Reklama

Wojna na Ukrainie

"Doleczymy po wojnie". Moskwa przywraca inwalidów na front

wiekowy zmobilizowany rezerwista wzięty do niewoli pod Bachmutem
wiekowy zmobilizowany rezerwista wzięty do niewoli pod Bachmutem
Autor. 3. Samodzielna Brygada Szturmowa/social media

Choć dysproporcja rezerw jest na korzyść Rosji to paradoksalnie w tzw. Specjalnej Operacji Wojskowej brakuje ludzi. Rekrutacja kryminalistów oraz nieznających języka rosyjskiego cudzoziemców okazała się niewystarczająca. Moskwa odsyła zatem rannych na pierwszą linię.

Historie z wojenkomatów i komisji lekarskich to w Rosji materiał na odrębną opowieść – coś pomiędzy Sołżenicynem, a Sergiuszem Piaseckim. Opozycyjne rosyjskie media masowo opisują patologie wiążące się z organizacją tzw. Specjalnej Operacji Wojskowej. W 2022 roku napisałem artykuł „Cykl życia mobika” opisujący jak zmobilizowany rosyjski rezerwista może liczyć, że w 12 dni od trafienia w strefę walk – w najgorszym razie zginie - w najlepszym, zostanie ranny i odesłany na tyły. Tak jak wojna brutalizuje się z każdym miesiącem, tak adekwatnie do wojny totalnej zachowuje się rosyjskie kwatermistrzostwo, komisje lekarskie i wojenkomaty.

Reklama

Rosjanie nie mają kim walczyć

„Taryfy ulgowe”, które i tak były iluzoryczne, zniknęły. Na jednym z nagrań na Telegramie rosyjski żołnierz żali się, że sam zorganizował zbiórkę na swoje drony, ale kwatermistrz mu je ukradł, a jego wysłano w charakterze szturmowca do okopów. Okradziony sołdat w przypadku zranienia może zakładać, że rychło wróci do okopów. W tzw. runecie wychodzi coraz więcej historii żołnierzy, którzy pomimo ciężkich ran, nie zostali zwolnieni ze służby i musieli wracać do walki.

„Wall Street Journal” szacuje, że na Ukrainie zginęło 200 tys. Rosjan, a 400 tys. zostało rannych. Oznacza to – w teorii – 600 tys. wyeliminowanych żołnierzy nad Dnieprem. Przypomnijmy, że w czasie walk w Czeczenii po stronie Rosji było 11 tys. zabitych, a w Afganistanie – 14 tys. zabitych radzieckich żołnierzy. Trudno nawet porównywać potencjał rezerw ZSRR do Federacji Rosyjskiej. Co prawda Rosja dysponuje dużym potencjałem rezerw (w Federacji Rosyjskiej jest ponad 400 tys. skazańców) to ich niska wartość bojowa potwierdziła się w nadgranicznych walkach pod Kurskiem. Notabene podobny problem ze świeżym rekrutem mają także Ukraińcy.

Reklama

Kanibal z Wołgogradu

O zgrozo, mają ich mniej. Moskwa na przestrzeni lat zmieniła swoją politykę. Najpierw wydłużono kontrakty wojskowe do mglistego „zakończenia Specjalnej Operacji Wojskowej”, a nie jak w 2022 roku na okres kilku miesięcy. Następnie zaczęto zasilać szeregi SWO kryminalistami coraz gorszego sortu. Najpierw rekrutowano „zeków” z niższymi wyrokami i doświadczeniem wojskowym, by szybko zaniechać tych wymagań, a w szeregi sił inwazyjnych trafiały takie diaboliczne persony jak „Kanibal z Wołgogradu”. Stworzono nawet specjalne oddziały „zeków” chorych na HIV. To kompanie straceńcze najniżej w hierarchii, traktowane gorzej niż „Szturm Z” czy „Szturm V”. Do września 2023 roku zarażeni HIV i HCV byli zwolnieni ze służby wojskowej, ale wraz z kolejnymi tygodniami wojny standardy ograniczono zaledwie do tężyzny fizycznej wystarczającej do utrzymania automatu. Aby tego dokonać należało mieć sprawne i zdrowe kończyny. Okazuje się, że i tę zasadę „znowelizowano”.

Czytaj też

Od lutego 2024 roku rosyjskie komisje wojskowe – po odbytej hospitalizacji – odsyłają z powrotem na front rannych, którzy utracili palce, lub mają w kończynach odłamki. Warto zaznaczyć, że nie praktykowano tego nawet w Armii Czerwonej, w okresie największych klęsk zadawanych przez Wermacht w czasie „Operacji Barbarossa” w 1941 roku. Ranny lub kontuzjowany żołnierz z uszkodzonymi dłońmi lub kończynami nie jest w stanie prowadzić skutecznie działań bojowych. Jeżeli dodamy do tego trudne warunki atmosferyczne, to taki żołnierz wręcz jest ciężarem dla dowódców liniowych. Gdy jako inwalida wracał na tyły, otrzymywał rentę wojenną i specjalne zapomogi.

Reklama

Gorzej z rezerwami niż w ZSRR

Dlatego komisje lekarskie stały się ostatecznością – żołnierzy trzyma się z lżejszymi ranami wciąż na linii frontu, a gdy jego stan na to już nie pozwala, ze szpitala polowego, po krótkim leczeniu, ma wracać do okopów. „Front zamiast rekonwalescencji” – czytamy w jednym z artykułów. Ranni zatem zaczęli dezerterować ze szpitali polowych. Na to też Kreml znalazł szybkie rozwiązanie. Każdy ranny dezerter otrzymuje z automatu sprawę karną z art. 337 (samowolne opuszczenie jednostki), która kończy się szybkim zamknięciem do więzienia, gdzie już czekają rekruterzy wysyłający „zeków” na linię frontu. Ten wojenny „recykling” w wykonaniu administracji Putina został posunięty do absurdów, których nie stosowali nawet Sowieci. 

„Mojemu mężowi obumiera ręka” – skarżyła się lekarzom żona jednego z rannych weteranów. „Po wojnie go doleczymy” – usłyszała. Choć żołnierz uchylał się od ponownego wysłania na front, pisał odwołania, ukrywał, siedział w areszcie, to ostatecznie przewieziono go na terytorium tzw. dawnej Donieckiej Republiki Ludowej. A tam pobito, wcielono siłą do kompanii szturmowej i wysłano na przełamanie, gdzie zginął. Na pierwszą linię wysyła się żołnierzy z odłamkami w szczękach, ze wstrząsem mózgowym, a nawet postępującą psychozą, PTSD, po próbach samobójczych, schizofrenią. W 2024 roku obowiązuje także zasada, że pomimo zwolnienia ze służby, kontrakt może zostać automatycznie odnowiony. Zanim żołnierz dojedzie do domu, czeka już na niego „bilet” powrotny na front.

Reklama

Komentarze

    Reklama