Reklama

Wojna na Ukrainie

„Poborowi pod Kurskiem do niczego się nie nadają” [Wywiad z ukraińskim weteranem]

zdjęcie ilustracyjne, żołnierz 17. Samodzielnej Brygady Pancernej walczącej nad Dońcem
zdjęcie ilustracyjne, żołnierz 17. Samodzielnej Brygady Pancernej walczącej nad Dońcem
Autor. 17-та окрема танкова бригада

„Zachowanie Rosjan pod Kurskiem w ogóle nas nie zaskoczyło. Nie chcą umierać za Putina. Rosyjscy żołnierze są zdemoralizowani, jedyne co ich pcha do przodu to wykonywanie rozkazów i doświadczenie wojenne – gdy mówimy o tych, którzy już jakiś czas walczą. A poborowi? Nie są wyszkoleni, nie mają broni, nie mają tego doświadczenia. A cywile chcą po prostu żyć” – ocenia w wywiadzie dla Defence24.pl, „Kasper”, starszy sierżant z batalionu ochotniczego, walczący od 2022 roku, weteran bitwy nad Siewierskim Dońcem.

Michał Bruszewski, Defence24.pl: Jak ocenia Pan rosyjskie siły, które wzięto do niewoli pod Kurskiem? Pytam o tych, którzy bronili granicy rosyjsko-ukraińskiej.

„Kasper”, starszy sierżant: Ja co prawda nie służę pod Sumami i Kurskiem, jestem pod Charkowem, ale obserwujemy z kolegami to, co się dzieje. To są bardzo młodzi żołnierze, poborowi, oni się do niczego nie nadają. W czasach ZSRR, Rosjanie mieli na granicach specjalne oddziały KGB. Teraz ich zastąpiło FSB. Ale także oni są beznadziejni. Nie mają uzbrojenia. Nie mają czołgów, ciężkich pojazdów, tylko broń strzelecką. Z resztą nie każdy żołnierz to materiał na wojnę. Zwłaszcza wśród młodych. W ogóle mnie nie dziwi, że masowo oddają się do niewoli.

Reklama

W Polsce hitem jest filmik, na którym dwie staruszki mówią do żołnierzy po ukraińsku, aby je podwieźć. Żołnierze mówią, że nie mogą, bo wiozą amunicję. Generalnie postawa ludności pod Kurskiem jest pro-ukraińska, względnie neutralna. Nie tego się spodziewał Putin?

Nas to w ogóle nie zaskoczyło. Rosjanie nie chcą umierać za Putina. Rosyjscy żołnierze są zdemoralizowani, jedyne co ich pcha do przodu to wykonywanie rozkazów i doświadczenie wojenne – gdy mówimy o tych, którzy już jakiś czas walczą. A ci poborowi? Nie są wyszkoleni, nie mają broni, nie mają doświadczenia wojennego. A cywile chcą po prostu żyć. Ponadto pod Kurskiem mówi się po rosyjsku, ukraińsku, surżykiem (lokalny dialekt ze wsch. Ukrainy wymieszanych języków – przyp.red). Mieszkają tam przecież Ukraińcy. Dla nas to nie jest zaskoczenie.

Jak ukraińscy żołnierze komentują obecne walki pod Kurskiem?

Udało się ukryć taką operację. To jest osiągnięcie niemożliwego. Walczę od 2022 roku. Rosjanie latają nad nami masą dronów – Orłanami, Załami, Lancetami. Bardzo poprawili rekonesans lotniczy. Przeżyłem wiele nalotów dronów i każdy kto to przeżył, wie o czym mówię. I Rosjanie nie zauważyli uderzenia. Zaskoczyliśmy ich.

Jak Pan widzi rosyjski konwój broni transmitowany w telewizji, to co Pan myśli?

Błędy rosyjskich dowódców. Na wojnie za błędy przełożonych krwią płacą żołnierze.

Wspominał Pan, że walczy od 2022 roku. Gdzie zastał Pana początek wojny?

Byłem w Irpieniu. Od razu próbowałem zgłosić się do obrony terytorialnej, ale było tylu chętnych, że zabrakło dla mnie broni. Na piechotę przedostałem się do Kijowa, bo most był zniszczony. Cywile byli w panice. Bardzo się bali. Ja wcześniej przechodziłem szkolenie wojskowe, więc byłem przyzwyczajony do eksplozji. Spodziewałem się, że Rosjanie zaatakują, że dojdzie do wojny.

Najgorsza sytuacja była wśród schorowanych i inwalidów, którzy byli w Irpieniu. Pojawiło się pytanie – jak ich ewakuować? W Kijowie była podobna sytuacja, jak w Irpieniu - tylu chętnych, że nie ma dla mnie broni. Ostatecznie, chodząc od drzwi do drzwi, udało mi się dostać do jednego z oddziałów i wysłano mnie na przyspieszone szkolenie. Najpierw trafiłem na bezpieczny odcinek, gdzie praktycznie nic się nie działo, ale potem przerzucono nas na wschodnią Ukrainę, nad rzekę Doniec. Tam się zaczęły poważne walki.

W Polsce szeroko rozpisywano się o masakrze wojsk rosyjskich pod Biłohoriwką. Rosyjski desant przez rzekę Siewierski Doniec skończył się zdziesiątkowaniem atakujących, niektórzy pisali nawet, że stracili w tej akcji 70 czołgów.

To nasze pozycje były pod Biłohoriwką. Służyłem tam jako starszy sierżant w oddziale piechoty. Mieliśmy automaty, granaty, Stingera i Igłę, bo głównym problemem było dla nas rosyjskie lotnictwo, a nie piechota.

