zasięgach niż radar FA-50 w podstawowej wersji GF. Po trzecie, wreszcie nie wiadomo, czy Polska posiada do tych samolotów pociski powietrze-powietrze średniego zasięgu.
Zastępstwo
W tej sytuacji przekazanie Ukrainie pozostałych samolotów – w czasie, kiedy wstępną gotowość operacyjną uzyska w 2026 roku pierwsza eskadra FA-50GF – wydaje się nie naruszać zdolności defensywnych Polski. Czy FA-50GF mogą zastąpić MiGa-29? W zadaniach typu Air Policing (a o nie na razie chodzi) – jak najbardziej. Samoloty te ustępują migom, jeśli chodzi o prędkość maksymalną czy prędkość wznoszenia, ale ich parametry tutaj są wystarczające. Rekompensują je w dodatku lepsze sensory pokładowe, wyższa świadomość sytuacyjna pilota i lepsze możliwości wymiany informacji. Uzbrojenie do zadań typu Air Policing FA-50GF także posiada na wystarczającym poziomie. Do tego rodzaju misji maszyny przenoszą bowiem pociski powietrze-powietrze krótkiego zasięgu.
Do tego trzeba zauważyć, że w 2026 roku rozpoczną się także dostawy do kraju F-35A (pierwsza eskadra będzie miała niemal kompletny sprzęt w 2026 roku, wstępna gotowość operacyjna zakładana na rok 2027) i pierwsze FA-50PL.
Ostatni prezent
Można więc zaryzykować twierdzenie, że lepiej spożytkować tych samolotów w zasadzie nie można. Gdyby nie było wojny na Ukrainie, wówczas polskie MiGi-29 poszłyby na zasłużoną emeryturę (muzea, złom) w drugiej połowie lat 20., a ich miejsce zajęłyby kupione w 2020 roku F-35A. Teraz jest możliwość wsparcia tymi samolotami i pozostałym zapleczem dla nich państwa walczącego z Rosją. Państwa, które posiada do tych samolotów zaplecze, amunicję i może je integrować nawet z zachodnimi typami uzbrojenia, jak np. bombami szybującymi czy pociskami przeciwradiolokacyjnymi. A zatem może je jeszcze efektywnie wykorzystać.
W dodatku transakcja ma być wiązana i Ukraina ma odwdzięczyć się za pomoc, wspomagając Polskę, jeśli chodzi o technologie dronowe, zwalczania dronów i technologie rakietowe. Szczegółów tej potencjalnej pomocy nie znamy, ale możliwości jest tutaj dużo. W technologiach rakietowych Ukraina ma duże doświadczenie wyniesione jeszcze z czasów ZSRR i rozwinięte w czasie obecnego konfliktu. Do ukraińskich umiejętności w prowadzeniu wojny dronowej nie trzeba nikogo przekonywać.
Oczywiście Ukraina prawdopodobnie podzieliłaby się (a zapewne dzieli się już od dawna) przynajmniej częścią tych technologii, bo odporna i bezpieczna Polska jest w jej interesie, podobnie jak polsko-ukraińska współpraca naukowo-przemysłowa. Wydaje się jednak, że niektóre technologie, w tym szczególnie technologie rakietowe, mogą być pożegnalnym prezentem, jaki podarują jeszcze Polsce niezwykle zasłużone samoloty, które stoją na straży polskiej przestrzeni powietrznej od 33 lat.
WIDEO: Stado Borsuków w WP | AW149 z polskiej linii | Defence24Week #140