Wojna na Ukrainie
„Nie wierzę, że nazwałem go dyktatorem”. Losy umowy Trump-Zełenski [OPINIA]

Autor. Biuro Prezydenta Ukrainy
W piątek ma dojść do podpisania umowy pomiędzy USA a Ukrainą. Kijów utworzy Inwestycyjny Fundusz Odbudowy. Dlaczego Donald Trump zmienił narrację wobec Zełenskiego? Co w rzeczywistości zawiera wspomniana umowa?
W międzynarodowych umowach zawieranych w czasie wojny najciekawsze jest zawsze to, co znajduje się w niejawnym aneksie. Czasami dowiadujemy się treści tych zapisów „na gorąco”, a czasem trzeba długo zaczekać, aż sprawę zaczną badać historycy grzebiący w archiwach. Jakub Wiech, mój redakcyjny kolega z serwisu energetyka24.com, uważa, że w umowie surowcowej USA-Ukraina jest drugie dno. W pełni się z nim zgadzam. Co jest tym drugim dnem?
Nie słowa, a działania
W dynamice rozmów USA-Ukraina tuż po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa większość dziennikarzy zwracało uwagę na nacechowane emocjami słowa, traktując geopolitykę niczym konkurs Miss Świata. Lubimy Zełenskiego, bo walczy, nie lubimy Trumpa, bo brzydko powiedział. W polityce międzynarodowej liczą się zimne, makiaweliczne interesy, więc zamiast patrzeć na słowa, należało zwrócić uwagę na podjęte przez obie strony decyzje. O tym, że prędzej czy później dojdzie do zgody strony ukraińskiej na podpisanie umowy, wiedzieliśmy od początku.
Donald Trump wytoczył działa grubego kalibru, nazywając Zełenskiego „dyktatorem” i sygnalizując Ukrainie, że jeżeli na układ USA-Ukraina nie zgodzi się obecny prezydent Ukrainy, to Waszyngton cierpliwie zaczeka do ukraińskich wyborów. Była to reakcja amerykańskiego przywódcy na odmowę, którą usłyszał z Kijowa. W rzeczywistości pomoc USA dla walczącej Ukrainy jest nieporównywalna z jakąkolwiek inną. Unia Europejska nie stanie się substytutem USA dla Ukrainy, choć w Brukseli są zakusy na stworzenie Stanów Zjednoczonych Europy. Układ ma zostać podpisany. Dlatego też Trump na pytanie dziennikarza, czy nazwał Zełenskiego „dyktatorem”, odparł: „ja to powiedziałem? Nie wierzę, że tak go nazwałem”.
Potwierdzeniem na moje słowa są nie skrzynki z amunicją czy HIMARS-y (to też) ale np. Starlinki, które wyszły spod ręki uprzedzonego do Ukrainy Elona Muska. Wciąż jest jakiś powód, że wspomniane Starlinki nad Dnieprem działają. Muska postrzega się obecnie jako ukrainofoba, „Jeżowa” Donalda Trumpa, który ma zrobić wielką czystkę w Waszyngtonie, mówi różne rzeczy, demonizuje tego amerykańskiego oligarchę. Jednak na koniec dnia Ukraińcy wciąż z tych Starlinków korzystają. Nie patrzmy na słowa, patrzmy na czyny. Pamiętajmy, że przy stole rozmów negocjacyjnych ktokolwiek reprezentowałby USA i jakkolwiek by się wyrażał, reprezentuje mocarstwo z pierwszą armią i pierwszą walutą świata.
Choć Donald Trump twierdzi, że Inwestycyjny Fundusz Odbudowy nie będzie obudowany amerykańskimi gwarancjami bezpieczeństwa, to są to słowa rzucone amerykańskiemu wyborcy, który ogląda dolara z każdej strony i nie chce transferu z budżetu USA dla odległej Ukrainy. W rzeczywistości wraz z pierwszym amerykańskim odwiertem nad Dnieprem relacje Ukrainy i Ameryki zwiążą się mocniej. Kiedy Trump uściśnie Zełenskiemu dłoń po podpisaniu umowy, oba kraje zwiąże układ o wiele silniejszy niż te dotychczasowe. Efekty poznamy w przyszłości. Na Ukrainie nie muszą stacjonować amerykańscy żołnierze, by USA musiało traktować ten teatr działań poważnie. Ewentualna utrata zasobów w dobie walki o surowce do produkcji akumulatorów litowo-jonowych będzie ciosem dla Waszyngtonu. A to bokser wagi ciężkiej, którego nie jest łatwo znokautować.