Jak wyglądała bitwa?

Masakra Rosjan trwała cały czas, bo my się okopaliśmy na wyższym brzegu rzeki, a Rosjanie atakowali z niższego. Nasz krzyżowy ogień szedł z góry, w dół, więc nie mieli żadnych szans. Od początku było wiadomo, że skończy się to rosyjską katastrofą. Oni tam walczyli, jakby nie mieli pojęcia o wojowaniu. Mogli nas jedynie zasypywać artylerią.

Jak wyglądał moment tego masowego niszczenia desantu?

Ogromny przeraźliwy huk. Wybuchy. Musieliśmy się schować w okopie. Żołnierz - choć wie czy strzelają swoi czy wróg – i tak instynktownie chowa się do transzei. A potem wszystko zniszczone. Te rozwalone mosty pontonowe, myślę że dalej tam są. Nie chcę zabrzmieć źle, ale my się nie baliśmy rosyjskiego desantu, bo wiedzieliśmy, że go zatrzymamy. Najgorszym przeciwnikiem wtedy byli rosyjscy lotnicy.

Reklama

Co robili?

Latali bardzo nisko i zrzucali ładunki. Mój kolega i zarazem mój żołnierz – Taras, wyskoczył na jednego z nich, z wyrzutnią Igła. Pilot musiał zobaczyć, że jest namierzany. Taras nie zdążył wystrzelić. Rosyjski pilot odpalił ładunki. Taras już nie żył. To straszne. To były takie śmiertelne pojedynki. Wojna nerwów. Kto strzeli pierwszy. To też działanie na psychikę, bo jak Su-24 lub Su-25 leci nisko to wydaje przeraźliwy dźwięk.

To bardzo trudne. Kiedy było Panu najciężej?

To co najbardziej mnie dotyka to otwarte oczy zabitych kolegów. Potem te oczy wracają w snach. Mam więc zasadę, by nie patrzeć poległym w oczy. Najtrudniej było, jak nas przerzucili znad Dońca do Lasu Sierebriańskiego.

Czytaj też

Czyli pozostał Pan na froncie ługańskim. Co tam się działo?

Każdego dnia las ulegał coraz większemu zniszczeniu, nie było tam nic, linia naszych okopów, linia okopów Rosjan, a pomiędzy nami błoto, w którym grzęźli, więc odpuścili szturmy. Co więc robili? Artyleria, ciągle artyleria. A Ty leżysz dniami i nocami w okopie i nie możesz z niego wyjść. Młodsi żołnierze nie wytrzymywali w czasie ostrzału, ryli dłońmi w okopie, byle być kilka centymetrów bliżej ziemi. To był rok 2023, więc zaczęły wchodzi do gry drony w masowym użyciu.

Śpisz w okopie, jesz w okopie, żyjesz w nim non-stop. Leje Ci się do niego woda. Kucasz, stoisz, albo leżysz w błocie. Ja to nazywam, że zamieniasz się w beton. Nogi są jak z kamienia. A jak dron leci na Twój okop musisz z niego szybko wyskoczyć, bo zginiesz. To walka o przetrwanie. Pomijam takie sprawy, jak pójść się załatwić. O tym zapomnij.

Reklama

Zaczęliśmy rozmowę od oceny rosyjskich żołnierzy. Wyróżniacie, którzy Rosjanie mają wartość bojową, a którzy nie? Pytam o walki na wschodniej Ukrainie.

Walcząc nad Dońcem, czy w Lasie Sierebriańskim, my do siebie strzelaliśmy, walczyliśmy ze sobą, ale my się rzadko widzieliśmy z bliska. My ich słyszeliśmy, bo jak żołnierze są w okopach naprzeciwko siebie przez długi czas to można się o nich wiele dowiedzieć. Wiadomo było, że są u nich też Czeczeńcy. Podobno był to „Achmat”. Ale ja żadnego „Achmatowca” w szturmie na oczy nie widziałem. Oni nas zasypywali artylerią, moździerzami, dronami. Nie walczyli oko w oko. Nasi chłopcy ginęli od odłamków, od ostrzału, wykrwawiali się od ciężkich ran. Taka wojna jest trudniejsza. Wagnerowcy mieli swoją taktykę. U nich pierwszy rzut to „mięso”, drugi to „spece”. Druga linia to pragmatycy, którzy czekali, aż „mięsny” szturm się wykrwawi.

A uzbrojenie z Zachodu?

Bardzo dziękujemy za pomoc z Polski. Na własne oczy widziałem Kraba, który oberwał Lancetem, a dalej jest w służbie, jeździ i strzela. Polska broń jest świetna. Ale to kropla w morzu potrzeb. W 2022 roku Ukraina miała najlepszą piechotę w Europie. Byliśmy dobrze wyszkoleni, zaprawieni w boju, zatrzymaliśmy Rosjan, ale nie mieliśmy broni. Jej było po prostu za mało. Gdybyśmy wtedy mieli więcej uzbrojenia i amunicji wyglądałoby to zupełnie inaczej. Moi koledzy, ci którzy, najlepiej nadawali się do szturmów, już nie żyją. Od 2022 roku mam karabin w ręku. W tym czasie zmieniło się bardzo wiele. Doświadczonych żołnierzy zastąpili niedoświadczeni.

Dlaczego pseudonim „Kasper”?

Kiedyś była taka bajka o duchu Kacperku (śmiech).

Reklama

Komentarze

    Reklama