- Wiadomości
- Polecane
Fałszywe zwycięstwa Kremla. Co naprawdę dzieje się w Kupiańsku?
Jesienią 2025 roku Kupiańsk ponownie stał się jednym z najgorętszych punktów frontu wschodniego. Miasto, które jeszcze trzy lata temu Ukraińcy odbili z rąk rosyjskich, dziś znów toczy bój o przetrwanie – nie tylko militarnie, ale i fizycznie. Kupiańsk, niegdyś ważny węzeł kolejowy w obwodzie charkowskim, zamienia się w ruinę. Jego los, jak pisze „The Guardian” odzwierciedla los wielu miast Ukrainy na pierwszej linii frontu: zniszczonych, wymarłych, a mimo to wciąż bronionych.
Wojna narracji: „okrążenie", którego nie ma
Rosyjskie źródła i blogi wojskowe od tygodni ogłaszają, że Kupiańsk został otoczony, a ukraińskie siły są „na skraju kapitulacji”. Jednak żadne niezależne źródła – ani zachodnie agencje, ani ukraińskie media – nie potwierdzają tych doniesień. Wręcz przeciwnie.
Prezydent Wołodymyr Zełenski w rozmowie z krajowymi mediami nazwał te twierdzenia „całkowitym kłamstwem”, mającym na celu wywołanie paniki i wrażenia, że Rosja odnosi sukcesy. Dowództwo ukraińskie potwierdza, że sytuacja jest trudna, lecz o żadnym masowym okrążeniu nie ma mowy. Linie obronne utrzymują się, a miasto wciąż pozostaje pod kontrolą Ukrainy – choć jest to kontrola okupiona ogromnym wysiłkiem i stratami.
Rosjanie stosują wobec Kupiańska taktykę presji i częściowego okalania, starają się przeciąć drogi zaopatrzeniowe i stopniowo osaczać obrońców, ale nie są w stanie zamknąć pierścienia wokół miasta.
Miasto zrujnowane, ale niezdobyte
Kupiańsk jest dziś miastem-widmem. Według lokalnych władz aż 95 procent jego zabudowy zostało zniszczone lub uszkodzone. Wiele domów nie ma dachów, a ulice pokrywają gruzy. Nie działa wodociąg, prąd ani ogrzewanie. Mieszkańcy, którzy nie zdążyli się ewakuować, żyją w piwnicach i schronach, czekając na chwilowe przerwy w ostrzałach, by ugotować jedzenie lub znaleźć wodę.
„Nie ma tu życia” – powiedział reporterowiThe Guardian jeden z ewakuowanych mieszkańców. – „Miasto oddycha tylko wtedy, gdy cichnie artyleria.”
W połowie października władze ukraińskie ogłosiły przymusową ewakuację ludności z okolicznych miejscowości. Tysiące ludzi zostało przewiezionych w głąb obwodu charkowskiego. Dla tych, którzy zostali, każdy dzień to walka o przetrwanie.
Wojna pod ziemią
Jednym z najbardziej niepokojących zjawisk ostatnich tygodni są doniesienia o rosyjskich próbach infiltracji miasta poprzez infrastrukturę podziemną. Grupy rosyjskich dywersantów próbowały przedostać się do Kupiańska rurami gazowymi i wodociągowymi. Według relacji ukraińskich żołnierzy, część tych prób zakończyła się fiaskiem dzięki szybkim działaniom obrony. Rury zostały zalane lub wysadzone, by uniemożliwić dalsze wtargnięcia. Ukraińskie wojsko stale monitoruje pozostałe nienaruszone odcinki infrastruktury, by zapobiec podobnym próbom w przyszłości. Rosja kontynuuje próby ataków z północy i zachodu, wzdłuż rzeki Oskil, starając się przejąć kontrolę nad trasą Kupiańsk–Izium. Celem rosyjskiego dowództwa jest wyparcie Ukraińców z zachodniego brzegu rzeki i stworzenie przyczółków umożliwiających dalsze natarcie w głąb obwodu. Ukraińcy stosują strategię elastycznej obrony: zamiast trwać w ruinach każdej kamienicy, koncentrują siły na punktach kluczowych - skrzyżowaniach, mostach, wzgórzach i odcinkach o znaczeniu logistycznym.
W ostatnich tygodniach ukraińskie jednostki pancerne zniszczyły co najmniej kilkanaście rosyjskich pojazdów w rejonie Kupiańska, co powstrzymało jedno z większych natarć w tym sektorze.
„Nie pozwolimy, by Kupiańsk stał się kolejnym Bachmutem” – powiedział dowódca lokalnej obrony w rozmowie z TSB. - „Jeśli trzeba, wycofamy się kilka ulic dalej, by wrócić i odbić teren. Ale nie oddamy miasta bez walki.”
Psychologiczny front wojny
Rosyjskie media i kanały propagandowe codziennie karmią odbiorców obrazem rzekomego triumfu. W oficjalnych komunikatach Ministerstwa Obrony Rosji można przeczytać, że Kupiańsk został „prawie całkowicie wyzwolony”, że „ukraińskie jednostki porzucają broń i uciekają w popłochu”, a na ulicach miasta „panuje spokój po oczyszczeniu z nacjonalistów”. W rzeczywistości nic z tego nie znajduje potwierdzenia. Ani zdjęcia satelitarne, ani materiały niezależnych reporterów nie potwierdzają obecności rosyjskich wojsk w centrum Kupiańska w takim stopniu, jak twierdzi Kreml.
Kolejnym elementem rosyjskiej dezinformacji jest przedstawianie ukraińskich żołnierzy jako zdemoralizowanych i porzuconych przez dowództwo. Tymczasem relacje reporterów Ukrainskiej Prawdy i Hromadske z linii frontu pokazują obraz zupełnie odwrotny: wyczerpanych, ale zdeterminowanych żołnierzy, którzy mimo braków sprzętowych i ciągłego ostrzału nadal utrzymują swoje pozycje i nie dopuszczają Rosjan do centrum miasta.
Rosyjska propaganda powtarza również tezę, że „Kupiańsk został opuszczony przez ludność cywilną, więc można prowadzić precyzyjne operacje bez strat”. To również nieprawda. Choć znaczna część mieszkańców rzeczywiście ewakuowała się, w mieście wciąż pozostają setki cywilów – głównie osoby starsze, które nie miały dokąd wyjechać.
Warto również zwrócić uwagę na język rosyjskiej propagandy, który konsekwentnie używa słowa „wyzwolenie” zamiast „okupacja” oraz „operacja humanitarna” zamiast „ofensywa wojskowa”. W rosyjskich przekazach brak też informacji o zniszczeniach miasta – o tym, że 95 procent budynków zostało zrównanych z ziemią, że ostrzały trwają codziennie, a linia frontu przebiega dosłownie przez jego środek.
WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133