Umowa zwiąże USA i Ukrainę
Zauważmy, że podpisanie tej umowy staje się problemem w obecnych relacjach USA-Rosja. Reakcję Putina poznamy niebawem. Kontynuacja rosyjskiej ofensywy oznacza kradzież zasobów zapisanych w tej umowie, czyli Putin okrada już nie tylko Ukrainę, ale także USA. Trump zdobywa zatem silny lewar na Rosję. Jak wykorzysta go w praktyce? Istnieje ryzyko, że ukraińskie zasoby mogą być przedmiotem targu między mocarstwami, ale w kontekście starcia handlowego z Chińską Republiką Ludową USA nie mają powodu, by rezygnować z tego, co dzisiaj uzyskają. Uważam zatem, że Ukraina za pośrednictwem tej umowy zyskuje pewne gwarancje bezpieczeństwa, choć na pierwszy rzut oka wydają się nieistotne.
Pomówmy chwilkę o rzeczonej umowie. Powstanie Inwestycyjny Fundusz Odbudowy zarządzający dochodami z ukraińskich surowców: minerałów, ropy, gazu i z „infrastruktury”. Ukraina wniesie do funduszu 50 proc. wpływów z monetyzacji tych zasobów, Fundusz będzie współadministrowany przez przedstawicieli obu rządów. Niektórzy okrzyknęli taki układ stworzeniem przez Trumpa drugiej „Kompanii Wschodnioindyjskiej” na wzór brytyjskiego eksperymentu z kolonialną spółką istniejącą od XVII do XIX w. będącą handlowo-militarnym zbrojnym ramieniem Imperium.
„Kompania Wschodnioeuropejska” musi chronić swoje aktywa, więc ktoś ten Fundusz musi chronić. Zatem jest to szansa dla Sił Zbrojnych Ukrainy na dalszą modernizację wspieraną przez USA. Odmieniana przez wiele przypadków jest „misja europejska”. Nie możemy także wykluczyć udziału najemników. Przypomnę tylko, że siostra Erika Prince’a, założyciela firmy Blackwater, to Betsy DeVos, wpływowa w Partii Republikańskiej polityk, prywatnie koleżanka Trumpa. Prince robił wieloletnie podchody do tego, by odtworzyć swoją prywatną armię właśnie na Ukrainie, ciągle próbuje się dostać do ucha Trumpa i wrócić do gry. Zdetronizowany przez Prigożyna amerykański przywódca najemników na pewno widzi w tym swoją szansę.
Rzecz jasna, porównania godne „bantustanu” są krzywdzące dla Ukrainy. Mówimy o niepodległym państwie, dumnym ukraińskim narodzie, który obronił swoją niepodległość. Teraz głównie mówi się o oddaniu surowców Trumpowi, „za które zapłaci dziesięć pokoleń Ukraińców”, jak tłumaczył jeszcze do niedawna Zełenski. To upokarzające. Problem, w tym, że układ „surowce za bezpieczeństwo” wymyślił sam Zełenski i to on położył Trumpowi taką ofertę na stół. Był to przysłowiowe chwycenie się brzytwy, byle przetrwać.
W jaką geopolitycznę grę może obecnie grać Ukraina? Stukanie w klawisze na wielu fortepianach, co Zełenski robi od 2022 r., kończy się. Bankructwem okazał się sojusz niemiecko-ukraiński, a w celu ucieczki od zobowiązań Niemcy zmienili kanclerza. Perspektywą Ukrainy było zaproponowanie USA formy „drugiego Izraela”, tj. frontowego państwa, buforu, dotowanej z USA Sparty. Pomysł ten nie powiódł się z przyczyn prywatnych złych relacji pomiędzy Trumpem a Zełenskim. Zauważmy, że nawet Netanjahu, przyjaciel Trumpa, musiał położyć uszy po sobie i podpisać rozejm z Hamasem, bo Waszyngton tego zażądał. W obecnej sytuacji wojennej Ukraina jeszcze chwyta się szansy na stanie się drugą Koreą Południową, czyli państwem z linią frontu zamiast granicy, krajem okrojonym terytorialnie, ale za to wspieranym przez zachodnie technologie. Bez względu na to, czy ten eksperyment się uda, pole manewru się kurczy, o ile w ogóle jeszcze istnieje.
