Reklama
Reklama
  • WIADOMOŚCI

Nowy rekord. Byli na froncie przez 165 dni

Dwóch ukraińskich żołnierzy strzegło frontowego punktu obserwacyjnego przez 165 dni. „Woleliśmy być głodni, ale żywi” – mówią o problemie z odbiorem racji zrzucanych przez drony.

Autor. Генеральний штаб ЗСУ / General Staff of the Armed Forces of Ukraine / Facebook

Jak informuje „Ukraińska Prawda”, dwóch ukraińskich żołnierzy ze 115. Brygady Obrony Terytorialnej przetrwało na pierwszej linii frontu ponad 165 dni. Imiennicy – dwóch Ołeksandrów, zmieniło innych żołnierzy na wysuniętym punkcie obserwacyjnym na zaporoskiej linii frontu. Step prawie stał się zgubą obu żołnierzy. Teoretycznie, przez półtora miesiąca, dwóch żołnierzy miało prowadzić rozpoznanie, nie wychylać się na wysuniętym punkcie mieli racje i agregat, mieli notować i raportować aktywność przeciwnika i czekać na rotację. W razie kłopotów mieli oddać strzały ostrzegawcze i się wycofać. Jak to na wojnie, teoria rozminęła się z praktyką. Co poszło nie tak?

Reklama

Pierwsze problemy zaczęły się wtedy, gdy zrozumieli, że nie mogą używać agregatów, ponieważ ciągle mogą być obserwowani przez rosyjskie drony. Rozgrzany zaporoski step stał się pułapką dla żołnierzy, ponieważ zrozumieli, że jedynie udało im się wycofać, gdy nadejdą deszcze albo mgła, ale nie nadchodziły. Zaczęła się gra z Rosjanami, by ich nie wykryli. „Na zewnątrz staraliśmy się niczego nie zmieniać. Co jest połamane, to tak zostaje. Nie wyrzucamy śmieci. Do tego stopnia, że nie możemy ruszyć pojedynczego kija, który leży”. Obaj żołnierze starali się zachować absolutną ciszę, podejrzewając, że Rosjanie są blisko i ich usłyszą.

W okolicy Rosjanie minowali teren, strzelali amunicją zapalającą. Spadały także ładunki z gazem. Wiedząc, że dwóch Ołeksandrów pozostaje na punkcie, wysyłano im racje żywnościowe dronami. Rzadko je odbierali w obawie, że zostaną wykryci przez Rosjan. Jeden z rosyjskich ataków był tak blisko, że żołnierz oślepł. Zaczął odzyskiwać wzrok po trzech dniach. Żołnierze de facto byli uwięzieni między liniami frontu.

Żołnierzom zaczęło brakować wody. Umówili się, że każdy pociągnie zaledwie łyk wody, co trzy godziny. Potem i ona się skończyła. Wyciskali kropelki płynu z saszetek higienicznych. Wtedy dron zrzucił butelkę wody na ich pozycje. „Ale jest pyszna” – zareagował żołnierz. Nie mogli gotować, by nie zdekonspirować swoich pozycji, więc jedli wyłącznie suche racje.

Dowództwo wydało 30 razy rozkaz, by żołnierze się ewakuowali, ale dwóch Ołeksandrów doskonale wiedziało, że to pewna śmierć. We wrześniu Rosjanie zaczęli się wstrzeliwać bardzo blisko nich. Ukraińcy zmienili swoje pozycje, ale nie uchroniło ich to od ataku. W wyniku nalotu dronów ranny został jeden z nich. Oberwał odłamkami w rękę i zaczął brać antybiotyk. W październiku Rosjanie zaczęli nacierać, jakby odkryli ich pozycje. Doszło do wymiany ognia. Nadeszła mgła. Żołnierze poprosili o zgodę na wycofanie i otrzymali ją. „To, co do domu? Do domu” – wymienili krótko, założyli plecaki i we mgle zaczęli się wycofywać. Musieli przejść 12 kilometrów. Ranny żołnierz nie dawał rady, więc wyrzucił plecak.

Po przybyciu na pozycje okazało się, że są niezdolni do służby. Dostali światłowstrętu, byli wychudzeni, odwodnieni. Co ciekawe, obaj byli zmobilizowani w stylu „busyfikacji”. Jeden z Ołeksandrów siedział na piwie z kolegami, gdy podeszli do niego żołnierze komendy uzupełnień. Jego koledzy uciekli, on został i go zabrali. Wcześniej nie trzymał w ręku karabinu. Kilka tygodni później został wojennym bohaterem.

Reklama
WIDEO: Stado Borsuków w WP | AW149 z polskiej linii | Defence24Week #140
Reklama
Reklama