Brzmi to brutalnie, ale jako Polacy mamy własne doświadczenia historyczne trzech serii rozbiorów, które skończyły się wymazaniem Rzeczpospolitej z mapy Europy. Rozebrana dwukrotnie przez Rosję Ukraina musi przetrwać. Musi pozostać suwerenna, odwlec „trzeci rozbiór”, kupić sobie tyle czasu, ile potrzeba. Ten ukraiński „Piemont” z jednym portem w Odessie jest zawsze lepszym scenariuszem niż zdobycie władzy w Kijowie przez rosyjską agenturę albo rosyjska okupacja na terytorium całego kraju. Oczywiście najlepszą opcją było złamanie rosyjskiego imperium w latach 2022-2023, ale czasu nie cofniemy. Zapytajcie Koreańczyków, czy wolą żyć na południu, czy pod butem satrapy Kim Dzong Una. Czasem trzeba się cofnąć, by przetrwać. Oczywiście to optyka Zachodu. Rosyjska jest inna – Moskwa się nie zgodzi, by Ukraina przetrwała. W mojej opinii zawieszenie ognia, rozejm, albo pokój wciąż są bardzo mgliste.
Czy to dobry traktat?
W dokumencie stwierdzono, że USA będą wspierać rozwój gospodarczy Ukrainy w przyszłości, choć sam Zełenski deprecjonuje dokument, nazywając go „ramowym”. Prawdopodobnie Ukraina stanie się istotnym elementem wojny handlowej USA-Chiny. „Guardian” wskazuje, że Trump chce ukraińskimi surowcami zmniejszyć rolę Chin, które zdominowały globalny łańcuch dostaw metali i minerałów. Pekin ma jedną trzecią światowych rezerw metali ziem rzadkich, odpowiadając za 90 proc. podaży.
Metale ziem rzadkich to 17 pierwiastków (m.in. lantan, cer, erb), zdefiniowane przez Unię Europejską jako surowce krytyczne, które odegrają kluczową rolę w przyszłości. W elektronice są wykorzystywane do produkcji: smartfonów, laptopów, ekranów LCD, magnesów neodymowych, akumulatorów litowo-jonowych. Są niezbędne w transformacji energetycznej (turbiny wiatrowe, ogniwa słoneczne), motoryzacji (silniki elektryczne, katalizatory, napędy hybrydowe), wojskowości (radary, systemy naprowadzania, optoelektronika) i medycynie (urządzenia do rezonansu magnetycznego, lasery chirurgiczne).
Ukraina posiada 5 proc. światowych złóż tych surowców. Jest też wiodącym rezerwuarem np. grafitu. „Forbes” szacuje, że 70 proc. ukraińskich zasobów mineralnych o łącznej wartości 14,8 bln dolarów skoncentrowanych jest w obwodach dniepropietrowskim, donieckim i ługańskim, zatem część kontrolowana jest przez Rosję. Ukraina nie ma obecnie funkcjonujących kopalni metali ziem rzadkich, więc będą potrzebne duże inwestycje górnicze nad Dnieprem.
Jednak pamiętajmy, że w tej umowie to nie surowce są najważniejsze. W mojej opinii układ ten jest pierwszym etapem zgody Kijowa na rozpoczęcie negocjacji pokojowych z Rosją. Dlatego też Zełenski na początku Trumpowi odmówił. Dzisiejszy podpis Zełenskiego jest de facto potwierdzeniem ze strony Ukrainy, że ta zgadza się na wizję Trumpa rozmów o zawieszeniu ognia, rozejmie, a następnie pokoju na Ukrainie – podkreślmy, pokoju zgniłego, z taką lub inną akceptacją okrutnej rosyjskiej okupacji na części ziem Ukrainy. Zatem od dzisiaj zmienia się dynamika rozmów. USA i Ukraina chcą pokoju, Rosja będzie chciała ten proces przeciągać, ale podbijając kolejne ukraińskie ziemie, podbija także potencjalne aktywa Inwestycyjnego Funduszu Odbudowy. A połowę Funduszu stanowią aktywa USA. Wątpię, by Trump lubił być okradanym.
WIDEO: Ta wojna nas nie obudziła